Prolog
Piękny, chłodny poranek na Londyńskich ulicach, który zagłuszony był gwarem i rumorem ociężałych samochodów, zatłoczonych chodników oraz szczekających psów. Masa ciekawskich osób przyglądająca się postaci kędzierzawego chłopca, który zapłakany siedział na sofie w galerii podjadając roztopionego loda.Po jego policzkach sączyły się kolejne strumienie ocenu spkojnego, co nie przeszkadzało chłopcu w dalszym spożywaniu posiłku
- Mamo! Mamo! Ten Pan płacze i je loda! Możemy mu pomóc? On na pewno chcę nowego loda. Ten już jest brzydki – jakaś kilkuletnia dziewczyna darła się wniebogłosy, co zapewne zwróciło uwagę wszystkich w okręgu kilkunastu metrów.
Chłopak syknął na słowa dziewczynki i po raz kolejny zamoczył pulchne wargi w śmietanowej wodzie, która została po wyśmienitym lodzie. Dziecko odrobinę przestraszone zachowaniem nastolatka pobiegło z roztargnieniem w stronę matki. Chłopiec o karmelowych włosach nie przejmując się białą substancją spływającą po jego podbródku udał się do baru swojego przyjaciela, który zbierał tu niezłe kokosy.
- Hej Liam! - krzyknął młodszy chcąc stłumić warkot sokowirówki. Złote włosy, para piwnych oczu oraz opalona cera zwróciła się w stronę nastolatka z zapuchniętymi oczami. Jego głos drżał nie miłosiernie, ale próbował nie sobie po tego poznać.
- Harry! - wesoły głos Liam'a rozniósł się po barze, który o tej godzinie świecił pustkami – Jak tam u Cie ... Coś się stało?
Tak, Harry nie mówił, że jest dobry z ukrywaniem prawdy. On tak naprawdę ledwo co umiał okłamać swojego kota, że był dzisiaj zbyt zapracowany, aby porządnie go nakarmić.
Więc Harry postanowił puścić parę i tym samym dać sobie i swoim poharatanym uczuciom ulgę.
Liam wsłuchiwał się w każde słowo przyjaciela, a z czasem z jego warg zaczęła formować się mała literka ''o''. Może był odrobinę zdziwiony, albo przestraszony, lecz coś co znacznie przerastało te uczucia to czyste podniecenie.
- Czekaj, czekaj, co?! - Liam wydarł się odrobinę za głośno, przez co jeden z pracowników spojrzał na niego krzywo – Czy ty naprawdę to zrobiłeś?! Powaliło Cię!?
Chłopak siedział przy stołku podpierając łokieć o blat, a palcami nawijając na siebie kolejny loczek.
- Tak, Liam, tak.
Chłopak stał jak wryty, a jego głowa buzowała od nadmiaru emocji i soku ananasowego.
- Czy ty właśnie mi powiedziałeś, że wmówiłeś rodzicom, że masz narzeczonego z którym masz mieć ślub w walentynki, a to jest jego dziecko – wskazał na brzuch zielonookiego – A prawda jest taka, że Nick Cię zostawił, to jest jego dziecko, nie masz nikogo kto chciałby się z Tobą ożenić w najbliższym miesiącu, a Twoi rodzice wciąż myślą, że przedstawisz im swojego kochanka za cztery dni?!!?
- Tak, Liam, tak.
- Masz przejebane.
- Mamy przejebane.
- Ja się w to nie mieszam!
- Ja, tak jakby powiedziałem im, że będziesz organizował wieczór kawalerski i będziesz drużbą, a tak całkiem przypadkiem wmówiłem im, że ty tak jakby też przyjedziesz ze mną do nich za cztery dni ...
- Okej, mamy przejebane.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro