Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14

Po południu rozpadało się na dobre i Harry wracał do domu szybciej niż pędził na spotkanie z Draco. W mgnieniu oka wszedł do środka cały przemoczony i trochę zmarznięty.  Zaczął iść wzdłuż korytarza pozostawiając za sobą mokre plamy. Poszedł prosto do swojego pokoju. Kiedy Regulus usłyszał, że Harry wrócił, wyszedł ze swojej sypialni i oparł się o barierkę przy schodach. 

- Witam pana, który zapomniał, że w bluzie ma kaptur - powiedział ironicznie.

Harry spojrzał na niego z wyrzutem.

- Nie zapomniałem! A skąd wiesz, że go nie założyłem? I na przykład nie zdjąłem kiedy wszedłem do domu? Ludzie tak robią, wiesz?

Zatrzymał się przy Regulusie i skrzyżował ręce na piersi. Mężczyzna wziął mokry kosmyk jego włosów w dłoń i zarzucił na jego czoło przez co popłynęła po nim strużka wody.

- Bo gdybyś założył kaptur to wątpię, żeby twoje włosy były takie mokre. 

- Założyłem go w biegu, ale mi spadł - powiedział Harry.

- No powiedzmy, że tak było. - Odparł Regulus na co Harry mocno potrząsnął głową, tak, że kropelki wody z jego głowy trafiły na Regulusa. 

Black poszedł na chwilę do łazienki i wrócił z czystym ręcznikiem. Zarzucił go Harry'emu na twarz. 

- Nie wiem jak ty, ale kiedy ja byłem w twoim wieku to w roku szkolnym, miałem gdzieś, czy się przeziębię, czy nie. Mogłem być chory, przecież to tylko dodatkowe zwolnienie z lekcji na dzień, maksymalnie dwa. Gorzej było w wakacje. Gorzej by było zwłaszcza z tobą, bo jeśli się przeziębisz, to ciężko by ci było usiedzieć w domu. Więc lepiej się przebierz i wysusz. Albo odwrotnie. - Machnął ręką. - Twoja sprawa. 

Harry przewrócił oczami. Zaczął powoli suszyć włosy idąc do swojego pokoju. Przebrał się w suche ubrania, a mokre powiesił na ramie łóżka, aby wyschły.
Miał na sobie szare dresy i białą bluzę z dość sztywnego materiału, której bardzo nie lubił. Usłyszał kroki na dole. Otworzył drzwi do swojego pokoju, które cicho zaskrzypiały i powoli zszedł schodami w dół. Znalazł Regulusa w kuchni. Zatrzymał się w progu i kichnął dwa razy pod rząd. Mężczyzna podszedł do niego i podał mu kubek gorącej herbaty. 

- Chyba jednak się trochę przeziębiłeś. - Stwierdził i usiadł, a Harry zrobił to samo. 

- Szybko przejdzie. - Machnął ręką.

Powoli upił łyk herbaty i szybko tego pożałował, bo sparzył sobie język. 

- Gorące. - Skrzywił się lekko.

Regulus oparł policzek na dłoni.

- Kiedy trzymasz kubek, jest ciepły. Ze środka leci para. Czego się spodziewałeś? Że będzie zimne?

- Daruj sobie. - Westchnął.

- Poza tym widzę, że skoro twoja JEDYNA bluza jest mokra to założyłeś taką, której nie masz.

Harry uśmiechnął się lekko.

- No widzisz.  Ale dotknij tylko jaki ten materiał jest sztywny! Sam byś takiej nie nosił!

Wsunął dłoń bardziej w rękaw i podsunął w jego stronę. Regulus chwycił kawałek sztywnego materiału.

- No wiesz, nie nosiłbym jej przede wszystkim dlatego, że jest brzydka. - Stwierdził, na co Harry w odpowiedzi spojrzał na niego z wyrzutem. - Ale wiesz, to ty na początku wakacji bardzo nalegałeś, żeby dostać tę bluzę. No chciałeś to dostałeś. 

- Dobra, masz rację, niech ci będzie. Ale skąd miałem wiedzieć, że okaże się ostatecznie taka niewygodna?

- Znikąd. - Regulus wstał. - Dobra, jestem chyba zbyt złośliwy. - Podszedł do Harry'ego i zmierzwił mu włosy. - Wybacz, młody, taki dzień. 

- Przyzwyczaiłem się. - Powiedział Harry i uśmiechnął się lekko. - Przynajmniej nie jest nudno.

- To teraz pora na przyjemniejszą część dnia. 

Wyszedł z pokoju i po chwili wrócił z dwoma owiniętymi w brązowy papier paczkami. Odłożył wazon z kwiatami, który stał na środku stołu, na ziemię i położył je na blacie kuchennego stołu. Jedna z paczek była duża i podłużna, druga natomiast mała i płaska. 

- Wszystkiego najlepszego. - Odsunął krzesło, usiadł i zarzucił nogę na nogę. 

- Nie rozumiem, czemu ludzie tak bardzo celebrują to, że się starzeją. - Stwierdził Harry. Wstał i zaczął powoli zrywać papier z większej paczki. 

- Coś świętować trzeba. Bo życie byłoby nudne.

Harry uniósł głowę i spojrzał na niego.

- Przy tobie naprawdę ciężko mówić o nudnym życiu. 

Rozerwał papier do końca. Jego oczom ukazało się błękitne pudełko z logo, które bardzo dobrze znał. Uśmiechnął się i otworzył je. W środku była nowiutka miotła. Błyskawica. Harry chciał ją odkąd tylko pojawiła się na rynku. Ale nigdy nie mówił o tym na głos. 

- Skąd wiedziałeś...? - Zapytał trzymając w dłoniach wymarzony przedmiot.

-  Nie wiedziałem, ale widzę, że trafiłem w punkt. - Wzruszył ramionami. - Po prostu pomyślałem, że ci się przyda skoro grasz w szkolnej drużynie. 

- Racja. Dziękuję. 

Odłożył miotłę do pudełka i sięgnął po drugą paczkę. Zważył ją w dłoni.

- Nie musiałeś kupować nic więcej. Ta miotła to i tak sporo. 

Regulus uniósł dłonie do góry.

- Przecież nie mogłem pozwolić, żebyś chodził w jednej bluzie. Skoro inne ci nie pasują...

Harry otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, zamknął je, a potem znowu otworzył.

- Nie mów, że... - Rozerwał papier i jego oczom ukazała się złożona w kostkę ciemnozielona bluza. Harry wziął ją do rąk i rozłożył. Materiał był bardzo miękki i przyjemny w dotyku. 

- Wybrałem najładniejszą, najlepszej jakości i z najlepszym materiałem. - Zaczął wyliczać Regulus. 

Harry szybko zdjął sztywną, białą bluzę i założył tę nową. Uśmiechnął się.

- Jednak warto było trochę ponarzekać.  - Powiedział cicho.

- Do twarzy ci. - Mężczyzna przechylił głowę na bok. - Aha, prawie zapomniałem. Poczekaj chwilę.

Regulus wyszedł z kuchni. Harry usłyszał jego kroki na schodach. Wziął podarte papiery ze stołu i wyrzucił. Odwrócił się i zobaczył swojego opiekuna z jakąś drewnianą walizeczką. Mężczyzna podał mu ją. Harry chwycił ją obiema rękoma myśląc, że będzie ciężka, ale okazała się dość lekka. 

- Co to? - Zapytał trochę zdezorientowany.

- Różne pierdoły do pielęgnacji miotły. Jak to w ogóle brzmi? No w każdym razie na przykład do czyszczenia i tak dalej. Stwierdziłem, że jak dostaniesz tę miotłę, to będziesz miał na jej punkcie obsesję, więc chyba się przyda. 

- Wcale nie będę miał obsesji. Ale dziękuję.  

- Spoko. - Włożył ręce do kieszeni, ale Harry niespodziewanie podszedł i go uścisnął. Po chwili odsunął się i wziął ze stołu miotłę. - Harry, wiem, że teraz myślisz o jej wypróbowaniu. I nie ma mowy. Sam widzisz jaka jest pogoda. 

Harry odwrócił się i spojrzał na niego.

- No proszę. Przecież nic mi nie będzie. 

- Liczyłem, że naprawdę jesteś w stanie zrozumieć takie rzeczy jak zła pogoda. Jutro, dobrze? O ile będzie ładniej. 

Chłopak przewrócił oczami.

- Niech będzie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro