Dodatek #3
Czyli...
Co się dzieję, gdy nikt nie potrzebuje bohaterów.
Na dalekim zachodzie, w wielkim i tak zróżnicowanym mieście jak Nowy Jork, łatwo rodzą się marzenia. Nasza historia zaczęła się właśnie od marzenia. Od jednego pomysłu, który zmienił życie szóstki, całkowicie odmiennych ludzi.
Białoskóry mężczyzna, w ciemnych okularach, wszedł do zakładu. Budynek był stosunkowo mały, jednak w środku wydawał się o wiele większy. Znajdował się w małej recepcji, gdzie przywitała go rudowłosa kobieta.
-W czym mogę pomóc?- spytała uprzejmie. Za nią, przez przeszkoloną ścianę, mężczyzna widział kilku pracowników, którzy zajmowali się naprawą auta. Kilku innych, przyglądało się motocyklowi i wyraźnie o czymś dyskutowało.
-Co można u was naprawić?- spytał z ciekawości. Podszedł bliżej do stanowiska sekretarki, a jego eleganckie buty odbijały światło lamp stojących w pomieszczeniu.
-Wiele rzeczy. Tu, na dole, zajmujemy się pojazdami wszelkiego rodzaju, pierwsze piętro przeznaczone jest głównie na sprzęt elektroniczny. Komputery, telewizory, telefony, konsole, drukarki...
-A co znajduje się na drugim piętrze?- przerwał asystentce mężczyzna.
-Drugie piętro zajmuje się głównie urządzeniami domowymi. Co dokładnie chciałby pan naprawić?- spytała, a facet uśmiechnął się lekko. Z kieszeni marynarki wyciągnął swoją wizytówkę i podał ją kobiecie.
-Chciałbym się zobaczyć z szefem.- zdjął okulary i oparł się o blat.- W bardzo ważnej sprawie, rzecz jasna.
-Proszę chwileczkę poczekać.-powiedziała rudowłosa i podniosła słuchawkę służbowego telefonu. Po chwili ktoś odebrał.- Panie Stark, pewien mężczyzna chciałby się z panem zobaczyć. Phil Coulson z firmy...tak, rozumiem. Oczywiście.
Kobieta odłożyła słuchawkę i zwróciła się z uśmiechem do Coulsona.
-Pan Stark ma mnóstwo pracy, ale znajdzie dla pana kilka minut. Proszę za mną.- rudowłosa weszła do windy po prawej stronie. Mężczyzna posłusznie poszedł za nią i kilka minut później znaleźli się na trzecim piętrze. Całe piętro to było jedno wielkie pomieszczenie. Na przeciwko windy było biurko zawalone papierami, a po bokach było mnóstwo innych stanowisk, po których walały się różnego rodzaju urządzenia.
-Zapraszam!- krzyknął ktoś z lewej strony. Zza kupy sprzętu wyłonił się średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem. Miał na sobie zwykłe jeansy i czarną koszulkę. Zaprosił Phila do biurka, które stało na przeciwko windy. Uścisnęli sobie dłonie, po czym usiedli.- Zapewne pan Coulson. Miło poznać.
-Wzajemnie, panie Stark.- odpowiedział uprzejmie mężczyzna.
-A więc z jaką sprawą przychodzi do mnie agent firmy dla przedsiębiorców?- spytał Tony Stark i zakręcił się delikatnie na swoim fotelu.
-Z propozycją.- wyjął z wewnętrznej kieszeni kopertę i podał ją brunetowi.- Zapraszam pana na spotkanie, które mam nadzieje, bardzo pana zainteresuje. Więcej informacji znajdzie pan w kopercie.
Tymczasem, w innej części miasta, wcale nie tak daleko od zakładu Tony'ego Starka, czarnoskóry mężczyzna odziany w drogi garnitur, wszedł na sale gimnastyczną pewnego liceum. Tam dzieciaki robiły okrążenia w okół boiska do koszykówki.
-Trenerze, ile jeszcze?!- krzyknął jeden z chłopaków.
-Tyle, ile będzie trzeba, White.- odpowiedział mu wysoki blondyn. Mężczyzna miał na sobie szary dres oraz czapeczkę z daszkiem i gwizdek w ustach. Na widok eleganckiego gościa, zadmuchał w gwizdek i chłopcy podeszli do niego.- Pięć minut przerwy chłopcy! Potem zaczniemy grać!
-Mam nadzieje, że nie przeszkadzam w treningu.- powiedział czarnoskóry.
-Dla takiego przybysza znajdę troch czasu. Co cię do mnie sprowadza, Nick?- spytał blondyn, po czym oboje powitali się uściskiem dłoni. Mężczyźni znali się jeszcze z czasów college'u, w którym pracowali razem nad kilkoma projektami.
-Mam dla ciebie propozycje, Steve. Mam nadzieje, że będziesz zainteresowany.- Nick wyjął kopertę z kieszeni i podał ją trenerowi.- W środku będą informacje dotyczące spotkania.
-Nie mogłeś mi po prostu wysłać sms?- zaśmiał się Steve.
-Mogłem. Ale czy jest w tym coś złego, że chciałem zobaczyć starego przyjaciela?- czarnoskóry uśmiechnął się i pożegnawszy się ze Stevem, wyszedł ze szkoły.
W zupełnie innej dzielnicy, niedaleko Central Parku, do gabinetu drogiego i znanego dietetyka o imieniu Bruce Banner, weszła elegancka kobieta. Pan doktor był oczarowany rudowłosą pięknością, która w swej nienagannej czarnej sukni, usiadła na przeciwko niego uśmiechając się szeroko.
-Dzień dobry, doktorze.- przywitała się kobieta. Burce poprawił okulary.
-Dzień dobry, pani Romanoff. Z jakim problemem do mnie pani przychodzi?- spytał grzecznie doktor Banner.
-Problem, to źle powiedziane doktorze, przyszłam tu z wyjątkową propozycją.- wyciągnęła z torebki małą wizytówkę.- Jestem przedstawicielem firmy przedsiębiorczej, bardzo zainteresowanej pańską pracą.
-Co to za propozycja?- zainteresował się Bruce. Przekładał wizytówkę w rękach, zastanawiając się, czy będzie mógł użyć tego numeru telefonu w sprawie zupełnie innej, niż tylko służbowa.
-Wszystko jest w środku.- Natasha podała mężczyźnie kopertę. Banner od razu ją otworzył.
-Brzmi obiecująco.- skomentował czytając ofertę.
-Bardzo mnie cieszy twoja opinia.- agentka wstała z zamiarem wyjścia.- Przyda nam się spec, od zielonych warzywek.
~~*~~
O godzinie szóstej po południu, wszyscy przyjechali pod adres, który był w kopercie. Tony Stark, Steve Rogers oraz Bruce Banner byli zaciekawieni tą nową propozycją. Weszli do budynku. W środku nie było nic, oprócz białych ścian. Coulson, Fury oraz Romanoff już na nich czekali.
-Witajcie. Wasza obecność bardzo mnie cieszy.- powiedział Nick.
-Co to za miejsce?- spytał Rogers.
-To tu zapewne chcą zbudować ten kompleks dla...jak to się mówi?
-Fit ludzi.- podpowiedział mu Bruce. Tony mrugnął do niego.
-Właśnie, doktorku. Dzięki.
-Planujemy przeciwstawić się prawdziwemu złu tego świata, jakim jest fast food. Zwłaszcza zależy nam na zlikwidowaniu jednego miejsca.- Coulson wskazał na bar naprzeciwko.
-"U Lokiego"?- przeczytał Steve.- To nasza konkurencja, mam rozumieć?
-Dokładnie.- potwierdziła rudowłosa.- Wystarczy jedna wizyta, a wasz układ pokarmowy nie zapomni tego na bardzo długo.
-Dlatego musimy zabrać mu jak najwięcej klientów.- dodał Nick.- W naszym fit centrum potrzebujemy takich ludzi jak wy. Tony będzie zajmował się sprzętem, Steve zostanie instruktorem i trenerem personalnym, a doktor Banner będzie naszym osobistym dietetykiem.
-Wszystko pięknie, tylko kto będzie tym wszystkim zarządzał?- spytał Tony, rozglądając się po pomieszczeniu, jakby już planował ile maszyn się tu zmieści.
-Ja.- odezwała się Natasha.- Zostanę kierownikiem centrum. Nasz agent, Clint Barton, miał mi pomagać, ale przeszedł do konkurencji, więc...
-Nie martwcie się, niebawem pan Barton ponownie do nas dołączy. Odbijemy go.- Phil pogłaskał Romanoff po ramieniu dodając jej otuchy. Najwyraźniej musiała być blisko z tym całym Clintem, skoro jego odejście tak ją ruszyło.
-Ja jestem za.- powiedział ochoczo Rogers.- Zmuszenie młodzieży do ruchu to moja najważniejsza misja.
-Również w to wchodzę. Możemy zdziałać wiele dobrego.- dołączył się Bruce.
-No fajnie, fajnie, tylko na twoim miejscu zatrudnił bym jakąś fotomodelkę, żeby pomogła nam rozkręcić biznes. Dobra reklama może zdziałać cuda. - zaproponował Stark.
-Pomyślałem o tym...- odpowiedział tajemniczo Fury i jak na zawołanie, przed budynek podjechała limuzyna. Ze środka wyszedł wysoki, i umięśniony blondyn. Zamachnął się długimi włosami, niczym prawdziwa diwa i wszedł do budynku.
-Thor? Serio?- spytał z niedowierzaniem Tony.
-On ma na imię Thor?- spytał zaskoczony Steve.
-Thor to tylko pseudonim artystyczny, głupcze!- krzyknął blondyn i stanął koło innych.- Thor z chęcią wypromuje wasze nowe centrum!
-Cudownie.- mruknęła Romanoff.
-A więc, skoro wszyscy się zgadzają, myślę, że możemy otwierać interes.- powiedział Nick Fury.
-Ale jak nazwiemy to miejsce?- spytał doktor Bruce. Fury uśmiechnął się tajemniczo, robiąc pauzę.
-Mściciele.
I jak tam? Który dodatek podobał wam się najbardziej?
Bardzo możliwe, że będę pisać tu jeszcze dodatki w trakcie wakacji, jak najdzie mnie wena, ale narazie to tyle 😉
Do możliwego zaczytania ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro