Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

Szczerze mówiąc, Peter nie wiedział jak to się stało.

Choć bronił się przed tym od samego początku i obiecywał sobie solennie, że nie ugnie się w swoim postanowieniu choćby nie wiem co, w jakiś sposób wylądowali z milionerem w warsztacie, a następnie, jeszcze szybciej niż zmiana miejsca, przyszła mu zmiana sprzętu na którym pracował.

Siedzieli we dwójkę przy rozbudowanym stanowisku komputerowym, włamując się do systemu Tony'ego Starka jak dwójka szemranych hakerów, a nie sam stwórca i jego podopieczny. Na początku było trochę sztywno, ale milioner szybko znalazł z Peterem wspólny język. Pokazywał mu błędy, które popełniał, ale nie podawał na tacy gotowych rozwiązań. Pokazywał mu, jak sprawniej można manewrować w programie i w jaki sposób pisać komendy, by wyglądały po prostu schludnie. Peter od dawna nie czuł się w czyimś towarzystwie tak swobodnie. Podobało mu się to.

-Jak to możliwe, że masz takie tragiczne oceny?- spytał w pewnym momencie milioner, a pogodny nastrój chłopca natychmiast opadł. Zachmurzył się lekko, wypuszczając powietrze- aha, okej, nie- powiedział zaraz starszy- nie idziemy w tę stronę, możesz się dalej uśmiechać.

A Peter, jak dziecko, które odzyskało lizaka, wygładził brwi i kiwnął głową. Nie chciał rozmawiać o ocenach, szkole i wszystkich głupich rzeczach, o których rozmawia się z rodzicami zastępczymi.

-W każdym razie, panie genialny, chyba powinniśmy już kończyć- powiedział Tony, zerkając na zegar. Była dwudziesta trzecia.

-Jeszcze nie!- z ust chłopca wydobył się smutny jęk, zanim zdążył temu zapobiec. Starszy uśmiechnął się z rozbawieniem.

-Jutro możemy to powtórzyć, Bambi, jeśli będziesz chciał. A dzisiaj, chyba powinienem być dorosły i odpowiedzialny. Chcesz iść jutro do szkoły, prawda? Jak to będzie wyglądało, jeśli odeślę cię wyglądającego jak zombie?- spytał, a Peter przewrócił oczami, czując, że starszy nieco go infantylizuje.

-Już jutro?- zdziwił się.

-No pewnie, nie ma co zwlekać.

Tony wstał, podszedł do barku i nalał sobie trochę whisky. Odwrócił się w stronę chłopca, który znów zmarszczył lekko brwi.

-Zmieniłen ustawienia, możesz jeździć windą sam, ale tylko od szóstej do dwudziestej drugiej.

-Dobranoc- rzucił sucho Peter, wychodząc szybkim krokiem z warsztatu, ściskając laptopa pod pachą. Milioner uniósł lekko brwi.

-Dobranoc?- mruknął, gdy drzwi trzasnęły za chłopcem.

*****

Peter otworzył oczy.

Musiał wstać. Miał pójść dzisiaj do szkoły.

Zaskoczyło go to, jak entuzjastyczne miał do tej kwestii podejście. Nigdy nie lubił szkoły i dużo wagarował, ale teraz naprawdę chętnie do niej wróci. Chętnie wyrwie się z pod czujnego oka milionera.

Szybko wstał i przygotował się do wyjścia. Spakował też kilka losowo wybranych zeszytów i podręczników, po czym zarzucił plecak na ramię i wyszedł z pokoju. Usłyszał dźwięki dobiegające z kuchni.

-Dzień dobry, Bambi- powiedział nieco sennie Tony, zalewając wrzątkiem zmielone ziarna kawy. Był ubrany w dobrze skrojony garnitur.

-Dobry- mruknął młodszy.

-Widzę, że jesteś gotowy. Śniadanie?- spytał, a Peter kiwnął głową. Odłożył plecak na ziemię i usiadł przy wysepce kuchennej. Tony po chwili postawił przed nim talerz z dwiema grzankami z masłem orzechowym i szklankę z sokiem. Chłopiec zaczął jeść w ciszy.

Milioner usiadł naprzeciwko niego.

-Happy, mój kierowca i szef ochrony, zawiezie cię do szkoły. Potrafi być trochę zrzędą, więc postaraj się go nie irytować i nie bierz do siebie jego fochów.

Peter znów jedynie kiwnął głową. Tony uniósł kąciki ust, sącząc kawę.

-Zawsze jesteś z rana taki gadatliwy?- mruknął- no dobrze, posłuchaj. Tak jak sobie zażyczyłeś, wracasz sam. Oczywiście, dostaniesz pieniądze na metro, czy co tam chcesz. A gdybyś się rozmyślił, dzwoń. Happy da ci swój numer. Kończysz lekcje o piętnastej, więc o szesnastej masz godzinę policyjną. I błagam, bez numerów. Pamiętaj o naszej umowie. Jeśli zwiejesz, stracisz laptopa- powiedział, a Peter wywrócił oczami, żując grzankę. Milioner położył na blacie pięćdziesiąt dolarów.

-Na lunch i powrót do domu- oznajmił. Chłopiec uniósł brwi, otwierając szerzej oczy, ale nie odezwał się- no dobrze. Happy już czeka. Poradzisz sobie, tak? Aha, i ostrzegam. Rozmawiałem wczoraj z dyrektorem. Jeśli dasz nogę, dowiem się o tym w przeciągu kwadransu. Ale... jesteś rozsądny. Nie zrobisz nic głupiego, prawda?- spytał, w odpowiedzi dostając jedynie kolejne wywrócenie oczami.

-Nie powinieneś już sobie iść?- mruknął Peter, wstając od stołu. Wziął swój talerz i podszedł z nim do zlewu.

-Mam zmywarkę- zauważył milioner. Chłopiec zerknął na niego nieco pogardliwie, ale ostatecznie włożył brudne naczynia do zmywarki- świetnie. Miłego dnia, Bambi. Widzimy się po południu. Zapraszam cię do warsztatu, jeśli będziesz miał ochotę.

Z tymi słowami Tony odszedł, a Peter nieco się zachmurzył. Problem polegał na tym, że miał wielką ochotę. Myślał o tym zasypiając, budząc się i myjąc zęby. Wszystko mu się wczoraj wieczorem podobało. Wszystko było wspaniałe. Sprzęt, na którym mógł pracować. To, jak chętnie i efektywnie jego opiekun dzielił się swoją niesamowitą wiedzą. To, ilu nowych rzeczy nauczył się w ciągu kilku godzin. Gdyby mógł, najchętniej spędziłby cały dzień w warsztacie z panem Starkiem. Ale to oznaczałoby, że milioner dopiął swego. Peter nie zamierzał na to pozwolić.

Gdy chłopiec zjechał windą do garażu, szybko zauważył postawnego mężczyznę opartego o czarny samochód. Podszedł do niego, zaciskając dłonie na ramiączkach plecaka.

-Wsiadaj- mruknął mężczyzna, zanim Peter zdążył się odezwać. Młodszy wzruszył więc ramionami i spróbował otworzyć drzwi, by zając miejsce pasażera. Szarpnął bezcelowo klamką, a Happy wywrócił oczami i wskazał kciukiem za siebie. Peter zarumienił się lekko, zajmując tylne siedzenie.

Jechali w ciszy. Peter szybko zauważył, że pseudonim "Happy" był wyjątkowo nietrafiony. Zastanawiał się też, w jaki sposób ktoś tak ponury jest w stanie wytrzymać jako kierowca gadatliwego, zadufanego w sobie i obiektywnie pogodnego Tony'ego Starka? Westchnął głęboko, gdy o tym pomyślał. To był mianownik łączący Petera i smętnego kierowcę. Jego opiekun działał im obu na nerwy.

Gdy zajechali pod szkołę, Happy bez słowa wyciągnął w jego stronę wizytówkę i spojrzał mu przez lusterko prosto w oczy.

-Mam twój numer od Tony'ego. Zadzwoń, gdybym miał po ciebie przyjechać. Mam dużo ważniejszej pracy, więc nie rozwożę żadnych innych smarkaczy- powiedział. Peter odebrał wizytówkę.

-Musisz być bardzo ważny, skoro twój plan dnia jest zależny od szkoły jakiegoś smarkacza- odgryzł się, odwzajemniając twarde spojrzenie. Hogan zamrugał, a po chwili, uniósł kąciki ust.

-Zmiataj- mruknął z drobnym uśmiechem.

Peter wysiadł i westchnął głęboko, widząc pełen dziedziniec. Nie lubił tego miejsca. Nienawidził.

Ale dobrze było w końcu zobaczyć coś znajomego.

*****

1009 słów

Hejka!

Jezu, ale akcja będzie za dwa rozdziały, jaram się xD

Mam nadzieję, że się podobało :)

Do zobaczenia<3<3<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro