Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gra

Lance ~

Masakra. Czuje się jak warzywo, dosłownie. Nic nie robię ! Leżę i jem. To i tak jest sukces dla mnie. Wszystko mnie boli, a próbując usiąść na łóżku to się zwijam z bólu. Jedynym plusem jest obecność przyjaciół. Często odwiedzał mnie Hunk razem z Pidge. Shiro też wpadał wraz z Coran'em. Keith, praktycznie przesiadywał cały dzień ze mną. Tylko Allura nie przychodziła, nie wiem dlaczego. Nawet jej myszy do mnie przychodziły. Jak się raz zapytałem Shiro o Allurę, szybko zmienił temat ... Nie rozumiem tego. Zrobiłem coś ? Fakt, często do niej zarywałem, ale tak naprawdę wiedząc, że nic z tego nie będzie, odpuściłem. Nic więcej, nawet nigdy jej nie obraziłem ani nic. Może ten temat na później. Dlaczego ? Bo-

- Przestań myśleć i tak nic się nie wyłoni z twojego mózgu.
- Ej ! - No właśnie. Bo, Keith przyszedł do mnie z obiadem. - Jak wywnioskowałeś to, że nad czymś myślę ?
- Twoja mina mówi sama za siebie głąbie. - Spojrzał na mnie spod miski.

- Skoro ja jestem głąb, to ty będziesz ... Tylko Mullet mi do głowy przychodzi.

- Mówiłem, że nic z mózgu nie wyłonisz. Cały czas tak do mnie gadasz.
- Nieprawda Mull- ... Dobra cichaj.

- Ha ! I co ? - Takie rozmowy z nim to normalka. Tylko, że od mojego "wypadku" rozmowa z Czerwonym się diametralnie zmieniła. Jest o wiele mniej kłótni, mniej obraźliwych wyzwisk. W ogóle rozmawia mi się z nim wybornie ! To źle ? - Nad czym znowu myślisz ? - Wtrącił się Keith.

- Znowu ? - Uśmiechnąłem się do niego, na co ten to odwzajemnił. - W sumie to o tobie. - Jedna sekunda i zrozumiałem, że źle to zabrzmiało. - Ale nie w takim sensie ! Chodzi mi o całego ciebie ... Nie jeszcze gorzej ! O twoje uosobienie ! Uosobienie ? No, że z mną gadasz ... Ale inaczej ! Boże zabij mnie ...

- Okej w porządku. Spokojnie i nie mów tak. - Jego wyraz twarzy zmienił się na powagę.

- Tak ? Jak ? - Kompletnie nie rozumiałem o co mu chodzi.
- ' Boże zabij mnie '. - Wypowiedział te słowa z akcentem. - Serio tego chcesz ?

- Nie ! Wcale ! Boże broń !

- To tak nie gadaj.

- Mówisz jak moja matka. Nie mogę się doczekać kiedy ją znowu zobaczę. - Nagle jego mina wykrzywiła się w szoku, takim szoku i przerażeniem. Zaniepokoiło mnie to. - Hej Keith, powiedziałem coś nie tak ? Wyglądasz na przerażonego.

- C-Co ? Nie ! Wszystko jest ok ! - Widać było po nim, że spanikował.
- Kłamiesz Keith ... Jak coś zrobiłem to po prostu powiedź.
- Co ? Nie, nic nie zrobiłeś. Dobra zapomnij. Może w coś zagramy ? - Spytał się już bardziej uspokojonym głosem Mullet.
- Niby w co ? Nigdzie chodzić nie mogę.

- Wiem, więc może ... 10 pytań ? - Zaproponował Czerwony.
- 20 pytań !

- Dobra, 20 pytań.

Keith wstał z krzesła, zabrał miski po obiedzie i odłożył na półkę. Znowu się przesunąłem na łóżku, żeby się położył. Jednak nie zareagował, więc posłałem mu szeroki uśmiech i oczywiście, podziałało.

Pytanie leciało po pytaniu, nawet już nie liczyliśmy ile ich było. Niektóre głupie, inne jakieś dziwne a następne trudne do wymowy. Było bardzo przyjemnie. I śmiesznie, a najbardziej w momentach kiedy Mullet się zacinał albo jąkał, ale sam nie byłem taki do przodu. Najbardziej dziwnie się zrobiło kiedy zacząłem temat miłości*.

- Serio ?
- No co Keith ? Ktoś w końcu musi zacząć ten temat. - Odpowiedziałem zadowolony.

- Dobra, więc jeżeli dobrze pamiętam to ... 2 tygodnie ? - Odpowiedział jakoś nie zbyt przekonująco.

- Kłamczysz. W ogóle byłeś kiedyś w związku ?

- T-Tak ... Eh, nie. Nie byłem.

- A, ha ! Tak coś czułem !

- To po cholerę pytasz ? - Spytał z uśmiechem. - Dobra w takim razie ... Ile miałeś dziewczyn ?
- 4 dziewczyny i ... I ... - Raczej, nie powinienem tego mówić.
- I ? I kto jeszcze ? Z nauczycielką chodziłeś ?

- Nie ! Ja ... Chodziłem z czterema dziewczynami i ... jednym chłopkiem. - Oczywiście zrobiło się niezręcznie. Na chuj mu to mówiłem ?! Ale z jednej strony ciekaw jestem jego reakcji.

- Jak do tego doszło, że chodziłeś z chłopakiem ? No wiesz ... Nie było ci jakoś dziwacznie ? Rozumiesz, chłopak chłopak. - Chłop mnie zamurował. Nie był ani trochę zdezorientowany ! Co za gość.
- Szczerze sam nie wiem. Na początku liceum taki jeden cały czas się na mnie gapił. W końcu pewnego "pięknego" dnia mnie pocałował. - Iii, dopiero teraz zrobiło się niezręcznie. - Byłem w szoku, a po pocałunku powiedział, że chciałby ze mną chodzić. Nie wiem dlaczego ale się zgodziłem. Było całkiem fajnie, dobrze się z nim gadało bla bla bla, ale ... Okazało się, że facet "chodził ze mną" bo wiedział, iż jestem bogaty. Wkurzyłem się, ale jednocześnie czułem ogromny smutek. W sumie, każda moja inna dziewczyna też taka była. Kevin był moim ostatnim związkiem. Od tamtego momentu, w ogóle nie mam zamiaru się z kimkolwiek umawiać.
- Ale zarywasz do księżniczki.
- Zarywałem. - Poprawiłem Czerwonego paladyna.

- W sumie racja, już nie pamiętam kiedy robiłeś do niej maślane oczka.

- No właśnie, ale zarywanie do kogoś a bycie w związku to dwie różne rzeczy dla mnie. Od "zerwania" z Kevinem, zacząłem tylko podrywać. To mi pomagało się ustabilizować.

- Wow. Szacunek.

- Aaa, dziękuje. Dobra moja kolej. - Oczywiście po niezręcznej sytuacji, musi być kolejna ! Jasne, że znam odpowiedź ale lubię patrzeć, jak doprowadzam Keith'a do zakłopotania i wypieków na twarzy. - Całowałeś się kiedyś ?

- Ja, em ... - I znowu Lance wygrywa. - Nie, nigdy. Ciebie się o to nie pytam.
- Powiem ci, jest to naprawdę całkiem miłe uczucie.

- W to nie wątpię.

- Ale ty masz 18 lat gościu ! - Nagle, sam nie miałem pojęcia co robię. - To jest hańba !

- O jejku, wielkie mi halo. Ale w sumie chciałbym chociaż raz się z pocałować. - Nastała cisza. Nie wiedziałem co robić. Pocieszyć go ? Co ja pierdole ?! CO JA PIERDOLE !?!

- Chciałbyś wiedzieć jak to jest ?
- No właśnie to powiedziałem ...
- To możesz mnie pocałować.

- Czekaj, co ? - Tak. Najpierw robię, potem myślę. Kurwa. Przecież to jest tylko przyjaciel ! Dobry przyjaciel ... Bliski przyjaciel. Ale przyjaciel ! Tak ? - Mam cię pocałować ?
- Dziwnie to brzmi ! Ale ... Masz już dawno po 18 i dziwnie tak powiedzieć, że się nigdy nikogo nie pocałowało, co nie ? - Coś na szybko trzeba zawsze wymyślać.

- To głupie Lance i dziwne ...

- Ale ja nie mam nic przeciwko ! - Brawo ja !
- Jesteś tego pewien ? To dobry pomysł ?

- W stu procentach !
I w stu procentach jestem upośledzony. Po moim ostatnim zdaniu, zacząłem się bać. Tym bardziej, że nie miałem pojęcia czego ... To tylko pocałunek. Ile 5 sekund ? Może mniej.

Zaczęło mi się robić gorąco, gdy Keith był już pochylony nade mną. Był bardzo blisko, bardzo ...

- Jesteś pewien Lance ? - Zapytał mnie drżącym głosem Czerwony.

- Poświęcam się dla ciebie. - Odpowiedziałem z uśmiechem.
Zamknąłem oczy. Doskonale wiedziałem, że Keith ma je jeszcze otwarte. Był tak strasznie blisko, że normalnie czułem jego ciepły oddech na całej twarzy. Czułem też, jak się jeszcze bliżej pochylił. Tak się trząsłem ze strachu, a na dodatek miałem świadomość tego jak bardzo moja twarz jest czerwona. Nagle poczułem coś ciepłego na moich wargach. Otworzyłem odruchowo oczy, mimo tego, iż wiedziałem od kogo to ciepło pochodzi. Lekko się rozluźniłem i spoglądałem na jego powieki. Niby tak naprawdę nic wielkiego, pocałunek bez żadnego ciągnięcia dalej. Zwykłe dotknięcie ust. Nie podobało mi się to. Ja chciałem więcej. Czułem jak Keith jest naprężony i nieruchomy. Delikatnie swoimi ustami zacząłem kąsać jego. Wiedząc, że otworzy oczy, szybko zamknąłem swoje. Bałem się teraz, że mnie odepchnie i wyzwie, ale on odwzajemnił to. Nie był w tyle. W pewnej chwili całowaliśmy się jak popaprani. Jakby nic się nie liczyło już. Jakby byliśmy już 2 lata po ślubie. Nie pamiętam kiedy podczas całowania się czułe takie ciepło i spokój. Tak jakby ta osoba była dla mnie wszystkim czego potrzebowałem przez całe życie. Takiej bliskości od czterech szmat i jednego palanta nigdy nie dostałem. A teraz ? Teraz to mam w garści ... Ale nie do końca. W pewnej sekundzie naszego obściskiwania się, Keith włożył rękę pod moją koszulkę. Tak bardzo się wzdrygnąłem i odkleiłem od Keith'a, tylko dlatego żeby jęknąć z bólu.
- C-Coś nie t-tak ? - Spytał skołowany i cały czerwony Mullet.

- Nie ! Nie, tylko ... moje opatrunki na klatce.

- Boże strasznie przepraszam ! Czemu ja w ogóle to zrobiłem ?! Nie bądź zły na mnie ! Ja naprawdę nie chciałem ! - Krzyczał na mnie przepraszając. Był bardzo wystraszony.

- To nic takiego, serio. Trochę bólu i zabawa się skończyła. - Powiedziałem z nadzieją, że się uspokoi. Oczywiście z uśmiechem.
- Zabawa ... - Dalej cały jak pomidor Keith był zmieszany tą sytuacją.
- Dobra może zapomnieć lepiej o mojej słabości, a pogadać o tym czy ci się podobało ?

- C-Co ? Tak ... Było spoko. - ' Spoko ' Nie tego oczekiwałem.

- No a mo-.
- Muszę iść. - Wtrącając się, Keith szybkim chodem wyszedł z mojego pokoju i zamknął drzwi.

- To do jutra, chyba. - Już powiedziałem sam do siebie. - Albo za tydzień ...

HEJ ! Co tam u was ciekawego ? Bo u mnie nic xd Długo nad tym siedziałam :v I się bardzo cieszę <3 *Wiem, akapity denerwują ale nie mam pojęcia co mam z tym zrobić* CIESZĘ SIĘ TEŻ TYM, IŻ "Boys" DOBRZE SIĘ SPRZEDAJE W CZYTANIU XD Nie oceniajcie mnie na dziwaka xd Nie jestem mistrzem w pisaniu, o tym wiem. Ale jestem zadowolona z tego :3

Oczywiście spóźnione życzenia urodzinowe ... WSZYSTKIEGO NAJ NAJ TY NIEBIESKI DEBILU ! MODELU NAJWSPANIALSZY ! ŚMIESZKU SŁODKI ! LUDZIU KOCHANY ! MIEJ NAJWSPANIALSZYCH PRZYJACIÓŁ I NAJWSPANIALSZEGO MĘŻA ! Keith, bądź grzeczny. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO LANCE ! 28.07

A teraz, dziękuje, że ktoś tu dotarł :D
Pozdrawiam Saraa ~ Moje dzieło tutaj wstawię co tam xd Powtarzam moje *!* Prawa autorskie *!*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro