Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29. Finally Married

Wiem, rozdziałów nie było miesiące, ale mam dla was 2 rozdziały do końca i się usuwam już z tego FF xD W tym rozdziale ślub, w następnym poród ^^

Taki dedyk dla stopki_louisa_bubble_boyKarcikRudykinkyboyxboy, bo oni czekali xDD

---

W poprzedniej części: Harry uciekł spod kobierca, a Louis załamał się, tak samo jak loczek. Cri, nie umiem konkretnie tego opisać. Ale w domu Louis'a zjawił się ojciec Harrego, który chciał wyjaśnić parę spraw swojemu niedoszłemu zięciu.

Louis stał, albo raczej, siedział osłupiały, tępo wpatrując się w postać starszego Pana Styles'a. W jego głowie kotłowało się zbyt wiele. Od skrajnych uczuć, które darzył do Harrego, przez smutek, jaki przedzierał się przez jego myśli, po tym, jak Harry wybiegł sprzed ślubnego kobierca. Nie wiedział, co jest prawdą, a co nie. Dopóki ojciec Harrego, jego małego kotka, nie zjawił się w jego domu, mówiąc, jak chłopak bardzo przeżywa ich rozstanie. Nie było ważne to, że obaj okłamywali rodzinę, mówiąc, że dziecko jest Louis'a. Także, ze względu moralności, nie było ważne, kto zawinił. Najważniejsze było to, że rodzina Harrego chciała mu pomóc i przywrócić Louis'a do jego, jakże niekolorowego życia, po tym, strasznym incydencie.

- Louis – starszy westchnął, widząc wszystkie zużyte chusteczki w rogu komody, na stoliku do kawy, czy w zgięciach kanapy – Czy wrócisz ze mną do Harrego i dasz mu jeszcze jedną szansę?

Louis nie wiedział, co ma zrobić. Ewidentnie bał się konsultacji ze swoim kochankiem, fałszywym narzeczonym, czy prawie fałszywym mężem, ale jego podświadomość dawała sygnał, iż czas zrównać się z rzeczywistością. Czas wziąć się w garść i stanąć na ziemię. Po prostu dać upust swoim uczuciom, bez żadnych kłamstw, czy ceregieli, a tym bardziej fałszywych układów. Nastała chwila, aby wszystko, bez wyjątków, położyć na jedną kartę, a Louis zamierzał wygrać dzisiejszą grę.

- Wrócę, ale od dzisiaj mów mi 'zięciu' - chłopak uśmiechnął się, na co ojciec Harrego wywrócił oczami.

- Chciałbyś – klepnął go w tyłek i uciekł niczym małe dziecko za drzwi.

Wszystko byłoby na miejscu i totalnie w porządku, oprócz faktu, że prawie pięćdziesięcioletni facet właśnie plasnął otwartą dłonią, jeden z pośladków Louis'a. Co się dziwić, były kuszące.

***

Wszystko szło dobrze, szczebelek po szczebelku. Konstrukcja była bardzo niestabilna, ale, kiedy cała rodzina Styles'ów, wraz z księdzem Niall'em, jego przydupasem Zayn'em i tym owłosionym Liam'em, zaczęli przygotowania, nie mogło pójść źle. Prawie.

- Głąbie, nie ubiorę tej spódniczki! - krzyknął ojciec Niall, patrząc na fikuśną, różową spódniczkę – Co ty sobie wyobrażasz? - pacnął Zayn'a w ramię, na co ten zachichotał głupio.

Mulat westchnął, poprawiając swój krawat.

- Przecież księżą chodzą w sukienkach, i tak dalej, co nie?

Niall walnął się otwartą dłonią w czoło, patrząc na ciało Malik'a, które w tym garniturze wyglądało nieziemsko.

- W sutannach, pacanie – zrezygnowanie księdza sięgało zenitu, kiedy przygotowania szły pełną parą – Ale później mnie zerżniesz, kiedy będę ubrany w tę spódniczkę.

Zayn przytaknął, Liam wywrócił oczami, a Louis o mało co nie zwymiotował. Powiedźmy, że ksiądz Niall był bezbożnikiem, jakkolwiek to brzmi.

- Dobra, Harry już jedzie – rozbrzmiał głos matki, a wszyscy ustawili się na swoim miejscach, w pokoju Harrego.

Może to było odrobinę głupie i dziecinne, aby organizować ślub w pokoju, ze sprośnym i napalonym księdzem. Dwoma świadkami, z których jeden ma erekcje na widok swojego chłopaka w sutannie, a drugi nie jest do końca pewien, czy nałożył dzisiaj na siebie bieliznę. Oraz Panem Młodym, Louis'em, którym jest wielkim kłębkiem nerwów i rozterek, choć chwila jest na to jak najbardziej korzystna, sądząc po wszechobecnym stresie.

- Idzie, idzie! - ktoś woła zza drzwi, a wszyscy stoją gotowi, na swoich, wcześniej przydzielonych, miejscach.

W końcu do pomieszczenia wchodzi smutny Harry. Jego loki są zaniedbane, a twarz pełna podkrążeń i czerwieni od płaczu i bezsenności. Jednak kiedy unosi głowę, jego ciało drga. Stoi na środku czerwonego dywanu, gdzieniegdzie walają się płatki róż, a tu przed nim jest Niall w sutannie, z księgą i misą w dłoni. Obok niego jest Zayn i Liam, obaj w garniturach, jednak po prawej stoi jego najukochańszy skarb, który w swoim garniturze i pięknym ciele, pokonuję wszystkich na głowę, tak, że Harry ma ochotę rzucić się na niego. Niestety tak naprawdę nie ma zielonego pojęcia, co się dzieję.

- L-louis? - zapytał, rozglądając się wokół, póki Tomlinson nie zachęcił go gestem ręki, aby podszedł do „ołtarza" - Co się dzieję?

Louis westchnął i zaczął tłumaczyć, co chwilę wplątując nawiązanie, jak bardzo kocha Harrego i jak mocno chcę spędzić z nim i 'ich' dzieckiem, ostatnie chwile życia. Na tej przemowie, nawet Niall się popłakał, ale reasumując.

- Czy Ty, Lou, bierzesz Harrego za męża?

Louis westchnął, chwytając dłonie Hazzy w swoje.

- Tak, biorę.

Napięcie zeszło z Harrego po tych słowach.

- A czy Ty, Haz, bierzesz Lou za męża?

Chłopak zachlipał ciężko, czując, że właśnie tutaj jest jego miejsce. Pośród tych dziwnych osób, które zdążył poznać. Pośród wydziarowanej przedszkolanki, Zayn'a i jego chłopaka, księdza Horan'a. Pośród swojego przyjaciela od dzieciaka, Liam'a oraz jego wszechobecnych humorków. No i najważniejsze, w ramionach swojego Louis'a, którego już za chwilę będzie mógł nazywać mężem. Nie będzie to jedynie na miesiąc, czy dwa, a na całe życie.

- Tak, biorę.

----

NOWĄ okładkę wykonała YouTuberka, dziękuję <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro