post 30: vansy i conversy
p o s t 3 0
s o n g: f u c k, I l u v m y f r i e n d s - r e n f o r s h o r t
c a l u m
2013
- Nie rozumiem czemu znowu idziemy do mnie. – Niezadowolony Luke poprawił plecak na swoich barkach, a jego czerwona od wysiłku buzia, wyglądała zabawnie w kontraście z jasnymi włosami chłopca.
Wielokrotnie zastanawiałem się jak to jest, że tak bardzo przypomina członków swojej rodziny, ale jakby postawić Liz i Andrew po środku osi urody, to Jacka trzeba by było przeciągając na plus sto procent, a Luke'a na przynajmniej minus trzydzieści. Nie zrozumcie mnie źle, bardzo kochałem swojego przyjaciela i gdyby zaszła taka potrzeba oddałbym mu wszystkie swoje passy do kont na stronkach, gdzie miałem wykupione itemy, w razie mojej śmierci, jednak coś sprawiło, że dojrzewając, zacząłem zwracać uwagę na więcej, niż „lubię", „nie lubię" w kontekście kolegów. Musiałem więc oddać Luke'owi to, że był mi jak brat, ale nie wzbudzał we mnie żadnych innych, nietypowych emocji.
- Bo Jack miał mi pobrać muzykę z uluba – odparłem jakby nigdy nic, w szczególności dbając o to, aby słowo „Jack" wypowiedzieć jak najbardziej naturalnie. – Poza tym moja siostra znowu farbuje włosy i śmierdzi amoniakiem w całej chacie. – Oboje wzdrygnęliśmy się na samą myśl, prawie taranując jakąś babcię, gdy wchodziliśmy do autobusu miejskiego, z nadzieją, że zajmiemy miejsca siedzące.
Chodzenie do szkoły w upalne dni powinno być nielegalne, zwłaszcza, że kończyliśmy dwoma godzinami PE, dlatego miałem wrażenie, że oboje z Lukiem stanowimy obleśną bombę biologiczną dla przypadkowych przechodniów.
- Poza tym twoja mama lepiej gotuje.
Rzeczywiście okupiliśmy dwa wolne miejsca na samym tyle przy dziewczynkach z podstawówki obok, które uśmiechnęły się do nas bardzo wymownie, co kulturalnie odwzajemniłem, chociaż Luke ten fakt zignorował, jedynie rozsiadając się wygodniej.
- Mogłabyś posunąć torbę? – burknął do jednej z nich.
Czternastoletni Luke miał też zabawnie niski głos w porównaniu ze swoją szczupłą sylwetką pod workowatymi bluzami, które albo kradł braciom, albo przechodził jakiś okres buntu w tym kontekście, w co raczej nie ingerowałem. Wtedy większość chłopaków miała kompletnie gdzieś to, co ubieraliśmy, ze mną włącznie, choć niejednokrotne Craig pytał mnie, jak wygląda w nowych spodniach, dlatego mówiłem mu „jak gówno", a potem przepraszałem kumpla godzinami za swoją złośliwość.
- Ale jesteś miły – sarknęła koleżanka zaczepionej dziewczynki do Luke'a.
- Nie będę stał, bo twój plecak odpoczywa – odburknął.
Nie dziwiłem się, że był zmęczony, bo od jakiegoś czasu angażował się bardziej w piłkę na boisku, niż w tę na ekranie telewizora. Luke był strasznie uparty i zawzięty, więc nikt inny w naszej klasie nie chciał z nim grać, żeby czasem nie oberwać piłką zbyt mocno, a potem nadchodził taki moment wypalenia, gdzie wszyscy wyciągaliśmy sok i kanapki, a on dalej trzaskał kółka na murawie, by wracając do domu syczeć na każdego, kto tylko odezwał się do niego słowem.
- Hej, spokojnie, mój kolega miał zły dzień, facetka z matmy, same rozumiecie, dziewczyny. – Błysnąłem do nich swoim najładniejszym uśmiechem, po czym podniosłem się z miejsca i skinąłem Luke'owi, że klapnę mu na kolanach.
- Jezus, Calum. – Pokręcił głową, samemu wstając, a koniec końców wskazał mi, że mam usiąść, a on postoi.
Złapał się poręczy, by nie upaść przy odrzucie. Zmarszczyłem czoło, gdybym teraz osobiście go posadził, to byłoby dziwne, ale miałem wrażenie, że kolana chłopaka drżą od wysiłku całego dnia, uderzając niemal o siebie przeraźliwie w szortach.
- Masz. – Wyciągnąłem z kieszeni batonik energetyczny.
- Nie chcę, dzięki, daj dziewczynom – mruknął.
One obie tylko spojrzały po sobie i zachichotały, jakby co najmniej przeżywały chwile swojego życia. Zmierzyłem Luke'a raz jeszcze z troską, ale skoro odmówił, nie miałem powodu, by dalej wmuszać w niego podwieczorek, przecież sam by sobie wziął, gdyby chciał, dlatego podałem nowym koleżankom słodycz.
- Proszę, musicie się podzielić, bo mam tylko jednego.
- Dziękujemy – rzuciły chórem, ponownie chichocząc, a parę przystanków później, gdy wychodziły, pożegnały się z nami kolejnym, ukradkowym spojrzeniem.
Byłem pewny jednego – jeszcze tego wieczoru zostanę obczajony przez nie na fejsie, ale nie miałem nic przeciwko. Raczej należałem do grupy chłopaków, za którymi laski przepadają, nie dlatego, że byłem szczególnie męski, czy zbuntowany, ale właśnie dlatego, że starałem się być zawsze miły oraz wyrozumiały.
Hemmings tym czasem przewrócił oczami i opadł na miejsce obok mnie, przecierając twarz dłońmi. Miał też sine kostki, więc musiał znów przepychać się z Jackiem.
- Nie rozumiem bab – palnął. – Ale jeśli cokolwiek ogarniam, to to, że obie na ciebie leciały. – Rozłożył się niczym książę na trzech siedzeniach.
- Nie, jestem przekonany, że podzieliły się nami samym wzrokiem. – Przeciągnąłem się. – Boże, stary, czuję jak śmierdzę. – Aż się wzdrygnąłem.
- Nie, to ja. – Powielił mój gest. – Albo ja czuję ciebie, a ty mnie. Fuj. Ale może one to lubią. – Poruszył brwiami trochę rozbawiony na samą myśl.
- Mali mówi, że zdecydowanie nie. – Przełożyłem nogi przez jego nogi, a potem sięgnąłem do plecaka Luke'a, bo jako jedyny miał jeszcze wodę w to upalne popołudnie. – Posiadanie siostry jest do dupy, no chyba, że chodzi o zagadywanie do dziewczyn.
- Poradzę sobie z laskami – rzucił może nawet trochę z wyrzutem. – Błagam cię, Cal, mam Jacka do swojej dyspozycji, on mi wszystko opowie.
- Widzisz, dlatego chciałem jechać do ciebie! – Wskazałem na niego, podając Luke'owi butelkę.
- Jeszcze pomyślę, że lecisz na mojego brata.
- No kurwa, kto na niego nie leci!
Oboje zaczęliśmy się śmiać, choć pomyślałem sobie, że to nic złego platonicznie lecieć na Jacka Hemmingsa, byłem przekonany, że on każdego jest w stanie wprowadzić w stan chichotania. Craig też lubił spędzać z nim czas! Dlatego cały zadowolony podałem bratu Luke'a całą listę swoich ulubionych kawałków, by mi pobrał, choć umiałem zrobić to sam, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć.
*
2015
Granie w futbol było jedną z moich ulubionych rzeczy w liceum, zwłaszcza, że i mnie, i Luke'a wzięto do drużyny ze starszymi dzieciakami, dlatego szybko nauczyliśmy się pić szoty tak, żeby nie zwrócić każdego posiłku minionego tygodnia, no i wyjeżdżaliśmy na zawody z cheerleaderkami. Jeżeli myślę o szkole średniej, to o samej, dobrej zabawie oraz o kopiowaniu prezentacji z neta. Zwłaszcza, że mając szesnaście lat pierwszy raz przespałem się z kumpelą i było to najlepsze pięć minut mojego nastoletniego życia.
- Wpadaj do nas częściej, Calum – oznamiła mama Ronnie, która poszła pod prysznic, kiedy jej rodzicielka odprowadzała mnie do ręcznie otwieranej furtki. Czułem się trochę jak gangster, bo kontakt z rodzicem po takim wydarzeniu był czymś kuriozalnym. – Mam nadzieję, że projekt wam się udał. – Podała mi jeszcze chlebak z ciastkami, które upiekła.
- Tak, ja też, robiliśmy to sto lat, dziękuję.
W rzeczywistości po prostu oglądaliśmy zdjęcia Barbary Palvin, a potem Ronnie zaczęła się przebierać, bo kupiła sobie za mały stanik od Victoria Seecet, ale prawda jest taka, że zwyczajnie chciała pokazać mi swoje ogromne piersi. Miała największe w całej naszej klasie. Cholera, to takie cringowe z perspektywy czasu, ale wtedy wydawało mi się, że jesteśmy bardzo sensualni, bo światełka choinkowe na jej łóżku, z muzyką Arctic Monkeys w tle i to jak poprawiała swoją ściętą na bok grzywkę, przygryzając dolną wargę zębami w aparacie, miało urok sceny z serialu. Poza tym zaciągałem się e-papierosem ze spaloną grzałką, a za jej łóżkiem stała prawie pusta butelka Bacardi.
- Chyba bardzo się lubicie, co?
Matka mojej pierwszej dziewczyny była przesympatyczna, jednak bardziej jej zależało na tym, aby córka miała znajomych oraz chłopaka, niż głównej zainteresowanej, choć dostałem od nastolatki powiadomienie na snapie, a nawet jeszcze nie opuściłem posesji. Pomyślałem, że to musi być fotka przed prysznicem, dlatego moje policzki zaszły się lekkim rumieńcem ekscytacji.
- No... Tak jest. – Pokiwałem głową.
- Jesteś pewny, że nie mam cię odwieźć do domu?
- Jestem pewny, siostra po mnie przyjedzie. – Wyjrzałem na jezdnię, a gdy tylko usłyszałem dźwięk klaksonu, wiedziałem, że to nie Mali, a Chester, który siedział za kółkiem, podczas gdy obok niego miejsce zajmowała jego Lisa, natomiast na tylnych fotelach pokładali się Craig z Lukiem, więc musiałem wcisnąć się między nich. – To ona, dziękuję pani, mi też było bardzo miło.
Zostawiłem dom rodziny Ronnie za sobą, obróciłem się jeszcze, by zobaczyć, czy pani mama mnie nie obserwuje, natomiast kiedy zamknęła drzwi frontowe, wpadłem do środka czerwonej bm-ki starego Cheestera, brzuchem na kolana Luke'a i Craiga.
- No kurwa wreszcie, ile można czekać! – zawołał kierowca, odbierając od swojej dziewczyny własną efajkę, więc zrobił chmurę dymu w maleńkiej przestrzeni. – I co? Poruchane-zaklepane?!
- Jasne, że tak, nie widzicie tego szatana w jego ślepiach?! – Craig uniósł moją buzię, całując mnie po obu policzkach, na co zacząłem śmiać się jeszcze bardziej, a zaraz za mną Lisa, która jednocześnie chciała odzyskać swoją nikotynę z rąk chłopaka.
- Jesteście obleśni. – Hemmings przewrócił oczami. – Siadaj, ośle! – Uderzył mój pośladek.
- O tak, Lukey! – jęknąłem prześmiewczo.
- Calum, kruwa. – Chciał mnie zepchnąć.
Byliśmy bardzo chaotyczni jako szesnastolatkowie; dosłownie wszyscy. Żadne z nas nie dbało o to, aby nie doprowadzić do wypadku, więc nawet gdy Chester wyjechał, jeszcze przez chwilę pokładałem się na kolanach przyjaciół, a Lisa robiła nam zasłonę dymną, podczas gdy Luke'owi widocznie nie odpowiadał fakt, że moje biodro wbija się w jego krocze, dlatego tak samo pokracznie, na dodatek z bardzo głośnym rapem w tle, puszczanym z nowych, podkręconych basów kierowcy, wreszcie się podniosłem i usadowiłem między nimi.
- Jak tam te bimbały? – zapytał w końcu Craig, nie mogąc sobie odpuścić, bo chciał wiedzieć wszystko, nie o Ronnie, a o jej biuście.
- Hej, trochę szacunku! – Lisa się uniosła.
- No, totalnie jesteście wstrętni – zgodził się z nią Luke. Wtedy myślałem, że popierał tę narrację, nie dlatego, że kobiety nie są przedmiotem, albo on zwyczajnie nie lubi lasek, tylko ze względu na atencję dziewczyny Chestera.
Dziwnie było mi czasem dorastać przy Hemmingsie, ponieważ on ciągle był w tyle, gdy chodziło o dziewczyny, a ja, Criaig i nasz nowy, poznany w liceum przyjaciel, myśleliśmy w kółko głównie o tym. Temu ostatniemu się wcale nie dziwiłem, też miałbym papkę z mózgu, gdyby moją laską była najładniejsza dziewczyna w naszej szkole, jeśli nie w całej Georgii. Lisa miała wszystko – szerokie biodra, płaski, wiecznie odsłonięty brzuch, piersi mieszczące się w dłoni, proste, białe zęby, malutki nosek, długie, gęste włosy, dziewczęcy śmiech, no i potrafiła nieźle zgrzeszyć.
Chester nie odstępował jej na krok, nosił Lisie torbę, oddawał swoje papierosy, zabierał ją jak trofeum na każdą domówkę, poza tym wiecznie kupował jej małe prezenciki i organizował randki. Był doskonałym przykładem do naśladowania, aby dupa mu nie zwiała, przynajmniej tak myślałem wtedy, tak samo jak myślałem, że nazywanie kobiet „dupą", jest tym, czego one pragną i co brzmi zasadnie.
- Dobra, pedale z tyłu, przytkaj się – Chester zwrócił się do Luke'a, który aż zapłonął ze złości, dlatego nadepnąłem swoim vansem jego conversa, aby czasem nie walnął go teraz.
- Ches! – Lisa zmordowała swojego chłopaka wzrokiem. – Luke ma chociaż odrobinę szacunku. – Prychnęła.
- Jezus no, przepraszam, mała, nie jesteś chyba na mnie obrażona, wiesz, że nie mówię o tobie, ty jesteś moją księżniczką, nie jak te szlaufy ze szkoły.
Lisa westchnęła, a potem pozwoliła się pocałować, co sprawiło, że Hemmings znów pokręcił głową i zmieniając pozycję naszych butów, sam mnie nadepnął.
- Dobra, bez spiny, czekajcie mam snapa od Ronnie. – Wychyliłem telefon, by każdy mógł zobaczyć, a otwierając wiadomość, aż krzyknąłem, wraz z Craigiem i Chesterem, którzy byli zachwyceni tym, że obdarowała mnie swoim softem.
- No kurwa, ty farciarzu. – Craig pokręcił głową. – Ale będziesz mnie dalej miział po włoskach na matmie, co?
- Wujek Calum pomizia wszystkich i wszędzie, gdzie trzeba! – Aż zaklaskałem, chowając komórkę do kieszeni. – To co? Dajemy do monopola i na ławki w parku?! – Naszła mnie nowa adrenalina.
- Tak! – zgodził się ze mną każdy, prócz obrażonego Luke'a, więc tak, aby nikt inny nie widział, sam napisałem mu wiadomość na czarnym ekranie snapa.
„Lisa się na ciebie gapi w lusterku ( ͡° ͜ʖ ͡°)"
Przeniósł na mnie wzrok gdy to zobaczył, a potem znów utkwił spojrzenie w Chesterze na dłużej, koniec końców tylko wzruszając lekko ramionami.
*
2016
W połowie jednego z ważniejszych meczy, które graliśmy, moja dziewczyna – Tiffany strzeliła ogromnego focha, bo ktoś jej powiedział, że przelizałem się ze swoją byłą, Ronnie, co było faktem, ale nie musiała o tym wiedzieć. Tym sposobem zostałem bez partnerki na nadchodzącą imprezę Halloweenową, dlatego odetchnąłem z ulgą, że Craig też idzie sam, bo mogliśmy przebrać się za starych z rodzinki Adamsów. Byłem najlepszą Morticią, ale to dlatego, że Mali robiła świetny makijaż.
Nie miałem pojęcia jakie stosunki będą panowały teraz pomiędzy Lukiem, a Chesterem, kiedy Lisa oficjalnie, na koniec tego właśnie meczu, pocałowała Hemmingsa wpadając w jego ramiona, toteż wiedzieliśmy, że nie wróci już do kapitana naszej drużyny. To była naprawdę istotna rozgrywka na tamten moment i wiedziałem, że nie zapomnę jej do końca życia.
Weszliśmy do ustrojonej sali gimnastycznej w swoich przebraniach, a fakt, że sam byłem wyższy od Craiga, doskonale wykańczał mój i jego strój, dlatego to on szedł ze mną pod ramię, nie na odwrót. Nie wiedziałem co takiego planują Luke i Lisa. Nasz kontakt ostatnimi czasy trochę się spiepszył, bo od kiedy on zaczął na poważnie się z nią "przyjaźnić", nagle się zmienił i próbował chyba naśladować Chestera, co średnio mi odpowiadało, ponieważ lubiłem Luke'a za Luke'a.
Może miał swoje humorki, ale był też bardzo kochany, zwłaszcza latem na obozie piłkarskim, gdzie wszedł mi do łóżka, bo nie chciał spać z pająkiem, a zastając tam Craiga, tylko wzruszył ramionami i po prostu wkręcił się między nas. Nie powiedzieliśmy Hemmingsowi, że przed chwilą wzajemnie majstrowaliśmy sobie w spodenkach, bo średnio chcieliśmy się z tego tłumaczyć, zwłaszcza, że chłopak co niedziela wysłuchiwał kościelnych nawołań do nienawidzenia grzechu. Luke był extra, obawiałem się, że potrafiłby za namową matki znienawidzić również grzesznika. No i nie zagłębiałem się także w to, jak ja i mój kumpel chcemy się określić, co z Lukiem byłoby trudne, bo on musiał mieć sprawę postawioną jasno, choćby nie dotyczyła jego. Poza tym desperacko potrzebowałem jego zdolności matematycznych, a w drugiej klasie liceum nie mogłem sobie pozwolić na to, że będzie na mnie zły choć na jednej kartkówce.
Poza tym... Umówmy się, Luke miał „cechę", bardzo się irytował, gdy Chester „dla żartu" obrzucał go slurami, uciekał z szatni, kiedy wszyscy się przebieraliśmy, miałem myśl, że czegoś jeszcze nie wie o sobie, wcale bym się nie zdziwił, jednakże w tej samej chwili, nie czułem potrzeby, aby jakkolwiek to wyciągać, bo to nie była moja sprawa, zwłaszcza w momencie pojawienia się Lisy, na którą moim zdaniem Luke leciał totalnie.
Jako dzieciak ustawiłem Hemmingsów na osi, gdzie Jack był bogiem (wciąż jest), a Luke ledwie sobie poradził z trądzikiem. Wtedy, widząc go jako siedemnastolatka przebranego za Spidermana, podczas gdy Lisa była Mary Jane, trochę zadrżały mi nogi w szpilkach, które Mali zamówiła kiedyś koledze od dragu.
Woah, po prostu Woah... Widocznie geny w tej rodzinie muszą przeprocesować coś, aby pokazać prawdziwe piękno wraz z wiekiem, bo nie zwróciłem wcześniej uwagi na to, że Luke ma dołeczki, stosunkowo szerokie barki, no i błękitne oczy, które ukazały się dla mnie przez fakt, że Lisa musiała spędzić sto lat układając jego włosy (wcześniej opadające na czoło) w stylu Andrew Garfielda.
- Czy Luke jest gorący, czy już się najebałem? – zapytał Craig szeptem.
- Ja nie wiem, ale potrzebuję paru głębszych – odparłem równie cicho. – Mniejsza, skupmy się na dramie, widziałeś Chestera?
- Wchodził z Ronnie.
- Cycatą Ronnie? – Zmarszczyłem brwi, bo nie wiedziałem, że kręci z moją byłą. Nie byliśmy aż takimi besties, żebym mógł robić mu o to wyrzuty, widocznie wszystko zostaje nie w rodzinie, a w paczce "przyjaciół".
- No, tam są, o kurwa, podchodzą do nich...
- Gdzie, nie widzę?! – Peruka zasłaniała mi część widoczności. – Okej, są, idziemy tam, prowadź.
- Oczywiście, madame.
Dźgnąłem Craiga w bok, choć potrzebowałem jego pomocy bardzo pilnie, gdy miałem na sobie obcasy. Tamtego dnia dodałem do listy „dlaczego nie weźmiesz udziału w Drag Race" kolejny punkt. O dziwo Chester nie miał żadnego problemu do Luke'a, że przyszedł z Lisą, zwłaszcza, że dziewczyna pocałowała byłego po policzkach, zachwycona jego przebraniem Harrego Pottera. Hemmings natomiast, nawet mając swoją nową laskę pod ręką, obserwował Chestera w ten sam sposób, co zawsze. Jakby to jego podziwiał...
Trochę dziwnie było mi patrzeć na Luke'a tego wieczoru, zwłaszcza gdy wyszliśmy już całą ekipą z imprezy, posiedzieć na trybunach, gdzie chłopak obejmując Lisę, posyłał ukradkowe spojrzenia jej byłemu chłopakowi.
Gdy spaliłem natomiast blanta, przestałem o tym myśleć.
*
2019
Siedzenie pod kocem w salonie, podczas gdy moja siostra zdążyła wyprowadzić się na swoje, a rodzice rzadko przebywali w ogóle w domu, było moim ulubionym zajęciem podczas przerwy międzyświątecznej. Zwłaszcza, że nie musiałem myśleć o żadnych zaliczeniach, ani tym bardziej o tym, jaki jest w ogóle sens mojego studiowania. Wydawało mi się, że dorosłość, albo raczej jej początki będą jakoś szczególnie różne od wcześniejszych lat, ale prawda jest taka, że zmieniło się tylko to, że gówniarze z okolicy zwracały się do mnie per proszę pana, no i nie musiałem już świecić oczami w osiedlowym na sztuczny dowód. Teraz babka sprzedająca piwo była przekonana, że jestem rok starszy, niż byłem wówczas w rzeczywistości i dzięki bogu za Mali, która jej to wmówiła, zanim zmieniła lokum ze swoim chłopakiem.
Lubiłem oglądać świąteczne filmy, ale nie w święta. Raczej robiłem to, gdy nadchodziły wakacje, dlatego zimą zabierałem się za te letnie, przy okazji zakładając szorty i tank-top, popijając pinacoladę i rozkręcając ogrzewanie na maksa, choć ten lekki kocyk musiał pozostać na moich kolanach, chociażby dla zatrzymania klimatu.
Wiedziałem, że starzy się wściekną, jak wejdą do środka, gdzie zastaną skwar, ale mieli wrócić od ciotki dopiero nazajutrz, więc korzystałem. Wyrzuciłem też kotom sąsiada paskudne śledzie w occie, które mama dostała od koleżanki, zamawiając familijną pizzę dla siebie i dla Luke'a, który uprzedził, że wpadnie za pół godziny przez korki w mieście.
Hemmings wszedł do środka jak burza, coś musiało się zatem wydarzyć, ale nie byłem zaskoczony, bo gdyby nie nastała jakaś kryzysowa sytuacja, wcale by do mnie nie przyjeżdżał, tylko migdalił się z Lisą pod jemiołą. Luke położył na blacie pojemniki wypełnione potrawami od Liz. Na to akurat trochę liczyłem, choć w akademiku, a nie teraz, a dostrzegłszy, że ma już spakowaną całą torbę, przewróciłem oczami. Więc było do dupy i skłamał, że musi wracać się uczyć, typowe.
I tak planowaliśmy powrót przed sylwestrem, żeby zachlać pałę w Nowym Jorku, do czego już przygotowywał się Craig, drinkując ze swoją matką na Grand Kanarach, więc dostawałem całą masę zdjęć na prywatnym story chłopaka, bo nie trzeźwieli od pojawienia się pierwszej gwiazdki. Takim to dobrze...
- Hej, kwiatuszku, przyjechałeś właśnie na prywatne wakacje do posiadłości Hoodów, rozbierz się najlepiej do naga i daj ugryźć swój pośladek – powiedziałem niskim, radiowym głosem, unosząc drinka, którego dla niego zrobiłem.
- Ha ha, bardzo zabawne, ale serio masz tu piekło. – Luke brzmiał na poirytowanego czymś, bo odebrał nektar świętych z mojej dłoni, wziął porządny łyk, a potem zdjął z siebie kurtkę, bluzę i koszulkę, koniec końców idąc do mojego pokoju, skąd wyciągnął dla siebie szorty, by wreszcie klapnąć przy mnie. – Przyniosłem ci pierożki.
- Położymy je na pizzy. – Przeciągnąłem się i poklepałem go po piersi, lekko rozmasowując to miejsce, aby się trochę uspokoił. – Matka, czy Lisa?
- Matka mojej matki. – Pokręcił głową, wykładając nogi na stoliku kawowym. Luke nienawidził stóp, brzydziły do tego stopnia, że nawet w moim upale siedział z bawłankowymi skarpetkami dociągniętymi do kostek.
Dorosły Luke Hemmings zrobił się dopiero ciachem, mógł konkurować z Jackiem, ale nawet jeśli czasem miałem myśl, że jest naprawdę przystojny, to znałem go zbyt dobrze, żeby potrafić fantazjować w tym kierunku. Miałem swój typ do fantazjowania, a był nim chłopak w niebieskich włosach, który już pierwszego dnia staranował mojego przyjaciela, uciekając odrobinę przerażony w niebyt ciemnego korytarza.
- Jezus, ta to dopiero jest jebnięta – mruknąłem, ponieważ babcia Hemmings była super, ale babcia jakkolwiek-mamie-Luke'a-z-domu, stanowiła reinkarnację strzygi. – Co tym razem? Biżuterii w twarzy nie masz, włosów już nie stawiasz na żel, nie masz poprawki, spotykasz się z laską, która nawet u was nie sypia? Co było nie tak? Włosy na klacie? – Wskazałem na niego. – O, wiem, upiłeś się przy nich po kolacji!
- Ta, choćby skały srały, nie piję w tym cyrku, zwanym moją chatą. – Pokręcił szybko głową. – Po pierwsze – wziął łyk drinka. – Powinienem pójść do wojska, po drugie przytyło mi się, bo w świecie babci nie istnieje robienie masy, a po trzecie to dlaczego Lisa jeszcze nie jest w ciąży, czemu jeszcze nie postawiłem domu i jakim chujem nie jesteśmy zaręczeni, jak długo mam zamiar żyć z nią w konkubinacie?!
- Ja jebie, ale combo! – Parsknąłem na głos, bo to zawsze były moje ulubione, rodzinne hity. – Stary, ty masz dwadzieścia lat, nie trzydzieści. – Pokręciłem głową w szoku, oddając mu własną pinacoladę, bo pił szybciej ode mnie.
- Powiedziałem jej, że to ja w tym związku jestem w ciąży, więc mama stwierdziła, że niepotrzebnie denerwuję babcię i się wkurwiam na osiemdziesięciolatkę, dobrze, że moja jedyna, prawilna babcia jest w sanatorium, bo by ją chyba zadźgała pensetą. – Pomasował skronie. – Lisa w ogóle na temat "zaręczyny" to zrobiła wielkie oczy i to nie w ten zły sposób, dlatego spanikowałem i powiedziałem, że muszę się uczyć do poprawki, której nawet nie mam, więc tym bardziej dupska zapłonęły, dlatego z uśmiechem, jakbym nie srał od tygodnia, spakowałem się i przyjechałem tutaj. Calum, weź ich wszystkich zniknij. – Oparł zdesperowany czoło na moim ramieniu, dlatego objąłem Luke'a mocno i pogłaskałem jego kark.
- Przykro mi, słonko. – Dałem mu cmoka w czubek głowy. – Lisa nie mogła nic kurwa powiedzieć? Albo sam nie wiem, to też jest durne, że nie mogła cię przenocować, czy coś. – Nie rozumiałem tego układu totalnie. – Mam tam z tobą jechać? Uważam, że powinieneś się im postawić, twoi starzy mnie wykańczają od samego słuchania, a co dopiero ciebie...
- Nie, lepiej nie. – Skrzywił się trochę. – Mama nie wie, że tu jestem, bo nie miałem nerwów tłumaczyć jej pojęcia biseksualności.
- O. – Powstrzymałem parsknięcie. – Uważaj, bo ci jeszcze przestanie płacić za akademik, skoro ze mną mieszkasz, chroń swoje dziewictwo analne, Lulu.
- Obawiam się o nie tak bardzo. – Położył rękę na sercu teatralnie. – Moja dupa zostanie nietknięta do końca moich dni, umrze w stanie surowym, a ta całkiem serio... Poprztykałem się trochę z Liz o tą smutną reakcję na fejsie przy fladze.
- Daj spokój. – Machnąłem ręką. – Chociaż moja matka nie mówi już twojej dzień dobry, bo uznała, że Liz woda święcona mózg wypala.
- Czy twoja mama czasem nie jest wolontariuszką w kościele? – Luke uniósł jedną brew.
- Jest, ale nie jest pierdolnięta na tym punkcie. Mniejsza, tym pięknym akcentem zjem jej pierożki. – Wstałem z kanapy, zrzucając z siebie koc przy okazji.
- O fu, będziesz jadł pieroga mojej matki?
- Luke, do chuja! – krzyknąłem na niego rozbawiony.
- Wiem, zabolało, gdy powiedziałem to na głos, w mojej głowie było śmieszniejsze. – Parsknął głupio, wykładając się na kanapie wygodniej. – Daj mi też, proszę.
- Pizda ocet, nie dam ci, ty jesteś na diecie.
- Mówisz tak dlatego, że umarłbyś dla tych pierożków!
- No! Ale... Dostaniesz więcej pizzy, bo się nimi zapcham, aż miło. – Wsadziłem jedzenie do mikrofalówki bardzo zadowolony z tego, że mi je przyniósł.
- Hej, Cal, zrób mi jeszcze jedną pinacoladę.
- Jak pójdziesz do sklepu po sok z ananasa. – Wróciłem do salonu, opierając się o oparcie mebla, który Luke zajmował. – Wiesz, że po soku z ananasa sperma jest słodsza? – Puściłem mu oczko.
- Ohoo, więc czemu nie robisz pinacolady Craigowi? – Lekko odepchnął mój policzek, kiedy się nachyliłem dla żartu.
- Bo zrobię ją temu z niebieskimi włosami. – Poruszyłem brwiami, na co Luke oblizał usta i przewrócił oczami. – No co?
- Nic. – Trochę spoważniał, ale nie zdążyłem nic więcej dodać, bo ciszę przerwał dźwięk mikrofalówki, wraz z dzwonkiem do drzwi.
Po chwili oboje siedzieliśmy znów przed telewizorem, tyle że tym razem wyposażeni w prawdziwe, studenckie jedzenie: zamawiany fastfood oraz odgrzane danie matki.
*
2021
Relacja Michaela i Luke'a należała do tych, które trudno skomentować, jeżeli jest się osobą, która potrafi przewidzieć ciąg zdarzeń w zależności od zachowań konkretnych osób. Nie spodziewałem się wielkich związków, czy romantycznych uniesień po kolorowowłosym chłopaku, który był dla mnie tak samo, jak Craig, cycata Ronnie, czy Tiffany, albo cała seria ludzi później, kimś z kim chciałem po prostu się pieprzyć. Raczej nie lubiłem związków, bo nie pasowało mi bycie tylko z jednym partnerem, ale nie musiałem się wówczas wiązać, poza tym byłem bardzo mocno bezpośredni, nauczony wieloletnimi terapiami małżeńskimi moich starych, którzy zawsze musieli mieć jakiś problem, lądujący na dywaniku psychologa. Może to dlatego, że moja mama z wykształcenia była nadgorliwą psychiatrą, a tata tkwił pod jej butem? Sam nie wiem. Przynajmniej miałem pewność jak komunikować swoje potrzeby, co ćwiczyliśmy nagminnie z Mali jako dzieci, kiedy tylko pojawiał się między nami konflikt.
Przyjaźń z Lukiem i później z Michaelem pokazała mi, że ludzie mają zwyczajnie nasrane we łbach, unikają rozmowy, jak ognia, a ich zawirowania pochłaniają każdy aspekt ich życia, przechodząc na innych, bo tak bardzo nie potrafią sobie z tym poradzić.
Nie zdziwiłem się więc kiedy Luke zawisł nad moim łóżkiem, a jego oddech śmierdzący fajką i tequilą wybudził mnie z pięknego snu o tym, że zaliczyłem kryminalistykę na piątkę. Zmarszczyłem nos, potarłem policzek, zamiast natomiast go wypchnąć za ramę posłania, po prostu przyciągnąłem chłopaka do siebie. To był mój sposób na Luke'a, by nie pchał się w moje pościele, on zwyczajnie dostawał nagłego olśnienia, że nie powinien miziać drugiego faceta (dziwnie to olśnienie pojawiło się wraz z Michaelem w naszym życiu) i dostając typowego gay pannic, zwiewał gdzie pieprz rośnie.
- Hej, skarbie, może najpierw wytrzeźwiejesz, potem zaczniesz się do mnie dobierać? – wymruczałem porannym głosem, chcąc dodatkowo go zgorszyć, co się nie stało, dlatego naprawdę otworzyłem oczy, marszcząc czoło, gdy Hemmings mocno się do mnie przytulił. – Co jest? Masz moralniaka? – Podrapałem go po plecach, trochę zdezorientowany. Musiało stać się coś bardzo złego, skoro Luke prawie że płakał, przy okazji chcąc wręcz we mnie wniknąć. – Lisa? – Pokręcił przecząco głową. – Michael? – strzelałem dalej, na co skinął. – Oj.
- Lisa i Michael w sumie – wyburczał. – Ja... Calum, powiedziałem jej i jestem gejem.
- Jesteś gejem. – Przeczesałem jego włosy palcami mówiąc to, a w mojej głowie zrodziła się myśl: „oczywiście, że jesteś gejem, chciałeś Chestera, nie Lisę, ale twoje umiejętności komunikacyjne leżą niżej, niż poprzeczką dla hetero, białych, chrześcijańskich, cis facetów!" – I co z tego, że tak zapytam?
- No Lisa jest wkurwiona, ale tak naprawdę okazało się, że odwaliła jakąś konspirę, bo myślała, że jestem bi jak ty i jeśli teraz nie wyżyję się na Cliffordzie, to zostawię ją za sto lat z naszymi dziećmi...
- Co kurwa? – Zasłoniłem twarz dłonią. – Luke, jest za wcześnie dla mnie na twoje życie, twoje życie mnie przerasta.
- No nie?! – Aż usiadł cały zapalony. – Spałem godzinę, chyba tylko dlatego, że się porzygałem jeszcze trzy razy, jak Mike sobie poszedł, bo mnie tu przyprowadził i w ogóle, ale... Ja pierdolę.
- Same. – Obróciłem się na bok, a patrząc w ścianę przez chwilę, pomyślałem sobie, że powinienem być dobrym kumplem, skoro będę miał od niego spokój przez następne trzy dni, tak samo jak od tego drugiego spierdoksa, więc powinienem teraz obajwić się jako najlepszy przyjaciel na świecie. – Chcesz kawę?
- Mam iść ci zrobić? – zmarkotniał.
- Nie, pojedziemy sobie do Costy, dam wam auto na podróż, ale Mike prowadzi.
Luke zamilkł na moment, a potem zadowolony prawie pisnął i gdy usiadłem, pocałował szybko mój policzek. Pokręciłem głową ziewając zmęczony. Lubiłem to, że językiem miłości Luke'a, nawet tej przyjacielskiej, były czułości i zabieranie przestrzeni osobistej.
Ciekawe co na to Michael, powodzenia na nowej drodze życia, zjeby, osiuracie się, jak do was dojdzie, że jesteście, jak ogień i woda.
Ale nie mogłem mu tego wtedy powiedzieć, bo był zbyt rozbity, dlatego wstając z łóżka, założyłem tylko vansy i tak, jak spałem w dresie oraz bluzie, wyszedłem z pokoju.
- Chodź, Lulu, opowiesz mi wszystko. – Wyciągnąłem do niego rękę. – Najbardziej to chcę wiedzieć, co popieściło Lisę.
- Kur... - Aż się nastroszył. – Mam nadzieję, że długo nic jej nie będzie pieścić, słuchaj to...
- No...
Głos Luke'a obijał się o moją głowę, myślami natomiast byłem już w słodkim weekendzie, podczas pieprzenia Natalie i oglądania American Horror Story z Ashtonem i Kaitlin, z dala od muke'a, jak to prześmiewczo nazwaliśmy z Irwinem, a przede wszystkim, ich problemów.
Jak się jednak okazuje, jeżeli za bardzo uczestniczysz w cudzym życiu miłosnym, ono w końcu cię wciągnie, ścignie i nigdy się od tego nie uwolnisz. Chociaż nie, może po prostu chodziło o Luke'a samego w sobie? W tej przyjaźni z reguły był on, jako gej, jak się okazuje oraz ja, jako obrońca geja, wiecie... Z tego mema, gay i gay protector, mniejsza, nieważne. Nie przeszkadzało mi to, bo z reguły nie było aż takie konsumujące. Jasne, czasem musiałem mocno stopować Hemmingsa, by nie spędzać całego wieczoru na wysłuchiwaniu o Lisie, tak samo jak kładłem go spać, gdy za dużo wypił, albo przygotowywałem dla niego dodatkową porcję mojego jedzenia.
On potrzebował kogoś takiego; aby wysłuchał, pogłaskał, zaopiekował się po prostu. Nie wierzyłem, że Michael może stanowić tę osobę, póki nie miałem okazji parokrotnie widzieć, jak działają razem. W Luke'u znajdowała się cała masa ciepła, które tylko czekało, aby ulokować je w odpowiedniej osobie. Lisa nie dostała jego pełnej wersji, bo nie była tym człowiekiem, ja jej nie dostałem, bo się przyjaźniliśmy, a nie kochaliśmy w ten określony sposób, być może to Michaela czekały te rzeczy, które wiedziałem, że Luke zrobi, gdy poczuje się bezpiecznie. Opowiadał o tym setki razy, o długich podróżach samochodem, albo pociągiem, robieniu setki zdjęć tak, aby uchwycić jednocześnie krajobraz i ukochaną osobę, tworzenie wspólnej playlisty, robienie zapiekanki makaronowej, zwierzanie się, wymyślanie teorii spiskowych, a potem ich podważanie... Mimo tego całego bagażu, jaki niósł, był naprawdę kochany i zwyczajnie potrzebował czułości, a nie konspiracji, czy kolejnej dramy.
Zastanawiałem się, czy może powinienem odbyć z Michaelem rozmowę na ten temat, a potem zbyłem tę myśl, bo uznałem, że nie jestem Luke'a rodzicem, poza tym musi sam nauczyć się budować związek, czy tam... Wspólne chillowanie, chociaż ohoh... Nie spodziewałem się, że Luke pójdzie na chillowanie, a Mike na związek.
Koniec końców odrzuciłem myśli o nich na weekend, rzeczywiście odpoczywałem, przy okazji zdobywając nocne miasto w sobotę, w towarzystwie Ashtona, Kait i Natalie, a niedzielnego poranka, gdy kacowałem totalnie, dodatkowo zupełnie nago, wraz z dziewczyną, której nie miałem pewności, czy nie strzeliłem dzieciaka, póki nie poślizgnąłem się prawie na własnej gumie przy złączonych łóżkach, zbudziło mnie natarczywe walenie do drzwi.
- Już idę, litości, Hemmings! – zawołałem owijając ręcznik Luke'a w księżniczki Disneya wokół bioder. – Nie możesz iść Cliffordowi jeszcze obciągnąć, tu jest syf! – krzyczałem dalej, a kiedy Nat podniosła głowę, skinąłem jej, żeby się zakryła i jeśli chce spać dalej, to najlepiej z poduszką na buzi. – Jaki dramat mi teraz przywieźliście, huh?
Wrzuciłem do worka wibrator, korek analny i kajdanki, żeby umyć to potem, ale w biegu wepchnąłem sprzęt pod łóżko, gumy natomiast wylądowały w koszu, bo nie spodziewałem się ich tak szybko do cholery!
W tym stanie, ledwie żywy i jeszcze z pomadką dziewczyny rozmazaną na szyi, biodrze oraz policzku, otworzyłem drzwi z impetem, co było błędem, bo aż krzyknąłem, gdy zobaczyłem równie zgorszonych i przerażonych Liz oraz Andrew.
- Cześć, Calum, nie zastaliśmy Luke'a, prawda? – zapytał bardzo niepewnie ojciec chłopaka.
- Umn... Myślałem, że jest z wami... To znaczy u was. – Chwyciłem ręcznik mocniej, Natalie chyba udawała, że umarła.
- Sprawy się trochę pokomplikowały, doszło do małej kłótni, a potem przestał odbierać telefon, więc... Przyjechaliśmy, chcieliśmy porozmawiać. – Liz miała bardziej rozbiegany wzrok, niż kiedykolwiek, ale nie chciałbym sam być na jej miejscu, bo ten pokój wyglądał jak loch dominy.
- Próbowali państwo dzwonić do Michaela? – Wyszedłem na korytarz, zamykając za sobą drzwi, aby nie upokarzać swojej koleżanki. Przy okazji zgarnąłem komórkę z blatu.
- Nie mamy jego numeru.
Hemmingsom właśnie przegrzały się synapsy, oni ledwie kojarzyli co się dookoła nich dzieje, zwłaszcza gdy Brad z drużyny przechodząc krzyknął do mnie:
- Ej, Hood, zajebista impreza, dopiero wracam do siebie!
Podniosłem tylko łokieć do niego, nie chcąc się przypadkiem odkryć, a drugą ręką połączyłem do Mike'a. Była dwunasta w południe, dlatego Michael powinien odebrać. Zmarszczyłem brwi, gdy odrzuciło, ignorując trochę czterdziestolatków w skupisku dwudziestolatków, sprawdziłem w apce, gdzie znajduje się moje auto, było ono natomiast nieustannie gdzieś w Atlancie.
- Umn... Luke i Mike dalej są w Georgii – palnąłem, a po chwili punkcik na mapce się poruszył. – A nie, moment, aktualizuje się... Jadą tu. Pewnie zaraz podłączą telefony, musieli się gdzieś przespać. – Ta, kurwa, pewnie ze sobą nawzajem. Zapadła między nami długa, niezręczna cisza. Poczułem się nagi, zmęczony i zrezygnowany, ale przynajmniej nie tak bardzo jak oni. – Może poczekają państwo w bistro na kampusie, ktoś was pokieruję, a ja się ogarnę i dołączę do was? Pozwiedzamy razem Nowy Jork, hm? Będziemy się wspólnie dobijać do muke'a. To znaczy Luke'a.
- Czym jest muke? – Liz zmarszczyła czoło.
- To chyba połączenie imion... - zaczął niepewnie Andrew.
- Tak, właśnie tak. Michael i Luke. Mniejsza. Nieważne, widzieliście Statuę Wolności? Jest większa, niż na zdjęciach...
Calum: jak ja cię teraz nienawidzę, luke, ty kurwiu
Calum: ale jedźcie bezpiecznie
____________________________
kto się spodziewał rozdziału z perspektywy caluma? <3
all the love xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro