~2~
Dni mijały w całkiem przyjemniej atmosferze. Poznałam bliżej nową rodzinę, choć z początku wydawać by się mogło, że nie uda mi się zbytnio wpasować do nowego otoczenia. Ale z reguły łatwo przychodzą mi zmiany i dostosowanie się do nich nie jest dla mnie wcale trudne. W końcu wiele już w życiu przeszłam i tyle razy zmieniałam miejsce zamieszania, że nowy dom nie był dla mnie nowością, właściwie tylko nowa rodzina i nowe życie w luksusach oraz bogactwie, co tak naprawdę stanowiło dla mnie największy problem. Przyzwyczajenie się do tego. W końcu przez całe moje życie, aż do teraz, nie mogłam pozwolić sobie na nic więcej niż to co miałam. Parę starych bluzek, dwie poszarpane bluzy i z pare dziurawych spodni. Nieduży pokój na poddaszu, kanapka na śniadanie, obiad i kolację oraz rodzice, którzy znęcali się nade mną cały czas, pokazując mi jak to mało warta jestem, że nic nie umiem oraz to, jak bardzo niepotrzebna jestem innym. Teraz się to zmieniło. Szafa pełna ubrań. Duży dom, luksusy, garaż z samochodami, wykwintne dania i służba, która krążyła po domu, próbując zapewnić mi i innym domownikom jak najlepsze standardy.
Co do moich relacji z szóstką mężczyzn, którzy z początku mnie przerażali, a w rzeczywistości okazali się być niesamowici. Poznałam ich teraz nieco bliżej.
Daniel był tym filozofem, który czasem zbyt często nad wszystkim myślał, ale zaraz potem pokazywał swoją drugą stronę szalonego wariata. Michael, którego każdy nazywał zawsze Mikiem, należał do osób, które posiadały przebojowy charakter, upierały się przy swoim, ale mimo szalonych pomysłów, był wyrozumiały i miły.
Z tą dwójką czas też spędzałam najczęściej. Chodziliśmy do jednej szkoły, choć do innych klas. Mike chodził na mat-fiz. Daniel natomiast na mat-geo. Ja na biol-chem. Spotykaliśmy się jedynie na przerwach, podczas których chłopaki wprowadzali mnie w tutejsze życie szkolne. I byłam im za to naprawdę wdzięczna, bo gdyby nie oni, to już dawno bym się zgubiła.
Szkoła była duża. Dzieliła się na dwie całkowicie oddzielne części. Jedna część, mniejsza, była dla klas młodszych, podstawówka, przedszkole i żłobek. Do tej części należał też nieduży, ale dość nowoczesny plac zabaw. Natomiast druga część była dla starszych, liceum, które było dużo większe od pierwszej części. W końcu mieściły się tutaj klasy dla różnych profili i różnych klas. Łatwo więc było pogubić się wśród wszystkich korytarzy i pośród klas, a byłam już w tym doświadczona, bo pierwszego dnia pomyliłam klasy i weszłam do klasy Daniela.
Na szczęście chłopaki załatwili mi rozpiskę całej szkoły, więc teraz było mi o wiele łatwiej poruszać się po budynku.
Oprócz tego, do tej części należało też boisko do piłki nożnej oraz osobne do koszykówki i siatkówki, które znajdowały się tuż za budynkiem szkolnym.
Nie było jednak tak źle, jak się obawiałam z początku. Moja klasa nie była duża, bo na profil biol-chem nie poszło wiele osób, dlatego były jedynie dwie klasy w tym kierunku. Moja klasa, 2a, składała się łącznie ze mną z dziewiętnastu uczniów, wśród których zdążyłam poznać już miłą dziewczynę. Szybko nawiązałam z nią nić przyjaźni i już chwilę potem mogłam nazwać ją swoją koleżanką, a jak się okazało już jakiś czas później, nawet i przyjaciółką.
Co do reszty mężczyzn. Z Liamem miałam praktycznie najlepszy kontakt, oprócz bliźniaków. Był miły, troskliwy i czasem nadopiekuńczy. Mogłam z nim rozmawiać o czymkolwiek i z wielką przyjemnością robiłam to każdego dnia, bo chłopak czasem specjalnie odkładał swoje sprawy na bok, aby spędzić ze mną czas. Spierałam się z nim co do tego, ale on uparł się, że jego sprawy nie są aż tak ważne, więc odpuściłam w końcu.
Nicolas był pod tymi względami podobny do Liama. Opiekuńczy i troskliwy. Niestety z nim nie mogłam widywać się aż tak często. Dużo pracował i całymi dniami przesiadywał u siebie w pokoju, pochłonięty różnymi wideokonferencjami.
John natomiast był praktycznie zajęty tylko pracą. Rozumiałam to i nie oczekiwałam szczególnej uwagi z jego strony ani nikogo innego. Jednak musiałam przyznać jedno, był pracoholikiem. Siedział nad papierami, ciągle odbierał jakieś telefony, wyjeżdżał do firmy na całe dnie i potrafił spędzać tam długie noce. Widywałam go przez to najmniej. Prawie że w ogóle. Ale rozumiałam. W końcu musiał zarabiać. Jednak również na swój sposób był dość troskliwy. Albo tak się mi zdawało. Miał tam swoje zasady, które przedstawił mi już pierwszego dnia mojego pobytu w jego mieszkaniu. Żadnych problemów miałam nie sprawić, oceny to moja sprawa, ale uczyć się mam choć w miarę dobrze, nie sprawiać kłopotów w szkole ani poza nią, trzymać się z daleka od nieodpowiedniego towarzystwa i miejsc, żadnych używek, nocnych imprez bez jego zgody czy randek z jakimiś obcymi mężczyznami, albo chodzenia w wyzywających ubraniach czy zbyt mocnych makijażach. Dostosowałam się. Zresztą nigdy jeszcze z niczym podobnym nie miałam do czynienia i jak narazie nie zamierzałam tego zmieniać.
Cody. Z nim było nieco gorzej, bo z jako jedynym nie potrafiłam się dogadać. I już nawet nie próbowałam. Żył w swoim świecie. Jednak nie to najbardziej przykuło moją uwagę. Unikał mnie jak ognia. Zauważyłam to zarówno w domu, jak i szkole, bo również chodził do tej samej. Był w klasie 3a, na profilu ekonomiczno-biznesowym. Z tego co mówił Liam, Cody szedł w tym samym kierunku co starsi bracia. Finanse i te sprawy. Cóż tu jednak mam więcej powiedzieć. Czasem czułam się po prostu tak, jakbym coś mu zrobiła. Albo może sprawiał tylko takie wrażenie. Nie wiem. I z czasem zaczęło mnie to nie obchodzić. Po prostu nie gadaliśmy i mijaliśmy się. On był wodą o zminym i lodowatym spojrzeniu. A ja ogniem, żywą duszą, która zaraziła się tym entuzjazmem od bliźniaków i nowej przyjaciółki. Całkowite przeciwieństwo, które musiało być na siebie skazane. Jednak w minimalnym znaczeniu. On kończył lekcje później. Ja wracałam dość szybko. On chodził innymi korytarzami, a ja całkiem innymi. Jedynie przy posiłkach w domu się widywaliśmy i gdy mijaliśmy się na korytarzach lub schodach w rezydnecji. Nic więcej. Unikał mnie i traktował jak powietrze, a ja ze strachu przed jego spojrzeniem i chłodnym nastawieniem do mnie, odpowiadałam tym samym.
♡♡♡
Wkładałam do szafki szkolnej niepotrzebne mi na tamten czas książki. Czekałam na dzwonek i nie spieszyłam się zbytnio, bo wiedziałam, że dostało jeszcze dość sporo czasu.
- Cześć, Nel! - rozległ się czyjś głos, tuż przy moim uchu. Nie musiałam też nawet spoglądać na tą osobę, aby nie domyślić się, że to moja niedawno poznana przyjaciółka, o której już wspomniałam. Byłam wręcz pewna, że to ona, bo to ona w końcu wymyśliła dla mnie przezwisko od mojego nazwiska. ,,Nel".
Była dość ładna. Rude włosy, które sięgały jej do bioder. Brązowe oczy, pełne usta, łagodne rysy twarzy, lekko zadarty nos i parę piegów na policzkach. Nic dziwnego, że chłopaki się za nią oglądali, bo sylwetką także nie gardziła. W dodatku była dosyć wysoka, ale było to sprawką jej długich nóg.
Byłam jej całkowitą przeciwnością. Blond włosy, sięgające po łopatki. Zielone oczy. Nieduże i naturalnie różowe usta. Lekko zaróżowiałe policzki. Mały nos. Długie rzęsy. Niski wzrost. Jedynie sylwetką byłam do niej podobna. Szczupła, z idelanym wcięciem w talli.
- Cześć Ashley! - szczerze ucieszyłam się na jej widok. Miałyśmy co prawda te same lekcje i tą samą klasę, ale dziewczyna dziś nie dała rady być na wcześniejszych lekcjach i przyszła tylko na ostatnią, co było dla mnie zagadką, ale nie chciałam pytać o powód.
- Ida! Nie uwierzysz! - piszczała czymś najwidoczniej uradowana. - Jared urządza w sobotę imprezę w domu. Wiesz, to jego osiemnaste urodziny! I ja, ty też, i Chris, jesteśmy oficjalnie zaproszeni!
Jared Wood, szkolny bad boy i marzenie każdej dziewczyny, mimo że żadna nigdy nie mogła go mieć naprawdę, bo choć chłopak był kobieciarzem, który zmieniał dziewczyny częściej niż skarpetki, były to jednorazowe spotkania, a dokładniej dziewczyny na jedną noc. I co najdziwniejsze, każda wiedziała, że to tylko na chwilę, ale mimo to, aż biły się o jego względy. W rzeczywistości one go nie obchodziły. Był łamaczem kobiecych serc oraz jednym z bogatszych uczniów. Należał do elity, gdzie siedział na najwyższym stołku. Okrążała go zawsze masa ludzi, oczywiście tylko tych z elity, bo z nikim innym się nie zadawał. Skąd to wiedziałam, będąc w tej szkole niecałe dwa tygodnie? Poznałam go już pierwszego dnia, kiedy to niechcący na niego wpadłam, oblewając go sokiem. Przez chwilę wydawało się, że będzie gotów się na mnie rzucić, ale zaraz potem jedynie się uśmiechnął i przeprosił. Tak! Przeprosił! To by było jednak na tyle. A tutaj nagle impreza? Wiedziałam, że zapraszał na takie coś nie tylko elity, ale i tych gorszych, jednak były to osoby z klas trzecich i czwartych. Nigdy nie zapraszał drugo ani pierwszoklasistów. Wiedziałam to wszystko tak naprawdę od Ashley, ale było to w zupełności prawdą.
- Nas? Na imprezę? - zdziwiłam się, mimo że Ashley wydawała się był właśnie w siódmym niebie. Tak, należała do dziewczyn, które wzdychają na jego widok. Sama musiałam przyznać, że urodę osobistą to on faktycznie posiadał.
Był wysoki, w końcu należał i był kapitanem Szkolnej Drużyny Koszykarskiej. Miał brązowe włosy, prawie czarne tęczówki oczu, ostre rysy twarzy, dobrze zbudowane ciało i uwodzicielskie spojrzenie, za którym patrzyły wszystkie dziewczyny. Chyba tylko poza mną.
- Też jestem zaskoczona. - przyznała Ashley, gdy w końcu trochę się uspokoiła.
- Najlepsze jest to, że z młodszych klas, to zaprosił jedynie nas. - oznajmiła, gdy obie szłyśmy już pod salę lekcyjną. - Musimy iść!
- Nie wiem czy to dobry pomysł. - skrzywiłam lekko głowę w zamyśleniu.
- Coś ty!? Z takiej okazji nie skorzystać, to grzech! - oburzyła się dziewczyna, a ja jedynie cicho się zaśmiałam. - Ja zamierzam na to iść. Nie ważne czy on ma w tym jakieś swoje zamiary. Ja idę! I ty pójdziesz tam ze mną!
- Jeśli John się zgodzi. - odpowiedziałam od razu. - Zresztą nigdy nie byłam na żadnej imprezie. - przyznałam po chwili.
- Pora to zmienić. - postawiła na swoim. - Zapytaj John'a. Na pewno się zgodzi! Nie jesteś już małym dzieckiem. Zresztą Cody zawsze na te imprezy chodzi, jako trzecioklasista, więc będzie blisko w razie czego.
- Zapytam go. - zgodziłam się w końcu z cichym westchnieniem. Sama myśl, że Cody tam będzie, zniechęcała mnie bardziej. Ale niestety, Ashely tak łatwo nie da się odmówić.
- Okej! Napisz mi jeśli z nim pogadasz. - uśmiechnęła się tryumfalnie, bo w końcu właśnie znowu po raz kolejny ze mną wygrała.
- Jutro piątek. Jeśli się zgodzi, wybierzemy się zaraz po szkole na jakieś zakupy do galerii handlowej. Musimy jakoś wyglądać! - dodała chwilę potem z entuzjazmem.
♡♡♡
Lekcje się skończyły. Przed szkołą pożegnałam się z Ashley i Chrisem, który chodził do klasy razem z nami. Był on drugim moim znajomym, którego poznałam w tej szkole. Brunet o niebieskich oczach i przbojowym charakterze. Miał kilkaset pomysłów na jedną minutę i czasem aż dziwiłam się jego pomysłowości, która w większości skupiała się na szalonych pomysłach, które kończyły się przeważnie źle, toteż dlatego John z początku nie był zadowolony naszą przyjaźnią, ale Chris okazał się być naprawdę kochanym przyjacielem, więc najstarszy z Roberts'ów w końcu mu odpuścił.
Na parkingu już czekał na mnie mój prywatny kierowca, którego John załatwił mi już na początku. Był dość miły i nawet go polubiłam, przez co każda podróż mijała nam w przyjaznej atmosferze.
Andrew odwiózł mnie pod rezydencję Roberts'ów i tam się rozstaliśmy.
♡♡♡
Od: Ida
John się zgodził! Idę na imprezę!
Od: Ida
Ale czy to nie dziwne, że Wood zaprosił naszą trójkę jako jedne osoby z młodszych klas?
Od: Ashley
Nie dramatyzuj, Nel!
Od: Chris
Skoro nas zaprosili, to trzeba skorzystać! Nie bój się, kochanie! Będziemy razem;)
Od: Ida
Dzięki Chris!
Od: Ashley
Nie zapomnijcie o mnie gołąbeczki😒
Od: Ida
Nigdy!
Od: Chris
Jutro shopping!
●●●
Witam Was w kolejnym rozdziale! Poznajemy dalsze losy Idy po upływie dwóch tygodni. Wychodzi na to, że narazie daje radę i przyzwyczaja się do nowego życia. Poznajemy też nowe postacie. Ashley i Chris, cudowni przyjaciele oraz szaleni wariaci.
Kim tak naprawdę będzie Jared? Myślicie, że wpłynie jakoś na losy Idy? O tym już w następnych rozdziałach, które już są/pojawią się niebawem!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro