ROZDZIAŁ 2
ODWIEDZINY, GRATULACJE, NOWINY, CHWILOWE ROZDZIELENIE
Parę miesięcy później jechaliśmy z Nyks czerwonym ferrari, które sprezentował mi mój ojciec gdy zostałem Bogiem w stronę obozu herosów. Radio leciało na cały regulator i śpiewaliśmy z Nyks dla zabawy piosenki. Powiem jedno. Nyks miała naprawdę piękny głos. Jak o tym pomyśleć miała bardzo mało wad. Owszem czasem wybuchała gniewem nie kontrolowanie, przez co błyskawice często fruwały w Hadesie, ale działo się to nad wyraz rzadko. Była śpiochem to pewne, ale nie przeszkadzało mi to w żadnym stopniu.
No i czasem zdarzało się, że wstawała lewą nogą i w tedy nawet mój ojciec wolał schodzić jej z drogi. Nie bez powodu. Przy jednym z takich złych dni nazwała Hadesa Trupim Dziadem, mającym w dupie uczucia innych istot niż on sam. Oprócz tego zjechała też Persefonę gdy ta chciała ją ubrać w jakąś koronkową, kusą sukienkę. Powiedziała mojej macosze, że ona nie musi przede mną tak jak ona przed Hadesem chodzić w dziwkarskim stroju bym ją zauważył. O tak... W dni kiedy była w złośliwym nastroju lepiej jej unikać.
Sam też raz poczułem na skórze jej temperament. Jednak cóż była kobietą a kobiety miewały trudne dni.
Zauważyłem po jakiejś chwili pole truskawkowe.
- Duszyczko-,za niedługo będziemy- Powiedziałem z uśmiechem.
- To super- powiedziała uradowana.
Chwilę potem byliśmy już w obozie. Wszędzie panował gwar, oraz odgłosy uderzanych o siebie mieczy. Na polanie ujrzeliśmy dwójkę naszych przyjaciół Anabeth i Percy'ego, którzy się pojedynkowali w najlepsze. Nagle cięcia miecza Anabth trafiło ciemnowłosego w ramię co zakończyło pojedynek, bo Percy upadł z jękiem bólu. Ta pomogła dostać mu się do jeziora i jego rany jak zwykle samoistnie się uleczyły.
- Jak to do cholery robisz, że zawsze wygrywasz?- Spytał lekko poddenerwowany dziewczynę.
- Cóż, Percy... Uświadom sobie jedno kochany że żadko kiedy będziesz w stanie ze mną wygrać.- Powiedziała spokojnie dziewczyna tuląc się do jego pleców- To wcale nie znaczy, że robisz coś źle. Nie jesteś dobry i każdy to wie, ale ja uczyłam się od maleńkości a ty dopiero w wieku nastoletnim- Pocieszyła go.- Wiesz, Percy... Są chwile gdy brakuje mi Nico i Nyks. Mimo wszystko to byli fajni ludzie. Teraz są bogami mają ciekawsze sprawy od wpadania tutaj.
- Mnie też ich brakuje- Stwierdził Percy. - Wkurza mnie jednak postawa Willa- Prychnął.- " Wiecie, że Nico di Angelo jest bogiem? A ja z nim chodziłem!"- Przedrzeźniał głos Willa, Percy.
- Naprawdę tak gada?_ Spytałem w końcu wydając naszą obecność.
Percy i Anabeth gwałtownie podskoczyli na dźwięk mojego głosu. Mimowolnie spojrzeliśmy na siebie z Nyks i ryknęliśmy śmiechem.
- Nico? Nyks?- Spytał zdumiony Syn Pana Mórz.
- Nie to nie my. To elfy świętego Mikołaja przebrane za nas- Zakpiła moja dziewczyna. Mimowolnie znów się zaśmiałem. Cała Nyks uwielbiająca sarkazm- Nie no żartuje. To my. Bardzo miło nam słyszeć, że wam nas brakuje bo nam brakuje trochę was- Powiedziała już serdecznie i przytuliła naszych starych przyjaciół.
- Rany... Co tu robicie kochani?- Spytała Anabeth.
- Cóż wpadliśmy w odwiedziny i by wręczyć wam to- Powiedziałem wyjmując z małego plecaka zaproszenia na ślub.
Kiedy je przeczytali listy wydali z siebie dźwięki radości.
- Pobieracie się!- Wykrzyknęli razem.
- A i owszem pobieramy się.- Powiedziałem łapiąc Nyks za rękę gdzie widniał jej pierścień zaręczynowy.
- Jaki ładny- Pochwaliła Córka bogini mądrości.
- Ha! Mówiłem, że jesteście parą gołąbków to chcieliście mnie zabić- Stwierdził Percy- Gratuluję - Powiedział przytulając mnie, a Nyks ucałował w policzek.
- No to co z tym Willem?- Spytałem.
- Cóż... Jeśli o niego chodzi... To jego związek nie dawno się rozpadł i to dosyć widowiskowo.
Zdziwiłem się. Myślałem, że Will i jego piesek to miłość na całe życie, a tu proszę.
- Jak to się stało?- Spytałem.
- No cóż... To było jakieś parę tygodni po moich urodzinach- Zaczął opowieść Percy.- Świętowaliśmy w tedy zwycięstwo w bitwie o sztandar. No wiecie ognisko dobra zabawa i tak dalej. Will w tedy jeszcze siedział w Wielkim Domu i opatrywał tych co ucierpieli podczas naszych zajadłych potyczkach. W końcu jednak skończył i poszedł na ognisko ale zastał... Hm bardzo ciekawy obrazek. Otóż... Adam był w objęciach innego. Will się wściekł i to bardzo. Mówię wam jeszcze nigdy nie widziałem go tak wściekłego. Wiecie co zrobił? Poszedł po łuk i strzelił w Adama i odmówił pomocy medycznej. Teraz tylko czasem coś pożartuje, ale z reguły siedzi gdzieś w kącie z przerwami na opatrywanie oraz czwiczeniami. No i mało je.
O kurcze... No tego się nie spodziewałem. Wydawało mi się, że Will i ten chłopak są nierozłącznym duetem a tu coś takiego. Nowina była serio oszałamiająca. Kiedyś byłbym usatysfakcjonowany tym, że Will cierpi i praktycznie nie je. Teraz jednak było mi go żal gdy u boku miałem Nyks.
No własnie... Ciemnowłosa gdy zauważyła moją reakcję na skończony związek mojego byłego ścisnęła delikatnie moją ręke.
- Nico... Jeśli chcesz tu zostać i go trochę pocieszyć i pomóc mu się pozbierać zrozumiem i sama wrócę do Podziemia.- Powiedziała z wyrozumiałością.- Zastąpię cię.
Spojrzałem na nią z czułością.
- Naprawdę pozwalasz mi w pocieszaniu byłego chłopaka.
- Tak. Ufam cię mój kochany Panie Umarłych- Powiedziała całując mnie delikatnie w usta- Przypilnuję Podziemia pod twoją nieobecność i zaopiekuję się twoim Ojcem i macochą. Gdy wrócisz zajmiemy się przygotowaniami do ślubu.
- Jesteś niesamowita- Wyszeptałem jej w ucho. No bo mało, która osoba tak lekko mówiła swojemu przyszłemu mężowi o tym by pocieszył swojego byłego.
- Daj spokój. Robię to tylko z jednego powodu. Gdybyś go nie wsparł miałbyś wyrzuty sumienia przez całą nieśmiertelność. Szkoda by było tego, żebyś przez cały czas pluł sobie w mordę za to, że nie wsparłeś Willa gdy mogłeś. To prawda nie lubię go, jednak ciebie kocham i nie chcę byś potem się obwiniał.
- Duszyczko..._ Powiedziałem ze wzruszeniem.
- Bądź ostrożny mój Aniele- Wyszeptała mi w ucho i pocałowała w policzek- Wróć gdy tylko będziesz już gotowy. Nie martw się o mnie. Dzięki temu podszkolę się trochę w roli przyszłej władczyni- Zaśmiała się- Przywiozę ci jutro trochę ubrań.- Powiedziała gdy odprowadziłem ją do auta. Ostatni raz mnie pocałowała, a potem zniknęła z ferrari z piskiem opon.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro