Rozdział 7
Peter podniósł głowę, słysząc pukanie do drzwi. Nie odpowiedział, a jedynie przewrócił oczami i znów zgarbił się lekko, pochylając się nad laptopem.
-Cześć, Bambi. Jak tam?- spytał pogodnie Tony, ale chłopiec nawet na niego nie spojrzał. Milioner westchnął jedynie, po czym wszedł do pokoju, niezrażony ignorancją- słyszałem, że nie wybrałeś niczego z katalogów, które ci zostawiłem. Nie podobały ci się? Mogę przynieść ci coś innego, powiedz tylko, czego byś chciał.
Peter zerknął na milionera, a jego palce zastygły nad klawiaturą. Tony Stark nie był normalny, to było pewne.
-Nic od ciebie nie chcę- mruknął chłopiec. Mężczyzna westchnął, tym razem głęboko, po czym wszedł do pokoju i usiadł obok Petera, który zamknął laptop.
-Pete, nie chcę, żebyśmy ze sobą walczyli- powiedział łagodnie- nie zamierzam się z tobą kłócić, naprawdę. Chciałbym, żebyś dobrze się tu poczuł, dlatego zostawiłem ci katalogi. Chyba miło jest mieć swoje rzeczy w swoim domu, prawda?
-To nie jest mój dom!- warknął w odpowiedzi młodszy.
-Dobrze, dobrze- odparł łagodnie, choć trochę lekceważąco- co nie zmienia faktu, że nie chcę prowadzić z tobą wojny, Bambi. To żadnemu z nas nie wyjdzie na dobre.
Peter zdmuchnął grzywkę z czoła i wypuścił powietrze, przewracając oczami.
-Wiem, że dziś się nie uczyłeś. W porządku. Musisz się zaklimatyzować, więc nie musisz dziś nic robić, ale proszę cię, Pete, żebyś nie zaniedbywał szkoły.
-To może pozwól mi do niej chodzić?- syknął młodszy, zaciskając dłonie w pięści. Tony powstrzymał się od przewrócenia oczami.
-Pozwolę, jeśli będziesz się zachowywał. A teraz chodź, obiad czeka na stole- powiedział, podnosząc się z łóżka. Peter kiwnął głową, odwracając wzrok i odsuwając od siebie komputer. Tony uniósł lekko brwi, nieco zaskoczony posłuszeństwem młodszego. Peter jednak wcale nie postanowił być posłuszny. Wiedział już po prostu z doświadczenia, że głodówka powodowana buntem nie irytuje opiekunów, a jedynie osłabia go i sprawia mu trudność. Poza tym, dlaczego miałby nie skorzystać z możliwości zjedzenia ciepłego obiadu w przerwach od mieszkania na ulicy?
W ciszy usiedli przy stole. Obiad składał się z pieczonego w ziołach kurczaka, makaronu w sosie truflowym i marchwi. Był bardzo smaczny, choć Peter nie zamierzał tego okazać. Nigdy nie lubił wyuzdania, nie miał też specjalnie wrażliwego podniebienia, ale jedzenie w Wieży było naprawdę dobre.
Milioner też jadł w ciszy. Jadał w ciszy odkąd skończył dziesięć lat, a jego ojciec uznał, iż Tony jest wystarczająco dorosły, by obejść się bez nianiek, które dotrzymywały mu towarzystwa. Wtedy musiał przyzwyczaić się do samotności.
Teraz jednak miał towarzystwo, ale ono ewidentnie nie miało ochoty z nim rozmawiać. Mężczyzna zaczynał poważnie zastanawiać się, czy jego decyzja nie była zbyt pochopna. Nie oczekiwał, że chłopiec natychmiast zacznie go uwielbiać, z wdzięcznością i namaszczeniem wykonując każde jego polecenie, ale liczył na współpracę. Peter natomiast nie okazywał ani grama wdzięczności, czy choćby zrozumienia. Zachowywał się tak, jakby milioner przyjął go z kaprysu, dla swojego widzimisię i własnych korzyści. Dzieciak był... trudny.
Tony zmarszczył lekko brwi, gdy zdał sobie sprawę z tego, jak określił chłopca. Nie był z tego zadowolony. On sam bardzo często nazywany był "trudnym" dzieckiem. Nie lubił tego. Mówili tak o nim rodzice, nauczyciele, opiekunki, wychowawcy i ochroniarze. Wszyscy. Wszyscy zawsze uważali, że był trudny. Najpierw był trudnym dzieckiem. Potem, rozpieszczonym gnojkiem. Teraz - egoistycznym dupkiem. Tony wiedział jednak, że nie ma czegoś takiego jak "trudne dziecko". Były tylko dzieci zaniedbane, samotne i porzucone. Peter też nie był zły. Potrzebował zrozumienia i wsparcia. Potrzebował też czasu, żeby zaakceptować to, co milioner chciał mu dać. Przecież Tony wiedział, że nie będzie łatwo. Nie mógł oczekiwać, że z dnia na dzień chłopiec zacznie mu ufać.
Mężczyzna mrugnął do chłopca, gdy zauważył, że ten wpatruje się w niego z skonfundowaniem. Peter przewrócił oczami, wracając w ciszy do jedzenia. Tony uniósł kąciki ust. Bawił go upór tego dzieciaka.
-A więc, postanowiłeś ukarać moją pomoc ignorowaniem?- spytał, nabierając na widelec odrobinę makaronu. Młodszy zacisnął dłonie na sztućcach.
-Nie prosiłem o pomoc!- syknął, nie podnosząc wzroku. Tony uniósł jedną brew.
-Co nie znaczy, że jej nie potrzebujesz- odparł spokojnie milioner. Peter wypuścił powietrze. Nie rozumiał, czemu nowy opiekun tak na niego działał. To zawsze on prowokował dorosłych, nie na odwrót, a tymczasem zachowywał się przy mężczyźnie jak małe dziecko.
-A więc- zaczął spokojnie, celowo, choć nie ostentacyjnie, przedrzeźniając starszego- oczekujesz wdzięczności za to, że mnie tu zamknąłeś? Czym to się niby różni od tego pieprzonego poprawczaka?
Tony znów lekko się uśmiechnął.
-Nie oczekuję od ciebie żadnych aktów wdzięczności, a jedynie współpracy. A co do twojego pytania, myślę, że mimo wszystko Stark Tower i poprawczak nie mają aż tak wiele wspólnego jak ci się wydaje- mężczyzna przerwał wypowiedź, by wziąć do ust kolejny kęs, po czym przełknął i kontynuował- możesz umeblować swój pokój wedle swojego życzenia, a gdybyś zechciał wczoraj obejrzeć dom, dowiedziałbyś się, że możesz korzystać też z basenu, sauny i siłowni, kiedy tylko masz ochotę. Ponadto, masz tu dostęp do dowolnej technologii. Nawet jeśli inżynieria i elektronika cię nie interesują, w moim warsztacie będziesz miał spore pole do popisu. Założę odpowiednie zabezpieczenia, ale poza tym, w żaden sposób nie będę kontrolować twojej pracy.
-Skąd w ogóle pomysł, że zamierzam przebywać w twoim głupim warsztacie?- przerwał mu chłopiec, na co Tony prychnął.
-Bądź sobie krnąbrny i uparty ile chcesz, ale jesteś geniuszem, Bambi. Nie zmarnujesz takiej szansy i na pewno nie usiedzisz tak długo w miejscu, programując na tym swoim laptopie wiedząc, jaki sprzęt czeka na ciebie piętro niżej- powiedział. Peter wywrócił oczami.
-Zobaczymy- mruknął.
-Zobaczymy- przytaknął Tony- w każdym razie, zapraszam cię do warsztatu dziś po południu, jeśli masz ochotę. Jestem ciekawy twoich umiejętności, Peter. Zrobiłbyś też listę rzeczy, których potrzebujesz.
Peter uniósł jedną brew.
-Rozmawialiśmy już o tym- zauważył.
-Tak, nic ode mnie nie chcesz. Ale na pewno masz na oku sprzęt, który ułatwiłby ci pracę, a ja, tak się składa, mogę dać ci dostęp do sporego budżetu dla twojej pracy, więc korzystaj. Jeśli masz jakiś pomysł, zastanów się czego potrzebujesz i po prostu mi powiedz. Mogę też przynieść ci więcej katalogów, powiedz tylko co cię interesuje.
-A ty kupisz mi wszystko za pieniądze tatusia?- rzucił Peter, z wyraźną kpiną w głosie. Tony zastygł na chwilę, przetwarzając w głowie słowa młodszego.
-Co proszę?
Młodszy uniósł kąciki ust, widząc, że udało mu się zaburzyć stoicki spokój milionera.
-To przecież żadna tajemnica, że przejąłeś firmę i majątek ojca. Sam niczego nie osiągnąłeś- wzruszył ramionami chłopiec, jakby zauważył właśnie, że zrobiło się pochmurno. Tony przez chwilę wpatrywał się w młodszego.
Sam nic byś nie osiągnął!
Mężczyzna kaszlnął cicho, oczyszczając gardło.
-Naprawdę tak uważasz?- spytał, siląc się na spokój. Petera zbiło to z tropu. Spodziewał się złości, w najlepszym wypadku wyrzucenia do pokoju, obelgi albo nawet ciosu. A tu znów nic. Znów żadnej złości, czy choćby reprymendy za bezczelność. Przecież był bezczelny! To już granica bezczelności! Co gorszego mógł powiedzieć, niż oskarżyć Tony'ego Starka o brak własnego dorobku? Co, na marginesie, było absolutnym kłamstwem. Przed tym wszystkim, Peter był wielkim fanem wynalazcy i wręcz doskonale znał jego osiągnięcia. Co więcej, bardzo je podziwiał.
-Cóż- zaczął milioner, wstając od stołu. Podniósł serwetkę i przetarł usta- nie jesteś sam- rzucił, po czym odszedł. Peter wzdrygnął się, słysząc trzask drzwi. Przełknął ślinę, wpatrując się w niedojedzoną porcję milionera. Spuścił wzrok, marszcząc lekko brwi. Nie to chciał zrobić. Chciał rozwścieczyć opiekuna. Nie chciał go ranić.
*****
1195 słów
Hejka!
Ojoj, biedny Tonyś. Chciałabym zrobić w tej książce mały eksperyment z bohaterami, ale to sami zobaczycie i ocenicie xD
Mam nadzieję, że się podobało :)
Do zobaczenia<3<3<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro