17. Oni nie są sztuczni
Kiedy Yoongi opuszczał pokój młodszego po tym, jak ten złożył na jego ustach delikatny, pożegnalny pocałunek, naprawdę nie wiedział, co dokładnie powinien o tym wszystkim myśleć. W ostatnim czasie nie miał nawet chwili na to, aby zastanowić się nad tym, co wydarzyło się ostatnio między nimi, a teraz to wszystko spadło na niego, niczym lawina.
Do jego głowy wróciło wspomnienie jego pierwszego pocałunku z Taehyungiem oraz dowiedzenie się jeszcze tego samego dnia o natychmiastowych przygotowaniach do koncertu. Miał wrażenie, że przez ten czas oboje przynajmniej powierzchownie zapomnieli o tym, co się wydarzyło. Jednak teraz, kiedy było już po wszystkim, a oni wreszcie mieli chwilę odpoczynku, Min kompletnie nic nie rozumiał.
Najpierw nie zamieniał z Tae nawet jednego słowa, potem zaczął się do niego zbliżać, a niedawno jakimś cudem całował się z nim w pokoju młodszego. To wszystko było dla niego zdecydowanie zbyt skomplikowane, a on sam po prostu nie potrafił zrozumieć niektórych myśli, jakie chodziły po jego głowie. Bo w końcu co mogło tak naprawdę oznaczać to, że jest Taehyunga? Dla niego mogło to być zupełnie coś innego, niż dla muzyka i to napawało go pewnego rodzaju strachem.
Gdy tylko wszedł do swojego pokoju, usiadł na brzegu łóżka i chowając twarz w dłoniach, starał się to sobie chociaż trochę poukładać. Chociaż od dawna tak bardzo tego pragnął, teraz miał wrażenie, że wszystko dzieje się zbyt szybko, a on nie ma pojęcia, co powinien z tym zrobić. Czuł się tak zagubiony, jak jeszcze nigdy w życiu, jakby ktoś właśnie zamknął go w jednym, wielkim labiryncie i kazał szukać wyjścia, do którego prowadzi tylko jedna droga. Tak właśnie czuł się ze swoimi własnymi uczuciami do Taehyunga.
Z jednej strony miał ochotę biec w jego stronę z szerokim uśmiechem i wskoczyć mu w ramiona, ale z drugiej po prostu się bał. Yoongi odczuwał strach przed wieloma rzeczami, jednak teraz najważniejszymi z jego osobistych potworów okazał się strach przed odrzuceniem przez Kima oraz ten, że taki związek będzie miał konsekwencje.
Bang zawsze tolerował ich wygłupy na scenie i czasami po prostu dwuznaczne ruchy, jednak jeżeli naprawdę byliby dla siebie kimś więcej, udawanie przed kamerami stałoby się o wiele trudniejsze. Min zwyczajnie nie wiedział, czy ma wystarczająco siły, aby stawić temu wszystkiemu czoła i brakowało mu jasnej pewności co do tego, czy Taehyung podczas całej tej walki wciąż będzie trzymał go za rękę.
Siedział w takiej pozycji przez dosyć długi okres, w pewnym momencie zwracając tym na siebie uwagę Seokjina. Jednak Yoongi nie chciał mu się zwierzać z czegoś takiego. Nikomu nie chciał o tym mówić, przynajmniej narazie, dlatego po prostu spławił kolegę z zespołu. Najstarszy z chłopaków nie podszedł już ani razu do rapera, jedynie kładąc się spać i pozwalając młodszemu dalej błądzić we własnych myślach.
Po paru godzinach siedzenia i rozmyślania ciągle o jednym i tym samym, Min założył na siebie ciemne dresy oraz czarny podkoszulek, wreszcie pozbywając się tym samym scenicznego stroju, który miał na sobie przez ten cały czas. Zaczął chodzić w kółko, zastanawiając się, co teraz powinien zrobić, aby nie wyjść na idiotę, czego najbardziej się bał.
Chciał iść do Kima, znowu się do niego przytulić i po prostu zasnąć w jego ramionach, ale jednocześnie również bał się tak po prostu otworzyć drzwi do jego pokoju. A jeżeli to wszystko było tylko jakimś głupim żartem? Przecież Taehyung mógł się założyć z którymś z chłopaków, że po prostu go uwiedzie, a potem zostawi ze złamanym sercem. W końcu wcześniej byli dla siebie jedynie powietrzem, więc co mogło się zmienić w takim szybkim tempie?
Jego kolejną myślą było również udanie się do pokoju Jeongguka, co zdecydowanie by mu nie pomogło. Jeżeli znalazłby się u niego, maknae pewnie zacząłby zadawać pytania, na które on zwyczajnie nie chciał odpowiadać i nie miał na to najmniejszej ochoty. Gdyby znalazł się u Jeona, musiałby się przyznać do tego, że on i drugi najmłodszy członek zespołu całowali się, ale on nie ma pojęcia, co jest między nimi.
Dlatego po dłuższym spacerze we własnym pokoju, wylądował przed drzwiami do sypialni Taehyunga oraz Jimina, zagryzając dosyć mocno dolną wargę. Wewnątrz niego działa się prawdziwa walka na temat tego, czy powinien wejść do środka, czy jednak zawrócić do siebie. Ostatecznie jednak wziął głęboki oddech i otworzył szeroko drzwi, wchodząc do środka najciszej, jak tylko potrafił i natychmiast je za sobą zamykając.
Czarnowłosy leżał do niego tyłem, przykryty kołdrą, przez co Yoongi był pewien, że ten musi już spać. Podszedł ostrożnie do łóżka młodszego i ułożył swoją dłoń na jego ramieniu, aby następnie przejechać nią wzdłóż ciała młodszego, zabierając ją w momencie, gdy zbliżała się do jego biodra.
— Taehyungie, śpisz? — spytał się, mając ochotę uderzyć samego siebie z otwartej ręki w czoło.
Ku jego zaskoczeniu, ciało Kima natychmiast odwróciło się w jego stronę, a on sam zobaczył przed swoimi oczami delikatnie uśmiechniętą twarz chłopaka, wpatrującego się w niego.
— Nie, czekałem na ciebie — szepnął, podnosząc skrawek swojej pościeli, pokazując tym jednocześnie, aby Min zajął miejsce obok niego.
Blondynowi nie trzeba było pokazywać drugi raz, aby wręcz natychmiast rzucił się na łóżko wokalisty i jeszcze szybciej wtulił mocno w jego tors, pozwalając sobie na delikatny uśmiech. Kiedy Taehyung objął jego ciało, czuł, że to wcale nie było udawane, tylko prawdziwe. Czując ciepło młodszego mężczyzny nie miał już żadnych wątpliwości, które tak naprawdę mogły się pojawić w każdej kolejnej sekundzie.
— Tae, nie wiem co o tym wszystkim myśleć — wyznał, zaciskając dłonie na koszulce czarnowłosego. — Kim my dla siebie teraz jesteśmy? Jak mam cię nazywać? Jak mam się przy tobie zachowywać? Mam w głowie jeden, wielki mętlik i wcale mi się to nie podoba.
Taehyung zaśmiał się delikatnie na słowa starszego i złożył ledwo wyczuwalny pocałunek na środku jego głowy, aby następnie cmoknąć również nos oraz wargi rapera. W tamtej chwili Yoongi cieszył się, że jest ciemno i nie musi po raz kolejny pokazywać, jak młodszy na niego działa, a konkretnie jak wpływa na kolor jego policzków.
— Jeżeli mi pozwolisz, mogę cię nazywać swoim chłopakiem, a ty możesz w ten sposób nazywać mnie — zaśmiał się, patrząc blondynowi prosto w oczy. — Rozumiem, że nie masz pojęcia, co teraz powinieneś sobie myśleć, bo jakiś czas temu miałem tak samo, ale teraz po prostu odrzuciłem te wszystkie wątpliwości. Jesteś przy mnie szczęśliwy, Yoongi?
— Tak — odpowiedział bez żadnego zawahania, zupełnie jakby już wiele razy ktoś zadawał mu dokładnie takie pytanie.
— Więc nic innego nie powinno się dla ciebie w tym momencie liczyć. Naprawdę cię lubię, hyung i może nie jestem najlepszym kandydatem, ale obiecuję, że będę się starał. Jeżeli zechcesz być moją księżniczką, ja będę twoim rycerzem.
Yoongi jedynie uśmiechnął się delikatnie i tym razem samemu postanowił pojedynczo musnąć usta Kima, następnie wtulając się mocno w jego tors. Oboje wiedzieli, że to właśnie była zgoda, która tak naprawdę nigdy nie potrzebowała słów, jedynie małych, ale subtelnych czynów.
•••
Tym razem Yoongi nie musiał się zastanawiać, dokąd zniknął Taehyung, ponieważ chłopak postanowił zostać przy raperze aż do momentu, w którym ten się obudzi. Z jednej strony nie było śniadania do łóżka, ale z drugiej, Min mógł się mocno przytulić do czarnowłosego z samego rana, co zrobił zaraz po otworzeniu swoich oczu. Kim zaśmiał się cicho na taki szybki ruch starszego, od razu jednak go obejmując i chowając swój nos w blond włosach niższego. Jimina oczywiście nie było już w pomieszczeniu, które opuścił pewnie jakiś czas temu.
Znowu byli sami w pokoju, do czego tak naprawdę oboje zdążyli już przywyknąć. Jednak teraz to zwykłego leżenia w swoich objęciach i cichych rozmów doszło jeszcze coś, czego jakiś czas temu po prostu nie było. I chodziło oczywiście o to, że kiedy tylko Kim rozejrzał się wstępnie po całej sypialni i nikogo nie zobaczył, złożył szybki pocałunek na ustach Mina, jakby bał się, że ktoś zaraz wbiegnie specjalnie, żeby ich nakryć.
— Chyba ci się to spodobało — zaśmiał się, podnosząc głowę do góry.
Czarnowłosy uśmiechnął się szeroko i natychmiast przytaknął szybkim ruchem głowy. Naprawdę nie sądził, że usta jego przyjaciela z zespołu okażą się być czymś tak bardzo uzależniającym w tak krótkim czasie. Przede wszystkim jednak nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie w stanie się od nich uzależnić.
— Nie udawaj, że tobie się nie podoba, bo widzę jak bardzo to lubisz — odpowiedział.
Tym razem to Yoongi się zaśmiał, po czym ponownie wtulił się w pierś wyższego chłopaka, zamykając oczy. Jasne, że w jego głowie ciągle tkwiło mnóstwo wątpliwości, jednak obecność czarnowłosego po prostu go uspokajała. Przecież gdyby chciał, żeby Min się z nim pocałował, mógłby go zostawić już w ten chwili i powiedzieć, że to był tylko żart. Tymczasem leżał z nim w jednym łóżku, przytulając go mocno do siebie i od czasu do czasu ponownie całując jego usta.
To sprawiało, że Yoongi miał nadzieję i bał się coraz mniej o prawdziwe intencje Taehyunga. Niestety Jeongguk zdążył przez ten czas zasiać w nim jedno, maleńkie ziarenko niepewności, którego on nie potrafił się pozbyć. Bo w końcu Jeon musiał skądś wyciągnąć opinię o Kimie, a sam jej sobie nie wymyślił. Zdaniem Mina, maknae musiał po prostu wiedzieć coś, o czym inni nie mieli pojęcia.
Kiedy drzwi do pomieszczenia się otworzyły, Yoongi wręcz automatycznie chciał się odsunąć od młodszego, który zwyczajnie mu na to nie pozwolił. Taehyung objął Mina jeszcze mocniej, sprawiając, że starszy nie miał żadnych szans na wydostanie się z jego objęć. Raper starał się wiercić, co mogłoby mu pomóc w uwolnieniu się, ale zamiast tego dostał tylko cichy śmiech Kima oraz westchnienie osoby, jaka pojawiła się w pokoju.
— Seokjin kazał was zawołać na śniadanie, bo zaraz sam wszystko zje. Mam mu powiedzieć, że za dobrze się bawicie, czy jednak idziecie? — zaśmiał się Park, opierając swoje drobne ciało o drzwi framugi.
Blondyn w głębi duszy odepchnął z ulgą, słysząc głos ostatniego członka maknae line. W końcu Jimin mieszkał w tym samym pokoju i doskonale wiedział, do kogo Taehyung przytula się w nocy. Gdyby usłyszał kogokolwiek innego, pewnie zaraz po wyjściu z sypialni spaliłby się ze wstydu, albo zwyczajnie już nigdy z niego nie wyszedł. Już wystarczająco wstydził się momentami przebywać sam z Hoseokiem, który widział scenę, w której prawie całował się z Kimem. To było strasznie niekomfortowe, co potrafił zauważyć jedynie sam Taehyung, starając się nie zostawiać Yoongiego w takiej sytuacji.
Gdy wreszcie w pokoju rozległ się odgłos zamykanych drzwi, wokalista puścił ciało drobniejszego, który wręcz natychmiast usiadł na łóżku, wpatrując się prosto w niego. Czarnowłosy nie potrafił się nie uśmiechnąć na widok troszeczkę rozczochranego, nie umalowanego Mina z delikatnie przymkniętymi oczami. Muzyk był po prostu piękny, ale nie ważne jak bardzo chciał to powiedzieć na głos, bał się, że może to zrobić za szybko.
W końcu Yoongi powiedział mu o swoich obawach, a on nie chciał pod żadnym pozorem ich ignorować. Przecież raper mógłby pomyśleć, że te słowa nie miały dla niego żadnego znaczenia, co wcale nie było prawdą. Dlatego postanowił uszanować słowa swojego hyunga i poczekać z tym wszystkim jeszcze trochę, żeby chłopak nie czuł się z tym wszystkim zbyt zagubiony. Chciał, by Yoongi czuł się swobodnie i rozumiał, że może potrzebować po prostu trochę czasu, aby przyzwyczaić się do trochę nowej rzeczywistości.
— Znowu się tak na mnie patrzysz — stwierdził, uśmiechając się delikatnie.
Czarnowłosy podniósł się nieznacznie, opierając swoje ciało na łokciu i po prostu pokręcił głową na boki, unosząc kąciki ust najwyżej jak tylko potrafił. Szczerze mówiąc nie rozumiał, o co chodzi Yoongiemu z tym sposobem patrzenia na niego. Według niego nie było w tym nic nadzwyczajnego, co według Mina było na odwrót.
Raper po prostu widział w ciemnych oczach Taehyunga coś innego, coś pięknego. Uwielbiał obserwować te migoczące światełka w jego tęczówkach, które najczęściej nazywał po prostu wesołymi iskierkami. Nie wiedział, czy młodszy patrzy w taki sposób również na innych, ale w głębi serca miał nadzieję, że jest to zarezerwowane tylko i wyłącznie dla niego.
— Chodź, bo Jin hyung serio w końcu zje wszystko, a oboje wiemy, że jest do tego zdolny — zaśmiał się, wstając z łóżka.
Blondyn już miał zamiar również znaleźć się na podłodze, kiedy niespodziewanie w strasznie szybkim tempie został przełożony przez ramię Kima, co wywołało głośny oraz wysoki pisk z jego ust. Wręcz natychmiast zacisnął pięści jak najmocniej potrafił na tylnym materiale jego koszulki, automatycznie zamykając swoje oczy. Taehyung trzymał go mocno za uda obiema dłońmi, a on miał wielką nadzieję, że łapanie się koszulki oraz gumki szarych dresów młodszego pomoże mu jakoś przetrwać.
— Tae, ja chcę na ziemię i to już! — krzyknął przerażony.
Kiedy wyższy z nich zaczął iść w nieznanym mu kierunku, Min po raz kolejny wydał z siebie zadziwiająco dziewczęcy okrzyk, bojąc się coraz bardziej możliwego upadku. Naprawdę nie spodziewał się, że Kim postanowi właśnie w takiej pozycji otworzyć drzwi od swojego pokoju i po prostu zanieść przerażonego Yoongiego do kuchni.
Oczywiście, gdy tylko zjawili się w pomieszczeniu, spojrzenia wszystkich członków zespołu natychmiast skierowały się w ich stronę. Jimin jedynie parsknął śmiechem, zauważając mocno zamknięte oczy najstarszego rapera oraz roześmianą twarz młodszego muzyka. Większość czuła się po prostu zdezorientowana, a Jeongguk walczył z tym, aby nie rozbić szklanki we własnej pięści, podczas patrzenia na chłopaków.
Wreszcie czarnowłosy postanowił ustawić starszego na ziemi, co już po sekundzie okazało się ogromnym błędem. Gdy tylko Yoongi otworzył oczy i zobaczył przed sobą zadowolonego Kima, natychmiast rzucił się w jego stronę, zaczynając okładać delikatnie swoimi piąstkami jego tors.
— Miałeś mnie puścić, ale w pokoju! — rzucił, bijąc niezbyt mocno młodszego.
Taehyung jedynie ciągle śmiał się cicho, ostatecznie blokując uderzenia blondyna przez mocne przytulenie do swojego ciała. Blondyn w jednej chwili nie miał po prostu żadnych szans, aby wydostać się z przyjemnego uścisku czarnowłosego i pewnie nie przeszkadzałoby mu to, gdyby nie znajdowali się wśród reszty chłopaków.
— Jesteś cholernie słodki, kiedy się tak na mnie denerwujesz, hyung — szepnął wprost do ucha niższego, nachylając się do niego tak, aby nikt inny nie usłyszał jego słów.
Zaraz po tym zdaniu odsunął się trochę niechętnie od rapera, zostawiając go przez chwilę na środku pomieszczenia z czerwonymi policzkami. Blondyn dopiero po chwili obudził się jakby z transu i usiadł przy stole, posyłając Taehyungowi trochę zdenerwowane, ale jednak słodkie spojrzenie. Do tego fakt, że pewnie nie świadomie zmarszczył swój nos, sprawiał u Kima odruch ucałowania go, czego nie mógł zrobić przy innych chłopakach.
— Wiecie co? Do tej pory myślałem, że Kookie i Suga to najsłodsza para, ale teraz zmieniam zdanie. Kurwa, dostaję przy was cukrzycy — rzucił Hoseok, podkładając sobie dłonie pod brodę, w celu podkreślenia ten całej słodyczy.
Yoongi jedynie kolejny raz oblał się delikatnym rumieńcem, podczas gdy na twarzy Taehyunga pojawił się trochę nieśmiały uśmiech, a jego spojrzenie po chwili skierowało się na starszego. Kiedy zjechał wzrokiem niżej, zauważył jak Min bawi się nerwowo materiałem swoich spodni, przekładając go pomiędzy swoimi palcami.
Nie wiedział, dlaczego postanowił postąpić tak, a nie inaczej, ale po prostu podłożył swoją dłoń pod tą rapera, aby następnie spleść ze sobą ich palce. Przysunął się również trochę bardziej w stronę blondyna, kładąc ich splecione dłonie na swoim kolanie i posyłając Yoongiemu uroczy uśmiech. Nie zdziwił go wcale fakt, że twarz chłopaka ciągle jest strasznie czerwona, a jego warga delikatnie zagryziona przez nerwy. Jednak tylko Taehyung wiedział, dlaczego akurat ten kolor nie schodził z policzków Yoongiego przez całe śniadanie, a było to oczywiście spowodowane tym, że Kim nie puścił jego dłoni ani ja chwilę, co jakiś czas dodatkowo gładząc palcem jego skórę.
Cała reszta zespołu mogła się jedynie domyślać, że może chodzić o wcześniejsze słowa Junga, ale tylko Taehyung z dumą mógł stwierdzić, kto jest ich powodem. Uwielbiał sposób, w jaki Yoongi na niego reaguje, bo za każdym razem wyglądał po prostu uroczo, ale tego również jeszcze mu nie powie. Poczeka, aż Min będzie gotowy, a wtedy zasypie go tymi wszystkimi komplementami, jakie chodzą mu ciągle po głowie tak, aby jego policzki ciągle były tak uroczo czerwone.
•••
— Czy tylko moim zdaniem oni serio do siebie jakoś dziwnie pasują? — spytał Jung, rozglądając się po salonie.
W pomieszczeniu znajdowali się wszyscy, oprócz Yoongiego i Taehyunga, którzy zaraz po zakończeniu śniadania ponownie gdzieś zniknęli. Oczywiście wszyscy spodziewali się, że oboje poszli do Genius Lab, a fakt o ich nieobecności w obu pokojach wszystkich w tym upewnił.
Tak naprawdę żaden z nich nie miał pojęcia, dlaczego temat ich rozmowy wręcz natychmiastowo zszedł na właśnie tą dwójkę, której nie było wśród nich. Jakimś dziwnym trafem, nikt nie zamierzał również przerwać tego, co niezbyt podobało się maknae. Samo pojawienie się Mina przy boku Taehyunga sprawiło, że jego dzień nie rozpoczął się zbyt dobrze, a dodatkowa rozmowa o tym jak się zachowują nie wróżyła nic dobrego z jego strony.
— Pasować to ci może zegarek to butów — stwierdził Seokjin, włączając telewizor.
Jeongguk zmusił się na delikatny uśmiech, zaczynając się bawić szklanką, jaka znajdowała się w jego dłoniach. Starał się w miarę możliwości panować nad swoimi emocjami i po prostu nie wykrzyczeć wszystkiego, co o tym myśli. Przecież obiecał, że nie będzie się wtrącał w życie swojego przyjaciela i nawet pomógł mu trochę w pochodzeniu się z Kimem.
Dlaczego więc teraz czuł się, jakby był gotowy rzucić to wszystko w cholerę i wykrzyczeć Taehyungowi w twarz wszystko co o nim myśli, oczywiście przy Yoongim? Był zwyczajnie rozdarty pomiędzy dwoma sposobami na danie szczęście Minowi. Problem był w tym, że ten drugi sposób bardziej uszczęśliwyłby go, niż rapera.
— Ja tam się cieszę, że w końcu zaczęli ze sobą rozmawiać i Kook spuścił Sugę ze smyczy — zaśmiał się lider.
Czy naprawdę wszyscy postrzegali to właśnie w taki sposób? Czyżby Jeongguk naprawdę stał się dla Yoongiego aż tak wielką przeszkodą, że reszta chłopaków z własnej woli postanowiła się odsunąć od rapera? Musiał przyznać, że ta wizja go zwyczajnie przerażała, a wszystko wokół utwierdzało go w tym, jak bardzo jest ona prawdziwa.
W którym momencie zaczął przesadzać i dlaczego nikt mu tego wcześniej nie powiedział? Bali się go, jego reakcji, możliwego wybuchu? Przecież jeżeli coś było nie tak, a ich relacja w pewnym momencie stała się trochę toksyczna, a oni to widzieli, czemu nikt nic nie powiedział? Czy Jeon naprawdę był taki straszny?
— Moim zdaniem też są słodcy, zgodzę się z Hoseokiem w tej sprawie bez zastanowienia — odezwał się Park, uśmiechając się szeroko.
— No właśnie, dziękuję Jimin! — krzyknął starszy, sprawiając, że maknae miał ochotę zatkać swoje uszy. — Przecież to cholernie urocze jak Tae traktuje Yoongiego.
— Mnie nikt, nigdy nie zaniósł na śniadanie, więc — zaśmiał się najstarszy.
Jeongguk zacisnął mocno szczękę, coraz bardziej powstrzymując się przed wybuchem, który zdawał się być coraz bliżej. Miał ochotę żygać tymi wszystkimi określeniami, wypowiadanymi przez jego przyjaciół i naprawdę miał ochotę wstać i po prostu wyjść z pomieszczenia.
Jednak jeśli tylko by się ruszył, musiałby powiedzieć, dokąd idzie i czemu opuszcza ich podczas rozmowy. Szczerze mówiąc, gdyby wiedział, że po chwili Seokjin postanowi spytać również jego o zdanie na temat tej dwójki, uciekłby jak najszybciej. Niestety, kiedy pytanie wyszło już z ust starszego, nie było żadnego odwrotu.
— A ty co o tym myślisz, Kookie? Nic nie mówisz, jestem bardzo ciekawy twojego zdania. W końcu jeszcze do niedawna Yoongi pozostawał, niczym twój więzień, albo coś takiego. Chodzi mi o to, że byliście najbliżej z nas wszystkich, a teraz ma Tae.
Jeon oblizał gwałtownie wargi, po czym przeniósł wzrok na swoich przyjaciół z zespołu. To był jeden, mały zapalnik, który sprowadził na nich całą lawinę.
— Co ja sądzę na ten temat, tak? Co myślę o ich pięknej przyjaźni, która pojawiła się po paru jebanych treningach, podczas gdy ja zblizałem się do niego ładnych parę lat? Przecież to jest kurwa jakąś kpina! Nigdy w życiu nie uwierzę, że Taehyung z własnej, nieprzymuszonej woli postanowił w jakikolwiek sposób zbliżyć się do Yoongiego! Przecież oni prawie nigdy ze sobą nie rozmawiali! On jeszcze dwa miesiące temu pewnie nie pamiętał o jego istnieniu! A teraz nagle ćwiczy z nim wszystkie choreografie i spędza razem z nim całe, pierdolone dnie! Znam go i wiem, że na pewno ma w tym jakiś interes i jebany zysk, bo inaczej nawet by nie spojrzał na Sugę hyunga jednym, krzywym okiem!
— Jeongguk, uspokój się — przerwał mu Namjoon, posyłając najmłodszemu ostrzegawcze spojrzenie.
Jeon odstawił swoją szklankę na podłogę, po czym podniósł się na równe nogi, aby jeszcze bardziej podkreślić swoje zdanie na ten temat. Przez dłuższą chwilę walczył wraz z liderem na spojrzenia, po czym postanowił kontynuować swój monolog.
— Są słodcy, tak? Yoongi zawsze był słodki, ale tego też nie zauważaliście! Co jest takiego niesamowitego w ich relacji, że od razu zawładnęli waszymi sercami i przysłonili rozumy?! Wszyscy wiemy, jaki jest Taehyung! To jebany, rozwydrzony dzieciak, który zawsze dostaje to, czego chce! Teraz zachciało mu się Sugi, a co będzie potem? Zostawi go tak jak wszystkie swoje zabawki, ale was przy tym już nie będzie! To ja będę słuchał cierpienia i płaczu Yoongiego! To on będzie za to wszystko obwiniał, mimo iż to będzie wina tego pierdolonego debila! Powiedzcie mi do kurwy nędzy, co jest takiego niesamowitego w ich przyjaźni, czego nie ma między mną, a Minem!
— Oni nie są sztuczni, Jeongguk — odpowiedział Jimin, nawiązując kontakt wzrokowy z maknae, w którym chłopak od razu zauważył ogromny zawód. — Oni nie trzymają siebie na siłę przy sobie, oni po prostu chcą być razem, więc są. Nie krzyczą na nikogo, tylko dlatego, że ktoś inny dotknął tego drugiego. Traktują siebie jak kogoś ważnego, a nie jak swoją własność. Jesteś pieprzonym samolubem i tyranem, Jeon. Wiesz co? Już myślałem, że cokolwiek zrozumiałeś, że może jednak coś dotarło do tego twojego pustego łba. Znowu się myliłem. Ciebie po prostu nie da się zmienić, a wszyscy przez to cierpią. To ty nas ranisz, nie Taehyung. On przynajmniej jest sobą.
Po tych słowach, Jimin opuścił pomieszczenie, a pomiędzy pozostałymi zapadła niezręczna cisza. Jeongguk jedynie prychnął pod nosem i również ruszył w stronę swojego pokoju, ignorując wszystkich wokół. Wśród swojego wkurzenia, nie zauważył również postaci skulonego Kima, siedzącego na samym końcu korytarza.
Może gdyby wtedy zatrzymał się na chwilę i rozejrzał, zobaczyły, jak bardzo jego słowa potrafią naprawdę zranić. Być może łzy tego, którego uważał za tego najgorszego wreszcie uświadomiłyby mu, że to wcale nie Taehyung jest zły. Jednak on po prostu przeszedł obok, pozwalając aby jego słowa raz za razem obijały się o uszy czarnowłosego, który w tamtej chwili miał po prostu ochotę zniknąć tak, aby wszyscy o nim zapomnięli.
Przecież nikt nie tęskniłby za wkurzającym dzieciakiem, jakiego wszyscy mają dość.
***
Następny rozdział — środa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro