10
Po odjeździe Harry'ego dom wydawał się strasznie cichy, pusty. Zupełnie tak jakby brakowało znacznej jego części. Albo jakby od lat nikt w nim nie mieszkał. Nie było nikogo, kto by przerwał ciszę swoim głośnym śmiechem, lub ciekawskimi pytaniami. Nikogo, kto rozwiałby ponurą atmosferę swoim pozytywnym nastawieniem.
Regulus opadł na fotel w salonie. Pomieszczenie wydawało mu się puste, smutne, zimne. Zrozumiał ile Harry wniósł do jego życia. Do jego domu. Sprawił, że stał się cieplejszy, bardziej rodzinny. Wypełnił dziwną pustkę, której istnienia Regulus na początku nawet nie zdawał sobie sprawy. Pokazał mu, chociaż nieświadomie, jak to jest martwić się i troszczyć o drugą osobę. Bo wcześniej Regulus najbardziej troszczył się o samego siebie. Kiedy to sobie uświadomił, to odkrycie wydało mu się dziwne. To, co z taką łatwością do jego życia wniósł Harry, z taką samą łatwością wziął ze sobą do Hogwartu, bo niezaprzeczalne było to, że jego nieobecność odczuwało się dwa razy mocniej.
I kiedy Harry był w domu, ten wydawał się wystarczający, kiedy był w nim tylko Regulus, wydawał się on zbyt duży.
Te wnioski wprowadziły Regulusa w dziwną, niewyjaśnioną melancholię. Mimo to, zaczął się nagle śmiać z własnych rozmyślań. Brzmiały one co najmniej, jakby Harry umarł, a on tylko poszedł do szkoły. I mogło wydawać się to głupie, ale było zupełnie zrozumiałe, bo Harry, odkąd tylko się pojawił, nie opuścił domu na dłużej niż dzień.
Mężczyzna wstał i poszedł do pokoju Harry'ego. Od razu zorientował się, że starannie pościelone łóżku, to zasługa stworka, nie Harry'ego. Chłopiec zazwyczaj nie ścielił łóżka, chociaż Regulus starał się wpoić mu taki nawyk. Zobaczył zdjęcie ślubne rodziców Harry'ego, które stało oprawione w piękną, srebrną ramkę na szafce nocnej. Podszedł bliżej. Dwie elegancko ubrane osoby uśmiechające się do siebie wzajemnie. Od fotografii biło takie szczęście, że osoba, która ją oglądała była w stanie je wyczuć, a nawet zapragnąć tego samego. Takiej samej radości, miłości.
Regulus zdał sobie sprawę jak Harry musiał się czuć codziennie patrząc na to zdjęcie. Patrząc na szczęście rodziców, których nigdy nie poznał. Nigdy się głębiej nad tym nie zastanawiał. A powinien.
Poszedł do pokoju Syriusza i zobaczył przewieszoną na krześle jego skórzaną kurtkę. Tę, którą kilka lat temu oddał mu Remus. Sam się zdziwił, że myśląc o nim nazwał go po imieniu, a nie po nazwisku. A wynikało to z tego, że mężczyzna często przychodził do Harry'ego, aby po prostu zobaczyć co u niego i w tym czasie nawiązała się między nimi jakaś nić porozumienia, która przecięła wszelką niechęć.
Tymczasem Harry zdążył już dojechać do Hogwartu. Kiedy tylko wszedł do pociągu zobaczył Draco siedzącego w pustym przedziale, więc do niego dołączył i spędzili razem całą drogę. Szli do szkoły w licznej grupie pierwszorocznych, których znaczna większość zachwycona patrzyła na zamek. Wszyscy szli wąską ścieżką, za ogromnych rozmiarów, brodatym mężczyzną, który przedstawił im się jako Rubeus Hagrid.
- On jest jakimś nauczycielem? - Szepnął Harry do Draco.
Regulus opowiadał mu trochę o nauczycielach w Hogwarcie, ale nie wydawało mu się, żeby o nim słyszał. Blondyn zmarszczył nos.
- On? Coś tam słyszałem, że jest gajowym. - Odpowiedział cicho.
Harry kiwnął głową, chociaż w ciemności słabo było to widać. W końcu dotarli do zamku. Weszli do środka. Na schodach zobaczyli smukłą, elegancką kobietę w podeszłym wieku. Wymieniła z Hagridem porozumiewawcze spojrzenie i mężczyzna odszedł, spoglądając na odchodnym na grupę nowych uczniów. Kobieta podeszła bliżej. Przedstawiła się i powiedziała kilka słów o szkole, domach, ceremonii przydziału. Kiedy wymieniła Slytherin Harry i Draco spojrzeli po sobie uśmiechając się lekko. Draco jak nikt był pewny do jakiego domu trafi. Harry niezupełnie. Chciał być w Slytherinie. Czuł, że to będzie odpowiedni dom dla niego. Dodatkowo znał tam już Draco, więc nie byłby sam. Jeśli pojawiła się w nim jakakolwiek chęć bycia w Gryffindorze, była ona w dużej mierze spowodowana tym, że jego rodzice się tam uczyli.
Cała grupa poszła za kobietą do wielkiej sali. Było tam już sporo uczniów ze starszych roczników. I Harry poczuł dziwny stres. Spojrzał ukradkiem na Draco, który pewnie szedł przed siebie. W końcu zaczęto ich przydzielać do poszczególnych domów.
- Harry Potter.
Kiedy Harry usłyszał swoje imię i nazwisko niepewnie wystąpił z tłumu usiadł na stołku. Kilku uczniów, których poprzednio niespecjalnie interesowała ceremonia przydziału nagle odwróciło głowy. Profesor McGonagall włożyła na niego tiarę przydziału. I nagle jakikolwiek stres, czy strach przed przydziałem zniknął. Po chwili od ścian odbił się donośny głos tiary przydziału.
- SLYTHERIN!
Harry zdjął tiarę, oddał ją nauczycielce i spokojnym krokiem podszedł do stołu ślizgonów. Usiadł obok Draco.
- Wiedziałem. - Powiedział blondyn.
Harry spojrzał na stół profesorów. Ubrany na czarno, z ciemnymi włosami sięgającymi mu mniej więcej do połowy szyi mężczyzna patrzył na niego. Od razu poznał, że był to Severus Snape. Nauczyciel eliksirów, a teraz także opiekun jego domu. Harry widział go wcześniej tylko raz, kiedy przyszedł do Regulusa załatwić jakąś sprawę. Chłopakowi wydawało się, że mężczyzna nie patrzył na niego zbyt przychylnie.
W końcu, po długim przemówieniu dyrektora, zabrali się za jedzenie. Harry nieszczególnie miał apetyt mimo, że jedzenie wyglądało bardzo kusząco. Zmusił się do zjedzenia niewielkiej porcji.
Po uczcie wszyscy poszli do swoich dormitoriów. Ich rzeczy już tam na nich czekały. Harry powoli zaczął się klimatyzować w nowym otoczeniu. Poznał już innych ze swojego dormitorium. Wszyscy do późna rozmawiali między sobą.
Harry obudził się bardzo wcześnie rano i mimo prób nie był w stanie ponownie zasnąć. Napisał list do Regulusa.
Regulusie,
chciałem napisać już wczoraj wieczorem i tak naprawdę nie wiem, czemu tego nie zrobiłem. To może z podekscytowania. Hogwart jest przyjemnym miejscem. Trafiłem ( razem z Draco ) do Sytherinu. Szczerze mówiąc, do ostatniego momentu nie byłem pewny gdzie trafię. Ale dobrze wyszło. Już poznałem innych chłopaków z roku. Wydają się mili. Żałuję, że nie wziąłem zdjęcia rodziców. Chciałem je spakować na samym końcu i ostatecznie o nim zapomniałem. Jest bardzo wcześnie. Wszyscy jeszcze śpią, ale ja nie. Nie mogłem znowu zasnąć.
Mam nadzieję, że u ciebie wszystko dobrze.
Harry.
---
Przepraszam was za taki nudny rozdział. No, nie oszukujmy się, dużo nudnego opisu i niemalże brak dialogu raczej nie jest zbyt ciekawe :/ Postaram się, żeby następny był lepszy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro