♥Kiedy wracasz♥
[Kontynuacja poprzedniego scenariusza „Kiedy tęskni za tobą". Pomysł poddała Helen_Black415.]
Tetsuya Kuroko
Czułaś, że zrobiłaś coś źle. Tylko nie wiedziałaś co. Głowiłaś się nad tym przez te kilka dni za granicą, ale byłaś pewna, że to dotyczyło twojego chłopaka. Miałaś tak wielkie wyrzuty sumienia, że nawet wróciłaś wcześniej niż zamierzałaś.
Od razu po przyjeździe do domu, udałaś się do Tetsuyi. Nic mu nie wspominałaś, że wracasz wcześniej. To była dla niego taka „mała" niespodzianka.
Bez pukania przekroczyłaś próg domu Kuroko i od razu skierowałaś się do jego pokoju. W budynku było bardzo cicho, aż nazbyt cicho. Jednak usłyszałaś jakiś dźwięk, a dokładnie stukot małych pazurków o podłogę. Przystanęłaś na moment, gdy zobaczyłaś, że uradowany Nigou biegnie do ciebie.
— Cześć, mały! Tęskniłeś? — powiedziałaś pieszczotliwie do psa. — Zaprowadź mnie do swojego pana. — pies, jakby rozumiejąc, pobiegł w kierunku, z którego przybył. Nie zwlekając ani chwili poszłaś za nim. Z każdym krokiem korytarz stawał się coraz ciemniejszy. Jednak wiedziałaś, że zmierzacie do pokoju niebieskowłosego.
Nagle ujrzałaś półotwarte drzwi, z których wydobywało się lekkie światło. Bez chwili namysłu zajrzałaś powoli do środka.
— Kuroko? — zapytałaś cicho, jakby bojąc się, że za chwilę coś wypełźnie. Scena wyglądała, jak wyjęta z horroru...
Nagle wyskoczyło na ciebie coś wielkiego. Nie byłaś na to przygotowana. Więc nie było co się dziwić, że wydobyłaś z siebie niespodziewany pisk.
— [Imię]... — wymamrotał twój napadacz w zagłębienie twojej szyi.
— Tetsu... — wypowiedziałaś imię chłopaka. — Czemu twój misiek ma moje ciuchy?
Taiga Kagami
Właśnie nadszedł dzień twojego powrotu. Skierowałaś się w stronę wyjścia z lotniska, ale zatrzymał cię donośny znajomy głos. Bardzo się zdziwiłaś, ponieważ myślałaś, że Taiga poczeka na ciebie w domu.
To ci niespodzianka...
— [Imię]! Jak mogłaś mnie tak zostawić bez żadnego słowa?! Czekałem na ciebie całe, bite siedem dni! — wykrzyczał Kagami. Rozumiałaś jego frustrację, ale to nie był powód, żeby zwracać na siebie uwagę osób trzecich. — Wiesz, jak się martwiłem... — wymamrotał z ulgą czerwonowłosy, kiedy wziął cię w objęcia.
Pogłaskałaś go miło po plecach, mówiąc:
— Ja też za tobą tęskniłam, tygrysie. Ale lepiej chodźmy. Mamy niepotrzebnych gapiów. — wzięłaś chłopaka za rękę i zaczeliście zmierzać razem do wyjścia.
Ryōta Kise
Nigdy wcześniej Kise nie był tak rozradowany jak teraz, gdy dowiedział się, kiedy wracasz. Czuł się tak dobrze jak nigdy dotąd! Jakby wszystkie cierpienia/problemy z niego spadły.
Był tak zadowolony, że aż sam pojechał na lotnisko cię odebrać. Nie mógł się już doczekać ponownego ujrzenia cię.
Zaczął wypatrywać cię w tłumie. Było tyle kolorowych głów, że dla większości byłoby to problemem wyszukać cię w tłumie.
Jednak nie dla Kise. Od razu odnalazł twoje [Kolor] wlosy. Byłaś odwrócona do niego tyłem, więc to była idealna okazja, żeby cię zaskoczyć.
— [Imię]cchi! Tak bardzo tęskniłem! — wykrzyknął rozradowany Kise, obejmując cię od tyłu.
— Weź się pan odczep! — powiedziała kobieta podobna do ciebie.
— Bardzo przepraszam! Pomyliłem panią z kimś! — blondyn ukłonił się nisko przed kobietą, kiedy odwróciła się do niego przodem. — Wiesz co, [Imię]cchi! Już myślałem, że to ktoś inny! — powiedział „obrażony" Kise. Ty tylko się śmiałaś z swojego kawału, ale widząc, że Ryouta zrobił się naburmuszony, powiedziałaś:
— Oj, nie obrażaj się. Brakowało mi ciebie i tej twojej łatwowierności. — pocałowałaś go w policzek na rozweselenie. — Chodźmy do domu, zanim zbiorą się twoje fanki.
Shintarō Midorima
Po tym jak wyjechałaś, nie mogłaś uwierzyć, że to Takao do ciebie więcej pisał niż Midorima. Myślałaś, że twoja marchewka zatęskni za tobą bardziej... W sumie mogłaś się tego spodziewać.
Do Japonii wróciłaś w trochę złym humorze. Chciałaś jak najszybciej spotkać się z swoim chłopakiem i „wytłumaczyć" to wszystko. Już miałaś myśli, że cię zdradza, ale Takao by ci o tym powiedział... Nie?
Nic nie mówiąc obojgu chłopakom, wróciłaś do domu. Miałaś zamiar spotkać się z Midorimą w szkole. Weszłaś do klasy i przeleciałaś wzrokiem po uczniach, ale po Shintarou ani śladu. Nie chciałaś dłużej tutaj zostawać, więc wróciłaś z powrotem na korytarz. Stwierdziłaś, że jeszcze nie przyszedł. Miałaś nadzieję, że tak było. Na samą myśl, że mógł cię zdradzić, twój humor spadał.
Już miałaś pójść na dziedziniec, kiedy zauważyłaś na końcu korytarza dwie wysokie sylwetki. Rozpoznałaś w nich twojego chłopaka oraz jego przyjaciela. Całe szczęście, że to był tylko Takao... Nie wiadomo, co byś zrobiła, jakbyś zobaczyła Midorimę z inną dziewczyną... Lub chłopakiem.
— Shin-chan! — wykrzyknęłaś i zaczęłaś biec w ich stronę. Chłopcy zaskoczeni przystanęli. Kto wołał Shin-chan'a? Jednak zielonowłosy szybko się ogarnął i popędził sprintem w twoją stronę.
— [Imię]! — wykrzyczał Midorima, dobiegając do ciebie. Nigdy nie widziałaś Shintarou tak zadowolonego, jakby nie był sobą. — Myślałem, że przylecisz dopiero za dwa dni.
— Zmieniłam plany... — uśmiechnęłaś się, wtulając się bardziej w swojego faceta. Chyba nie miałaś powodów, żeby aż tak się martwić.
Daiki Aomine
Byłaś wściekła na Aomine. Jedynie o czym myślał to te jego głupie gazetki z Mai-chan! Nie mogłaś uwierzyć, że pierwszy telefon, jaki od niego dostałaś, właśnie był o tym! Czułaś się, jakbyś mogła rozwalić wszystko, co ci się napatoczy. Oj, biada tym, co wejdą ci w drogę...
Jednak nie byłaś tylko zła na niego. Czułaś się naprawdę źle, myśląc, że on nawet nie chciał się z tobą skontaktować. Jasne, kilka SMS'ów sobie powysyłaliście, ale były tak sporadyczne, że można byłoby je policzyć na palcach u jednej ręki. Łzy ci się brały w oczach na samą myśl...
Stwierdziłaś, że może dłuższy odpoczynek jest dla was lepszy i jak pobędziesz jeszcze kilka dni za granicą to w końcu zadzwoni.
Miałaś rację.
— [Imię]! Miałaś wrócić wczoraj! Gdzie jesteś? — powiedział Aomine przez telefon.
— Stwierdziłam, że dłużej zostanę...
— Czemu mi nie powiedziałaś?! — burknął chłopak. — Martwiłem się... — nie mogłaś uwierzyć własnym uszom. Wymruczał to tak cicho, że ledwo udało ci się to wychwycić! Ta czekolada się martwiła? O ciebie? Poczułaś, jak zrobiło ci się ciepło na serduszku.
— Naprawdę? Myślałam, że wolisz spędzić więcej czasu z swoją Mai-chan. — powiedziałaś zaskoczona.
— Hę? To nie na nią czekałem całe siedem dni. — na samą myśl, że Daiki nie mógł się doczekać ciebie, poczułaś się winna. Co z ciebie za dziewczyna, żeby wątpić w swojego chłopaka?
— Będę za kilka godzin. — z uśmiechem oznajmiłaś do telefonu.
— Odbiorę cię. — naprawdę Daiki nie mógł się doczekać, aby cię znów ujrzeć, nie ze względu, że nie wie, gdzie dałaś jego świerszczyki, ale z miłości jaką do ciebie darzył.
Atsushi Murasakibara
Oj jak bardzo chciałaś zobaczyć swojego olbrzyma. Podczas pobytu w [Nazwa Kraju] wtargnęłaś do każdego napotkanego ci sklepu z słodyczami. Wracając do rodzinnego kraju, byłaś obładowana torbami, to z landrynkami, to z żelkami, to z czekoladą... Już traciłaś rachubę w wymienianiu tych wszystkich łakoci. Nie mogłaś się doczekać, kiedy ty i Atsushi spróbujecie ich wszystkich.
Nie czekając ani chwili dłużej, udałaś się do domu Murasakibary. Przystanęłaś przy drzwiach i zadzwoniłaś na dzwonek nosem. No co? Trzeba sobie radzić, gdy ma się napchane torbami ręce.
Poczekałaś chwilę, ale nikt ci nie otworzył. Zadzwoniłaś drugi raz, nadal nic. W końcu po którymś tam kliknięciu nosem dzwonka, wnerwiona postawiłaś pakunki na ziemi i zaczęłaś szukać po kieszeniach telefonu. Gdy go znalazłaś, od razu wybrałaś numer fioletowowłosego. Przecież twój chłopak dobrze wiedział, że miałaś przyjść do niego.
— Atsu? Gdzie jesteś? Czekam pod twoim domem od kilku minut... — powiedziałaś, kiedy usłyszałaś, że twój olbrzym odebrał.
— Ara? Właśnie wracam z sklepu.
— Co? Czemu? Przecież wzięłam jedzenie. — zapytałaś zdziwiona. Co on robi w sklepie? Przecież powiedziałaś mu, że przyniesiesz co nieco.
— Temu. Odwróć się. — zrobiłaś, jak nakazał i prawie wypadł ci telefon z dłoni. Przed tobą stał Atsushi z wielkim napisem "Witaj w domu!".
— Atsu! Nie musiałeś. — powiedziałaś, śmiejąc się. Od razu podbiegłaś do olbrzyma i objełaś go w pasie. Murasakibara, nic nie mówiąc, podniósł cię i wtulił się w twoją szyję.
— Au! Co ty robisz?! — wykrzyknęłaś, kiedy zęby olbrzyma spotkały się z twoją skórą.
— Sprawdzam czy nie jesteś z cukierków.
— Z cukierków?! Coś ty robił, gdy mnie nie było?!
— Nie ważne... Już jej nie znajdziesz. Wystarczy mi [Imię] z mięsa.
Seijūrō Akashi
Akashi już cię powoli wnerwiał. Pisał do ciebie nonstop. Kochałaś go, ale czasami trochę przesadzał. Już dłużej nie wytrzymałaś i stwierdziłaś, że w dzień twojego wyjazdu z [Nazwa Kraju] odstawisz telefon.
Jak się później okazało, to był zły pomysł.
Gdy wróciłaś do domu, od razu włączyłaś komórkę. Nie mogłaś uwierzyć. Na ekranie twojego telefonu wyświetlały się ponad sto wiadomości oraz pięćdziesiąt trzy nieodebrane połączenia. Od razu wybrałaś numer Akashiego, żeby usłyszeć:
— [Imię]! Czemu nie odbierałaś moich telefonów? Gdzie ty się podziewasz? — usłyszałaś zdenerwowany głos Seijurou. Przez chwilę czułaś się jakbyś rozmawiałaś z swoją mamą...
— W domu? Dziś miałam wrócić. Pamiętasz? — powiedziałaś do słuchawki. Po drugiej stronie usłyszałaś ciszę. Coś było nie tak. — Gdzie ty jesteś?
— W [Nazwa Kraju]... Szukam cię... — po tym już zawsze odbierałaś jego telefony.
Kazunari Takao
Dzień przed powrotem:
— [Imię]-chan! Ty nie wiesz, jak ja strasznie tęskniłem! — Takao wykrzyknął, przytulając mocno Midorimę. — Może tak być, Shin-chan?
— Jak nie chcesz, żeby wypadły jej gałki oczne, to nie przytulaj jej tak mocno, nanodayo. — powiedział Midorima, wyplątując się z uścisku swojego przyjaciela.
— Ale chce jej pokazać, jak bardzo ją kocham... Tobie jeszcze oczy nie wypadły, więc nie jest tak źle! Ona sobie też poradzi z moją miłością! — powiedział roześmiany Takao.
— Po co ci ja w ogóle pomagam, nanodayo... — westchnął zielonowłosy, poprawiając swoje okulary.
— Bo ciągnąłem twoją rikszę!
Dzień powrotu:
Takao tanecznym krokiem zmierzał w stronę twojego domu. Nie mógł się już doczekać, aż cię zobaczy. Bez pukania wszedł do budynku i od razu skierował się do twojego pokoju. Nie krępował się, że wszystkie te czynności były głośne. Przecież jego ukochana musi wiedzieć, że jej książę przyszedł do niej.
— [Imię]-chan! — rozradowany Takao powiedział, gdy zobaczył swoją dziewczynę, rozległ się przy tym głośny trzask drzwi. — Chodź do misia! — rozłożył ręce w geście przytulenia ciebie, ale ty przestraszona jego nagłą reakcją, zrobiłaś szybki unik i popchnęłaś go na łóżko. — Okrutna.~ — lekko wyszlochał Takao, kiedy zrozumiał, że nie chciałaś go przytulić.
— Wybacz, Kazu, ale myślałam, że to jakiś zboczeniec. — wytłumaczyłaś się. — Nie myślałam, że tak nagle wejdziesz. — powiedziałaś, kładąc się obok Kazunariego.
— Chciałem zrobić stylowe wejście... — wymamrotał, ale widząc, że leżysz, w jego głowie zrodził się iście podły plan. — Ale teraz też jest pora na przytulanki. — i tak zaczęła się bitwa łaskotek i uścisków, a ty trochę żałowałaś, że wróciłaś.
Tam nikt cię nie napadał.
Tatsuya Himuro
Tutaj sprawa przebiegła normalnie. Odebrał cię z lotniska i odstawił do domu. Nic szczególnego.
Oprócz jednego małego punkciku. Wciąż się zastanawiałaś, kto ci wysyłał kwiaty na adres zza granicą. Kiedy opowiedziałaś to Himuro, chłopak jedynie się uśmiechnął pod nosem. Jego reakcja była bardzo dziwna, aż zaczęłaś pocierać podbródek w rozmyślaniu.
Nie dawało ci to spokoju...
Yukio Kasamatsu
Twój wyjazd nie przebiegł jakoś miło. Ciągłe telefony od drużyny Yukio trochę cię już męczyły. W końcu zdecydowałaś się wrócić wcześniej. Nie myślałaś, że chłopak będzie tak rozjuszony twoim niebyciem. Bardzo cię to zdziwiło.
Miałaś zamiar skonfrontować się z swoim chłopakiem na najbliższym treningu, więc o to szłaś przez korytarze, żeby dotrzeć do hali sportowej. Bez namysłu weszłaś. Od razu spotkały się z tobą krzyki, odbijanie piłki, pisk butów i zapach potu.
Ah... Jak za tym tęskniłaś...
Członkowie drużyny, którzy siedzieli na ławce od razu cię zobaczyli i otoczyli w kółeczko. Zalała cię fala głosów. Niewiarygodne. Aż tak Yukio im dawał popalić?
— Ej, ej, spokojnie. — powiedziałaś trzymając lekko ręce w górze w geście poddania się. — Pokolei. Gdzie jest Kasamatsu? — spytałaś, szukając wzrokiem pomiędzy ludźmi najgłośniejszej w tej chwili osoby. Drużyna jak na zawołanie popchnęła cię w stronę krzyczącego kapitana. Trochę nie poznawałaś go. Twój kochany Kasamatsu? Taki groźny? Wiedziałaś, że ma czasem słabe nerwy, ale nie żeby się drżeć na kogo popadnie. Musiałaś wziąć sprawę w swoje ręce. — Yukio. — powiedziałaś stanowczo.
— Ha? — powiedział wnerwiony Kasamatsu. — Co chces-? — przerwał, gdy obrócił się dokładniej. Od razu się rozpromienił. — [Imię]! Co ty tu robisz? Miałaś wrócić później. — powiedział z uśmiechem, zakładając ci niesforny kosmyk za ucho.
— Miałam, ale wróciłam wcześniej... Z pewnych przypadków. — popatrzyłaś się kątem oka na drużynę za tobą. — Masz mi coś do powiedzenia? — spytałaś, lekko tupiąc przy tym nogą.
— Bardzo za tobą tęskniłem... — Yukio jakby zrozumiał twój przekaz, ale nie chciał się przyznać do swoich „wyczynów”. Podniosłaś brew w wyczekiwaniu. Ta odpowiedź cię nieusatysfakcjonowała. — No dobrze, niepotrzebnie się złościłem na wszystkich... Ale byłem tak wnerwiony twoim wyjazdem, że nie potrafiłem się kontrolować. Przepraszam, chłopaki, [Imię]. — ostatnie zdanie skierował do wszystkich wokół.
— Nie przejmuj się. Chłopaki nie mają ci tego za złe, oni to rozumieją. — drużyna szczerze pokiwała głową z uśmiechami. — Ale następnym razem kupuję ci meliskę.
[Hello my darlings! Pewnie nie spodziewaliście się, że po miesiącu wstawię kolejny rozdział! XD Ale dostałam wsparcie od Helen_Black415 oraz Visenve, które dopingowały mnie i czasem poprawiały błędy w rozdziałach. Zapraszam także do ich książek, w których czasem ja sama poprawiam tam drobne błędy! Więc jak ktoś coś zauważy, to możecie winić mnie. XD To kochane osoby! Są początkujące na Wattpadzie, ale myślę, że przyjmiecie je ciepło!]
[A teraz skupimy się na tej książce. Nie wiem czy zauważyliście, ale chłopaki dobijają do 100 tys. wyświetleń. Bardzo wam za to dziękuję i chłopaki, choć nie moi (należą do Tadatoshiego Fujimakiego), także! Bardzo dziękuję tym, którzy byli z tą książką od początku! Już trzy lata minęły z hakiem! Nie martwcie się. Mimo, że wygląda to jak zakończenie książki, to jeszcze tego nie zrobię. ;)]
[Ostanie scenariusze (tj. Takao, Himuro i Kasamatsu) i z Atsushim mogły wyjść trochę źle, bo już powoli wyczerpały mi się pomysły na ten pomysł na scenariusz i jestem cholernie zmęczona, bo jestem świeżo upieczona po egzaminach (nie matury, ani nie ósmoklasisty XD). Nie wiem czy zauważyliście, ale coraz częściej dodaje „cukierkowe” scenariusze, takie bardziej romantyczne.]
[Miłych wakacji! :3]
[Love ya <3]
[P.S. Jakby ktoś zauważył, że jakiegoś chłopaka brakuje w scenariuszach, to się upominać. XD]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro