(7)
Dziewczyna podniosła głowę znad podręcznika, gdy chłopak opadł na krzesło za nią. Odwróciła się z uśmiechem na ustach, jednak zamarła, widząc leżący na blacie telefon. Złapała w palce malutką zawieszkę i spojrzała na Hitoshiego z niedowierzaniem.
— Masz pingwina — powiedziała, a chłopak skinął głową i westchnął ciężko.
— Nie pytaj ile pieniędzy wywaliłem dzisiaj rano, żeby trafić na ten cholerny breloczek — powiedział, wyjmując z plecaka książki do japońskiego. — Nawet nie kupiłem kawy.
— Biedactwo — mruknęła obojętnie, nadal wpatrując się w szarą zawieszkę. — Co zrobiłeś z resztą tych fantów?
Hitoshi w końcu wygrzebał pojedynczy długopis z dna plecaka i opadł na oparcie krzesła.
— Oddałem jakiejś grupce dzieciaków po drodze — odparł. — Wręczyłem im całą garść i powiedziałem, żeby zrobili z tym co chcą.
Hikari zaśmiała się wesoło, kręcąc głową z niedowierzaniem.
— Nie wierzę, że to dla mnie zrobiłeś — powiedziała. Hitoshi prychnął z irytacją i zabrał jej z rąk swój telefon.
— Kupiłem ją dla siebie, Kato. Już sobie nie myśl — przewrócił oczami, a dziewczyna spojrzała na niego z uśmiechem.
— Jesteś cudowny — powiedziała prawie równo z dzwonkiem. Shinsou odwrócił wzrok.
— Cicho siedź — mruknął. Dziewczyna odwróciła się w swoją stronę, by zająć lekcją, zaś Hitoshi niemal rozłożył się na ławce, obracając w palcach zawieszkę w kształcie pingwina.
***
Dziewczyna patrzyła na dziedziniec szkoły pełen uczniów, uciekających przed deszczem, nie przejmując się nawet faktem, że oboje stoją w przejściu, częściowo je blokując. Nikt z pierwszoklasistów, którzy właśnie skończyli zajęcia, nie miał ochoty ich zaczepiać.
— No to poszliśmy na altankę... — westchnęła.
Hitoshi zerknął na nią z góry, wsuwając dłonie w kieszenie.
— Masz jakiś parasol?
Jasnowłosa pokręciła przecząco głową.
— Kurtkę?
— Nic — powiedziała. — Ale wiesz co mam? Spory kawał do domu.
Hitoshi zbyt dużo razy odprowadzał ją na dworzec czy chociaż do połowy drogi, żeby stwierdzić, że przesadza.
— Do mnie jest jakieś pięć minut biegiem — powiedział. Dziewczyna przytaknęła, a Hitoshi westchnął ciężko. Oczywiście, że nie załapała aluzji.
— Chodź — powiedział, zarzucając jej na głowę czarną kurtkę przeciwdeszczową, którą zawsze trzymał w szafce. Dziewczyna odchyliła materiał z twarzy, by spojrzeć ze zdumieniem na plecy chłopaka, gdy wchodził w ścianę deszczu.
— Gdzie?
— Zobaczyć moją skarbonkę.
***
Kurtka była kompletnie zbędna. Kiedy dotarli do mieszkania chłopaka, oboje byli przemoczeni do suchej nitki. Hitoshi był w stanie wykręcić sobie koszulkę, a wodą z ubrań mógłby napoić całą wioskę na pustyni. Z trudem wyciągnął z kieszeni klucz do domu i otworzył drzwi, podczas gdy dziewczyna próbowała ściągnąć z włosów nadmiar wody.
— Zapraszam — powiedział, a jasnowłosa minęła go i postawiła pierwszy krok w mieszkaniu.
— Zrobimy bałagan — westchnęła.
— No gdzieś musimy siedzieć w taką zlewę — chłopak przewrócił oczami i zamknął za sobą drzwi.
— Jesteśmy sami? — spytała, ściągając buty. Z jej piersi wyrwał się zduszony okrzyk, gdy z jednego z nich wylał się cały wodospad. Hitoshi tylko parsknął.
— Ojciec jest w pracy — powiedział, przechodząc w głąb mieszkania.
— Zaraz tu utoniemy — jęknęła, patrząc na powiększającą się kałużę wody na podłodze.
— Nie panikuj, zaraz to wytrę — rzucił z drugiego pomieszczenia. — Jak znajdę mopa.
Dziewczyna westchnęła ciężko i z trudem zaczęła zdejmować marynarkę. Zaraz jednak uświadomiła sobie jak bardzo prześwitująca była mokra biała koszula, którą miała pod spodem.
— Jaki jest twój ulubiony kolor? — zawołał Shinsou, a dziewczyna owinęła się ciaśniej materiałem.
— Liliowy — odkrzyknęła. Odpowiedziała jej cisza.
— Masz do wyboru czarny albo czarny — powiedział chłopak, a dziewczyna uśmiechnęła się do siebie.
— Niech będzie czarny!
Hitoshi wrócił do holu i podał jej złożone w kostkę ubrania razem z czystym ręcznikiem na wierzchu.
— Będziesz w nich wyglądać tragicznie, ale jakoś musimy sobie poradzić — powiedział. — Te dresy nosiłem jak jeszcze miałem niecałe metr siedemdziesiąt, nic lepszego nie znajdę.
— Daj spokój i tak jestem ci mega wdzięczna — westchnęła.
— Tak robią przyjaciele, nie? — chłopak wzruszył ramionami i spojrzał na nią poważnie. — Robią tak, prawda? Powiedz mi, Kato, serio nie mam pojęcia.
Jasnowłosa zaśmiała się szczerze.
— Tak, Hitoshi — odparła. — Jesteś bardzo dobrym przyjacielem.
— Przestań, bo się rumienię — mruknął obojętnie i ruchem dłoni wskazał drzwi po prawej stronie korytarzyka. — Tam masz łazienkę.
— Dzięki — odpowiedziała i skierowała się w stronę pomieszczenia, starając się zostawić jak najmniej mokrych śladów na jasnych panelach.
Rzeczywiście wyglądała tragicznie.
Czarna koszulka sięgała jej w pół uda, a ciemnoszare dresy musiała sporo podwinąć, by nie potykać się o nogawki. Wycisnęła nad zlewem mokre ubrania i zostawiła je tak, by zapytać chłopaka, gdzie mogłaby je powiesić.
Wyszła z łazienki i spojrzała na nastolatka wycierającego podłogę starym mopem. Poczuła jak za duże dresy zsuwają jej się z bioder, więc podwinęła lekko koszulkę i mocniej zacisnęła sznureczek wokół pasa.
— Mogłabyś się nim opleść dwa razy — rzucił chłopak.
— Nabijaj się dalej — mruknęła. Hitoshi uniósł kącik ust i wycisnął mopa.
Zdążył się już przebrać w czarne dopasowane dresy i identyczną koszulkę jak ta, którą dziewczyna miała na sobie. Hikari musiała przyznać, że ten kolor nieźle go wyszczuplał i sprawiał, że wydawał się jeszcze wyższy.
— Co mam zrobić ze swoimi ubraniami? — zapytała, gdy Hitoshi minął ją, by zanieść mopa do łazienki. Na chwilę zamilkł, zapewne zastanawiając się nad swoimi opcjami, jednak zaraz odstawił wiadro na podłogę i spojrzał na nią przez uchylone drzwi.
— Zaraz to ogarnę, rozgość się — rzucił.
— Na pewno? — spytała.
— Na bank. Idź już, nie przeszkadzaj.
Jasnowłosa uniosła kącik ust i weszła do - jak podejrzewała - sypialni chłopaka.
Pierwszym co przyszło jej na myśl, gdy rozejrzała się po schludnym wnętrzu było to, że już nie musi pytać o jego ulubiony kolor. Zarówno sufit jak i ściany pomalowane były na głęboką czerń. Meble z ciemnego drewna niemal wtapiały się w tło, a drobne akcenty złota i białe punktowe oświetlenie naprawdę robiły robotę. Oprócz niepośćielonego łóżka wnętrze wydawało się czyste jak łza. Biurko, na którym stał stary srebrny laptop, prezentowało się nienagannie. Tak samo jak powierzchnia wąskiej komody w rogu pomieszczenia i stolik do kawy, na którym stał telewizor plazmowy, podpięty do Play Station.
— Hitoshi, założymy się o tysiąc jenów, że zgadnę twój ulubiony kolor?! — zawołała.
— Nabijaj się, nabijaj — odkrzyknął.
Dziewczyna jeszcze raz rozejrzała się po pokoju. Ta elegancja była... Imponująca. Nic niepotrzebnego nie leżało na widoku, a poduszki, leżące na dywanie przy łóżku, które zapewne miały robić za świetne miejsce do całonocnego grania na konsoli, były idealnie ułożone.
Chłopak wszedł do pokoju i postawił na stoliku przy telewizorze kubek z herbatą. Drugi podał Hikari.
— Rozgrzej się trochę — polecił. — Wyglądasz jakbyś miała zamarznąć.
— Jeszcze się nie trzęsę — odparła.
— Nie, ale jesteś blada jak ściana — mruknął, odsuwając lekko drzwi dużej szafy..
— Jak twoja ściana? — spytała. Hitoshi zatrzymał się z ręką w połowie drogi do wieszaka i zwiesił głowę, parskając niekontrolowanym śmiechem. Zerknął na nią przez ramię i zmrużył oczy, nie przestając się uśmiechać.
— Masz tak niesamowicie beznadziejne poczucie humoru — westchnął, kręcąc głową ze zrezygnowaniem i wyciągnął z szafy fioletową bluzę.
— Wiem, że mnie uwielbiasz — powiedziała, siadając na poduszkach przed telewizorem. Chłopak opadł na miejsce tuż obok i podał jej bluzę, jednocześnie przejmując gorący kubek z dłoni dziewczyny.
— Ubieraj się, bo nie mogę na ciebie patrzeć — powiedział.
— Daj spokój — powiedziała. — Już i tak całą mnie ubrałeś.
— Nie przyjmuję żadnych protestów — powiedział. — Jestem dobrym przyjacielem, pamiętasz?
— Najlepszym — przewróciła oczami i wciągnęła na siebie bluzę.
— No widzisz? — prychnął, gdy wyciągała spod kaptura mokre białe włosy. — Do twarzy ci.
Dziewczyna westchnęła ciężko, biorąc od niego kubek. Chłopak sięgnął po swój i oparł się plecami o brzeg łóżka.
— Chcesz w coś zagrać? — zapytał. — Dam ci fory.
Jasnowłosa uniosła brew, zerkając na niego z uśmiechem.
— Rozpieszczasz mnie dzisiaj — zauważyła.
— Masz rację — westchnął ciężko. — Koniec tego. Wybieraj grę. Mam zamiar wgnieść cię w ziemię.
Hikari zaśmiała się cicho.
— Zobaczymy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro