Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Zmęczony po nieprzespanej nocy, patrzył na monitor, dokładnie zastanawiając się, co powinien wpisać w pustą rubryczkę. Jednak ilekroć wpadał na jakiś sensowny trop, ból głowy skutecznie utrudniał mu dojście do poprawnej odpowiedzi.

Westchnął i wyszedł z pomieszczenia, chcąc choć na chwilę się od wszystkiego uwolnić. Jednak pracodawca, który akurat zmierzał w jego kierunku, wszystko skomplikował. Spojrzeli sobie w oczy, jednak ich wyrazy twarzy się nie zmieniły, co bardzo zaniepokoiło Jimina.

Jungkook wyglądał, jakby nie był w najlepszym humorze. Ostre spojrzenie, którym wciąż był obdarowywany niższy, cięło jego skórę, pozostawiając niewidzialne rany.

Nerwowo przełknął ślinę i ukłonił się swojemu szefowi, nie mogą uspokoić oddechu, który jakby zalegał w jego płucach, powodując ból. Zacisnął dłonie za swoimi plecami tak mocno, że opuszki jego palców przybrały jeden z jaśniejszych odcieni kremowego. Był ciekawy, co sprowadza mężczyznę na to piętro. Zawsze myślał, że podczas godzin pracy zajmował się czymś w swoim biurze.

— Dlaczego nie zajmujesz się swoimi obowiązkami? — zapytał od razu wyższy, lustrując swojego pracownika.

Ton, którym zostały wypowiedziane te słowa, sprawił, że po ciele Jimina przeszły niekontrolowane i nieprzyjemne dreszcze. Tak oschły, pozbawiony zbędnej sympatii. Jakby rozmawiał z zupełnie innym człowiekiem niż wczoraj, gdy wszystko mu tłumaczył i dbał o to, by czuł się komfortowo.

— T...Trochę bolą mnie oczy... Chciałem zrobić sobie minutę przerwy — skłamał, nie chcąc przyznać się do tego, że nie zasnął tej nocy przez myśli, które powinien odrzucić w najdalszy kąt swojego umysłu.

— No dobrze — westchnął Jeon, nachylając się nieco nad Parkiem. — W takim razie może zrobisz mi kawę, hm? Kuchnia jest piętro wyżej — odpowiedział spokojniej, a uśmiech, który zagościł na jego twarzy dodawał temu wszystkiemu łagodności.

Niższy skinął głową i w pośpiechu zaczął iść w stronę windy, jednak dłoń, która oplotła jego nadgarstek, skutecznie mu to uniemożliwiła. Odwrócił głowę, patrząc niezrozumiale na swojego pracodawcę, który uśmiechał się delikatnie.

— Cappuccino, sweetie.

Park zdziwił się, słysząc to określenie, jednak postanowił nic nie mówić i po prostu przytaknąć. Gdy tylko z jego skóry zniknął dotyk starszego, poszedł szybko do windy, od razu, zamykając za sobą drzwi.

Nie mógł zaprzeczyć, czuł się dziwnie. To był jego drugi dzień w pracy i już został obdarowany słodkim przydomkiem, a jego poprzedni szef nigdy tak go nie nazwał. Nawet usłyszenie z jego ust pełnego imienia było czymś wyjątkowym.

A może Jungkook był po prostu tak idealny, jak od zawsze myślał?

***

Chcąc się odstresować, razem ze swoim przyjacielem wybrał się na zakupy. Choć brzmiało to niezbyt męsko, lubił to robić. Zwłaszcza, gdy niedawno liczba na jego wadze spadła, a większość spodni zaczęła zsuwać się z jego bioder.

Cicho chichotał, słuchając swojego kolegi i przeglądając odzież, która go zainteresowała. Choć przeglądał setki rzeczy, nic nie wpadło mu w oko do tego stopnia, by przymierzyć daną rzecz i stracić swój ostatnio bardzo cenny czas.

Dopiero po kilkudziesięciu minutach chodzenia od sklepu do sklepu, znalazł coś dla siebie. Spojrzał na swojego przyjaciela, uśmiechając się promiennie i wszedł do przymierzalni, wsuwając na swoje nogi jasne rurki, ówcześnie pozbywając się poprzednich.

Podziwiał, jak materiał idealnie przylegał do jego nóg, optycznie wyszczuplając łydki i podkreślając umięśnione uda. Obrócił się kilka razy wokół własnej osi, zanim nie usłyszał, jak zasłona, która oddzielała go od innych, przesuwa się.

— I jak?

— Są idealne — stwierdził Park, chowając dłonie do kieszeni.

— Ile kosztują?

— Um... — zawahał się chwilę, patrząc na metkę. Westchnął ciężko i spuścił głowę. — Sześćdziesiąt tysięcy wonów...

— Za spodnie? Wybacz, ale to chyba zbyt wygórowana cena.

— Wiem. A szkoda, są takie śliczne.

— Spodnie ci pasują, ale cena niezbyt — obaj się zaśmiali, choć Park wciąż odczuwał zawiedzenie. Naprawdę chciał znaleźć dla siebie jakieś sensowne ubranie.

***

Pod wieczór Jimin wracał do swojego mieszkania z uśmiechem na twarzy. Przebywanie z tym człowiekiem niebywale poprawiało mu humor, przez co zapomniał na jakiś czas o tym, co miało miejsce wczoraj. Odrzucił od siebie wszystkie zbędne w tamtym czasie myśli i otworzył drzwi od klatki, wspinając się po schodach.

Zaczął nucić jakąś wymyśloną melodię, wchodząc do miejsca, w którym mieszkał. Zdjął buty oraz kurtkę, przechodząc do salonu.

I wszystko wciąż byłoby dobrze, gdyby nie małe pudełko, na którym widniało imię gospodarza oraz przylepiona do wstążki mała karteczka.

Park zagryzł wargę, podchodząc do rzeczy i powoli otworzył prezent, postanawiając przeczytać tajemniczą wiadomość później. Jego oczy szeroko się otworzyły, gdy w środku dostrzegł spodnie, które tak bardzo chciał, lecz nie było go na nie stać. Wyciągnął je i obejrzał z każdej strony, nie mogąc uwierzyć, że trzymał je w dłoniach, będąc w swoim domu. Nawet rozmiar się zgadzał, co dodatkowo go zszokowało.

Usłyszał kroki, więc w pospiechu odwrócił się w stronę drzwi, lecz nikogo nie dostrzegł. Zdobywając się na odwagę poszedł wgłąb mieszkania, dokładnie sprawdzając wszystkie pomieszczenia. Co jakiś czas miał wrażenie, jakby ktoś za nim podążał, bawiąc się w kotka i myszkę.

Jednak pomimo tego, nie zauważył nic niepokojącego. Z drżącymi dłońmi wrócił do salonu i podszedł do małej karteczki, która wcześniej go nie interesowała. Przeczytał krótką wiadomość, opadając bezsilnie na fotel.

"Też uważam, że wyglądasz w nich ślicznie"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro