Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♠Kiedy ma chcicę♠

Pomysł od Whitestarqwq.

Leżałaś rozwalona na łóżku swojego chłopaka i przeglądałam media społecznościowe w swoim telefonie. Twój wybranek serca siedział obok ciebie, przy tym się tobie przyglądając. Zaczął się do ciebie zbliżać...

Tetsuya Kuroko:

Wziął twoją rękę i zaczął całować wewnętrzna część twojej dłoni, schodząc do przedramienia i dalej. Nie przeszkadzało ci to, dopóki nie zaczął jeździć językiem po twojej szyji.

— Tetsu, co ty robisz? — zapytałaś, oddalając go od siebie.

— Coś co doprowadzi cię do gorącą.

Taiga Kagami:

Położył ręce po obu bokach twojej głowy. Schylił się lekko i złożył na twoich ustach niewinny pocałunek. Następny był bardziej namiętny, Kagami zaczął napierać swoim ciałem na twoje.

Wplątałaś palce w jego włosy, pogłębiając jeszcze bardziej pocałunek. Taiga jedną ręką pozbawił cię telefonu i rzucił gdzieś obok łóżka, natomiast drugą zjechał na twoją talię pod materiał koszulki.

W twoim umyśle zapaliła się czerwona lampka. Jeśli dalej będziecie to ciągnąć, już nie będzie odwrotu. Miałaś na to idealny plan.

Oderwałaś się od niego, łapiąc oddech. Kagami zjechał z pocałunkami na twoją szyję.

— Taiga, zapomniałam ci powiedzieć, że Kuroko ma przyjść z Nigou.

Ryōta Kise:

Przybliżył się do twojego brzucha, odchylając trochę jego kawałek. Zaczął jeździć ustami po twojej skórze. Lewą rękę miał zajętą głaskaniem cię po udzie, drugą przytrzymywał twoje ciało.

— Ej, bo się czuję, jakbym była w ciąży.

Shintarō Midorima:

— Wiesz [Imię]... Mój dzisiejszy lucky item to gumki, no i... — zaczął się do ciebie zbliżać, łapiąc za nadgarstki — ...jakbyś zechciała... — posadził głowę pomiędzy twoją szyją a ramieniem, całując cię po obojczykach — ...ze mną- — w tej chwili przerwał nagłym uderzeniem o spód łóżka.

— Ała... — powiedział dziewczęcy głosik. Właścicielka hałasu wyjrzała spod łóżka, która okazała się młodszą siostrą Shintaro, który teraz strzelał buraka.

Daiki Aomine:

Daiki chwycił cię za nogę, ciągnąc do siebie. Drugą ręka zaś szła mu od twojej łydki po udo kończąc na talii, kiedy usłyszał twój głos.

— Nawet o tym nie myśl, Ahomine. Bo inaczej bogowie naślą na ciebie mnie, po czym urwę ci jajca, że zostaniesz lezbą i już nie będzie tak kolorowo.

Atsushi Murasakibara:

Wziął cię w swoje ramiona, trzymając od tyłu. Zaczął ci dyszeć w kark, po czym cię tam pocałował.

Nagle mogłaś poczuć, że dłonie Atsushiego są niżej niż powinny. Zaczął cię gładzić w okolicach podbrzusza. Próbowałaś go odciągnąć od tej części, ale poczułaś coś mokrego na uchu, którym okazał się nim język Murasakibary.

— [Imię]-chin... Mamy bitą śmietanę? — jeszcze raz poczułaś ślinę na płatku ucha.

Była to dobra okazja, żeby zakończyć to, co zaczął Atsushi.

— Nie, wyjadłeś wszystko, co było. Chyba musisz iść do sklepu. Przy okazji pójdź mi kupić żelki.

Seijūrō Akashi:

— [Imię]. — powiedział, zwracając twoją uwagę na siebie.

Seijuro chwycił cię za podbródek i wyjął z twojej dłoni telefon, który odłożył na szafkę nocną obok łóżka. Wbił się w twoje usta, przyciągając cię lewą ręką do siebie. Prawa, spoczywająca przedtem na podbródku, ogrzewała teraz twój policzek. Zechodził już coraz niżej, kiedy to do drzwi zaczął się dobijać kamerdyner posiadłości Akashi.

Kazunari Takao:

— Bakao, co ty robisz? — zaczęłaś, kiedy to chłopak jeździł dłońmi po twoim ciele i zaczął cię całować po obojczykach.

— Zaczynam grę wstępną... — mruknął, nie odrywając się od twojej skóry.

— Jesteś jak glonojad, wiesz? Smakuję ci? — zaczęłaś się śmiać.

— Ej, bo psujesz cały klimat!

— Od początku żadnego klimatu nie było. Źle zacząłeś.

Tatsuya Himuro:

Chłopak przybliżył swoją twarz do twojej. Ucałował wierzch twojego nosa, po czym zaczął schodzić do ust, zahaczając przy tym o twoje kości policzkowe.

Schodził coraz niżej, robiąc przy tym mokry ślad na twojej skórze.

Jego ręka już sięgała po jedną z twoich piersi, kiedy to wybawił cię dzwonek do drzwi.

Yukio Kasamatsu:

Yukio wystartował od twojego ramienia. Zaczął go lekko ssać i podgryzać, schodząc później ustami do obojczyków.

Położył swoje ręce na twojej talii, która była odkryta przez podwinięcie się bluzki do góry.

Zaczął cię lekko gładzić po brzuchu, idąc coraz wyżej, aż nie zahaczył o twój stanik. Jeździł po materiale w poszukiwaniu zapięcia od biustonosza, dopóki nie powiedziałaś:

— Teraz nie jesteś taki nieśmiały, co? — właśnie to zepsuło cały urok.

[Próg: 80 gwiazdek, 50 komentarzy]

[Chyba zapomnialam dodać, że o godzinie 18:00 kończę maraton]

[Chyba ja lubię pisać takie rzeczy. XD Zawsze dużo w nich emocji. Ja bym się rozpisała jeszcze bardziej i skończyło by się na tym, że Reader byłaby w ciąży XD lub z bólem d*py]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro