Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 2

ODWIEDZINY, GRATULACJE, NOWINY, CHWILOWE ROZDZIELENIE





Parę miesięcy później jechaliśmy  z Nyks czerwonym ferrari, które sprezentował mi mój ojciec gdy zostałem Bogiem w stronę obozu herosów. Radio leciało na cały regulator i śpiewaliśmy z Nyks dla zabawy piosenki. Powiem jedno. Nyks miała naprawdę piękny głos. Jak o tym pomyśleć miała bardzo mało wad. Owszem czasem wybuchała gniewem nie kontrolowanie, przez co błyskawice często fruwały w Hadesie, ale działo się to nad wyraz rzadko. Była śpiochem to pewne, ale nie przeszkadzało mi to w żadnym stopniu.
No i czasem zdarzało się,  że wstawała lewą nogą i w tedy nawet mój ojciec wolał schodzić jej z drogi. Nie bez powodu. Przy jednym z takich złych dni nazwała Hadesa Trupim Dziadem, mającym w dupie uczucia innych istot niż on sam. Oprócz tego zjechała też Persefonę gdy ta chciała ją ubrać w jakąś koronkową, kusą sukienkę. Powiedziała mojej macosze, że ona nie musi przede mną tak jak ona przed Hadesem  chodzić w dziwkarskim stroju bym ją zauważył. O tak... W dni kiedy była w złośliwym nastroju lepiej jej unikać.
Sam też raz poczułem na skórze jej temperament. Jednak cóż była kobietą a kobiety miewały trudne dni.

Zauważyłem po jakiejś chwili pole truskawkowe.
- Duszyczko-,za niedługo będziemy- Powiedziałem z uśmiechem.
- To super- powiedziała uradowana.
Chwilę potem byliśmy już w obozie. Wszędzie panował gwar, oraz odgłosy uderzanych o siebie mieczy. Na polanie ujrzeliśmy  dwójkę naszych przyjaciół Anabeth i Percy'ego, którzy się pojedynkowali w najlepsze. Nagle cięcia miecza Anabth trafiło ciemnowłosego w ramię co zakończyło pojedynek, bo Percy upadł z jękiem bólu. Ta pomogła dostać mu się do jeziora i  jego rany jak zwykle samoistnie się uleczyły.

- Jak to do cholery robisz, że zawsze wygrywasz?- Spytał lekko poddenerwowany dziewczynę.

- Cóż, Percy... Uświadom sobie jedno kochany że żadko kiedy będziesz w stanie ze mną wygrać.- Powiedziała spokojnie dziewczyna tuląc się do jego pleców- To wcale nie znaczy, że robisz coś źle. Nie jesteś dobry i każdy to wie, ale ja uczyłam się od maleńkości a ty dopiero w wieku nastoletnim- Pocieszyła go.- Wiesz, Percy... Są chwile gdy brakuje mi Nico i Nyks. Mimo wszystko to byli fajni ludzie. Teraz są bogami mają ciekawsze sprawy od wpadania tutaj.

- Mnie też ich brakuje- Stwierdził Percy. - Wkurza mnie jednak postawa Willa- Prychnął.- " Wiecie, że Nico di Angelo jest bogiem? A ja z nim chodziłem!"- Przedrzeźniał głos Willa, Percy.

- Naprawdę tak gada?_ Spytałem w końcu wydając naszą obecność.

Percy i Anabeth gwałtownie podskoczyli na dźwięk mojego głosu. Mimowolnie spojrzeliśmy na siebie z Nyks i ryknęliśmy śmiechem.

- Nico? Nyks?- Spytał zdumiony Syn Pana Mórz.

- Nie to nie my. To elfy świętego Mikołaja przebrane za nas- Zakpiła moja dziewczyna. Mimowolnie znów się zaśmiałem. Cała Nyks uwielbiająca sarkazm- Nie no żartuje. To my. Bardzo miło nam słyszeć, że wam nas brakuje bo nam brakuje trochę was- Powiedziała już serdecznie i przytuliła naszych starych przyjaciół.

- Rany... Co tu robicie kochani?- Spytała Anabeth.

- Cóż wpadliśmy w odwiedziny i by wręczyć wam to- Powiedziałem wyjmując z małego plecaka zaproszenia na ślub.

Kiedy je przeczytali listy wydali z siebie dźwięki radości.

- Pobieracie się!- Wykrzyknęli razem.

- A i owszem pobieramy się.- Powiedziałem łapiąc Nyks za rękę gdzie widniał jej pierścień zaręczynowy.

- Jaki ładny- Pochwaliła Córka bogini mądrości.

- Ha! Mówiłem, że jesteście parą gołąbków to chcieliście mnie zabić- Stwierdził Percy- Gratuluję - Powiedział przytulając mnie, a Nyks ucałował w policzek.

- No to co z tym Willem?- Spytałem.

- Cóż... Jeśli o niego chodzi... To jego związek nie dawno się rozpadł i to dosyć widowiskowo.

Zdziwiłem się. Myślałem, że Will i jego piesek to miłość na całe życie, a tu proszę.

- Jak to się stało?- Spytałem.

- No cóż... To było jakieś parę tygodni po moich urodzinach- Zaczął opowieść Percy.- Świętowaliśmy w tedy zwycięstwo w bitwie o sztandar. No wiecie ognisko dobra zabawa i tak dalej. Will w tedy jeszcze siedział w Wielkim Domu i opatrywał tych co ucierpieli podczas naszych zajadłych potyczkach. W końcu jednak skończył i poszedł na ognisko ale zastał... Hm bardzo ciekawy obrazek. Otóż... Adam był w objęciach innego. Will się wściekł i to bardzo. Mówię wam jeszcze nigdy nie widziałem go tak wściekłego. Wiecie co zrobił? Poszedł po łuk i strzelił w Adama i odmówił pomocy medycznej. Teraz tylko czasem coś pożartuje, ale z reguły siedzi gdzieś w kącie z przerwami na opatrywanie oraz czwiczeniami. No i mało je.

O kurcze... No tego się nie spodziewałem. Wydawało mi się, że Will i ten chłopak są nierozłącznym duetem a tu coś takiego. Nowina była serio oszałamiająca. Kiedyś byłbym usatysfakcjonowany tym, że Will cierpi i praktycznie nie je. Teraz jednak było mi go żal gdy u boku miałem Nyks.

No własnie... Ciemnowłosa gdy zauważyła moją reakcję na skończony związek mojego byłego ścisnęła delikatnie moją ręke.

- Nico... Jeśli chcesz tu zostać i go trochę pocieszyć i pomóc mu się pozbierać zrozumiem i sama wrócę do Podziemia.- Powiedziała z wyrozumiałością.- Zastąpię cię.

Spojrzałem na nią z czułością.

- Naprawdę pozwalasz mi w pocieszaniu byłego chłopaka.

- Tak. Ufam cię mój kochany Panie Umarłych- Powiedziała całując mnie delikatnie w usta- Przypilnuję Podziemia pod twoją nieobecność i zaopiekuję się twoim Ojcem i macochą. Gdy wrócisz zajmiemy się przygotowaniami do ślubu. 

- Jesteś niesamowita- Wyszeptałem jej w ucho. No bo mało, która osoba tak lekko mówiła swojemu przyszłemu mężowi o tym by pocieszył swojego byłego.

- Daj spokój. Robię to tylko z jednego powodu. Gdybyś go nie wsparł miałbyś wyrzuty sumienia przez całą nieśmiertelność. Szkoda by było tego, żebyś przez cały czas pluł sobie w mordę za to, że nie wsparłeś Willa gdy mogłeś. To prawda nie lubię go, jednak ciebie kocham i nie chcę byś potem się obwiniał.

- Duszyczko..._ Powiedziałem ze wzruszeniem.

- Bądź ostrożny mój Aniele- Wyszeptała mi w ucho i pocałowała w policzek- Wróć gdy tylko będziesz już gotowy. Nie martw się o mnie. Dzięki temu podszkolę się trochę w roli przyszłej władczyni- Zaśmiała się- Przywiozę ci jutro  trochę ubrań.- Powiedziała gdy odprowadziłem ją do auta.  Ostatni raz mnie pocałowała, a potem zniknęła z ferrari z piskiem opon.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro