27
Na początku października w domu panowało ogólne zamieszanie. Przyszedł ten czas, kiedy Syriusz się wyprowadzał i Regulus pomagał mu pakować jego rzeczy.
- Złożyłbyś to jakoś ładniej. - Skomentował Regulus widząc, jak Syriusz zwija w kulkę i od niechcenia wrzuca jedną ze swoich koszulek do pojemnego kartonu.
- Marudzisz. - Stwierdził Syriusz zerkając na brata ukradkiem i dalej niedbale wrzucając resztę swoich ubrań do kartonu.
Regulus westchnął kręcąc głową.
- Naprawdę zaczynam współczuć Remusowi. - Mruknął sam do siebie, po czym wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie. Ubrania jego brata, zarówno te w kartonie, jak i te porozrzucane po podłodze, złożyły się w kostkę. - Tak jest lepiej, nie uważasz?
Syriusz wymamrotał coś niezrozumiale, po czym wrócił do pakowania już złożonych ubrań. Ostatecznie spakował się w dwa kartony. Wiele rzeczy zostawił w swoim dawnym pokoju.
- Już mi się więcej nie przydadzą - tłumaczył.
Kiedy Syriusz już zabrał swoje rzeczy i wrócił do swojego domu Regulus poczuł dziwną pustkę. Został sam w tym wielkim domu. Przez ostatnie dni Syriusza i tak często w nim nie było, ale zawsze gdzieś z tyłu głowy była ta świadomość, że za kilka godzin wróci. Tym razem już tak nie będzie. A już zdążył przyzwyczaić się do jego obecności.
Nie minęło jednak zbyt wiele czasu, zanim Syriusz znowu go odwiedził.
Regulus siedział w salonie odpisując na listy z ministerstwa. Ostatnio mieli tam straszne zamieszanie, więc nawet w dni wolne praca nie dawała mu spokoju. Nagle usłyszał cichy trzask, uniósł delikatnie głowę i zobaczył Syriusza, który wręcz wbiegł do salonu.
- Już tu nie mieszkasz, więc możesz przestać wchodzić jak do siebie i zacząć zapowiadać swoje wizyty? - Spytał odkładając pióro na stół i wstając. Uważał, że Syriusz, zwłaszcza jako poszukiwany, powinien być bardziej ostrożny. A gdyby w domu akurat był ktoś z ministerstwa?
Syriusz wywrócił oczami.
- Gadasz jak nasz ojciec. - Prychnął. - Powoli zaczynasz go przypominać.
Regulus zacisnął wargi do białości, od razu wstał i podszedł do niego.
- Nigdy nie wspominaj o naszych rodzicach w mojej obecności. - Warknął przez zęby. Syriusz poklepał go po ramieniu.
- Dobra, dobra, braciszku, wyluzuj. - Powiedział gładko, po czym opadł na fotel. - I posłuchaj mnie uważnie.
Regulus westchnął ciężko, po czym znowu usiadł.
- Tylko obiecaj, że zanim cokolwiek powiesz wysłuchasz mnie do końca, dobrze? - Regulus już zaczynał się bać o co może chodzić, ale skinął głową. - A więc, byłem w Hogwarcie pod postacią psa. Chciałem odwiedzić Harry'ego i zobaczyć co u niego. I wtedy zobaczyłem chłopca... który miał szczura. Tylko, że to nie był zwykły szczur. Znalazłem Pettigrew. - To wszystko mówił bardzo niecierpliwym tonem.
Regulus słuchał go w milczeniu, wielokrotnie powstrzymując się od komentarza. Zaczął mówić dopiero, kiedy upewnił się, że Syriusz skończył.
- Jak mogłeś być na tyle głupi, żeby iść do Hogwartu? Przecież tam jest pełno dementorów! A gdyby coś ci się stało? Naprawdę jesteś idiotą. - Nie byłby sobą, gdyby najpierw go nie zganił. Odetchnął głęboko. - A teraz wytłumacz mi, proszę, co ma szczur do Pettigrew.
Syriusz zamrugał.
- Właśnie ci powiedziałem, że znalazłem tego zdrajcę, a ty czepiasz się, że poszedłem odwiedzić Harry'ego? - Regulus pokiwał głową. - Odpowiadając na twoje pytanie, to dziwię się, że się jeszcze nie domyśliłeś. On też jest animagiem. Tak jak ja. James też był.
- Ale skąd wiesz, że to akurat jest on? Na świecie jest mnóstwo szczurów!
- Oczywiście, że tak, ale widzisz, on tyle razy się przy mnie przemieniał, że ciężko by mi było go nie poznać. Z resztą ten szczur nie ma jednego pazura, a po Peterze został tylko palec. Sam sobie go odciął! - Syriusz uderzył pięścią w stół. Regulus widział, że był zdenerwowany i doskonale wiedział, że będzie chciał dorwać tego zdrajcę.
- Posłuchaj, obiecaj mi, że nie będziesz próbował sam go dopaść. Nie chcę, żeby cię złapali. Powiedz mi więcej szczegółów i zostaw to mnie, dobrze? Najlepiej będzie oddać go w ręce ministerstwa. - Uśmiechnął się do niego pocieszająco. - Zostaniesz oczyszczony z zarzutów.
Syriusz nie odpowiedział.
- Syriuszu, obiecujesz? - Spytał Regulus z naciskiem.
- Tak, tak. - Rzucił jego brat od niechcenia, Regulus wiedział, że nie wydobędzie z niego szczerej obietnicy. Mógł jedynie liczyć na jego rozsądek.
Następnego ranka Regulus obudził się dość późno jak na niego. Na parapecie czekały już trzy sowy. Przetarł oczy i leniwie wstał z łóżka. Otworzył okno, a ptaki natychmiast zaczęły się do niego łasić, każdy z nich chciał jak najszybciej wręczyć przesyłkę. Udając, że nie widzi ich drobnej przepychanki odebrał dwa listy i gazetę. Zamknął okno w tym samym czasie, w którym sowy odleciały.
Rzucił wydanie Proroka Codziennego na biurko i od razu zabrał się za listy. Jeden z nich był oznaczony pieczęcią ministerstwa, więc naturalnie otworzył go w pierwszej kolejności. Czytając jego treść poczuł, jak zrobiło mu się niedobrze, a krew odpłynęła mu z twarzy. Syriusz został złapany na terenie Hogwartu. Za godzinę dementorzy mieli złożyć na nim swój pocałunek. Minister chciał, żeby Regulus był tam w roli świadka.
Poczuł jak zakręciło mu się w głowie. Chwiejnym krokiem usiadł na swoim łóżku i odetchnął głęboko, próbując się uspokoić. Czuł się winny, powinien bardziej się postarać, żeby odwieść Syriusza od tego pomysłu.
Drżącymi dłońmi otworzył drugi list, ten był od Dumbledore'a. Był podobnej treści co poprzedni, ale wynikało z niej, że dyrektor ma plan jak uwolnić Syriusza. Regulus nie miał bladego pojęcia co mógł wymyślić, ale postanowił mu zaufać. Szybko przebrał się z piżam, w pośpiechu ułożył włosy, żeby układały się jakoś normalnie i pognał do Hogwartu. Idąc korytarzami odczuwał ogromny niepokój, miał nadzieję, że nie było tego po nim widać. W końcu zobaczył kilka osób z ministerstwa, Dumbledore'a i Snape'a stojących przed jedną z klas. Co jakiś czas wyglądali tam ciekawscy uczniowie, których nauczyciele musieli bez przerwy odganiać.
Podszedł bliżej, Knot uśmiechnął się do niego radośnie.
- Regulusie, dobrze, że już jesteś. - Powiedział.
- Kiedy tylko przeczytałem list przybyłem najszybciej jak tylko mogłem. - Stwierdził.
Dumbledore wyciągnął do niego rękę. Regulus uścisnął ją i wtedy poczuł jak coś metalowego i zimnego dotyka wnętrza jego dłoni. Klucz do pomieszczenia, w którym był Syriusz. Regulus spojrzał na dyrektora, który mrugnął do niego porozumiewawczo, po czym zabrał rękę zostawiając klucz w jego dłoni. Black schował go ukradkiem do kieszeni.
Zza rogu nagle wybiegła Rita Skeeter z pulchnym mężczyzną u boku, który trzymał w rękach aparat. Podeszła do nich szybkim krokiem.
- Panie Black, mogę zamienić z panem kilka słów? - Spytała i nie czekając na odpowiedź wyciągnęła notes i odciągnęła Regulusa na bok. - Jak pan się czuje z faktem, że w końcu złapano tego groźnego przestępcę?
Regulus wiedział, że teraz musi zacząć grać.
- Bardzo mi ulżyło, kiedy tylko się o tym dowiedziałem. Nie ukrywam, że bałem się, że może zrobić krzywdę Harry'emu, albo mnie. Jest nieprzewidywalny.
Zerknął ukradkiem w stronę samo notującego pióra dziennikarki.
- Co pan sądzi o wyroku, który na niego zapadł? W końcu jesteście braćmi. Czy uważa pan, że to sprawiedliwe?
- To co zrobił, sprawia, że już od dawna nie uznaję go za swojego brata. - Odparł chłodno. - Wyrok jest przerażający, najgorszy z możliwych, to prawda, ale to nie zmienia faktu, że bardzo rozsądny. W końcu skoro raz uciekł z Azkabanu, zrobiłby to i drugi, więc nie powinniśmy go tam znowu wtrącać i czekać, aż znowu by zwiał.
Bardzo ciężko było mu mówić te wszystkie słowa, ale miał nadzieję, że brzmiał wiarygodnie. Po wszystkim fotograf niespodziewanie zrobił mu zdjęcie. Regulus wrócił do reszty towarzystwa.
- Czy mógłbym zamienić kilka słów z moim bratem zanim to się stanie? - Zwrócił się do Knota. - Rozumie pan, to będzie moja ostatnia okazja.
Knot spojrzał na Dumbledore'a, który stanowczo pokiwał głową.
- W porządku, zaraz wyznaczę kogoś, kto przypilnuje, żeby nie zrobił ci krzywdy. - Powiedział minister rozglądając się dookoła. Regulus uniósł dłoń.
- To nie będzie konieczne. W końcu ja jestem uzbrojony, on nie. Dam radę się bronić.
Knot niechętnie pokiwał głową. Dyrektor wyciągnął pęk kluczy, znalazł właściwy i otworzył pomieszczenie. Regulus wszedł do środka i przymknął drzwi, ale nie zamknął ich całkowicie. Syriusz siedział na krześle, na jego rękach były ciężkie kajdany. W ogóle nie sprawiał wrażenia jak ktoś, kto ma być za chwilę pozbawiony duszy. Zachowywał się jak jakaś księżniczka uwięziona w wieży, rozglądał się dookoła i tupał nogą w jakiś określonym rytmie. Kiedy zobaczył Regulusa wbił w niego wzrok. Mężczyzna podszedł do niego blisko.
- Daję słowo, że sam cię kiedyś uduszę. - Szepnął.
Syriusz wyszczerzył zęby.
- Wiedziałem, że przyjdziesz.
- Idioto! - Już chciał mu wygarnąć, ale postanowił, że zrobi to, jak już uda mu się zwiać. Wcisnął mu klucz do kieszeni. - Odwrócę jakoś ich uwagę, a ty uciekniesz, rozumiesz? - Syriusz pokiwał głową. Regulus miał wrażenie, że w ogóle nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji i tego, co mu groziło.
Regulus skierował się w stronę drzwi, łapiąc za klamkę obrócił się jeszcze przez ramię.
- W końcu dostaniesz to, na co zasłużyłeś. - Powiedział na tyle głośno, żeby osoby obecne na korytarzu to usłyszały, po czym wyszedł. Dumbledore od razu zamknął drzwi na klucz i wymienił z nim porozumiewawcze spojrzenie. - Może opowiecie mi jak go złapaliście? - Spytał. Knot uśmiechnął się promiennie.
- To dzięki Severusowi. Zobaczył go na błoniach i obezwładnił. - Regulus spojrzał ukradkiem na puszącego się dumnie Snape'a i dodał go do listy osób, które planuje zamordować w męczarniach. Knot jeszcze dalej coś mówił, ale Regulus nie za bardzo go słuchał. - Cóż, zajrzę jeszcze na chwilę do więźnia. Nigdy nie wiadomo, czy nie będzie jakoś próbował uciec. - Powiedział minister i poprosił Dumbledore'a, żeby otworzył drzwi. Regulusowi ulżyło, kiedy Knot zobaczył, że Syriusz był jeszcze obecny. Inaczej jakiekolwiek podejrzenia mogłyby paść na niego.
Rozejrzał się dyskretnie i zobaczył ustawiony niedaleko stos kartonów. Wyciągnął swoją różdżkę i upewniwszy się, że nikt nie patrzy rzucił zaklęcie. Kartony nagle wybuchły, nie był to groźny wybuch, narobił jedynie mnóstwo hałasu. Rozmowa natychmiast się urwała i wszyscy podeszli do miejsca, w którym był wybuch. Poszedł za nimi udając, że patrzy co się stało. Podłoga była poczerniała, a z kartonów został tylko pył. Regulus miał nadzieję, że nie zniszczył nic ważnego.
- Pewnie jakiś uczeń zrobił durny żart. - Warknął Snape. - Jak tylko dorwę tego dzieciaka...
- Spokojnie, Severusie. - Powiedział Dumbledore łagodnie. - Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało.
Knot zerknął na zegarek.
- Cóż, myślę, że to już pora. - Powiedział. Dwóch dementorów jak na zawołanie przyleciało zza rogu. Tylko na to czekali. Regulus poczuł jak serce wali mu w piersi niemal ją rozdzierając. Miał nadzieję, że Syriusz skorzystał z chwilowego zamieszania i zdążył uciec.
Dumbledore wyciągnął klucz, ale szybko się okazało, że drzwi były uchylone. Regulusowi ulżyło, ale nie na długo, bo w głowie pojawiła mu się inna, straszliwa myśl. A co, jeśli Dumbledore po prostu nie zamknął drzwi po tym, jak Knot zaglądał do Syriusza? A co jeśli przez to dementorzy wtargnęli tam i już zdążyli wykonać swój wyrok? W końcu tu się od nich roiło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro