♥Kiedy cię straszy♥
Tetsuya Kuroko
Jako, iż było późno, a na dworze szalała burza, Kuroko zaproponował, że zostaniesz u niego na noc. Niebieskowłosy, jako wychowany chłopak, ustąpił ci swojego pokoju, lecz ty dobra i kochana Reader-chan wzięłaś go za fraki i siłą zaciągłaś do jego pokoju.
- No dobrze, [Imię]-chan. Pójdę tylko po coś do zjedzenia i za chwilę wrócę.
- Może ci pomóc? - zaproponowałaś, ale on tylko pokręcił głową z uśmiechem i wyszedł.
No nic. Musisz jakoś ten czas zagospodarować, kiedy Kuroko będzie przygotowywał coś na ząb.
Usiadłaś na łóżku chłopaka i zaczęłaś się rozglądać w poszukiwaniu czegoś, co może cię zaciekawi. Zatrzymałaś swój wzrok na półce, na której starannie ułożone były zdjęcia. Podeszłaś do niej i chwyciłaś za jedną z stojących ramek. Uśmiechnęłaś się do zdjęcia, na którym był Kuroko z dzieciństwa. Wpatrywałabyś się tak dalej w uroczą twarzyczkę młodszej wersji Tetsuyi, gdy nagle w pokoju zgasło światło.
Wiedziałaś, że za oknem szalała burza, więc cię to zbytnio nie zaskoczyło. Bardziej się zaniepokoiłaś słysząc, że coś upadło na podłogę na parterze.
Pośpiesznie odłożyłaś ramkę na swoje miejsce i po ciemku zaczęłaś szukać wyjścia z pokoju, aby sprawdzić, czy nic się nie stało twojemu chłopakowi. Gdy w końcu ci się to udało, chwyciłaś za klamkę i otworzyłaś je z cichym skrzypem. Powoli zeszłaś na dół tak, żeby z nich nie spaść. Z każdym następnym krokiem serce biło ci co raz szybciej, kiedy słyszałaś tylko swoje kroki i żadnych innych, oprócz deszczu, jakbyś tylko ty w tym domu była.
Nagle usłyszałaś głośny grzmot, który przerwał głuchą ciszę. Przyległaś plecami do ściany. Po chwili usłyszała hałas tłuczonego szkła.
- Tetsu? - zapytałaś, lecz nie dostałaś odpowiedzi.
Schodziłaś coraz niżej po schodach, a tobie zaczynało brakować tchu. Próbowałaś się uspokoić, lecz burza ci tego nie ułatwiała.
Ostatni schodek za tobą i byłaś już na parterze. Zaczęłaś kierować się w stronę kuchni. Kiedy już ją odnalazłaś, stanęłaś w przejściu pomieszczenia. Nie mogłaś nic dostrzec, oprócz zarysów szafek. W całym domu panowały egipskie ciemności, a ty żałowałaś, że przez ten zapęd, nie wzięłaś ze sobą telefonu.
Znowu ten grzmot. Zmroziło cię, lecz światło błyskawicy rozświetliło pomieszczenie i przez ten ułamek sekundy zauważyłaś plamę ciemnej substancji na podłodze.
- Tetsu? - odpowiedziała ci cisza.
Podeszłaś do nieokreślonej cieczy z wielką gulą w gardle. Mogłaś już w spokoju określić, co to jest, lecz nagle coś otarło się o twoją nogę.
Szybko odsunełaś się od plamy przy tym uderzając plecami o coś twardego. Zaczęłaś szukać po omacku czegoś, co by w tej chwili ci pomogło, ale napotkałaś tylko czyjeś b-
- Jestem... - poczułaś czyjeś ręce na twoich ramionach - Twoim cieniem... - usłyszałaś przy uchu.
Już wiedziałaś, że to był Kuroko.
Taiga Kagami
Od dawna miałaś zapasowe klucze do mieszkania Kagamiego, więc bezproblemowo weszłaś do środka. Było już grubo po dwudziestej drugiej, a tygrysek jeszcze nie przyszedł do domu. Znudzona szybko zasnęłaś.
Po półgodzinnej drzemce obudził cię hałas skrzypiących drzwi. Jeszcze nieprzytomna rozglądnełaś się po pomieszczeniu.
Twój nieobecny wzrok wyłapał jakiś ruch w kącie pokoju. Twój mózg już wymyślał niestworzone historie, gdy sylwetka zaczęła się do ciebie przybliżać.
Mogłaś tylko zobaczyć coś wielkiego, długiego i niebezpiecznie... Włochatego. Nie wiadomo co mogło się kryć za tymi ogromnymi krzakami.
Dla swojego bezpieczeństwa chciałaś już wycelować w miejsce głowy stwora, lecz usłyszałaś znajomy głos:
- [Imię], śpisz? - juz wiedziałaś, kto to był.
Ale i tak go uderzyłaś.
Ryōta Kise
Serce zabiło ci szybciej, kiedy usłyszałaś mrożący krew w żyłach krzyk i mocny walenie w drzwi. Ostatnio oglądałaś [Horror] i jakoś poczułaś się jak główny bohater tego filmu. Nie pomagało ci też to, że był ciemny wieczór.
- [Imię]cchi! Otwórz drzwi! [Imię]cchi! Pomocy! - uderzenia były coraz mocniejsze i głośniejsze.
- Ryōta..! Ryōta! - przerażona zbiegłaś szybko na dół.
Otworzyłaś drzwi, wpuszczając do środka modela. Zatrzasnął drzwi i się o nie oparł przy tym szybko przekręcając zamek w drzwiach.
Dyszał jakby przebiegł maraton. Który znajdował się w najbardziej zarośniętym lesie jaki kiedykolwiek był. Gdzieniegdzie mogłaś zauważyć otarcia, a nawet krwawe rany.
- Ryōta, co ci się stało?! Ktoś cię gonił?! - cała zbladłaś na myśl, że ktoś chce zranić twojego blondaska.
Spojrzał na ciebie i zaczerpnął więcej powietrza.
- Fanki... Masa fanek... I paparazzi... Gonili mnie... - usiadł na podłodze nadal przytrzymując drzwi - Przez to złamałem paznokieć... - zdjął buty i popatrzył na swój kontuzjowany palec cały we łzach.
- ...
Shintarō Midorima
- Shin-chan... - powiedziałaś, cała się trzęsąc - C-co to tu-tutaj robi?
- Jak to co, nanodayo? To mój na dziś szczęśliwy przedmiot.
- Wiem, ale czy mógłbyś odsunąć to ode mnie? - zapytałaś, wskazując na [ObrzydliwaRzecz] - Proszę...
Midorima wiedział od samego początku, że [ObrzydliwaRzecz] napawa cię wstrętem. Chciał się odegrać za te wszystkie żarty, które robiliście z Kazunarim.
- Chcesz potrzymać?
Daiki Aomine
Byliście razem na dachu Akademii Tōō. Ty przypatrywałaś się innym uczniom z góry, a twoja czekoladka smacznie sobie spała.
Jednak Aomine się zbudził i skierował się w stronę wyjścia.
- Ahomine, gdzie idziesz? - spytałaś.
- Na stronę. - odparł.
- Mam nadzieję, że twoje "na stronę" znaczy łazienka, a nie " będę lał za barierkę", leniu... - powiedziałaś sama do siebie.
Daiki obrócił się w twoją stronę, słysząc to co powiedziałaś.
- Za kogo ty mnie uważasz?! Za dupka?! - odpowiedział zły.
I w tej jakże chwili Daikiego walnął w łeb lecący ptak. Chłopak zachwiał się i poleciał na ziemię. Koło niego upadł wstrząśnięty ptaszek.
- Daiki! Nic ci nie jest?! - podbiegłaś do niego przestraszona, ponieważ to nie codzienność widzieć jak ktoś upada od uderzenia od ptaka.
- Boli mnie ręka... - syknął z bólu - Chyba jest złamana...
- Trzeba zawiadomić jakiegoś nauczyciela. - powiedziałaś zmartwiona, jak i również wstrząśnięta tą sytuacją, jak ten ptak, który leży pół metra dalej.
- Nie! Ja tylko..! Żartowałem! Ona nie jest złamana! Widzisz? - zaczął ruszać "uszkodzoną" ręką.
Biedny ptaszek.
Atsushi Murasakibara
Spałaś sobie spokojnie na swoim łóżku, przykryta od stóp do głów kołdrą.
Byłaś tak zaspana, że nie usłyszałaś, jak ktoś ci wchodzi do pokoju.
- Ara, [Imię]chin? Jest już ranek. [Imię]chin? - rozglądnął się po pokoju, ale nie mógł cię znaleźć, bo iż byłaś pod swoją peleryną niewidką, więc stwierdził, że gdzieś poszłaś i za niedługo wrócisz.
Legnął na twoim łóżku. Nie wiedział, że tam jesteś, więc cię przygniótł, a ty będąc bardziej przerażona myślą, że będziesz zgnieciona, próbowałaś odepchnąć od siebie ciężar.
Lecz wyszło to na marne.
Kazunari Takao
To było podejrzane. Bardzo podejrzane.
Dawno Kazunari nie zrobił ci żadnego żartu. Nie widziałaś go od kilku dni w szkole. Nawet nie odpisywał na twoje wiadomości. Jakby ślad po nim zaginął. Bardziej się martwiłaś czy nie jest chory, niż to jego kawały.
Postanowiłaś, że go w końcu odwiedzisz.
Zadzwoniłaś na dzwonek od drzwi, lecz nikt nie odpowiedział. Powtórzyłaś wcześniejszą czynność, ale znów odezwała się cisza.
Nacisnęłaś klamkę, aby sprawdzić czy ulegnie.
Przełknęłaś ciążącą ci gulę, kiedy okazało się, że drzwi są otwarte.
Powoli bez żadnych gwałtownych ruchów otworzyłaś drzwi. W środku panowały egipskie ciemności.
Weszłaś w głąb domu z lekkim skrempowaniem. Czułaś się jak włamywacz, choć nie chciałaś niczego ukraść.
- Kazu? - po twoim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz - Kazunari, to nie jest śmieszne. Kazunari?
I w tej chwili poczułaś coś mokrego na szyi.
- Bakao! Nie śliń mnie!
Tatsuya Himuro
Szłaś z siatkami w stronę domu Himuro. Tak, z siatkami. Himuro poprosił cię, żebyś wstąpiła po drodze do sklepu, kiedy miałaś go odwiedzić. Jako dobrą dziewczyna, od razu się zgodziłaś.
Byłaś tak zapakowana, że trudno było ci otworzyć drzwi. Więc co zrobiłaś? Otworzyłaś nogą. Weszłaś bez pukania do mieszkania Tatsuyi.
W środku usłyszałaś jak z łazienki dochodzi odgłos lejącej się wody.
Weszłaś bardziej wgłąb korytarza, aby przemieścić się do kuchni gospodarza. Zaczęłaś sama rozpakowywać pakunki, aby nie przeszkadzać swojemu chłopakowi w jego higienie osobistej.
Nagle poczułaś czyjeś mokre ręce na swoich biodrach i jak ktoś przywarł do twoich pleców torsem.
To było tak niespodziewane, że prawie upuściłaś słoik z ogórkami.
- Arr... Niezłą rufę tu mamy.
Zawał gwarantowany.
Yukio Kasamatsu
Czekałaś na Yukio na ławce w parku. Nie wiadomo jak, ale kapitan się spóźniał.
Naburmuszona siedziałaś na ławce z założonymi rękami, aż twój chłopak wreszcie się pokaże.
Na początku myślałaś, że Yukio cię wystawił, ale on by tego nie zrobił. W twojek głowie zaczęły się rodzić najczarniejsze scenariusze, jakie kiedykolwiek mogłyby być. Potrącenie przez auto, spadnięcie z klifu, utonięcie, udławienia, porwanie przez kosmitów, rozszarpanie przez krwiożerczego misia grizzly.
Zamartwiałaś się tak, dopóki nie usłyszałaś koło swojego ucha:
- Bu!
Ze strachu aż spadłaś z ławki. Złapałaś się za serce i wyzionełaś ducha.
- [Imię]-chan, nic ci nie jest?! [Imię]-chan!
Ludzie może myślicie, że to błąd, że Akasha nie ma, ale to nie jest pomyłka. Już nie będę z nim więcej robiła scenariuszy. Po prostu nie zabardzo przypada mi pisanie z tym charakterem (nie mówiąc już, że nie dokończyłam trzeciego sezonu). No ale przecież dużo z nim fanfików.
Przepraszam:
- że mnie długo nie było, ale miałam przerwę
- za usunięcie Akasha
- że rozdział nie pojawił się wczoraj (ale no cóż, nie wiedziałam, że się rozchoruje od razu po magnificonie, paskudnie lało)
Tak i jestem osobą potrafiącą wszystko. Jakimś cudem kichnęłam sobie w oko. XD
Mam nadzieję, że ktoś nie zapomniał o tej książce i nie dał do usunięcia z biblioteki.
See ya!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro