Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Siedział na swojej kanapie, nieprzerwanie wpatrując się w martwy punkt na ścianie. Przez całą noc nie zmrużył oka, zastanawiając się nad możliwymi rozwiązaniami. Nie mógł uwierzyć, że pomimo swoich przekonań i nadziei na spokojne jutro, miniony wieczór skończył się na zalewaniu się łzami przepełnionymi strachem.

Po telefonie od jego szefa nie mógł się opanować, przez co czuł się dziwnie, gdy mężczyzna wycierał jego policzki, które pokrywała wciąż tworząca się tafla łez. Park zaczął przepraszać, że go zaniepokoił, że nie przyszedł do pracy, jednak Jeon jedynie oznajmił, że następnego ranka przywiezie mu ważne dokumenty, które musi uzupełnić do końca obecnego tygodnia.

Właśnie dlatego wciąż siedział w salonie, czekając na swojego pracodawce, który niedługo miał się zjawić. I sam nie wiedział, czy się cieszył, czy wręcz przeciwnie.

Samotność w pewnym sensie zapewniała mu bezpieczeństwo, które zabrane mu zostało pierwszego dnia tej dziwnej gry. Jednak zdawał sobie sprawę, że gdyby tajemniczy cień, a raczej cienie, postanowił wyjść z mroku, by ukazać się światłu, nie miałby żadnych świadków, a w obecnym stanie nie zrobiłby kompletnie nic.

W świecie swoich myśli jego ciało wciąż oplatało jedno zdanie, które wypłynęło spomiędzy warg Namjoona. "Nie byłem sam". Te trzy słowa skutecznie obaliły wszystkie teorie, które utworzyły się podczas tych przeklętych, dłużących się dni. Zasiany w jego głowie strach właśnie pokazywał swoje owoce, a wisząca w powietrzu samotność ostatecznie na niego spadła.

Bał się, cholernie się bał większości osób, które zawieszały na nim dłużej swój wzrok. Nie wiedział, kto jeszcze był w to wszystko zamieszany, kto wszystkimi dyrygował, dlaczego właściwie na jego głowie została zawieszona tarcza strzelnicza.

Nie wiedział już nic.

Westchnął cicho, słysząc zaraz ciche pukanie do drzwi, które wywołało nieprzyjemne dreszcze. Niepewnie wstał i chwiejnym krokiem skierował się w stronę wejścia, modląc się w duchu, by był to jego szef a nie tajemniczy gość, który właśnie w tym momencie widział nad jego głową napis "koniec gry".

Odetchnął z ulga, gdy przez wizjer dostrzegł elegancko ubranego mężczyznę z wręcz idealnie ułożonymi włosami. Jego obecność była wybawieniem, na które tak długo wyczekiwał, dając pełną swobodę stresowi.

— Dzień dobry — ukłonił się nieco Park, robiąc miejsce, by jego gość spokojnie mógł wejść do środka. — Z góry przepraszam za bałagan. Miałem posprzątać po powrocie, ale... niezbyt miałem do tego głowę — przyznał szczerze, nie chcąc, by jego pracodawca źle o nim myślał. Nawet prywatnie nie chciał mieć złej opinii przez jakiś drobny błąd.

— Nie szkodzi, rozumiem — oznajmił miło mężczyzna, ściągając buty i czekając, aż gospodarz zaprowadzi go do jakiegoś pomieszczenia.

— Napije się pan czegoś? — zapytał, idąc do salonu, który znajdował się zaraz obok kuchni.

— Może ja zrobię coś ciepłego, a ty zapoznasz się z papierami? Oszczędzimy na tym trochę czasu, który w naszym zawodzie jest naprawdę cenny.

Uśmiech, którym został obdarowany Jimin, sprawił, że jedynie przytaknął. To był właśnie ten uśmiech, który zawsze był na twarzy człowieka, którego podziwiał tyle czasu. Ten sam wyraz twarzy, w który wpatrywał się godzinami podczas oglądania jednego z wywiadów. Tak doskonały, miły, uprzejmy, a przede wszystkim szczery.

Przynajmniej na pierwszy rzut oka.

Jeon udał się do kuchni, rozglądając się dookoła, by zorientować się mniej więcej, gdzie co się znajduje. Na szczęście dostrzegł kubki za szklanymi drzwiczkami, a herbata znalazła swoje miejsce zaraz obok nich. Cieszył się, że nie musiał pytać o smak, ponieważ było jedynie jedno opakowanie.

W tym czasie Jimin przeglądał dostarczone mu materiały, które zawsze uzupełniał na komputerze, co było o wiele wygodniejsze. Kreślenie na tak ważnych dokumentach nie wchodziło w grę, więc pomyłka również była wykluczona. Wiedział, że będzie musiał odtworzyć tabelę na swoim prywatnym urządzeniu i początkowo tam wszystkim się zajmować.

Dziwił się, że z dnia na dzień przybywało mu tak ważnych papierów. Pomimo wcześniejszego zatrudnienia w podobnym zawodzie, ilość dokumentów nie przestawała go zadziwiać. W poprzedniej firmie takie rzeczy były raz lub dwa na tydzień.

Co jakiś czas wzdychał, wzrokiem analizując dokładnie każdą cyfrę, która wchodziła w skład wielocyfrowej liczby, oraz każdą literę, tworzącą niezbędny wyraz w zdaniu. Było tego wszystkiego naprawdę dużo, jednak wiedział, że będzie musiał dostarczyć to na czas. Nawet, gdyby musiał w niedzielę specjalnie spotkać się z szefem, by dostarczyć mu to osobiście.

O ile do tego czasu nie oszaleje.

Podczas przeglądania ostatniego pliku kartek, do pokoju wszedł Jeon z dwoma kubkami z parującą cieczą o malinowym smaku z dodatkiem kardamonu. Kochał to uczucie, gdy uwielbiana przez niego herbata przyjemnie drażniła jego kubki smakowe. Na początku kwaśna, lecz zostawiająca po sobie słodkawy posmak.

Dyskretnie zerknął na napój, czując jego cudowny zapach, jednak właśnie wtedy jego ciało nieco zadrżało.

Znów przed nim stała mętna ciecz, która zniechęcała go do wzięcia choć jednego łyka. To nie była jego herbata, a raczej tajemniczy napój z dodatkiem dziwnej substancji, która zaburzała jego logiczne myślenie. Nie mógł znów tego spróbować. Nie mógł pozwolić, by znów znalazł się w dziwnym stanie.

— Dosypałem leki, które zażywam, by lepiej się skoncentrować. Pomyślałem, że skoro masz teraz pracować, mogą ci się przydać, dlatego tobie również je dodałem — wyjaśnił biznesmen z miłym uśmiechem.

— Dziękuję... — powiedział cicho pracobiorca, wracając wzrokiem do notatek.

Gdy tylko wyjdzie, wyleję to — powiedział w myślach Jimin, przechodząc na kolejną stronę.

Minuty mijały, a dwójka mężczyzn nie zamieniała ze sobą ani jednego słowa. Obaj skupieni byli na swojej pracy, bo, jak się okazało, Jeon miał przy sobie również swoje papiery, które właśnie analizował dokładnie wzrokiem.

Po pokoju rozchodziło się echo tykania zegara oraz momentami irytującego siorbania Jungkooka. Jednak Park nie chciał nic mówić i w sumie go rozumiał - napój był gorący, więc taka technika była całkiem bezpieczna.

Jimin w końcu odłożył papiery na drewniany stół i skinął głową, by dać sobie znak, że wszystko rozumie i zlecone mu zadanie zostanie na pewno wykonane. Musiał pokazać, że wciąż jest zdeterminowany, by stłumić pustkę, która nie miała zamiaru go opuścić, ściągając go coraz szybciej na dno.

— Pij herbatę, bo niedługo będzie zimna — powiedział nagle Jungkook, wpatrując się w swojego pracownika.

— A...Ach, racja — mruknął niepewnie, biorąc naczynie w swoje dłonie.

Mężczyzna miał rację - napój już był chłodnawy. Nie sądził, że tyle czasu poświęcił na sprawdzanie poszczególnych kartek, które będą jego nowymi towarzyszami.

Spojrzał na swoje niewyraźne odbicie w mętnej cieczy i wziął łyka swojej herbaty. Nie zmieniła ona wcale smaku, przez co Jimin zmarszczył brwi. Myślał, że poczuje między zębami jakiś tajemniczy proszek, jednak nic takiego nie miało miejsca.

To była zwyczajna herbata.

Wziął kolejny łyk, czując na sobie stresujące spojrzenie pracodawcy. Odczuwał dziwną presję, którą na nim wywierał. Jego wzrok jasno dawał znać, że czeka tylko, aż kubek znajdzie się pusty na stole, jednak Park nie mógł tego zrobić. Wciąż się obawiał tego, co się tam znajdowało.

— Wypij ją do końca, to odniosę wraz ze swoim kubkiem — oznajmił nagle Jeon, ponownie zakładając na swoją twarz uśmiechniętą maskę.

— Nie trzeba, ja posprzątam.

— Nalegam — powiedział, nieco zniżając swój ton. — Wystarczy, że w pracy robisz mi kawę, sweetie.

Park nerwowo przełknął ślinę, czując, jak jego dłonie zaczynają drżeć. Jednak jego szef jakby nie zwracał na to uwagi, po prostu patrząc na stan gospodarza, który zaczął powoli pić herbatę.

Nie wiedział do końca, dlaczego na to przystał. Może nie chciał wypaść źle w oczach szefa, może po prostu wywołana presja za bardzo na niego wpłynęła. Nie miał pojęcia, jednak powoli opróżniał naczynie, lekko zaciskając na nim dłonie.

Oddał pusty kubek Jeonowi i ponownie tego dnia chwycił ten sam stos papierów, by nie czuć takiego skrępowania, choć znajdował się w swoim własnym domu. To wszystko było tak dziwnie niepokojące.

Chcąc przewrócić kartkę na drugą stronę, zakręciło mu się w głowie, a obraz nieco się rozmazał. Jednak uznał to za objawy spowodowane brakiem snu, więc zbagatelizował je i wciąż kontynuował swoje zajęcie.

A Jeon tylko obserwował z kuchni, jak zachowuje się jego wspaniały pracownik.

***

Z każdą chwilą Park czuł się coraz gorzej. Jego ciało stawało się coraz bardziej bezwładne, a powieki same powoli opadały, chcąc zmusić go do oddania się w ramiona jego własnej wyobraźni. Lecz starał się dzielnie z tym walczyć, mając jednak świadomość, że na pewno z tym nie wygra. Jednak nie mógł zasnąć przy swoim przełożonym, prawda?

Ostatecznie dziwny stan go pokonał. Upuścił papiery i złapał się za głowę, powoli opadając na bok, by znaleźć się w pozycji leżącej na kanapie. Chciał coś powiedzieć Jeonowi, jednak jedyne, co mógł zrobić, to uchylić wargi i westchnąć.

Wiedział, że w tym ciepłym i smacznym napoju znajdowało się coś, czego nie było w składzie. Kolejna substancja, która miała negatywnie wpłynąć na jego samopoczucie. I tak bardzo nie chciał tego pić, jednak przez ton Jungkooka po prostu się zgodził, jakby wszystko zaczęło działać już po chwili.

Jeon przeniósł wzrok na swojego pracownika i uśmiechnął się nikle, widząc, że dostarczona mu niedawno tabletka działała tak, jak tego chciał. Jego naukowcy cudownie się spisali, produkując mu różnego rodzaju narkotyki, dzięki którym mógł stworzyć swoją własną armię ludzkich robotów, które nigdy nie będą się z nim spierać.

Powoli wstał i podszedł do Parka, dokładnie mu się przyglądając. Jego obecny stan pozwalał mu na wszystko, co tylko przyszło mu do głowy. Jednak on miał swój schemat, którego ściśle się trzymał.

Ułożył wygodniej mężczyznę na meblu i powoli zaczął ściągać jego koszulkę, wciąż cicho powtarzając, że niedługo będzie po wszystkim i nic się nie dzieje. Chociaż i tak, gdyby Park wpadł w panikę, nikt by tego nie zauważył.

Miał w głowie tylko jeden cel: rozebrać i sfotografować nagie ciało Jimina. Zdjęcia tego typu posiadał z każdym z jego pracowników, by w razie jakiegokolwiek niepowodzenia, ujawnić je ludziom w internecie i doszczętnie zniszczyć reputację. Przecież nikt w tych czasach nie zatrudni kogoś, kto pokazał się w pełnej okazałości setkom, a nawet tysiącom ludzi.

Z szerokim uśmiechem zsuwał z nóg mężczyzny spodnie, ciesząc się, że w końcu dobiegło to końca. Niewyobrażalnie długo ten pracownik walczył i starał się chronić, ponieważ reszta po pierwszym tygodniu była na pstryknięcie palca. Nie sądził, że ma aż tak mocną psychikę.

Choć może po prostu to jego "pracownicy" aż tak się nie starali.

Mógł pozwolić im na użycie jakichkolwiek niebezpiecznych narzędzi.

Odetchnął, gdy w końcu mężczyzna został w samych bokserkach z bliżej nieokreślonym wzorem. Pewny siebie chwycił za gumkę od bielizny i chciał pociągnąć w dół, gdy po całym mieszkaniu rozszedł się głośny huk, a do pokoju zaraz wbiegli policjanci, celujący do niego z pistoletów.

Jeon uniósł dłonie do góry, udając zaskoczonego. Co oni tu robią? I jakim cudem byli aż tak pewni, że tu jest, że bez skrupułów wyważyli drzwi?

— Przepraszam, ale o co chodzi? — zapytał, patrząc na każdą jednostkę po kolei.

— Nie udawaj. Wszystko wiemy.

— Ale co takiego? Zrobiłem coś nie tak? — wciąż brnął w swoim kłamstwie, nie dając po sobie odczuć niepewności.

— Po co go rozbierasz? — odezwał się inny stróż prawa, sięgający po kajdanki.

— Jimin nie spał całą noc, więc teraz po prostu zasnął na kanapie. Chciałem go rozebrać, bo w ubraniach niezbyt wygodnie się śpi — wyjaśnił spokojnie. — Ale jest moim partnerem, przecież nie ma w tym nic złego.

— Przestań ściemniać — warknął starszy mężczyzna z papierosem między wargami. — Wszystko widzieliśmy. Nie byłeś zbyt ostrożny, skoro nie zauważyłeś kamery — wskazał głową na jeden z kątów w pomieszczeniu.

Jeon od razu spojrzał w tamtym kierunku i gdy tylko dostrzegł migające światełko, zastygł w bezruchu, a jego płuca jakby przestały pracować. Jakim cudem był tak nieostrożny? I kiedy Park ją zamontował?

Jednak Jeon nie wiedział, że w rzeczywistości nawet gospodarz nie miał pojęcia, że jego salon był bez przerwy monitorowany. Dzięki zeznaniom Namjoona i licznych zapewnieniach, że jego przyjacielowi grozi niebezpieczeństwo, postanowili to sprawdzić. Kiedy Jimin rozmawiał z Kimem, policjanci przyczepiali małą kamerkę, dostając się do środka dzięki specjaliście.

— Jeon Jeongguk, jesteś oskarżony o szantaż oraz nękanie obecnego tu Park Jimina. Masz prawo nie mówić nic bez adwokata. — Komisarz wyrecytował nudną formułkę, patrząc, jak jeden z jego ludzi skuwa mężczyzna i prowadzi do wyjścia.

A Jimin tylko na wszystko patrzył z ledwo uniesionymi powiekami, które opadły, gdy tylko jego pracodawca zniknął za jedną ze ścian, i cieszył się wewnątrznie, że w końcu złapano winnego.

Jednak coś zakuło go w środku, gdy okazało się, że osoba, która niedawno była jego wzorem do naśladowania, okazała się jego koszmarem. 

###

Myślę, że epilog powinien pojawić się do końca tygodnia~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro