Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Bipolarity

*Harry's POV

Po Louis'ie nie było śladu. Powiedział, że jedynie pójdzie do jubilera i wróci jak najszybciej do mnie. Nie wiem, czy mam być zazdrosny o Zayn'a, ale to przechodzi wszelkie granice. Co on sobie myśli? Że może mnie zostawić, samego, ciężarnego i niedołężnego? Obiecał, że nigdy mnie nie zostawi, a teraz? Poszedł i nie wrócił. Nienawidzę go. Podły, egoistyczny, głupi du ...

- Harry jestem!

Szybko zeskoczyłem z łóżka i wpadłem w ramiona starszego, wtulając się w niego z całych sił. Głupie ciążowe humorki. Pachniał świeżą kawą, oraz jakimiś drogimi perfumami, które za pewne kupiłem mu dzień przed wyjazdem. Chłopak zaśmiał się i przycisnął swoje usta do mojej żuchwy składając na niej równo 98 pocałunków. Cały czas podtrzymywał mój brzuszek, co było strasznie słodkie, a zarazem uciążliwe. Gdziekolwiek się ruszyliśmy on musiał wyskoczyć domniemaniem, że dziecko to, dziecko tamto. Czasami myślałem, że bardziej zależy mu na tej nienarodzonej kulce, która pogrubia mój brzuch.

- Mógłbym się tak witać cały czas – powiedział, a moje dziecko unosiło się do góry i do dołu. Nie wiem, kiedy zaczęło fruwać, ale przy tym szatynie zdarza się to coraz częściej.

- Ja też – westchnąłem w jego włosy, które błyszczały się od utrwalacza. Co jak co, ale on naprawdę się stroi, we wszystkich znaczeniach tego słowa.

- A jak się ma nasz bąbelek? - zapytał zniżając się do poziomu brzucha i noskiem zataczając na nim kółeczka. Nie jestem pewien od kiedy trwa ta cała masowa zmiana w zdrobnieniach.

- Boję się – stwierdziłem, nerwowo zacieśniając uścisk na dłoni szatyna, który nadal przykładał jedną z dłoni do mojego podbrzusza – One mnie nie kopie.

Louis podrapał się po brodzie, a następnie pocałował mój pępek, na co zachichotałem.

- Spokojnie, ma czas na bicie swojego tatusia.

- Kupiłeś pierścionek? - zapytałem siadając na czerwonej pufie do ćwiczeń ciążowych, bo Louis uparł się na nią.

- Yhm – zamyślił się – Nie, znaczy później to zrobię.

Trochę posmutniałem na tą wieść, ale nie chciałem aby Louis poczuł się winny. Przecież miał tylko odgrywać swoją rolę, a nie spełniać moje głupie oczekiwania.

***

Przez okno wpadały odblaski światła słonecznego, które przebłyskiwało lekką szarością. Westchnąłem ciężko i wychylając rękę przed siebie chwyciłem telefon, który od wczorajszego wieczoru posłusznie leżał na starym stoliku nocnym.

Sobota 9.38

Odczytałem datę i godzinę z ekranu, a następnie bardzie wtuliłem plecy w tors Louis'a, który obejmował mnie swoimi rączkami. Co jak co, ale jego dłonie były malutkie, co nie zmieniało faktu, że były piękne, bo idealnie pasowały do moich. Chciałbym po prostu wyjść na ulicę, czując wiatr we włosach, oraz chwycić jego malutką dłoń, plotąc nasze palce ze sobą. Westchnąłem cichutko na to wyobrażenie, a następnie wiedząc, że Louis za pewnie śpi, postanowiłem w pewnej mierze spełnić swój plan. Chwyciłem jego rączkę w swoją, a następnie splotłem nasze palce razem. Uśmiechnąłem się samoistnie, na ciepło, które przechodziło po mojej skórze z każdym dotykiem chłopca o karmelowych włosach. Nagle Louis poruszył się za moimi plecami, a ja wystraszyłem się, że mógł się obudzić. Gdy zobaczyłby, że jestem tak dziwny, na pewno nie chciałby tego dłużej ciągnąć. Na moje szczęście szatyn po prostu przysunął się bardziej do moich pleców, a jego miarowy oddech gładził moją szyję. Cieszyłem się czasem nie uwagi chłopca i stopniowo zacieśniałem uścisk na jego dłoni. Nagle poczułem coś mokrego na swojej szyi, a zarazem pulchnego. Jakby ktoś jechał po mojej skórze mokrą gąbką. Lekko odchyliłem głowę w bok, aby ujrzeć źródło puszystości.

- Dzień dobry – powiedział ospale Louis po raz kolejny wyciskając mokry pocałunek na dole mojej szyi.

Uśmiechnąłem się do siebie, ponieważ Louis sam coś zainicjował, więc nie czułem się tak bardzo zdesperowany.

- Cześć – obróciłem się twarzą do niego, analizując każdy najmniejszy detal na jego bladej skórze, zaczynając od guzikowatego noska, a kończąc na zamglonym, zaspanym spojrzeniu.

Lustrowaliśmy wzrokiem siebie nawzajem, o ile nie można tego nazwać wzajemnym pożeraniem.

Chłopak sięgnął dłonią do mojego policzka gładząc go w rytm swojego oddechu. Przysunąłem się bliżej, a nasze twarze dzieliły centymetry. Louis pochylił się nieznacznie i wycisnął na moich ustach jeden, przyjemny pocałunek. Podczas jego trwania otworzyłem lekko usta, aby chłopak mógł do nich wśliznąć swój język. Niestety ten moment nie nadszedł, a ja niczym tuman stałem z otwartą buzią. Chłopak oddalił się, a ja z impetem wyskoczyłem z łóżka, gniewnie krocząc do łazienki. Jeszcze wczoraj był tak subtelny, a dzisiaj znów uważa mnie za nic nie wartego. Cholerny Louis i jego cholerna bipolarność.

- Harry! - usłyszałem za sobą, ale potem jedynym słyszalnym odgłosem był szum wody spływającej po moim ciele.

Och, oczywiście, bo Harry to ten głupi. Ten, który w ogóle nie ma uczuć, bo przecież musiał być naprawdę idiotą, żeby przespać się z tym całym Grimshaw'em. Idiota, idiota, idiota.

-------------------

Hmm, co by tu powiedzieć.  Przepraszam, że rozdział jest tak krótki, ale następny będzie o wiele dłuższy z racji tego, że zbliża się obiad z Gemmą. Ogółem to taki trochę zapychacz, ale nie przejmujcie się tak bardzo tym, że Louis odtrąca Harrego bo ma ku temu powody. Oczywiście nie zdradzę jakie XD  Mam nadzieję, że to nie jest tak nudne jak myślę.

Jeszcze raz dziękuję za wszystkie vote i ogółem wszystko, dosłownie ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro