Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~3~

- Postawiamy raczej na coś ładnego, ale mało wygodnego czy luźnego, lecz wygodnego? - zapytał Chris, kiedy w piątek po lekcjach, krążyliśmy po galerii handlowej.

- Ani jedno, ani drugie. - mruknęła Ashley z nosem w telefonie.

- To może coś idealnego na imprezę, ale w miarę wygodnego. - kontynuował chłopak.

- Niech będzie. - zgodziłam się, za nim Ashley zdążyła wypowiedzieć kolejny komentarz.

Weszliśmy do kolejnego z kolei sklepu. Ja i Chris mieliśmy już dość chodzenia po sklepach w poszukiwaniu jakiś ubrań na imprezę. Innego zdania najwyraźniej była Ashley, która od rana była w złym humorze i nic jej nie pasowało. Ten sklep był, więc dla nas ostatnią nadzieją.

- Ta sukienka jest nawet ładna. - bąknęła dziewczyna, wskazując na kwiecistą sukienkę. Musiałam jej jednak przyznać rację, bo sukienka była dość ładna.

- Może idź w niej na imprezę. - podsunął Chris z wyraźną nutką niecierpliwości w głosie.

- Dobry pomysł. - przyznała w końcu Ashley, a ja i Chris westchnęliśmy z ulgą.

♡♡♡

- Nie pij za dużo, uważaj z kim gadasz, nie zadawaj się z obcymi mężczyznami i pod żadnym pozorem nie pij tego, co ci podadzą. - tłumaczył John, gestykulując rękoma. - Pilnuj się swoich znajomych. Chyba, że za dużo wypiją, to będzie tam jeszcze w pobliżu Cody. Już z nim gadałem i w razie konieczności, będzie w pogotowiu. Jeśli będziesz chciała wracać lub zrobi się nie przyjemnie oraz nie komfortowo, dzwoń od razu. Liam po ciebie przyjedzie. Albo zadzwoń do Andrew'a. On też powinien znaleźć czas w razie potrzeby.

- Dobrze, rozumiem. - odrzekłam krótko, zauważając, że na podjazd przed budynkiem wjechał już samochód. Wiedziałam, że to Ashley z Chrisem, ponieważ mieli mnie zabrać. Oczywiście nie ich był samochód. Zamówili ubera.

- Uważaj na siebie! - poprosił Liam, delikatnie cmokając mnie ustami w skroń.

- Będę. - zapewniłam i również delikatnie pocałowałam go w policzek, ponieważ ze wszystkich braci, jego lubiłam najbardziej.

Braci? Nie byli oni ani przyrodnimi, ani przybranymi lub prawdziwymi braćmi dla mnie. Tak ich po prostu nazywałam i traktowałam. Poza Cody'm.

♡♡♡

Weszliśmy do budynku. Dom Jared'a był naprawdę duży i spokojnie mogło w środku pomieścić się z kilkaset ludzi. Tak było i teraz. Masa ludzi przeciskała się pomiędzy sobą, śmiejąc się głośno. Muzyka dudniła w głośnikach, a niektórzy tańczyli wesoło na parkiecie. Jedni sami, drudzy w parach lub grupkach. Po kątach i bokach ludzie gromadzili się, wesoło rozmawiając. Inni siedzieli na czarnych kanapach, postawionych w niektórych miejscach. Pare par całowało się gdzieś z boku, jakby nie robiąc sobie nic z prywatności. Niektórzy wchodzili po schodach na górne piętro i tam robili, co chcieli.

- Chodźmy. - wyszeptał mi na ucho Chris i razem z nim podążyłam do baru, ponieważ Ashley już zgubiła się w tłumie.

Usiedliśmy przy barze, a Chris od razu zamówił nam po drinku. Albo raczej sobie, bo ja uparcie odmawiałam. W ostateczności dostałam tylko szklankę lemoniady.

Rozejrzałam się po gościach. Niektórych kojarzyłam ze szkoły, ale większości tak naprawdę w ogóle nie znałam. Jednak wszyscy wydawali się być w dość podobnym wieku.

Nagle mój wzrok zatrzymał się na jednej z osób. Chwilę później nasze spojrzenia się spotkały. Trwało to jednak zaledwie kilka sekund, bo on zaraz potem odwrócił głowę w całkiem innym kierunku, a ja, mimo że nie powinnam, uważniej się mu przyjrzałam.

Ubrany był w czarne jesany i białą koszulę, która idealnie podkreślała jego mięśnie. Na ramiona narzuconą miał  rozpiętą bluzę w kolorze czarnym, a jego włosy sterczały w różne strony, aż prosząc się o prysznic z szamponem. Cody. Wydawał się być całkowicie pochłonięty rozmową z jakimś innym chłopakiem. Najwyraźniej z czegoś żartowali, bo oboje głośno się śmiali, gestykulując przy tym rękoma, a przynajmniej jedną ręką, bo w drugiej trzymał szklankę z alkoholem.

- Kochanie? Okej? - usłyszałam głos Chrisa przy uchu, więc powoli odwróciłam na niego swoje spojrzenie. Wydawał się być naprawdę zmartwiony.

- Wybacz. Zamyśliłam się. - odpowiedziałam krótko i szybko, lekko się uśmiechając w jego stronę.

- Chodź zatańczyć. - chwycił mnie za rękę i za nim zrozumiałam co się dzieje, już razem wylądowaliśmy na parkiecie, wśród innych.

Czułam się trochę nieswojo. Była to moja pierwsza w życiu impreza i nie bardzo wiedziałam jak się zachować ani co robić, aby nie odstawać na tle innych. Postanowiłam, więc bawić się tak dobrze, jak Chris i chwilę potem oboje szaleliśmy na parkiecie.

- Obieram piękną panią. - nagle znikąd zjawił się obok jakiś chłopak i to z nim chwilę później tańczyłam. Chris w tym czasie już partnerował jakiejś brunetce.

Dopiero po chwili rozpoznałam chłopaka. W końcu był to Jared Wood we własnej osobie.

- Och! Wybacz, że tak późno. - skarciłam się w myślach, bo najwyraźniej na dłuższą chwilę się zamysliłam. - Wszystkiego najlepszego. - dodałam chwilę potem.

- Dziękuję. Miło mi to słyszeć. - uśmiechnął się szerzej, a jego ręce  chwilę potem oplotły mnie w pasie. Poczułam jak na policzkach maluje mi się lekki rumieniec, co było w moim wypadku dość dziwne.

- Dobrze tańczysz. - wyszeptał mi na ucho, a do mnie dopiero wtedy doszło, że muzyka nagle zwolniła i teraz tańczyliśmy blisko siebie.

Czułam jego oddech na policzku. Był nierównomierny przez wysiłek tańcem.

- Jesteś... - zaczął coś mówić, ale nie dokończył, bo ktoś zjawił się obok i zaraz potem tańczyłam już z kimś innym. Gdy w końcu zrozumiałam co się stało, swoje spojrzenie przeniosłam na mężczyznę, który lekko obejmował mnie w talii. Od razu mnie zamurowało, kiedy mój wzrok spotkał się tymi lodowatymi tęczówkami.

- Cody? - wydusiłam z siebie, a jego imię wydawało się być wówczas jakimś najgorszym przekleństwem.

- Coś nie tak? - zapytał tylko, a jego szorstki głos przyprawił mnie o dreszcze.

- Nie. - wyszeptałam ledwo słyszalnie, bo nic innego nie mogłam wówczas wypowiedzieć.

Chłopak cały czas uważnie mi się przyglądał, a jego wzrok krążył po całej mojej twarzy, jakby właśnie badał każdą jej część.

Oddychałam dość szybko i moje oczy krążyły we wszystkie storny, byle tylko nie musieć patrzeć na niego. Jednak jego spojrzenie, które ciągle na sobie czułam, wcale nic mi nie ułatwiało, a moje ręce w dodatku zaczęły lekko drżeć. Zauważył to chyba, bo chwycił je delikatnie i położył na swoich ramionach. Ja tylko wstrzymałam oddech, nie wiedząc co zrobić ani jak się zachować. Przecież to było do niego nie podobne.

Z opresji uratował mnie Chris, który zjawił się obok.

- Kochanie, wiem że jesteś zajęta, ale ktoś musi uratować Ashley. - powiedział, stając obok mnie i Cody'ego, który momentalnie przestał tańczyć, jednak wciąż mnie nie puszczał.

- Ashley? - zdziwiłam się nieco.

- Upiła się i biedna siedzi na posadzce przed budynkiem. Coś się musiało stać. - wysapał i całkowicie ignorując Cody'ego, chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.

Wyszliśmy przed budynek, a Chris od razu wskazał ręką, siedzącą na kamiennej posadzce Ashley.

Miała podwinięte nogi, w których ukryła swoją twarz. To jednak wcale nie pomogło, bo już z daleka było widać, że płacze.

Podeszłam do niej i usiadłam obok. Chris zajął miejsce po jej drugiej stronie i oboje delikatnie zaczęliśmy gładzić ją po plecach. Wyraźnie to zadziałało, bo już po paru minutach uspokoiła się nieco.

Podniosła swoją głowę i spojrzała na mnie. Jej makijaż był rozmazany, a pod oczami powstały dwa fioletowe wory. Na jej widok aż serce mi się ścisnęło, dlatego mocno ją do siebie przytuliłam, a dziewczyna znowu rozpłakała się w moje ramię, mocząc moją szarą, jeansową kurtkę.

- Przepraszam. - wydukała cicho. - Mam dziś zły dzień.

- Rozumiem. Nie musisz przepraszać.

- Odwiozę was do domu. - czyjś głos rozległ się za naszymi plecami. Podniosłam głowę i moje spojrzenie znowu spotkało się z tęczówkami Cody'ego.

- Piłeś już. Lepiej nie. - zaprzeczyłam od razu.

- Nie piłem aż tyle, by nie móc wsiąść za kierownicę. - odpowiedział oschle, a ja w końcu się zgodziłam.

Udaliśmy się na parking. Chris wsiadł na tylnie siedzenia razem z Ashley, a ja, mimo że chciałam usiąść z nimi, zajęłam miejsce pasażera obok Cody'ego. Mimo wszystko wolałam być przygotowana. Wiem, że pił, a nie chciałam by prowadził samochodu w tym stanie.

- Nie zapinasz pasów? - zapytałam cicho, gdy wyruszyliśmy spod domu Jared'a.

- Nie. - bąknął jedynie, a atmosfera wokół znowu bardziej zgęstniała, dlatego resztę drogi przemilczałam.

♡♡♡

Ashley dostała na noc w rezydencji. Potrzebowała wsparcia, a ja chciałam go jej za wszelką cenę dać. Byłam więc bardzo zdumiona i mile zaskoczona, gdy chłopaki zgodzili się na jej nocowanie u nas i również otwarcie jej pomogli.

Mike i Daniel starali pocieszyć się ją poprzez głupie miny oraz swoje żarty, co udawało im się bez problemu. Liam zrobił nam kolację, a Nicolas zadbał o wygodę. John'a właściwie nie było, ale to on wyraził zgodę na jej pozostanie na noc. Cody pomógł już samym przywiezieniem nas do domu. Byłam mu za to wdzięczna, choć nie wiedziałam jak podziękować mu za jego pomoc.

- Co się dokładnie stało, Ash? - zapytałam przyjaciółki, gdy obie leżałyśmy w moim łóżku, pod grubą kołdrą, wtulone w siebie jak dzieci.

- Tata wczoraj wrócił pijany do domu. - zaczęła, łkając cicho w moje ramię. - Mama znowu się zdenerwowała i po raz kolejny się pokłócili. Dopiero wtedy dowiedziałam się o ich rozwodzie, który planowali już od miesięcy. I jak zwykle dowiedziałam się ostatnia!

- Mama urodziła mnie, gdy była na studiach. Nie wiedziała nawet kim był mój ojciec i do tej pory nie wiadomo. - wyszeptałam cicho, bo tak naprawdę nigdy nikomu nie opowiadałam o swoim życiu. - Gdy miałam pięć lat, mama poznała nowego mężczyznę i w niedługim czasie on zamieszkał z nami. Wtedy wszystko stało się gorsze. Mama, moje życie i właściwie naprawdę wszystko. Ojczym był okropny. Bił mnie, gdy zrobiłam coś nie tak. Dał mi zasady, a gdy je łamałam, bił mnie znowu. A mama? Wiedziała, ale była taka sama jak on. Uważała, że skoro tata mnie bije, to musi mieć do tego powód. Pewnego jednak razu, gdy miałam dwanaście lat, zaczął mnie wykorzystywać... No wiesz. Wtedy moje życie stało się istnym piekłem, a mama i tak miała to gdzieś. Bawiło ją to. Mnie nie.

- Och! Ida, tak mi przykro! - pisnęła cicho Ashley. - Widać, że się nam nie poszczęściło. - uśmiechnęła się krzywo.

♡♡♡

Całą niedzielę spędziłam w towarzystwie Ashley i Chrisa. Humor znacznie nam się poprawił i znowu wróciliśmy do tego co było. Trójka szalonych przyjaciół z idiotycznymi pomysłami Chrisa. Ok. Nie wszystkie takie były. W końcu zemsta na byłym chłopaku Ashley wcale nie była złym pomysłem, ale wręcz bardzo pomysłowym, którego pochwaliłam jako jedyny dotychczasowy pomysł chłopaka.

Nastał poniedziałek. Lekcje w szkole minęły zaskakująco szybko, ale dzień jeszcze się nie skończył i gdy już myślałam, że ten dzień nie może być lepszy, okazało się, że faktycznie tak jest, bo wystarczyła jedna rzecz, albo osoba, która w dość krótkim i szybkim czasie to zmieniła.

Wróciłam do domu i po chwili odpoczynku, John wezwał mnie do pokoju dziennego, gdzie zastałam w rzeczywistości nie tylko jego, ale i całą resztę, prawie całą.

- Ido, ja i Nicolas wyjeżdżamy już dziś w podróż służbową. - zaczął mówić gospodarz domu. - My sami dowiedzieliśmy się na ostatnią chwilę, a to trochę komlikuje sprawy. W końcu wiesz, że Liam wyjechał z bliźniakami do San Diego i szybko nie wrócą. Najbliższy tydzień spędzisz, więc z Cody'm.

Nie wiedziałam już czy on żartuje, czy to właśnie zły sen, z którego choć bym chciała, to nie mogę się obudzić. Jednak jego poważna mina i nie zadowolenie na twarzy Cody'ego potwierdziło moje najgorsze przypuszczenia. To nie był ani zły sen, ani John nie kłamał. Spędzę tydzień z Cody'm, sama, pod jednym dachem, choć specjalnie mnie to nie cieszyło. Życie mnie chyba naprawdę nie lubi.

Oj! Będzie się działo!

●●●

Witam kochani!
W tym rozdziale mieliśmy okazję poznać trochę bardziej przeszłość Idy i skomplikowane życie Ashley oraz Chrisa z tej jego skrytej strony, miłego i opiekuńczego chłopaka, którym w rzeczywistości jest.
Ciekawe tylko co takiego planuje Jared i jaki związek będzie miała z tym Ida, a od razu zdradzę, że dość spory;) Przy okazji Cody wydaje się być inny. Albo tak przez chwilę udawał. O tym przekonamy sie już potem.
Jeśli ktoś chce poznać dalsze losy dziewczyny i tajemniczy plan Jared'a oraz inną stronę Cody'ego, zapraszam do dalszych rozdziałów, które już są/pojawią się niebawem💗💞💓

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro