Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Jestem Ida i moje życie nigdy jakoś bardzo nie było kolorowe, ale nie narzekałam. Po prostu przywykłam. Pogodziłam się z faktem, że rodzice nigdy mnie nie zaakceptują, a ja zawsze będę ich popychadłem i problemem. Pogodziłam się z tym, że w szkole jestem oficjalnie ,,brzydulą" i nie chciałam też tego zmieniać. Bolało, to fakt, ale nie obchodziło mnie to już aż tak, bo doszłam do wniosku, że przecież oni mają rację i nie słusznie byłam na nich zła.
Tak zawsze myślałam, ale pewne osoby zmieniły we mnie to poczucie własnej wartości i uświadomiły mnie w przekonaniu, że życie potrafi być zaskakujące i cudowne. Ale zacznijmy od początku...

Dzień zaczął się jak zwykle. Wstałam wcześnie i przygotowałam się do  szkoły z zamiarem przygotowania śniadania dla rodziców. Tylko nie dlatego, że chciałam lecz oni sami tego ode mnie oczekiwali. Nie chciałam też ponieść za to kary, więc posłusznie zaczęłam szykować posiłek. Gdy się też już z nim uporałam, doszła do mnie myśl, że to nie podobne, żeby jeszcze spali. Powoli więc udałam się pod ich sypialnie i mimo strachu, zapukałam. Odpowiedziała mi cisza, więc pomyślałam, że śpią.

Zeszłam z powrotem do kuchni i biorąc swój plecak, ruszyłam do drzwi, gotowa pójść do szkoły. Nim jednak je otworzyłam, ktoś wcześniej głośno w nie zapukał. Nie spodziewając się tego, podskoczyłam do góry lekko przestraszona, ale nic nie mówiąc, otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się niska brunetka, która na mój widok uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Mogę wejść? - zapytała cicho, a ja nie wiedząc czy powinnam ją wpuścić, zgodziłam się skinieniem głowy.

Zaprowadziłam ją do salonu, a potem ruszyłam w stronę klatki schodowej z zamiarem pójścia po rodziców, ale kobieta zatrzymała mnie od razu, twierdząc, że chce rozmawiać ze mną, a jednocześnie dziwiąc się czemuś.

- Twoi rodzice są w domu? - zapytała niepewnie, kiedy zajęłam miejsce na przeciwko niej, przy stole. Pokiwałam głową.

- Jesteś Ida Nelson? - znowu potwierdziłam ruchem głowy.

- Ido, nazywam Agata i jestem psychologiem. Chciałabym z tobą porozmawiać. - zaczęła mówić z westchnieniem. Coś czułam, że stało się coś poważnego, tylko nie bardzo wiedziałam co takiego.

- Kochanie, Twoi rodzice nie żyją. Zginęli w wypadku samochodowym. - wyjaśniła po dłuższym czasie milczenia.

Poczułam jak coś ściska mój żołądek. Rodzice nie żyją? Myślałam, że wrócili tej nocy z imprezy. Byłam pewna, że tak jest. To dlatego nie zeszli na śniadanie... Dlatego nikt nie odpowiadał. Nie żyją!

Kobieta coś mówiła, ale sama nie wiem co dokładnie. Łzy same napłynęły mi do oczu i chwilę później pozwoliłam im uwolnić się. Nieznajoma dalej jednak próbowała usilnie się ze mną dogadać, ale do mnie docierały tylko pojedyncze słowa.

Spokojnie... Będzie dobrze... Rodzina zastępcza... i tutaj się obudziłam. Otarałam energicznie łzy i swoje spojrzenie wbiłam w kobietę. Rodzina zastępcza? Jak to?

- Rodzina zastępcza? - wydusiłam z siebie, bo na nic innego nie było mnie stać, aby powiedzieć. Brakowało mi słów, a w mojej głowie tylko te słowa odbijały się echem.

Rodzina zastępcza. Nie chcę jej i nie potrzebuje.

- Tak. Rodzina Roberts postanowiła przyjąć cię pod swój dach. To trochę dziwne, bo właściwie mieszkają oni daleko... No i pewnie ktoś im musiał o tobie powiedzieć. Sama nie wiem dokładnie, ale od razu zgłosili się i to już postanowione. Trafisz do nich. - tłumaczyła powoli, a ja starałam się słuchać każde jej słowo uważnie. - Ktoś z nich już po ciebie przyjechał i zatrzymał się w pobliskim hotelu. Dość szybko, ale widocznie nie mają czasu i zależy im na jak najszybszym spotkaniu z tobą i zabraniu cię do ich mieszkania.

- Gdzie oni mieszkają? - wymusiłam się na to pytanie.

- Oni... Gdzie? - zawahała się. - USA kochanie. Los Angeles.

Zamarłam. Los Angeles? USA? Teraz to nie byłam już pewna czy ona żartuje, czy może od początku był to zły sen. Obawiałam się, że żadne z tych opcji nie okaże się prawdziwe i moje przypuszczenia w zaskakująco szybkim tempie się sprawdziły, gdy może pół godziny potem do drzwi mojego domu rozległ się kolejny dzwonek. Wtedy otworzyć poszła pani Agata, bo ja do siebie jeszcze w pełni nie doszłam. Zamarłam jednak bardziej, gdy do salonu wróciła w towarzystwie jakiegoś mężczyzny, którego nie znałam wcześniej ani sobie nie przypomniałam, żebym znała.

- Ida, tak? - spytał przyjaźnie, uśmiechając się szeroko, ale ja będąc całkiem oszołomiona, nie mogłam wypowiedzieć nawet ani słowa. Dopiero po chwili się ocknęłam i pokiwałam energicznie głową.

- Nicolas Roberts. - przedstawił się, a ja już wiedziałam kim był.

●●●

Witam Was kochani! Zaczęłam pisać nową książkę. Z początku będzie się wydawała trudna, ale szybko się to zmieni. Obiecuję;)
Będzie to opowieść o Idzie, która trafia do nowej rodziny, składającej się tylko z mężczyzn. Hmm... Sama myśl, że będzie musiała z nimi żyć, jest dla niej przerażająca, ale dosyć szybko zmienia zdanie, gdy wszystko okazuje się być inne niż myślała. Mężczyźni okazują się być mili i troskliwi, prawie wszyscy...
Cody. Zagadka, którą ciężko rozwikłać. Tajemniczy, zajęty własnymi myślami i sprawami. Jeszcze ledwo Idy nie poznał, a już znienawidził ją całym sobą. Albo takie wrażenie sprawia.
Ida będzie jednak próbowała znaleźć z nim jakikolwiek sposób na dogadanie się, ale gdy okaże się być to wiele trudniejsze, wynikną się tego dość poważne problemy.
Czy nienawiść tych ludzi do siebie jest tak wielka? Czy cokolwiek jest w stanie to zmienić? Wydaje się, że nie. To jednak będzie książka pełna zwrotów akcji, w której Ida powoli zacznie wchodzić w życie dorosłe. Miłości, zdrady, kłamstwa, bójki i imprezy... A także denerwujący ,,brat".
Dla osób ciekawych dalszych losów dziewczyny, powiem jedno. Będzie się wiele działo! Zapraszam!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro