Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. I Love You


Proszę, przeczytajcie notkę pod rozdziałem <3

----------

Usłyszałem brzdęk skrzypiącego łóżka. Poczułem jak coś ciasno owija mnie, przytulając moje plecy do swojego torsu. Otworzyłem lekko zaspane oczka i zamrugałem kilka razy, aby wspomnienia z zeszłej nocy mogły odżyć.

Jesteś taki piękny ...

Kochanie, jakbyś siebie widział ...

Nigdy nie spotkałem kogoś tak wyjątkowego jak ty ...

Nigdy nie czułem się tak dobrze ...

Kocham Cię ...

Samoistnie uśmiechnąłem się na wszystkie słowa, które Louis powiedział do mnie wczorajszej nocy. Przewróciłem się na bok, a to co ujrzałem doszczętnie wymiętosiło moje serduszko. Louis spał wtulony w moją szyję, zaciskają nasze palce splecione ze sobą na pościeli. Powiedział, że mnie kocha. Louis powiedział, że mnie kocha. Czułem się świetnie. Ucałowałem chłopca w czoło, a następnie odkryłem kołdrę, która zakrywała moje ciało. Poczułem zimny chłód, zdając sobie sprawę, że obaj spaliśmy nago. Zachichotałem cichutko i założywszy bieliznę skierowałem się do biurka, gdzie leżał mój poczciwy notes. Otworzyłem go na pamiętnej stronie i z namysłem po raz kolejny skanowałem powody. We wszystkim widziałem tylko minusy. Chciałem dopisać coś do plusów, ale usłyszałem słodkie ziewnięcie.

- Księżniczka już wstała? - zapytał sennie, siadają i urocz przecierając parę oczu – Dlaczego to zrobiłeś?

Popatrzyłem na niego zszokowany.

- Co zrobiłem? - śmiesznie wydąłem wargę.

- Ubrałeś się – zachichotał – Wolałem Twoją wersję bez ubrań, skarbie.

Mógłbym się przyzwyczaić do wszystkich zdrobnień, których używa na mnie mniejszy szatyn. Było mi z nim tak dobrze, bezpiecznie.

- Przepraszam – udałem przygnębionego – Chciałbyś żebym chodził nago po domu, w którym szwęda się Nick?

Louis jakby oprzytomniał i szybko zerwał się z łóżka. Kiedy odkrył kołdrę, to naprawdę nie było zamierzone, ale po prostu nie mogłem oderwać od niego wzroku.

Podszedł do mnie, na co po moim czole przebiegł zimny pot.

- Kochanie – schylił się – Spójrz w lustro, a potem mi powiedź do kogo należysz.

Pocałował mnie w czoło, a sam udał się do naszej łazienki. Nie tracąc czasu zbiegłem do łazienki na dole. Po drodze potykając się o własne stopy, co zdarzało mi się zbyt często.

Wpadłem zdyszany do łazienki i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to o niebo większy brzuszek. Co prawda nie było widać, że jest to konkretny ciążowy brzuszek, ale odstawał coraz bardziej. Uśmiechnąłem się, ale mój uśmiech zbladł kiedy tylko zlustrowałem wzrokiem swoją osobę. Cała szyja była w kolorze jasnej czerwieni, niekiedy purpuru. Sutki były pociemniałe, a klatka piersiowa zawierała także pokaźną ilość malinek. Zachichotałem jak mała dziewczynka, bo podobało mi się to co widziałem. W końcu czułem się przynależący do kogoś. Jakby ktoś oznaczył mnie jako tylko swojego. Bo tak właśnie było, a tym kimś okazał się mój kochany Louis. Także zdążyłem zauważyć, że moje usta były dość wydęte i spuchnięte, czyli kolejna z zasług tego małego skrzata. Wyglądałem jak po całonocnym pieprzeniu i kacu. Pierwsze się zgadzało, drugie niezbyt. Louis w życiu nie pozwolił by mi tknąć, choćby wina, ze względu na dziecko. Był tak cholernie opiekuńczy, że aż go nienawidziłem za to.

***

Poszedłem do kuchni w samych bokserkach, czując potrzebę odwdzięczenia się Louis'owi. Nie wiem, czy za dobry seks, czy może za te dwa magiczne słowa: „Kocham Cię". A może mówił je jedynie pod wpływem emocji? Może po prostu pomagały mu w osiągnięciu szczytu? Przecież wiele osób mówi różne rzeczy podczas seksu, żeby się tylko spełnić. Mam nadzieję, że on nie traktuję mnie jako zwykłą zabawkę.

- Hej kochanie – usłyszałem zachrypnięty, troszkę ciężki głosik i poczułem dłonie na swoich pośladkach. Od razu zacząłem wywijać biodrami, lgnąc w stronę dotyku. Chłopak ścisnął moje pośladki, na co zapiszczałem wesoło.

- Kocham Cię – powiedziałem za jednym tchem. Tak naprawdę tylko on powiedział mi te dwa słowa, więc i ja w końcu musiałem zebrać się na odwagę i się wysłowić.

- A co, Louis już Cię nie pociąga? - zesztywniałem. Szybkim ruchem odwróciłem się, a ku mojemu zdziwieniu, zamiast Louis'a, to Nick macał moje pośladki. Co za przylepna mucha.

- A ty nie masz czegoś innego do roboty niż obmacywanie swojego byłego? - zapytałem retorycznie wyrywając się od jego dotyku.

Chłopak zlustrował wzrokiem moje ciało, a ja jak nigdy cieszyłem się, że to robi. Szczególnie, że było obsypane malinkami. Dumnie wypiąłem pierś i z uśmiechem patrzyłem na grymas twarzy Nick'a Niech Jebie Go Pies Grimshaw'a.

- Cóż, mieliście dość głośną noc – powiedział przeciągając się – A teraz widzę, że i zażyłą.

- Tak, była taka. To nasza codzienność – skłamałem, ale wiedziałem, że było to potrzebne.

Chłopak schylił się i wziąwszy garnek zaczął:

- Wiesz, że on Cię nie pokocha?

Wzdrygnąłem się na jego słowa, ale dalej kontynuowałem przyrządzanie kanapek dla Lou.

- Przez cały czas leci tylko na Twoją kasę – zarechotał, a mnie zebrało na mdłości – Jest taki sam jak ja. Tyle, że to nawet nie jego dziecko. Kto normalny wpakowałby się w związek z kimś kto nosi nie jego dziecko, a na dodatek wygląda jak nastoletni hipopotam z pokaźną nadwagą?

Nick prychnął i wyszedł, a Harry załamał się. Myślał, że może był głupi. Chciał żeby wszystko w jego życiu było jasne. Nie chciał nieporozumień. Powoli osunął się po szafce, zanosząc się histerycznym szlochem. Nigdy nie poczuł się, aż tak źle. Może lista, którą zrobił była prawdziwa? Może on naprawdę powinien zrobić to co zamierzał?

Usłyszał bose stopy. Wiedział, że były małe bo dreptały, a nie zwyczajnie stąpały. Zza rogu wyłoniła się jasna postać Louis'a, który z uśmiechem i mokrymi włosami, wparował do kuchni.

- Hmmm, co tak pięknie pachnie? - jego mina natychmiastowo zrzedła kiedy zobaczył Harrego, skulonego pomiędzy kątem dwóch szafek, zanoszącego się dzikim płaczem – Kochanie, Boże, skaleczyłeś się?

Harry chciał się roześmiać, znowu. Od zawsze kochał nadopiekuńczość Louis'a, choć przy nim, mówił, że jej nienawidzi. Kiedy szatyn ukląkł przed nim odgarniając loczki z jego czoła, poczuł jak jego dziecko po raz kolejny unosi się do góry. Liam mówił, że po prostu ma motylki w brzuchu, ale Harry nadal trzymał się perspektywy, że jego dziecko chcę być astronautą i badać wszechświat, lecz póki co może jedynie badać jelita kędzierzawego.

- Kocham Cię – powiedział za jednym tchem Harry, wtulając się w niższego chłopca.

Szatyn odgarnął loki chłopca. Namawiał go do wizyty u fryzjera, lecz kędzierzawy wciąż miał do nich nie chęć. Kiedyś miał ściąć jedynie końcówki, a fryzjerka zrobiła mu jeżyka. Z loków do ramion zrobiła mu cholernego jeżyka! Od tamtego czasu Harry polubił beanie.

- Też Cię Kocham słońce – szepnął w jego gołą klatkę piersiową – Ale ubierz się bo będę zazdrosny.

Obaj zachichotali.

- Harry! - pisnął – Twój brzuszek! Jest większy niż poprzednio!

Dotknął lekkiego wybrzuszenia, całując brzuch nad pępkiem. Harry uwielbiał to jak Louis zauważa ten najmniejsze rzeczy. Mógłby wygrać darmowego homara w eksluzywnej restauracji, a i tak zachwycał by się wzorami na talerzykach. Za to go kochał.

Obaj usłyszeli jak ktoś wchodzi do kuchni. Gemma z uśmiechem na twarzy przyglądała się jak dwoje chłopców ściska się i mamrocze czułe słowa.

- Awww, jesteście naprawdę słodcy – odłożyła kubek gorącej kawy – Czy może nie chcielibyście iść z dzieciakami na dwór? Chcą koniecznie pobawić się w śniegu.

Louis zerwał się z podłogi i pędem pobiegł do okna. Jego oczy świeciły się i mieniły jak stado chochlików.

- Harry! Harry! Hazza! - podbiegł do mnie, pomagając mi w stać z posadzki – Śnieg! Jest śnieg!

Zachichotałem na ekscytację chłopca.

***

Nie mieliśmy problemu z wyjaśnieniem Gemmie, kim jest Nick. Powiedzieliśmy, iż jest moim przyjacielem, to wszystko. Że chcę się zatrzymać u nas przez pewien czas. Oczywiście, on jak to on, próbował podrywać moją siostrę, na co chciałem wyrzucić go z tego domu jak najszybciej, ale Louis podtrzymywał mnie na duchu.

- Wujku Harry! - krzyknął Des, który w kurtce i rękawiczkach przewracał się z Louis'em na śniegu – Chodź do nas! Chcemy ulepić bałwana.

Założyłem na siebie kurtkę, rękawiczki, szalik, czapkę i długie buty. Nie było, aż tak zimno, ale ktoś czytaj: Louis, kazał mi się w to przebrać.

- Kochanie, nie jest Ci zimno? - Louis zapytał, a ja miałem ochotę się roześmiać. Jako jedyny wyglądam tu jak prawdziwy Eskimos w porze Hiszpańskiego lata.

- Nie, głupku – rzuciłem w niego śnieżką, czego się nie spodziewał.

- Och, czyli tak pogrywamy Panie Styles?

I tak zaczęła się wielka wojna na śnieżki. Niestety bitwę wygrał Louis, ale nie narzekałem, kiedy wpadłem na niego i tak zaczęła się seria wymiennych pocałunków na śniegu. Przypomniał mi się moment, kiedy Louis całował mnie na podwórku przed gabinetem mojego ojca. Poczułem się źle.

- Czy to są prawdziwe pocałunki? - zapytałem, trochę niezrozumiale, ale Louis wyłapał o co chodzi.

- Są tak prawdziwe jak moje uczucia do Ciebie.

-----

UWAGA WAŻNE INFO:

Rozdział jest totalnie nie sprawdzony, ale chuj z tym bo muszę się wyrobić z całym FF przed 15 maja ;-;

I chciałabym wam serdecznie podziękować za 2 TYSIĄCE WYŚWIETLEŃ! A na dodatek uwaga: 444 gwiazdki ^^ Boże, miśki, wiecie jak was BARDZO kocham? Ugh, naprawdę jesteście kochani tak mocno, że po prostu brak mi słów <3 <3 *.* ^^

Chciałabym was serdecznie zaprosić na profil mojej przyjaciółki @Zakochana102  Dziewczyna właśnie zaczęła swoje pierwsze opowiadanie i miło by było, gdybyście choć zerknęli ^^

Jeszcze raz przepraszam za ten rozdział, bo zbyt dobry, to on nie jest. Ale mam dla was propozycję. Co wy na to, abym zrobiła kolejny rozdział z perspektywy któregoś z chłopców? Chodzi mi tu o Zayn'a, Niall'a, bądź Liam'a. Jestem otwarta na wasze propozycję, którego wybrać.

Kocham was mocnooo <3

Btw: Tak, będzie rozdział z seksami, wy grzeszni ludzie XD


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro