Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23. Liam, You Should Find Love

*Liam's POV

Organizowanie imprezy pod nieobecność Harrego było dość ryzykownym krokiem z mojej strony, ale cóż. Nie robiłem jej w jego domu, tylko w swoim, więc gdzie problem? Och, no tak. To zazwyczaj Harry powstrzymywał mnie przed opróżnieniem całej wódki samemu przed zarzyganiem siebie i osób naokoło mnie. Może jednak nie powinienem był jej urządzać. Zmieszanym krokiem udałem się w stronę kuchni, po drodze mijając parę zakochańców. Och, już wiem dlaczego upiłem się w trzy dupy, bo jako jedyny w tej cholernej elicie, nie mam nikogo z kim mógłbym właśnie teraz się pieprzyć. Podparłem dużą dłoń o kant stołu, a następnie duszkiem wypiłem płynną substancję leżącą nieopodal. Może jednak trzeba było się jej bliżej przyjrzeć. W sumie była przezroczysta, ale miała w sobie smak żółci, miewała też złocisty kolor. Kurwa, a jak to był mocz Niall'a? Odstawiłem szklankę na bok i chwiejnym krokiem przedarłem się do salonu. Wszędzie tańczyły osoby, których konkretnie nie znałem. W pewnym momencie chciałem znaleźć Zayn'a albo Niall'a, ale odstręczyła mnie myśl, że i oni muszą się właśnie teraz miziać. Usiadłem na jednej ze swoich czerwonych kanap. Ugh, przysiągłbym, że jeszcze wczoraj były zielone. Nie ważne.

Chwilę potem znalazłem się tuż przed masywnymi drzwiami frontowymi. Po drodze pożyczyłem od kogoś zapalniczkę, aby teraz móc spokojnie wypalić papierosa. Nie czułem suchości w gardle, co było odrobinę dziwne z tego względu, że jeszcze przed chwilą bębniłem alkohol jak otumaniony. Oczy szczypały mnie niemiłosiernie, przez co nie raz dostawałem mroczków, a fokus zanikał raz za razem.

- Hej, Li! - usłyszałem za sobą głos ... Louis'a? Myślałem, że wolał zostać z Harrym. Cóż, może chciał wpaść do Zayn'a.

- Hej – podałem mu rękę, co on od razu odwzajemnił – Gdzie Harry? - spytałem, na co od razu jego mina zrzedła.

Chłopak długo nie odpowiadał, a za to sam wyjął paczkę grubych papierosów. Nie widziałem nazwy, bo po raz kolejny zaczęło dudnić w mojej głowie. Mogliby ściszyć tą muzykę do cholery jasnej.

- Harry ... - zaczął, a następnie zaciągnął się – Troszkę się pokłóciliśmy.

Moja mina była dość zdezorientowana. Louis jakby zauważył to i uśmiechnął się pocieszająco.

- Nie, to nie jest poważna kłótnia – wyprzedził moje pytanie – Myślę, że po prostu musimy dać sobie czas.

Kiwnąłem głową, choć niezbyt podobało mi się myślenie tego faceta. Zostawiać ciężarną osobę w domu, bo chcę się iść chlać, a czemu? Bo była jakaś kłótnia. I jeszcze żeby to była wina Hazzy. Za pewne ten dupek coś zrobił nie tak. Oczywiście, że lubię Louis'a, ale moim oczkiem w głowie jest Haz, i nie zamierzam go nigdy zgubić z pola widzenia.

- Twój chłopak jest ciężarny, a ty chlejesz – powiedziałem, puszczając peta za balustradę.

Szatyn niemrawo na mnie spojrzał.

- Mógłbyś zając się własnymi sprawami – ostatni raz zaciągnął się papierosem, a następnie rzucił go na mój dopiero co pielony ogródek. A to cham!

Z dziwnym uczuciem w żołądku z powrotem skierowałem się do przeludnionego salonu. Widziałem masę osób ocierających się o siebie, ale jeden chłopak stanowczo zbyt mocno zwrócił moją uwagę. Niski szatyn wywijał na parkiecie z jakimś totalnie wysportowanym gościem. Zamrugałem kilka razy oraz przetarłem oczy, aby zdać sobie sprawę , iż owym szatynem okazał się Louis. Niższy chłopak bez zawahania zaczął całować się z Panem Umięśnionym na środku salonu, gdzie ludzie ich dopingowali. Muskularny blondyn złapał jego biodra i uniósł do góry, kierując się na górę, prosto do, och kurczę, sypialni. Zemdliło mnie. Jak najprędzej chciałem zadzwonić do Harrego, ale akurat teraz mój telefon padł. Jednak wolałem nie prosić tej bandy pijaków o pożyczenie, czy ewentualny kontakt.

- Kurwa – przekląłem pod nosem widząc jak blondyn bezprecedensowo przybija niższego chłopca do ściany i zdejmuję z niego koszulkę. Burak, cham i prostak.

Muzyka coraz głośniej rozlewała się w moich uszach, dochodząc nawet do nieudolnego i nieświadomego mózgu. Chcąc jak najszybciej się przespać, szybkim krokiem udałem się na górę. Zapukałem w pierwsze drzwi, oczywiście nikt mi nie odpowiedział, więc i tak wszedłem. To w końcu moje mieszkanie. Choć, jakieś większe się wydaję, chyba kiedy widzę tutaj tak pokaźną liczbę osób, mój mózg zaczyna świrować.

- Cholera – akurat teraz musiałem trafić na tę sypialnię w której Pan Cham i Pan Muskularny się pieprzą. A niech im Bóg przyrodzenia pourywa.

Opuściłem ich pokój tuż przed tym, aż Louis zaczął jęczeć, Bogu dzięki. Nawet nie mam siły myśleć jak Harry się przez niego poczuję. Jedyne co chcę zrobić to zasnąć, czy to tak wiele?

Bez namysłu wparowałem do kolejnej sypialni, a moje oczy były zamroczone. Ręką oparłem się o chłodną ścianę, palcami przecierając zapuchnięte powieki.

- Hej Liam – usłyszałem tuż przy uchu szept, który wysyłał w moją głowę kolejne promile. Poczułem jak coś szorstkiego ociera się o mój policzek.

- H-hej – zawahałem się z odpowiedzią.

Nagle poczułem jak chłopak, z tego co mi się wydawało był to Zayn, zaczął prowadzić mnie to wielkiego łóżka obłożonego ... koronką? Że co?! Przetarłem oczy, ale koronkowa barwna pościel wciąż leżała na swoim miejscu. Lecz coś jeszcze zwróciło moją uwagę. Półnagi niski blondyn, leżący na owym łóżku i przelotnie lustrujący mnie i Zayn'a wzrokiem.

- Co do ... - chciałem się wysłowić, ale przerwał mi to mulat, pchnąwszy mnie na cholernie wygodne łóżku. Zanim się obejrzałem nasz święty ksiądz zaczął zdejmować moją zapoconą koszulę, obcałowując tył mojej szyi.

Niall zaczął chichotać, a następnie i Zayn dołączyć do niego, zdejmując moje dolne ubranie. Gdy stałem już całkowicie obnażony, poczułem jak mniejszy chłopak, przyciąga mnie do namiętnego pocałunku. Przelotnie spojrzałem na Malik'a, ale ten wyglądał jakby dobrze się bawił, mogąc oglądać porno na żywo. No tak kuźwa, bo przecież Twój chłopak wcale nie chcę ze mną uprawiać seksu! Czy seks z księdzem to grzech?

Blondyn pchnął mnie na siebie, przez co rozsiadłem się na nim okrakiem. Z czasem zaczęło mi się to podobać. Wszyscy byliśmy solidnie upici, choć po głowie wciąż chodził mi upierdliwy Louis.

- Zayn – Horan zachichotał, kiedy i mulat do nas dołączył, grzebiąc rękami przy swoim rozporku.

Nieświadomie oblizałem wargi i sam przylgnąłem do ust ciemnowłosego. Chłopak zassysał moje wargi na zmianę, czasami przygryzając mój wślizgujący się wszędzie język. Niall chyba miał z tego ubaw, bo ciągle chichotał.

Kiedy poczułem rękę mulata na swoim pośladku, coś zaczęło wibrować, ale nie w pomieszczeniu, w moim umyśle. Nie zwracałem na to uwagi i wypiąłem się do dotyku Malik'a, choć wibracje nieustępowały.

Usłyszeliśmy trzask drzwi i wszyscy troje odwróciliśmy się w stronę ... Harrego?

- Co ty sobie wyobrażasz? - podszedł do mnie, a jego brzuch urósł do ogromnych rozmiarów. Z wściekłością patrzył to na mnie, to na dwójkę pozostałych chłopców – Dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonów?

Zamrugałem kilka razy i odpowiedziałem zgodnie z prawdą:

- Ja ... mój telefon, on padł – jąkałem się, szukając komórki po spodniach, leżących na ziemi.

- Leży koło Ciebie – westchnął kędzierzawy opierając dłoń na biodrze – Na stoliku nocnym.

Spojrzałem na owy stolik, ale jedyne co dostrzegłem to butelka wody mineralnej.

- Co do ... Harry? Tu nie ma mojej komórki – stwierdziłem nieporadnie.

Harry zaśmiał się.

- To się może kurwa obudź?

Poczułem jak coś szarpie mnie do przodu.

- Cholera – przekląłem cicho, przez promienie słoneczne osiadające jak szron na mojej twarzy. Rozejrzałem się po pokoju, a o dziwo, był on pusty. Nienaruszony żadnym bałaganem, czy alkoholem, a tym bardziej pieprzącymi się ludźmi. Westchnąłem ciężko z powrotem opadając na poduszki. Usłyszałem znajome wibracje, a następnie na oślep szukałem telefonu. Kiedy w końcu mi się to udało, od razu odebrałem połączenie.

- Halo? - zapytałem z nadzieją ponownego zaśnięcia.

- Halo, Li? - tak, Harry, tak to ja. No bo kto inny mógł śnić o tym, że wdał się w jakiś trójkąt na swojej własnej imprezie, pomiajając fakt, że ksiądz był członkiem owego trójkątu.

- No, Harry, streszczaj się – ponagliłem chłopaka, wolną ręką przeczesując sypkie włosy.

- Uhm, aleś ty miły – burknął – A gdzie: Wszystkiego Najlepszego?

Zmarszczyłem brwi na jego słowa, dopiero później zdając sobie sprawę, że chłopak ma dziś urodziny.

- Och, tak sto lat Haz – ćwierknąłem, choć nadal chciałem pójść spać – A teraz, czego chcesz?

Harry zaśmiał się, a w tle usłyszałem głos rozbawionego Louis'a. Cieszyłem się, że mój sen nie był prawdą.

- Bo ... - zachichotał wtórnie, a ja usłyszałem dźwięk tak dobrze mi znany. Możliwe, iż Louis gilgotał Harrego, choć pewności nie miałem – Pójdziesz z nami do kina? Bierzemy też Zayn'a i Niall'a, piszesz się?

- Tak, tak, jasne, ale teraz daj mi spać.

Rozłączyłem się i zatonąłem twarzą w puchatej poduszce.

Chyba powinienem znaleźć sobie partnera, po tym co dzisiaj mi się przyśniło.

-------

Okej, rozdział jest jaki jest, ale chciałam go kiedyś zrobić XD Chciałam też oznajmić, iż zbliżamy się do końca tego FF.  Zostało jakieś kilka rozdziałów :/

Poza tym dziękuję za wszystko bardzo mocno <3 ^^ Nie bójcie się komentować *.*

Love You All XXX

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro