Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

post 35: żona trofeum

p o s t 3 5
s o n g: l a n a d e l r e y - a r c a d i a

- Mówię ci, czuję się jakbym ściągnął z siebie jakiś ciężar. – Luke poprawił się za mną, gdy obejmowałem go w tali, przy okazji opierając policzek na ramieniu chłopaka.

Nie zdążyłem przemyśleć tego, co zaszło między nami podczas minionego wieczoru, ale może to i lepiej, bo skupiłem się przede wszystkim na tym, co oboje czujemy i w jaki sposób ze sobą rozmawiamy. Bolała mnie trochę głowa, a mimo to nie chciałem zasnąć, żeby móc jak najdłużej rozkoszować się ciepłym łóżkiem, zapachem jego proszku do prania i ciemnością w pomieszczeniu. Małe posłanie sprawiało, że ledwie mieściliśmy się na jednym materacu, ale nie przeszkadzało nam zbijanie odległości. Miałem wrażenie, że jestem... Chciany.

- To dobrze, chyba taka jest idea terapii. – Przeczesałem jego loki palcami. – Fajnie widzieć cię bardziej... Pewnego, jeśli mogę to tak nazwać.

Chłopak uśmiechnął się lekko pod nosem, co zauważyłem, bo obrócił się na plecy. Leżał trochę niżej niż ja, zatem gdy rozprostowałem rękę, miałem jego potylicę na swoim ramieniu. Drugą dłonią pogłaskałem jego policzek.

- Chyba tak... To znaczy, chyba taki jestem. – Luke podniósł się by cmoknąć mnie w brodę. – Genialnie jest wejść do pokoju z zupełnie obcą osobą, która wiesz, że nie będzie cię oceniać, dlatego możesz się wreszcie wyżyć. Boże, Mike, straszna ze mnie siksa, gdy mówię o swoich bliskich, ale hej, to czuję, nauczyłem się tego, że moje uczucia mają znaczenie. – Uniósł palec, bo wygłaszał właśnie jakąś wielką mądrość życiową.

Luke miał rację, uczucia są istotne, zwłaszcza gdy odpowiadają na interakcję z drugim człowiekiem. To co ja miałem wtedy wobec niego było wręcz spirytualne, jakby przechodziło przez każdy pierwiastek mojego ciała i sprawiało, iż naprawdę odpowiadał mi fakt, jak blisko siebie jesteśmy. Nie chciałem uciekać z tego pokoju, nie zastanawiałem się kiedy wreszcie skończymy gadać i przejdziemy do jakiś sensownych gestów, właściwie to nie chciałem w ogóle wychodzić spod jego kołdry w gwiazdki, gdzie zaplataliśmy ze sobą wzajemnie nogi i trochę ocieraliśmy się biodrami. To było we mnie już wcześniej, ten dziwaczny pociąg emocjonalny do czułości, ale dopiero wtedy, kiedy usłyszałem: „co mamy do stracenia?", pozwoliłem temu się uwolnić, więc czerpałem przyjemność, jaką w końcu dopuściłem do siebie.

Zniknęły motylki w brzuchu, a zamiast nich pojawił się zalążek poczucia bezpieczeństwa.

- Masz prawo być siksą, no błagam, życie bywa siksą wobec ciebie, masz całą serię gównianych sytuacji do przeanalizowania, cieszę się, że robi ci to dobrze i tyle.

- No, chociaż czasem jak wychodzę z tego gabinetu, to potem muszę się wypłakać w kiblu, ostatnio jakaś alternatywka nazwała mnie pizdą, więc jej powiedziałem, że dorosłość też zrobi z niej pizdę. – Zachichotałem na tę historię. – Tupeciara. – Luke pokręcił głową. – Obym należał do najpewniej długiej listy jej traum.

- Hej, przestań, serio jesteś siksą! – Dalej się śmiałem, opierając czoło o czubek jego głowy.

- Powiedziałeś, że mogę! – Chłopak uniósł się trochę, spodziewałem się, że dostanę buziaka, ale zamiast tego on po prostu polizał mnie po policzku.

- Luke, no! – Odsunąwszy się przetarłem buzię. – Spadaj, tupeciarzu. – Chciałem go odepchnąć, jednak on mocniej przytulił mnie do siebie. Przewróciłem oczami. – Masz szczęście, że jesteś ładny. – Przekładając łydkę przez jego biodra, przytuliłem chłopaka mocniej, pocierając nosem o jego włosy.

- Mhm... - Musnął delikatnie skórę na mojej szyi. – A tak zupełnie serio... Nie spodziewałem się nawet, że tyle rzeczy trzymało mnie przy tym negatywnym nastawieniu. To nie tak, że teraz jestem chodzącym słoneczkiem, ale wciąż, cholera jasna, gdyby się zastanowić, to nawet fakt, że Lisa kiedyś wepchnęła mnie do basenu, gdy tego nie chciałem, miał jakieś znaczenie.

- Co zrobiła? – Aż uniosłem jedną brew. – Masakra.

- Ta. – Westchnął głęboko, wzruszywszy ramionami. – Zastanawiałem się nad tym, czy nie powinienem z nią porozmawiać, no wiesz... Zacząć wybaczać ludziom i tak dalej.

- Myślę... - Odsunąłem się od niego lekko, aby móc z większą uwagą obserwować buzię Luke'a, choć nogami wciąż byliśmy objęci. – Nie jestem psychologiem, więc poradź się lepiej pani doktor, ale myślę, że nie zawsze musimy wybaczać ludziom, aby iść dalej. Czasem jest tak, że ktoś zrobi coś na tyle paskudnego, że nie jesteśmy w stanie zwyczajnie się tego pozbyć z siebie, a godzenie się i udawanie, że wszystko gra, wciąż będąc zranionym tak naprawdę, nie jest ani szczere, ani sensowne. – Nic nie odparł, wpatrując się we mnie z ewidentną rozkminą w spojrzeniu. Hemmings miał przepiękne oczy, które w mroku wyglądały na o wiele ciemniejsze, niż podczas dnia, a mimo to bezsprzecznie były niebieskie. – Oczywiście zrobisz to co uważasz, ale przede wszystkim, niech to będzie zgodne z twoimi uczuciami. – Pogłaskałem jego policzek kciukiem.

Gdy się uśmiechnął, mogłem wsunąć opuszek palca w jego dołeczek, a kiedy Luke nagle przekrzywił głowę, mocniej wbijając mój palec w zagłębienie swojego policzka i zaczął mnie przez własną skórę zabawnie gryźć, parsknąłem cichym śmiechem. Być może to nie był ten moment, w którym chciał o tym ze mną dyskutować, albo musiał się namyśleć, nie zamierzałem mówić mu co ma robić, aczkolwiek nieustannie chciałem przedstawić mu swój punkt widzenia.

- Pewnie masz rację – odpowiedział wreszcie po paru minutach śmiechu. – Ale wciąż, w jakimś sensie wiem do jakich połączeń myślowych doszło w jej głowie, nie jestem niewinny, okłamywałem ją, zdradzałem. Nie naprawię tego teraz, ale jestem zdania, że powinienem z nią pogadać... Jak mnie gdziekolwiek odblokuje, albo jej nowe psióły przestaną robić formację żółwia w mojej obecności.

- Chryste, Lisa nie wyszła z liceum.

- Totalnie nie.

Przez dłuższy moment leżeliśmy w tej dziwacznej, zaplątanej pozycji, patrząc sobie wzajemnie w oczy. Luke pogłaskał moją dłoń, ja uśmiechnąłem się do niego szczerze. Było nam przy sobie dobrze, jakby rzeczy wreszcie się jakoś poukładały i choć wiedziałem, że życie swoje zweryfikuje, byłem wdzięczny za to, że chłopak zebrał się na odwagę, by postawić mnie tego wieczoru przed jakimś faktem.

- Mogę ci się z czegoś zwierzyć? – zapytał szeptem, więc pokiwałem głową automatycznie. – Nie wiem, to głupie, ale zacząłem się ostatnio modlić... Nie tak, żeby chodzić do tego przybytku z -fobami na czele, ale wiesz, po swojemu i jest mi z tym lepiej, jakbym miał przyjaciela do takich głębszych zwierzeń i... Z jakiegoś powodu chciałem ci o tym powiedzieć.

- Okej. – Założyłem mu włosy za ucho. – Mnie w to nie wciągaj, ale cieszę się, że ci to pomaga. Coś jest w takich rzeczach z terapii... Jak na przykład jest mi bardzo źle i mam syf w głowie, piszę zaległe posty i potem sprawdzam na ile i w jakich kategoriach byłem na kolesia cięty.

- To też brzmi fajnie. – Luke przełknął ślinę, a potem bardziej się do mnie przytulił, więc pomasowałem jego łopatkę. – Odnośnie postów...

- Mhm?

- Myślisz, że jesteś w stanie... No nie wiem, nie randkować już z obcymi? Wiem, że to twoja rzecz i nie powinienem tego oczekiwać, ale chciałbym... No wiesz... Mieć cię na wyłączność, myślisz, że to możliwe?

- Lu, skarbie... - Zamknąłem oczy na moment, zastanawiając się jakiej odpowiedzi udzielić na to pytanie. Nie odsunął się, a mocniej mnie ścisnął. – Jesteś ogromnym zazdrośnikiem, wiem o tym...

- Tak – mruknął. – Poza tym randki to tylko mały procent twojego kontentu, masz tego całą masę, może poradnik, albo sklej z tego tę książkę, albo...

- Spokojnie. – Cmoknąłem go w czubek głowy. – Nie chcę chodzić na te randki i nie będę tego robił póki co, powoli ogarniam temat, mam jeszcze kilka gotowych historii na następny czas, poza tym Internet cię chyba pokochał...

- Taa, Sus mówiła. – Miałem wrażenie, że Luke odetchnął z ulgą, aczkolwiek ścisnął mocniej materiał mojej koszulki. – I co niby miałbym robić w tym Internecie, hm? Być żoną trofeum?

- Dokładnie tak!

- Dobre sobie. – Pokręcił głową. – Ale mogę pofarbować ci włosy live.

- Daj sobie zrobić makijaż. Ja pomaluję ci pół twarzy, Vicky drugie pół.

- Matko, dobra.

Znów oboje się zaśmialiśmy.

- Ale nie będę musiał cię okłamywać, że dobrze malujesz?

- Wystarczy, że dobrze całuję, nie muszę dobrze malować, a zresztą powinieneś mnie tak okłamać!

- Nie mogę! I tak, dobrze całujesz, ale nie kłamię już, staję się dobrym chrześcijaninem.

- Pierdolenie, jesteś dobrym gejem.

- Jestem dobrym, gejowskim chrześcijaninem. – Luke pokazał mi język. – Jezus kocha wszystkich. Poza tym masz inne talenty, chociaż nie wykluczam, że nagle się okaże, że robisz makijaż na poziomie Nikkie Tutorials.

Patrząc na niego wtedy, takiego zapalonego i zadowolonego, wcale nie chciało mi się spać. Jemu widocznie też nie, bo nagle, patrząc na siebie wręcz w amoku, oboje zerwaliśmy się, by wymienić długi, bardzo namiętny i natarczywy pocałunek. Nie miałem pojęcia co uderzyło nam do głów, literalnie w tym samym momencie, zarówno jak prawie w tej samej chwili, oboje cicho jęknęliśmy. Zmieniłem swoją pozycję tak, że zrzucając z nas fragment kołdry, wdrapałem się na Luke'a, który leżał wciąż na wznak.

On opadł w poduszki, a ja oparłem czoło o jego czoło. Oboje byliśmy bardzo podnieceni, co poczułem przez materiał spodni. Byłem pewny co teraz nadejdzie, Luke widocznie też, ponieważ jego spojrzenie rozbłysło, jakby miał w oczach całe milion gwiazd.

- Kochaj się ze mną – szepnął ujmując mój policzek w dłoń.

Zrobiła się między nami taka gęsta, poważna atmosfera, którą mój system obronny chciał zakończyć, dlatego mózg podsunął mi wizję Graya, mówiącego, że on się nie kocha, tylko pieprzy. Ostro. Więc zrobiłem bardzo głupią rzecz, to znaczy zacząłem się śmiać.

- Dobra, spierdalaj. – Luke mnie z siebie zepchnął, choć sam się zaśmiał dość nerwowo. Nie wiedział, co powiedział źle, a ja aż musiałem zasłonić twarz dłońmi.

- Przepraszam, po prostu... Po prostu mój wewnętrzy Gray każe mi powiedzieć, że ja się pieprzę, ostro.

Luke usiadł zdezorientowany patrząc na mnie spod uniesionej brwi, ale widząc, jak się zwijam po łóżku, sam parsknął. Dopiero wtedy do niego dotarło jakie słowa dobrał i choć ja nie uważałem, aby to była zła prośba, której chciałbym odmówić, to nie wyprowadziłem go od razu z błędu.

- Przepraszam...

- Głupi jesteś, nie przepraszaj. – Dźgnąłem go w bok też siadając. – Tak, chcę się z tobą kochać, chcę się z tobą kochać w każdej pozycji, całą noc, wszędzie gdzie się da, ja po prostu... Ten Gray...

- Michael! – Prawie pisnął, samemu nie przestając się chichrać. – Dajesz mi dysonans poznawczy, ty dupku! – Popchnął mnie na materac i teraz to Luke dominował.

Z jakiegoś powodu, raz jeszcze, tak jak u mojej mamy w mieszkaniu, bardzo mi się taki spodobał, więc uśmiechnąłem się zawadiacko poważniejąc, po czym wypchnąłem lekko biodra ku górze.

- Pieprz mnie i kochaj jednocześnie – powiedziałem zupełnie na poważnie, kiedy on pochylał się do pocałunku, ale wówczas to Luke wybuchnął śmiechem, czym mnie zaraził.

Podniósłszy się na łokciach, dałem mu się wyżej podnieść, a zatem obejmowaliśmy się, jeszcze w ubraniach, nieustanie chichocząc. Nie chodziłem na nieudane z mojej winy randki, nie bawiłem się w związki i nie miałem takich gier wstępnych, byłem rozbrojony na tamtej moment, więc oparłem czoło o jego ramię, ściskając mocno tyłek Hemmingsa w dresach, by wydobyć z jego ust pomruknięcie.

- To może zróbmy najpierw lewatywę, co? – zaproponowałem.

- Okej. – Pokiwał głową. – Ale ty też robisz.

Mógłbym uznać, że ja nie muszę, bo to nie we mnie będzie dziś on, ale szczerze mówiąc... Nie miałbym nic przeciwko. Chciałem spróbować, choć nigdy wcześniej nie ufałem nikomu tak, aby się zgodzić. Z jakiejś przyczyny to był mój mały lęk, a pozbycie się go kosztowało mnie zarówno pozbycie się masek oraz okłamywania samego siebie.

- Okej...

*

- Chyba się boję – szepnął Luke, gdy znaleźliśmy się już w sytuacji, gdzie przygotowani, mogliśmy przejść do rzeczy, miałem dłonie w lubrykancie, jego policzki płonęły czerwienią, ponieważ chwilę wcześniej oboje zdążyliśmy szczytować, podczas igraszek z użyciem ust, jakie dobrze znaliśmy ze sobą wzajemnie.

Uwielbiałem go wtedy; być z chłopakiem blisko, zwłaszcza gdy oboje mogliśmy ocierać się o siebie nadzy, dotykać każdego skrawka rozpalonej skóry i całować każdy jej element. Nie dziwiłem się, że odczuwał lęk, ale wiedziałem jak mogę sprawić, że poczuje się lepiej.

- Rozumiem, w każdej chwili możesz się wycofać.

Po pierwszym uniesieniu leżeliśmy rozwaleni jeden na drugim, ja opierałem łopatki o ścianę, a Luke'a miałem między nogami, osuniętego trochę wzdłuż materaca, bo rzeczywiście był większy ode mnie. Jedną ręką bawiłem się jego męskością, wciąż go zadowalając, a że obrócił się trochę w ten sposób, by własny ciężar przenieść na jedną część ciała, miałem dostęp do jego tyłka, który wciąż masowałem, chcąc przygotować go na to, co nadejdzie.

- Nie chcę się wycofywać, chcę cię w sobie – oznajmił bardzo zdecydowanym tonem, dlatego uśmiechnąłem się pod nosem, pokiwałem głową i wsunąłem w niego jeden palec.

Luke otworzył oczy szeroko, ściskając swoje mięśnie. Zrobiłem to powoli, nie chcąc go szokować, ani go skrzywdzić, to był dopiero początek, który sprawił, że odchylił głowę, podkurczywszy jedno kolano, aby na mnie spojrzeć. Wymieniliśmy krótki pocałunek.

- Jak się czujesz? – zapytałem mocniej zaciskając kciuk na jego penisie, w odpowiedzi dostałem krótkie jęknięcie. Dlatego dodałem kolejny palec, poruszając w nim opuszkami, aby stworzyć chłopakowi przestrzeń, by się do mnie przyzwyczaił.

- Trochę zabolało w pierwszej chwili, teraz jest dobrze.

- Mhm...

Poprawił się na mnie, a gdy przycisnął moją męskość do swoich pleców bardziej, sam westchnąłem. To było cudowne przeżycie, choć póki co nie robiliśmy nic więcej. Oparłem brodę na jego ramieniu, całując żuchwę Luke'a, a potem miejsce za jego uchem, gdzie był szczególnie czuły.

- Mogę spróbować z trzecim palcem?

- Tak. – Pokiwał głową.

Rzeczywiście dodałem ostatni palec, powodując, iż najpierw się skrzywił, dlatego zapytałem go wzrokiem, czy chce, abym zabrał rękę, lecz on pokręcił głową przecząco. Ze szczególną pedantycznością obserwowałem jak na jego policzkach pojawiają się coraz to czerwieńsze rumieńce, w jaki sposób wykrzywiają się jego wargi w uśmiechu i na ile po prostu przeżywa teraz przyjemność. Zajmowałem się nim obiema swoimi rękoma, a gdy widziałem i poczułem na dłoni, że naprawdę jest na to gotowy zapytałem:

- Mogę w ciebie wejść?

- Tak, boże Michael, tak!

Słysząc tyle entuzjazmu w głosie Luke'a, przełknąłem ciężko ślinę. Szybkim ruchem poderwaliśmy się, abym mógł zmienić naszą pozycję. Wciąż byliśmy na kolanach, ja za nim, a gdy zamieniłem palce na swojego, również nawilżonego przez lubrykant penisa, nagle chłopak syknął mocno, chyba trochę przerażony faktem, jak bardzo różnie czuje się palce od męskości, czy choćby wibratora.

- O kurwa, zabolało, poczekaj. – Chwycił moje biodro od tyłu.

- Mogę przestać.

- Nie, nie... Daj mi trochę... - Zamknął oczy, przez moment znajdowaliśmy się w bezruchu. Nie chciałem go skrzywdzić, dlatego według polecenia oczekiwałem jakiejś informacji, choć wciąż byłem podniecony, bo cały on sprawiał, że robiłem się gotowy.

Po chwili Luke sam poruszył swoimi biodrami, przygryzając wargę.

- Powoli – szepnął.

- Dobrze. – Objąłem go w tali jedną ręką, drugą nieustannie masując jego penisa.

- Jest zdecydowanie lepiej – palnął, co przerwał mruknięciem, nie takim wymuszonym, a raczej szczerym. – Tak, Michael, właśnie tak... - Zamknął oczy.

- Dobrze, skarbie, jak sobie życzysz. – Pocałowałem jego łopatkę, potem lekko ugryzłem ramię, bo miałem taką ochotę, co tym bardziej rozpaliło nas oboje.

Przesunąłem dłonią wzdłuż jego brzucha, do klatki piersiowej i szyi, lekko drapiąc te miejsca. Odchylił głowę, bardziej na mnie napierając. Posunąłem językiem i rozchylonymi wargami po płatku jego ucha, za nim zostawiając małą malinkę.

- Cholera, Michael – szepnął.

- Mhm... - odmruknąłem, bo tylko na tym mogłem się skupić.

Odrobinę przyspieszyłem, co Luke zaaprobował, bo wydał z siebie ostatnie, mocne jęknięcie, a ja poczułem, jak w mojej dłoni dosłownie kończy na swoją pościel. W jakimś sensie to było wtedy dla mnie seksowne, więc nie potrzebowałem wiele czasu, aby również dojść.

*

- Jesteś tak cholernie seksowny – przyznałem mu, gdy leżeliśmy ponownie wtuleni, w całym tym brudzie i pocie, wiedząc, że jeszcze chwila i będziemy musieli doprowadzić się do porządku. Czułem ogromne zmęczenie, ale również spełnienie, więc znalazłem w sobie siłę, aby pocałować chłopaka w kącik ust, bo tam akurat sięgnąłem. – Nie mogę przestać się na ciebie rzucać.

- Ja na ciebie też, o boże, Michael co to było za jebanie... – leżał obok mnie całkowicie wykończony, ale w ten dobry sposób. To było wyjątkowe doznanie dla nas obojga, tym samym ja dostałem cmoka, bo wydął usta, gdy tylko się przybliżyłem. – Róbmy tak częściej. – Luke położył dłoń na moim biodrze, które pomasował.

Uśmiechnąłem się szczerze. Miałem małe obawy wcześniej, że wreszcie dojdziemy do etapu uprawiania prawdziwego seksu, ale nie będziemy ani trochę określeni, więc po uniesieniu wrócimy do chodzenia po ścianach. Ale widocznie Luke tego wieczoru oraz tej nocy był kompletnie pozbawiony wstydu i jasno komunikował swoje potrzeby, a zatem pogłaskałem jego dłoń, bardziej się przy nim kuląc, choć to ja obejmowałem chłopaka.

- Kiedy tylko będziesz chciał – wyszeptałem, bo miałem zdecydowanie zdarty głos od jęków.

- Myślę że będę chciał dość z często. – Głos Hemmingsa wcale nie brzmiał lepiej. – Coś we mnie obudziłeś, wiesz? – Znowu mnie uroczo cmoknął, zupełnie nieadekwatnie do tego co robiliśmy jeszcze chwilę temu.

- Wierzę. – Kiedy Luke obrócił się w moją stronę, dałem mu słodkiego buziaka w nos. – Ale ty we mnie też i... Wciąż mam marzenie, żebyś to ty był we mnie, jakoś tak...

- Więc... - Uniósł obie brwi. – Wcześniej mówiłeś „okej, zrobię lewatywę" od niechcenia, a teraz nagle to marzenie? – Był rozbawiony, co mnie lekko zawstydziło.

- Cóż, tak? – Wzruszyłem niewinnie ramionami, oblizując dolną wargę. Przy okazji moja dłoń znów pokierowała się na jego zmęczoną już pewnie, ale wciąż gotową do akcji męskość. – Przecież powiedziałem, że też coś we mnie obudziłeś.

- Tak, ale...

- Jeśli nie chcesz, to spoko, serio...

- Nie, chcę! Ja tylko... - To był kalejdoskop emocji w tamtym momencie. – Naprawdę? Bo też poczułem, że o tym marzę, ale czuję się w jakiś sensie wyróżniony, to głupie, prawda?

- Nie, to nie jest głupie – zachichotałem, kręcąc przecząco głową. – Więc... - Musnąłem powoli jego usta. – Jesteśmy tu, aby spełniać marzenia?

- Właśnie tak. – Luke dotknął mojego podbródka, przeciągając nasz pocałunek.

Chciałem go wtedy właśnie w ten sposób, bo nie wierzyłem, że kiedykolwiek będę bardziej gotowy i zdecydowany. Czułem się tak, jakbym mógł przeżywać w ten sposób swoje wszystkie, romantyczne uniesienia. Podałem mu nawet lubrykant do ręki uśmiechając się zawadiacko.

Luke ewidentnie poczuł ekscytację i trochę też lekki stresik, mimo wszystko, bo miał nadzieję że zrobi to dobrze.

- Jesteś niesamowity – wyszeptał mi w usta i pocałował je tym razem namiętnie, dłonią przez chwilę masując mojego penisa.

Już mruknąłem na pierwszy dotyk, a było tego dotyku naprawdę sporo tej jednej nocy. Wsunąwszy dłoń w jego włosy, pociągnąłem Luke'a tak, aby był nade mną. Chciałem oddać mu kontrolę, bo skoro zabrał całą nad tym co czułem, mógł mieć również tę nad moją przyjemnością, albo raczej tą, jaką przeżywaliśmy wspólnie.

- Dlaczego? – zapytałem. Chciałem usłyszeć od niego słodkie słówka, bo to były jedyne komplementy, w jakie naprawdę, szczerze wierzyłem.

- Bo nie mam innego słowa w głowie, kiedy widzę ten twój zawadiacki uśmieszek, od razu czuję ścisk w brzuchu... Ogólnie cały jesteś cudowny, chyba mógłbym wymieniać godzinami co mi się w tobie podoba. Zacząłbym od pięknych, wielkich zielonych oczu na przykład – pocałowawszy mnie długo, otworzył lubrykant i wziął trochę na rękę. Wsunął we mnie powoli palec, tak jak ja robiłem to przedtem. – Później przez usta, które uwielbiam całować i są po prostu idealne... Nawet twój penis mnie urzekł, Michael, jest piękny. – Uśmiechnął się głupio, co odwzajemniłem w ten sam sposób.

Wstrzymałem oddech czując obce ciało w sobie, a palce Luke miał długie i to było jednocześnie naprawdę dobre, cudowne uczucie, bo spodziewałem się dyskomfortu oraz byłem na niego gotowy, a zatem szybko minął. Nie miałem problemu, aby samemu bawić się ze sobą trochę w ten sposób, choć nigdy z kimś innym. Skupiłem się przede wszystkim na naszej bliskości.

- Twój go pobija, już ostatnim razem byłem pod wrażeniem, ale dziś wow.. Jezus, jesteś taki gorący, pocałuj mnie. – Przyciągnąłem go za kark do siebie.

Uwielbialiśmy się wtedy, bo ciągle się całowaliśmy, a żaden z nas nie miał dość. Luke mruknął mi w usta, gdy nasze języki się otarły, wsunął we mnie drugi palec, widząc, że czuję się zadowolony. Wciąż nade mną górował, ale i tak, podtrzymując się na łokciu, przesunął drugą dłoń, aby zadowalać mnie z obu stron, jak ja robiłem to wcześniej jemu.

Jęknąwszy pociągnąłem go za włosy.

- Wejdź we mnie, błagam – wyskomlałem wręcz, nie miałem pojęcia jak desperacko brzmię, ale na pewno nie bardziej, niż w metrze, sugerując mu złe rzeczy, więc realnie wolałem być zdesperowany w inny sposób.

Jemu na moment aż zabrakło oddechu, jakbyśmy zobaczyli się pierwszy raz na oczy. 

Kochanie jest cudowne, lepsze od pieprzenia, a pieprzenie z kochaniem to najlepsza sprawa na świecie!

Chłopak pocałował mnie w szyję i zassał trochę moją skórę. Uniósł lekko moje biodra, bo chciał mnie wziąć w ten sposób, żeby widzieć jak reaguję i wyglądam podczas orgazmu.

Wreszcie spełnił moją prośbę.

Chwyciłem się ramion Luke'a, przełykając ślinę. To naprawdę odrobinę boli, jakby... Piekło? Rozdzierało się? Ale tylko przez chwilę, potem jest dobrze, naprawdę bardzo dobrze.

- Nie przestawaj, ale powoli... - szepnąłem całując jego brodę. – Cholera, tak...

- Jasne, że powoli... Chcę, żeby było ci dobrze i żebyś dalej czuł się bezpiecznie – jęknął w moje usta (jęki to jego rzecz) i delikatnie przygryzł moją wargę, kiedy się odsuwał. Poruszał się we mnie według polecenia powoli, sam zresztą pamiętał jak się czuł za pierwszym razem. Niby fajnie, ale odrobinę boleśnie. Zaczął też pieścić mojego penisa, żeby było mi jeszcze lepiej.

Nie mogłem powstrzymać przyspieszonego oddechu, po chwili czując się w pełni komfortowo. To było cudowne, wręcz nie z tego świata. Ująwszy policzek swojego partnera, oparłem spocone czoło na jego spoconym czole. Między nami mógłby zapłonąć ogromny pożar wtedy i miałem wrażenie, że to właśnie się dzieję.

- Nigdy nie czułem się z nikim tak blisko.

- Ja też nie... – mruknął i znów musnął moje usta.

Chwilę później oboje skończyliśmy po raz kolejny tej jednej nocy.

*

Nie mieliśmy pojęcia, jaka wybiła godzina po prysznicu i tym, jak przebraliśmy łóżko, decydując się tę pościel zwyczajnie wyrzucić, bo nie widziałem dla niej najmniejszej nadziei. Zaliczyliśmy nie tylko siebie nawzajem, ale przede wszystkim kolejną, bardzo długą, nieprzespaną noc, podczas której śmialiśmy się ze sobą, mizialiśmy i zwyczajnie kochaliśmy, przez co czułem się naprawdę zrozumiany oraz zaopiekowany. Wiedziałem, iż Luke również to czuję, zwłaszcza gdy zrobiliśmy sobie szałwię z lawendą na zdarte gardła i dobry sen.

W świeżych kołdrach znów oplataliśmy się ramionami. Podczas kąpieli rozmawialiśmy o kajakach co nie miało najmniejszego polotu, ale z jakiejś przyczyny pojawił się ten temat, przechodząc do rowerów i wakacji w lesie. Wreszcie dojedliśmy jeszcze żelki z ciastkami Caluma, ukryte w jego szafce, zostawiając Hoodowi trochę kasy, aby odkupił sobie wraz z napiwkiem.

Nie mogliśmy zasnąć, choć próbowaliśmy, tym samym Luke machnął ręką i zaczął czytać mi dalszą część pytań z prawdy, czy wyzwanie, gdyż ustaliliśmy, że to prosty, ale fajny sposób, aby się lepiej poznać i opowiedzieć sobie wzajemnie parę anegdot.

- Co najbardziej złośliwego zrobiłeś do tej pory? Ja jestem zdania, że wciąż nic nie przebiło tego, jak powiedziałem kiedyś dziewczynie Jacka, że to kochane, że jest z nim mimo jego licznych chorób wenerycznych, miałem chyba dziesięć lat i dopiero dowiedziałem się co to choroba weneryczna.

- Kurwa, Luke! – Parsknąłem na głos. – Jesteś podły!

- No nie?

- Ja dodałem na grupę kiedyś gości co wysyłali mi niechciane dickpicki, dodałem ich starych i te dickpicki.

- Mike?!

- No co?! To była banda idiotów, którzy myśleli, że skoro jestem gejem, to życzę sobie oglądać ich fiuty, a to że oni mi je wysyłają jest bardzo hetero.

- Nie winię cię, ale o mój boże, mocarnie. – Pokiwał głową. – Psy czy koty? Psy.

- Koty – odparłem bez zawahania, więc spojrzeliśmy po sobie mrużąc oczy. – Mam do kotów specjalny szacunek.

- Też lubię koty, ale wciąż... Pieski. Boisz się dentysty? Nie.

- Ja też nie, dawaj coś ciekawszego, no!

- Okej, okej... Zasnąłeś kiedyś na zajęciach? Ja tak, ty na bank też. Ulubiona scena z filmu? – Przekrzywił głowę, by na mnie spojrzeć.

- Jak Sandra Bullock tańczy wokół ogniska w Narzeczonym mimo woli – odparłem bez najmniejszego zastanowienia.

- Lifting scene w Dirty Dancing. – Zrobiłem minę pełną uznania. – Kocham jeszcze ślub Edwarda i Belli w Zmierzchu, nie oceniaj mnie, jestem cheesy.

- Trochę jesteś, ale ja też. W sumie to wielbię wszystkie absurdy w Deadpoolu, czyli w sumie całego Deadpoola, albo ten moment w Knives Out, jak Chris Evans chce zadźgać nożem główną bohaterkę, ale okazuje się, że to atrapa.

- O kurwa, jak ja cię teraz nienawidzę za ten spoiler! – Luke aż mnie lekko dziabnął w ramię.

- Chciałeś to obejrzeć? – Zmarszczyłem czoło.

- Mam to w bibliotece na HBO od miliona lat, ale no cóż... Już nieważne, chociaż nie, możemy obejrzeć kiedyś razem. – Pokiwałem głową na znak zgody. – Ile osób widziało cię nago?

- Nie jestem dobry z matmy, słonko. – Skrzywiłem się trochę, więc on przewrócił oczami, ale nie miał się o co obrażać, wiedział o tym. – A ciebie?

- Mama, Lisa, Calum, Ben i Jack, pewnie ich żony...

- Ale że teraz?!

- Nie, jak byłem mały!

- To się nie liczy. – Westchnąłem. – A takiego teraz... - Pogłaskałem go po piersi. Po prysznicu ponownie się rozebraliśmy, tylko po to, aby móc spać blisko siebie w ten sposób.

- Ty – zaczął. – Lisa... I babcia, ale to tylko dlatego, że nie słyszała, że jestem w łazience, a zepsuł się zamek!

Powstrzymałem parsknięcie.

- Jakie było twoje postanowienie noworoczne? – Luke zbył mój chichot, delikatnie się rumieniąc. – Ja chciałem wrócić na siłkę.

- O, ja miałem na nią w końcu pójść.

Aż specjalnie wychyliłem się po żelki, żebyśmy mogli je dokończyć.

- Kiedy pierwszy raz się całowałeś? – Oblizał usta. – Ja chyba w te wakacje przed szkołą średnią, to było strasznie żenujące.

- Ja o ile pamiętam miałem dwanaście lat, ale to było tak słabe... Pocałowałem wtedy kolegę, tak lekko... Nie, nie chcę tego wspominać. – Wzdrygnąłem się.

- Co byś zrobił, jakbyś był niewidzialny jeden dzień? Ja chyba... Sam nie wiem, pozmieniałbym sobie oceny w systemach, albo położył swoje CV w różnych fajnych miejscach, gdzie normalnie nie można wejść, albo wiem... Okradłbym bank.

- Jesteś niewidzialny, ale czujniki mogą cię wykryć łosiu, musielibyśmy okraść jakieś miejsce, gdzie późno się zorientują i można to spieniężyć potem łatwo. O, od jakiegoś gangu, albo narkotyki, albo forsę!

- Mhm? – Luke zablokował na moment komórkę, kładąc brodę na moim ramieniu. – I co? Zostałbyś baronem kokainowym?

- Właśnie tak!

- W jakiś sposób mama spodziewała się, że zostanę heroinistą.

- Kokaina to nie heroina. – Przewróciłem oczami, głaskając jego policzek. – Ale dobrze, słonko, tak zrobimy, założymy gang, ja będę bossem, a ty moją żoną trofeum.

- To oświadczyny, Michael? Bo mogę być trofeum tylko jak zostanę żoną. – Pokazał mi język.

- Tak, tak, cokolwiek pozwoli ci spać.

Nic nie pozwoliło nam spać, bo budzik do pracy Luke'a zadzwonił. Chłopak jęknął niezadowolony, przetarł twarz dłońmi i podniósł się na równe nogi ziewając. Przeniosłem na niego wzrok jak na idiotę.

- Chyba sobie żartujesz, Hemmings.

- No co? Muszę iść do pracy, mówiłem ci o tym od wczoraj!

- Weź urlop na żądanie.

- Kierowniczka kręci nosem...

Uniosłem jedną brew, on uniósł swoją.

- Luke, kurwa, płacą ci tyle, żebyś sobie żyły wypruwał? Postawi ci ktoś tam pomnik, albo da podwyżkę?

- Ugh... Tylko dlatego, że zaraz zacznie boleć mnie dupa... - Położył się obok mnie znów.

- Mnie też, skarbie. – Objąłem go mocno.

- Mikey, pospiesz się z tym zostaniem mafią, oki?

- Jak sobie życzysz... A tak całkiem serio, twój pomysł z CV mi się podobał, zawsze możemy ogarnąć to będąc widzialni, jeśli chcesz.

Uśmiechnął się tak, że poczułem, jak jego policzek napina się na moim obojczyku.

- Zobaczymy, małe kroczki z tymi zmianami.

- Hej, zanim padniesz serio weź napisz o ten urlop. – Dźgnąłem go, by wstał.

- No tak, zapomniałem. – Wyprostował się jak struna.

Obserwowałem przez chwilę Luke'a, który załatwiał sobie dzień wolny, a potem sam odpłynąłem. 

___________________

hej kto się spodziewał seksu xddd

idk miałam ochotę dać im trochę miłości, obiecałam wam muka w końcu, no to dziś cały był taki tylko dla nich, bez żadnych akcji <3

all the love xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro