Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35. Obudził się?

— Niech ktoś wreszcie zadzwoni po tą pierdoloną karetkę! — krzyknął kolejny raz, układając głowę rapera na swoich kolanach.

Kiedy tylko ciało Yoongiego osunęło się na podłogę, wszystkie tłumy zgromadzonych fanów natychmiastowo ucichły, przykładając sobie dłonie do ust. Jedyną osobą, jaką dało się słyszeć był Taehyung, krzyczący na każdego, kto pojawił się w pobliżu, aby dzwonić na pogotowie. Ciągle klepał delikatnie Mina po policzku z ogromną nadzieją, że ten jednak może zaraz się obudzi, co niestety się nie stało.

Łzy spływały po policzkach Kima, a ręka nie zaprzestawała ruchów, ale mimo to starszy nie otwierał oczu. Żaden z członków zespołu nie pamiętał dnia, w którym tak bardzo się bali o zdrowie jednego z nich. Tutaj już nie liczyło się, że zaraz będą o tym gadać wszystkie media, tutaj chodziło o stan, w jakim znajdował się Yoongi, oraz to, że oni zbagatelizowali wszystkie znaki.

Wreszcie jeden z członków stafu wykonał odpowiedni telefon, co ani trochę nie uspokoiło czarnowłosego wokalisty. Jedną dłonią trzymał tą wiotką, należącą do blondyna, a drugą w obecnej sytuacji jedynie głaskał włosy starszego, ciągle powtarzając, aby ten otworzył oczy. Niestety to się nie stało i kiedy pogotowie ratunkowe znalazło się na miejscu, Yoongi wciąż nie odzyskał przytomności. Taehyung pomagał ratownikom jak tylko mógł, robiąc wszystko, o co tamci go poprosili i ostatecznie wchodząc również do karetki z wciąż nieprzytomnym Minem.

Nie wiedział dlaczego, ale po prostu czuł, że nie może teraz puścić jego ręki i zostawić go samego. Przecież obiecał, że będzie z nim wtedy, gdy ten będzie go potrzebował, a teraz zdecydowanie była taka sytuacja. Przez całą drogę do szpitala, Kim ani na chwilę nie puszczał swojego byłego chłopaka, co jakiś czas ocierając łzy rękawem bluzy, jaką miał na sobie. Nawet wtedy, gdy musiał już rozłączyć ich palce, bez zawahania szepnął starszemu, że nigdzie się nie wybiera i będzie czekał tak długo, jak tylko będzie trzeba.

Potem Yoongi został zabrany na odpowiednią salę i Kim nie wiedział już, co się z nim dzieje. Reszta zespołu dojechała do szpitala najszybciej jak tylko mogła, a pierwsze co tylko zobaczyli na swoje oczy to załamany Taehyung ze spuszczoną głową. Wszyscy szybkim krokiem podeszli w stronę chłopaka, a Jimin wręcz natychmiastowo usiadł obok, pozwalając młodszemu nie tylko się do siebie przytulić, ale również płakać po cichutku w swoje ramię. Każdy z nich miał ochotę zrobić to samo, ale musieli być silni i pokazać chłopakowi, że są tam razem z nim.

Seokjin i Hoseok ciągle chodzili w kółko, nie mając pojęcia, co tak naprawdę mogliby ze sobą zrobić. Jeongguk siedział zaraz obok Taehyunga i Jimina, głaszcząc swojego najmłodszego hyunga delikatnie po plecach. Namjoon z kolei opierał się jedynie o ścianę, co jakiś czas nerwowo sprawdzając coś w swoim telefonie.

Reszta domyślała się, że czekał na wiadomość od ich menadżera. Nigdy wcześniej nie byli w takiej sytuacji. Jasne, zdarzało im się jeszcze w czasach debiutu, albo przed nim, lądować na ostrym dyżurze przez jakieś niewielkie uszkodzenia ciała. Do tej pory jednak kończyło się szybkim opatrzeniem ran i powrotem do normalnych czynności.

Tym razem Yoongi nie mógł sam odzyskać przytomności, zemdlał na środku sceny, a oni nawet nie znajdowali się w Korei. Sprawa zdecydowanie była poważna, a Banga nawet nie było jeszcze z nimi, bo jak zwykle miał wiele innych spraw do załatwienia przed pojawieniem się w szpitalu. Dopiero po dłuższym czasie zespół zobaczyć bardzo dobrze znaną im sylwetkę menadżera, otoczonego dwoma wysokimi ochroniarzami. Mężczyzna uśmiechał się delikatnie, a na jego nosie spoczywały okulary przeciwsłoneczne, co sprawiło zaciśnięcie rąk u lidera.

— Gdzie ty byłeś przez taki długi czas?! — krzyknął wręcz od razu, kiedy tylko starszy znalazł się blisko nich.

Namjoon nie ukrywał swojego wkurzenia, bo jakby nie patrzeć, wina stała po stronie Banga, który pozwolił Yoongiemu nie tylko wystąpić, ale również tańczyć te wszystkie choreografię. Wszyscy mieli przeczucie, że to się nie może dobrze skończyć, ale w końcu nie oni podejmowali decyzję. Do tego od czasu wysłania wiadomości do menadżera, Kim nie dostał od niego żadnej odpowiedzi, przez co krew się w nim gotowała.

— Miałem spotkanie z organizatorami kolejnego koncertu, nie ładnie wychodzić w połowie, więc postanowiłem, że dacie sobie chwilkę radę beze mnie. Duże z was dzieci — odpowiedział, wzruszając obojętnie ramionami.

W tamtym momencie Taehyung odsunął się od Jimina i wytarł szybko łzy rękawem, wstając z dotychczasowego miejsca. Jego dłonie zacisnęły się w pięści, a on sam ustanął dosłownie naprzeciwko mężczyzny, patrząc na niego zabójczym wzrokiem. Cała piątka czuła negatywną energię, jaka od niego biła, ale żaden nie zamierzał odsuwać Kima od starszego. Należało mu się.

— Ty słyszysz, co mówisz? Yoongi zemdlał na środku sceny, żaden z nas nie był w stanie go wybudzić, a ty nie mogłeś spieprzyć z jakiegoś tam spotkania?! — krzyknął.

Każdy, kto w tamtej chwili znajdował się na korytarzu, natychmiast zwrócił swoją głowę w stronę czarnowłosego, mimo iż tak naprawdę nie rozumieli jego słów. Ton, z jakim je wypowiadał mówił im wszystkim o wiele więcej, niż znaczenie tego, co mówił. Po prostu od razu można było rozpoznać, że Taehyung jest strasznie zdenerwowany.

— Na twoim miejscu raczej bym nie podnosił głosu. Jesteśmy w miejscu publicznym, jakbyś nie zauważył — rzucił, starając się robić dobrą minę do złej sytuacji.

Jednak Kim nie zamierzał tak po prostu się uspokoić i udawać, że zupełnie nic się nie stało. W końcu wszyscy znajdowali się w szpitalu i ciągle nie mieli bladego pojęcia, co właściwie stało się z Yoongim, ani jak bardzo jest to poważne. Tae czuł, że to on jest w tym wszystkim najbardziej winny, ale to nie zmieniało tego, jak zachował i dalej zachowywał się Bang.

— Jesteśmy tutaj, bo pozwoliłeś Yoongiemu wystąpić, chociaż nie powinieneś! Widziałeś bardzo dobrze w jakim jest stanie, a mimo to wpuściłeś go na scenę! — krzyknął, zaczynając machać nerwowo swoimi rękoma.

Czuł się po prostu bezsilny, a jedynie głupim krzykiem mógł zrobić cokolwiek innego, niż płakać w kącie i użalać się nad samym sobą. Jego ukochany leżał w sali, otoczony lekarzami, a on nie wiedział, co się z nim dzieje. Bał się tak bardzo, że momentami czuł jak kręci mu się w głowie i miał wrażenie, że zaraz sam straci przytomność z nadzieją obudzenia się obok Mina.

— Dzieciak sam chciał wreszcie wystąpić, więc mu pozwoliłem. Zapewniał, że da radę, nie chciałem się z nim kłócić.

Krew w Taehyungu zaczęła się wręcz gotować wraz z chwilą, w której usłyszał te słowa z ust starszego mężczyzny. Miał ochotę złapać go za kołnierz tej idealnie wyprasowanej koszuli i przycisnąć do jednej z najbliższych ścian, aby pokazać mu gdzie jego miejsce.

— Jesteś jebanym debilem — rzucił, kiwając głową na boki. — Przecież on przez ostatnie parę dni ledwo stał na nogach, a ty mu kazałeś tańczyć takie choreografie! Gdybyś miał chociaż trochę rozumu, zabroniłbyś mu chociaż tańczenia. Yoongi nie chciał zawieść zagranicznych fanów, dlatego chciał wystąpić, miał gdzieś swoje zdrowie, ale ty powinieneś być mądrzejszy!

— To twój chłopak, ty go powinieneś pilnować — powiedział, uśmiechając się zwycięsko.

Czarnowłosy natychmiastowo zamilkł, znacznie zmniejszając uścisk swoich własnych pięści. Park od razu rzucił się do niego, kładąc dłonie na szerokich ramionach chłopaka, kierując go jednocześnie w stronę swojego poprzedniego siedzenia, na którym po chwili młodszy usiadł. Jednak jedna osoba zobaczyła w tym uśmiechu coś więcej, niż tylko zadowolenie z dobrej riposty.

Jeongguk wyczytał w tym zdaniu coś więcej, niż tylko chęć pokazania Kimowi, aby uspokoił swoje wszystkie nerwy i zaczął się zachowywać. Maknae zobaczył w oczach Banga coś, co momentalnie go oświeciło i pozwoliło poznać powód, dla którego Yoongi zakończył związek z Taehyungiem.

•••

Taehyung już nie płakał, jedynie siedząc samotnie w kącie i patrząc bez przerwy na szpitalne drzwi, za którymi znajdował się pierwszy chłopak, w którym naprawdę się zakochał. Choćby nie ważne co działo się wokół niego, on nie był w stanie odwrócić wzorku chociaż na chwilę w inną stronę. W tamtej chwili marzył jedynie o tym, aby wreszcie z sali wyszedł jakiś lekarz i powiedział im wszystkim, że już wszystko jest dobrze. Nie potrafił myśleć o niczym innym, jego głowa była pełna wyobrażeń przedstawiających tylko i wyłącznie Yoongiego.

Wszystko, co działo się tamtego dnia nie potrafiło opuścić jego wyobraźni nawet na jedną, krótką chwilę. Ciągle słyszał słowa starszego, jego przeprosiny, a przed oczami bez przerwy miał zamknięte powieki rapera. Nie mógł już wytrzymać w obecności reszty członków zespołu, a zwłaszcza Banga, dlatego po prostu się od nich oddalił, siadając na podłodze i opierając się o ścianę. Stamtąd miał o wiele lepszy widok na drzwi, przez które nie mógł zobaczyć kompletnie nic.

Wszystko, o czym w tamtej chwili marzył to usłyszeć, że z blondynem jest już dobrze. Watpił, żeby idol chciałby zobaczyć jego postać zaraz po tym jak powiedział, że ich związek nie ma już prawa bytu. Jednak gdyby tylko mógł uchylić delikatnie te drzwi i zobaczyć jego twarz chociaż na ułamek sekundy, upewnić się, że jego oczy są otwarte — nie potrzebowałby już nic więcej, aby wrócić do hotelu. Nie ważne, co powiedział do niego Min, on nie potrafił tak po prostu zapomnieć, że jego serce bije tylko i wyłącznie dla tego uroczego rapera. Yoongi mógł zakończyć ich związek, ale nie potrafił usunąć tego gorącego uczucia z jego serca.

Wreszcie drzwi otworzyły się szeroko, a Taehyung natychmiastowo wstał z podłogi, wręcz podbiegając do lekarza, nie przejmując się tym, że będzie musiał się posługiwać językiem angielskim. Tamtego dnia nauczyłby się nawet łacińskiego, gdyby tylko dzięki temu mógł usłyszeć wiadomości, dotyczące blondyna. Kim jako pierwszy znalazł się przy mężczyźnie, patrząc na niego z nadzieją w oczach i składając razem swoje dłonie, w duszy modląc się, aby to nie było nic poważnego.

— Co z nim jest? Jak się czuje? Obudził się? Powiedział cokolwiek? Jak długo zostanie w szpitalu? Błagam, niech pan powie, że to nie jest nic poważnego — zasypał mężczyznę pytaniami, wprawiając resztę w niezłe zakłopotanie, spowodowane tym, że wszystkie zdania były po angielsku.

Lekarz uśmiechnął się ciepło i położył rękę na ramieniu czarnowłosego, patrząc mu prosto w oczy. Teoretycznie tyle wystarczyło Taehyungowi, aby odetchnąć ulgą i zdać sobie sprawę, że nie usłyszy żadnych złych wiadomości. W tym spojrzeniu było coś, co powiedziało mu dobre rzeczy, jeszcze zanim mężczyzna zdążył otworzyć swoje usta i wypowiedzieć chociaż jedno słowo.

— Obudził się, wszystko było spowodowane odwodnieniem, oraz tym, że chłopak od ładnych paru dni nic nie jadł, przez co jego organizm został bardzo osłabiony. Musi zostać tutaj parę dni, aż nie ustabilizujemy mu posiłków oraz nie nawodnimy odpowiednio organizmu — odpowiedział.

Idol po raz pierwszy w życiu miał wrażenie, że naprawdę zrozumiał każde pojedyncze zdanie w obcym języku. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a on sam odwrócił się do reszty chłopaków, wręcz natychmiast przytulając się do Jimina, który jeszcze nie do końca rozumiał, co się właśnie działo. Po chwili jednak wyższy odsunął się od wokalisty, ponownie odwracając się do Amerykanina.

— Kiedy będzie można go zobaczyć? Chociaż na chwilkę? — zapytał, otwierając swoje oczy najszerzej jak tylko potrafił.

Wyglądał w tym momencie jak słodki szczeniaczek, błagający nieznajomego przechodnia o kawałek tego, co niesie w swojej torbie. Nawet lekarz nie potrafił się nie uśmiechnąć na widok takiego wyrazu twarzy obcego dzieciaka. Po raz kolejny położył u rękę na ramieniu, posyłając ciepły uśmiech, który uspokajał nawet tych, którzy nie rozumieli jego słów.

— Na razie radziłbym nie wchodzić tam na raz. Niech dzisiaj wejdzie do niego jeden, dzieciak jest wykończony. Możesz się z nim zobaczyć, a teraz przepraszam, muszę już iść — powiedział, po czym poklepał młodszego i odszedł.

Taehyung odwrócił się w stronę chłopaków, głaszcząc się po własnym karku i zwracając najwięcej uwagi na Jeongguka. Według Kima to właśnie on powinien iść do Yoongiego i powiedzieć, że wszyscy są razem z nim. W końcu nie byli już razem i to wcale nie on miał pierwszeństwo do wszystkiego.

— Może wejść jedna osoba — szepnął, ciągle patrząc na bruneta. — Gguk, ty powinieneś do niego iść, jesteście przyjaciółmi.

Jego głos był smutny i wszyscy od razu to zauważyli. Mimo iż to właśnie on martwił się najbardziej i chciał jak najszybciej zobaczyć Yoongiego, był gotowy bez problemu oddać wizytę maknae, co wywołało mało widoczny uśmiech na twarzy Banga. Cały zespół wiedział już, co się stało pomiędzy idolami, ale wzrok Kima po prostu bolał ich do tego stopnia, że żaden z nich nie mógł pozwolić na to, aby do Mina wszedł ktokolwiek inny, niż Taehyung.

— To nie mnie kocha, odkąd tylko zobaczył mnie na oczy. Nie wygłupiaj się, tylko idź do niego. Wszyscy doskonale wiemy, że to właśnie na ciebie czeka — odpowiedział, posyłając starszemu delikatny uśmiech.

Taehyung poruszył przecząco głową, chowając dłonie w kieszenie swoich własnych spodni, robiąc odruchowo jeden krok do tyłu.

— Nie mogę — szepnął.

Maknae wypuścił głośno powietrze z ust i podszedł do chłopaka, obejmując go ramieniem, a następnie odchodząc z nim na bezpieczną odległość od reszty. Kiedyś pewnie ucieszyłby go takie obrót spraw, ale nie dzisiaj. Teraz jedyne, czego pragnął, to pokazać starszemu, że Yoongiemu nigdy nie przestanie na nim zależeć, nie ważne, co powie.

— Słuchaj mnie, głupolu. Kochasz go, on kocha ciebie, a ja go znam i wiem, że teraz czeka na to, aż przekroczysz ten próg i złapiesz go mocno za rękę. Nie możesz tam iść, tylko musisz. Zapomnij o tym, co usłyszałeś i pokaż mu, że nie zamierzasz go zostawić, jasne? Spieprzaj do niego, bo zaraz cię kopnę, albo sam wrzucę do tej sali — powiedział, uśmiechając się szczerze do czarnowłosego.

Starszy również się uśmiechnął i spojrzał maknae prosto w oczy, następnie dosyć niespodziewanie dając mu krótkiego przytulasa. Zaraz później odsunął się od chłopaka i ruszył w stronę drzwi, po których przekroczeniu miał się znaleźć w sali Yoongiego. Wziął głęboki oddech i otworzył je, zamykając na chwilę swoje oczy, jakby bał się, że wcale nie będzie tam jego byłego chłopaka. Jednak kiedy wreszcie uchylił powieki, zobaczył blondyna, leżącego na szpitalnym łóżku, podłączonego do paru maszyn, jakich nazw nie był w stanie wymienić.

Ustał w miejscu, gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, a jego serce zaczęło bić w zaskakująco szybkim tempie. Bał się, że starszy zaraz wyrzuci go z pomieszczenia i wykrzyczy, jak bardzo nie chce go widzieć. Zamiast tego dostał jednak niewielki, słaby i szczery uśmiech. Tyle mu wystarczyło, aby p wszystkim zapomnieć i podejść do łóżka rapera najszybciej, jak tylko było to możliwe. Przysunął sobie metalowe krzesełko i usiadł obok niego, trochę niepewnie kładąc swoją ciepłą, aczkolwiek trzęsącą się dłoń na tej trochę mniejszej i zimnej Mina. Był gotowy szybko ją od niego odsunąć, ale kiedy blondyn również pochwycił jego dłoń, wiedział, że nie ma takiej potrzeby.

— Bałem się, że nie przyjdziesz — powiedział cicho raper.

Jego głos był strasznie słaby, zresztą tak samo jak uścisk, przez co serce zwyczajnie bolało Taehyunga. Chciał się nim zająć, dopilnować, żeby teraz jego skarb już się nie przemęczał i odpoczywał wystarczająco wiele godzin. Nie wiedział tylko, czy starszy pozwoli mu na takie ruchy, czy może jednak zostanie odtrącony.

— A ja bałem się przyjść — zaśmiał się nerwowo. — Powinieneś dziękować Ggukowi, bo to on mnie przekonał.

— Czemu się bałeś? — zapytał, unosząc trochę nie zgadnie jedną brew do góry.

— Bo powiedziałeś, że to koniec. Myślałem, że nie będziesz mnie już chciał widzieć, bo zepsułem ten związek — rzucił, spuszczając głowę w dół. — Kochanie, przepraszam, że nie zauważyłem, co się z tobą dzieje i przepraszam, że nie zareagowałem. Przepraszam za wszystko, co zrobiłem źle. Wiem, nigdy nie będę idealnym chłopakiem, ale naprawdę się starałem i naprawdę cię kocham, Yoongi. Nie przestanę tak nagle i postaram się już nigdy nie przestać, nawet jeśli będziesz daleko.

Na twarzy Mina pojawił się szeroki uśmiech, a jego druga dłoń powoli się podniosła, aby po chwili znaleźć się na trochę mokrym policzku Taehyunga, który znowu postanowił wypuścić kilka łez. Blondyn powoli podniósł jego głowę tak, aby ten patrzył na niego i pogłaskał go delikatnie po delikatnej skórze. Bez problemu odnaleźli swoje tęczówki, aby nawiązać ze sobą pewny kontakt wzrokowy.

— Chcesz wiedzieć, czemu dzisiaj tutaj jesteśmy? — spytał, na co Taehyung pokręcił twierdząco głową, pociągając nosem. — Bo nie mogłem niczego przełknąć, a wszystko co już zjadłem lądowało w sedesie. Starałem się pić, ale nawet to w pewnym momencie musiałem zwymiotować. Miałem już tak kiedyś, ale samo mi przeszło. Tym razem niestety było gorzej, a wszystko przez to, że musiałem z tobą zerwać.

— Czyli już wcześniej chciałeś to skończyć? — zapytał, chcąc ponownie spuścić głowę, w czym Min mu przeszkodził.

— Nie ja, Taehyungie. Ja nie chciałem tego kończyć, ale nie miałem innego wyjścia, bo dostałem warunek — odpowiedział.

W tamtej chwili oczy Kima otworzyły się szeroko, a on momentalnie wszystko zrozumiał, łącząc przeróżne fakty w spójną całość. Yoongi chodził jakiś inny odkąd tylko wyszli razem z biura Banga, a on sam nie raz widział w telefonie swojego byłego chłopaka, że właśnie ich menadżer przysłał mu wiadomość. Do tego te wszystkie rozmowy z nim, podczas ich ćwiczeń, które wtedy nie wydawały mu się takie podejrzane. Teraz wszystko zrozumiał.

— Pierdolony skurwysyn — syknął, zaciskając mocno wolą rękę w twardą pięść.

— Bang zrozumiał, że ciebie nie przekona do tego, żebyśmy zakończyli to, co jest między nami, więc postanowił uderzyć we mnie. Wiedział, że jestem słabszy psychicznie i jeżeli zabroni mi wysyłać pieniądze rodzinie, zgodzę się. Nie chciałem tego robić, ale nie miałem wyjścia. Dał mi czas do najbliższego koncertu poza Koreą. Żeby było mi jakoś łatwiej, chciałem się od ciebie odsunąć, ale było to cholernie trudne. Przepraszam, Taehyungie — wyznał, pozwalając pojedynczej łzie spłynąć po policzku.

Czarnowłosy idol był po prostu wkurzony na ich własnego menadżera oraz to, przed jakim wyborem postawił Yoongiego. Każdy z nich oddawał pewną część swojej pensji dla reszty rodziny, która nie żyła przecież w takim dostatku, jak oni. Min nigdy nie był bogaty, w młodości czasami wybierając nawet pomiędzy biletem na autobus, a jedzeniem. Chciał pomagać rodzinie, a Bang był gotowy mu tego zabronić, gdyby tylko nie zerwał z Kimem. Chłopak nie zamierzał mu tego darować.

— Nie masz za co przepraszać, kotku. To ten chuj powinien przepraszać ciebie, za to, co ci zrobił, ale spokojnie, załatwię to z nim — powiedział, po czym wstał z miejsca, chcąc wyjść z sali, w czym przeszkodził mu trochę mocniejszy uścisk dłoni Yoongiego.

— Taehyungie, poczekaj — powiedział, sprawiając, że młodszy natychmiast ponownie się do niego odwrócił. — To, co powiedziałem jest prawdą, kocham cię, nie przestałem nawet na chwilę przez tyle lat. Jest jeszcze szansa, żebym znowu mógł być twoim?

Taehyung uśmiechnął się szeroko i zbliżył do blondyna, nachylając się nad jego szczupłym ciałkiem i składając delikatny, motyli pocałunek na jego ustach. Po tym ruchu odsunął się od niego nieznacznie, aby po chwili ucałować również oba policzki rapera, nosek oraz czółko chłopaka. Na koniec oparł o siebie ich czoła, posyłając niższemu szeroki, szczery uśmiech.

— Kochanie, nigdy nie przestałeś nim być i zawsze będę gotowy, aby znowu nazywać cię swoim — szepnął, pocierając o siebie delikatnie ich nosy. — A teraz wybacz, muszę komuś przypierdolić.

— Taehyung, nie rób nic głupiego.

Kim odsunął się od blondyna z szerokim uśmiechem oraz zaciśniętymi pięściami i ruszył do wyjścia z sali. Kiedy tylko wyszedł z pomieszczenia, jak najszybciej odnalazł wzrokiem Banga, sprawdzającego coś w swoim telefonie i korzystając z chwilowej nieobecności ochroniarzy mężczyzny, podszedł do niego, stając naprzeciwko. Niewiele myśląc chwycił jego telefon w swoją dłoń i rzucił za siebie, momentalnie przykuwając uwagę menadżera, który podniósł się do pozycji stojącej.

— Pojebało cię, dzieciaku?! — krzyknął.

Jednak Kim ani trochę nie wystraszył się tego tonu, natychmiastowym ruchem łapiąc za kołnierz mężczyzny i przyciskając go do ściany. Namjoon w pierwszej chwili chciał do nich podejść, w czym przeszkodził mu Jeongguk, uśmiechając się do niego delikatnie.

— Jedyną osobą, którą tutaj pojebało, jesteś ty! Jak mogłeś postawić Yoongiego pod ścianą i to w sytuacji bez wyjścia?! Wiesz co? Do tej pory cię szanowałem! Byłeś dla mnie jak jebany drugi ojciec! Jak się okazało, jesteś tylko pierdolonym skurwysynem, któremu zależy tylko i wyłącznie na pieniądzach i ma gdzieś uczucia innych! — wykrzyczał starszemu prosto w twarz.

— Jednak twój kochaś wybrał drugą opcję, to chyba o czymś świadczy — odparł, powodując tym, że Kim stracił kontrolę nad tym, co robi.

Jego mocno zaciśnięta pięść natychmiastowo uderzyła z całą siłą w szczękę menadżera, roznosząc w powietrzu dosyć nieprzyjemny dźwięk. Bang pod wpływem nagłego oraz mocniejszego, niż się spodziewał ciosu wylądował na ziemi, chociaż nie wiedział tak naprawdę, jak to się stało. Taehyung oczywiście nie zamierzał odpuścić po jednym uderzeniu i już po chwili wylądował na mężczyźnie, okładając go własnymi pięściami. Wokalista został odsunięty od menadżera dopiero wtedy, gdy dwójka ochroniarzy wróciła z przerwy na kawę i podniosła chłopaka ze starszego, nie robiąc mu jednak nic.

Na twarzy idola znajdował się szeroki uśmiech, a mężczyźni już po chwili go puścili, doskonale wiedząc, kim jest młody chłopak. Czarnowłosy plunął jeszcze prosto na trochę zakrwawioną twarz Banga, po czym podszedł do reszty członków zespołu, ciągle się uśmiechając.

— Później wam to wszystko wytłumaczę, bo teraz muszę iść. Mój chłopak na mnie czeka — powiedział zadowolony, ponownie znikając w sali, w jakiej znajdował się Min.

***
Następny rozdział — poniedziałek

Przepraszam, że tak późno, ale wcześniej niestety nie miałam możliwości dodania rozdziału.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro