Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dodatek #3

Czyli...
Co się dzieję, gdy nikt nie potrzebuje bohaterów.

Na dalekim zachodzie, w wielkim i tak zróżnicowanym mieście jak Nowy Jork, łatwo rodzą się marzenia. Nasza historia zaczęła się właśnie od marzenia. Od jednego pomysłu, który zmienił życie szóstki, całkowicie odmiennych ludzi.

Białoskóry mężczyzna, w ciemnych okularach, wszedł do zakładu. Budynek był stosunkowo mały, jednak w środku wydawał się o wiele większy. Znajdował się w małej recepcji, gdzie przywitała go rudowłosa kobieta.

-W czym mogę pomóc?- spytała uprzejmie. Za nią, przez przeszkoloną ścianę, mężczyzna widział kilku pracowników, którzy zajmowali się naprawą auta. Kilku innych, przyglądało się motocyklowi i wyraźnie o czymś dyskutowało.

-Co można u was naprawić?- spytał z ciekawości. Podszedł bliżej do stanowiska sekretarki, a jego eleganckie buty odbijały światło lamp stojących w pomieszczeniu.

-Wiele rzeczy. Tu, na dole, zajmujemy się pojazdami wszelkiego rodzaju, pierwsze piętro przeznaczone jest głównie na sprzęt elektroniczny. Komputery, telewizory, telefony, konsole, drukarki...

-A co znajduje się na drugim piętrze?- przerwał asystentce mężczyzna.

-Drugie piętro zajmuje się głównie urządzeniami domowymi. Co dokładnie chciałby pan naprawić?- spytała, a facet uśmiechnął się lekko. Z kieszeni marynarki wyciągnął swoją wizytówkę i podał ją kobiecie.

-Chciałbym się zobaczyć z szefem.- zdjął okulary i oparł się o blat.- W bardzo ważnej sprawie, rzecz jasna.

-Proszę chwileczkę poczekać.-powiedziała rudowłosa i podniosła słuchawkę służbowego telefonu. Po chwili ktoś odebrał.- Panie Stark, pewien mężczyzna chciałby się z panem zobaczyć. Phil Coulson z firmy...tak, rozumiem. Oczywiście.

Kobieta odłożyła słuchawkę i zwróciła się z uśmiechem do Coulsona.

-Pan Stark ma mnóstwo pracy, ale znajdzie dla pana kilka minut. Proszę za mną.- rudowłosa weszła do windy po prawej stronie. Mężczyzna posłusznie poszedł za nią i kilka minut później znaleźli się na trzecim piętrze. Całe piętro to było jedno wielkie pomieszczenie. Na przeciwko windy było biurko zawalone papierami, a po bokach było mnóstwo innych stanowisk, po których walały się różnego rodzaju urządzenia.

-Zapraszam!- krzyknął ktoś z lewej strony. Zza kupy sprzętu wyłonił się średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem. Miał na sobie zwykłe jeansy i czarną koszulkę. Zaprosił Phila do biurka, które stało na przeciwko windy. Uścisnęli sobie dłonie, po czym usiedli.- Zapewne pan Coulson. Miło poznać.

-Wzajemnie, panie Stark.- odpowiedział uprzejmie mężczyzna.

-A więc z jaką sprawą przychodzi do mnie agent firmy dla przedsiębiorców?- spytał Tony Stark i zakręcił się delikatnie na swoim fotelu.

-Z propozycją.- wyjął z wewnętrznej kieszeni kopertę i podał ją brunetowi.- Zapraszam pana na spotkanie, które mam nadzieje, bardzo pana zainteresuje. Więcej informacji znajdzie pan w kopercie.   

Tymczasem, w innej części miasta, wcale nie tak daleko od zakładu Tony'ego Starka, czarnoskóry mężczyzna odziany w drogi garnitur, wszedł na sale gimnastyczną pewnego liceum. Tam dzieciaki robiły okrążenia w okół boiska do koszykówki.

-Trenerze, ile jeszcze?!- krzyknął jeden z chłopaków.

-Tyle, ile będzie trzeba, White.- odpowiedział mu wysoki blondyn. Mężczyzna miał na sobie szary dres oraz czapeczkę z daszkiem i gwizdek w ustach. Na widok eleganckiego gościa, zadmuchał w gwizdek i chłopcy podeszli do niego.- Pięć minut przerwy chłopcy! Potem zaczniemy grać!

-Mam nadzieje, że nie przeszkadzam w treningu.- powiedział czarnoskóry.

-Dla takiego przybysza znajdę troch czasu. Co cię do mnie sprowadza, Nick?- spytał blondyn, po czym oboje powitali się uściskiem dłoni. Mężczyźni znali się jeszcze z czasów college'u, w którym pracowali razem nad kilkoma projektami.

-Mam dla ciebie propozycje, Steve. Mam nadzieje, że będziesz zainteresowany.- Nick wyjął kopertę z kieszeni i podał ją trenerowi.- W środku będą informacje dotyczące spotkania.

-Nie mogłeś mi po prostu wysłać sms?- zaśmiał się Steve.

-Mogłem. Ale czy jest w tym coś złego, że chciałem zobaczyć starego przyjaciela?- czarnoskóry uśmiechnął się i pożegnawszy  się ze Stevem, wyszedł ze szkoły.

W zupełnie innej dzielnicy, niedaleko Central Parku, do gabinetu drogiego i znanego dietetyka o imieniu Bruce Banner, weszła elegancka kobieta. Pan doktor był oczarowany rudowłosą pięknością, która w swej nienagannej czarnej sukni, usiadła na przeciwko niego uśmiechając się szeroko.

-Dzień dobry, doktorze.- przywitała się kobieta. Burce poprawił okulary.

-Dzień dobry, pani Romanoff. Z jakim problemem do mnie pani przychodzi?- spytał grzecznie doktor Banner.

-Problem, to źle powiedziane doktorze, przyszłam tu z wyjątkową propozycją.- wyciągnęła z torebki małą wizytówkę.- Jestem przedstawicielem firmy przedsiębiorczej, bardzo zainteresowanej pańską pracą.

-Co to za propozycja?- zainteresował się Bruce. Przekładał wizytówkę w rękach, zastanawiając się, czy będzie mógł użyć tego numeru telefonu w sprawie zupełnie innej, niż tylko służbowa.

-Wszystko jest w środku.- Natasha podała mężczyźnie kopertę. Banner od razu ją otworzył.

-Brzmi obiecująco.- skomentował czytając ofertę.  

-Bardzo mnie cieszy twoja opinia.- agentka wstała z zamiarem wyjścia.- Przyda nam się spec, od zielonych warzywek.

~~*~~

O godzinie szóstej po południu, wszyscy przyjechali pod adres, który był w kopercie. Tony Stark, Steve Rogers oraz Bruce Banner byli zaciekawieni tą nową propozycją. Weszli do budynku. W środku nie było nic, oprócz białych ścian. Coulson, Fury oraz Romanoff już na nich czekali.

-Witajcie. Wasza obecność bardzo mnie cieszy.- powiedział Nick.

-Co to za miejsce?- spytał Rogers.

-To tu zapewne chcą zbudować ten kompleks dla...jak to się mówi?

-Fit ludzi.- podpowiedział mu Bruce. Tony mrugnął do niego.

-Właśnie, doktorku. Dzięki.

-Planujemy przeciwstawić się prawdziwemu złu tego świata, jakim jest fast food. Zwłaszcza zależy nam na zlikwidowaniu jednego miejsca.- Coulson wskazał na bar naprzeciwko.

-"U Lokiego"?- przeczytał Steve.- To nasza konkurencja, mam rozumieć?

-Dokładnie.- potwierdziła rudowłosa.- Wystarczy jedna wizyta, a wasz układ pokarmowy nie zapomni tego na bardzo długo.

-Dlatego musimy zabrać mu jak najwięcej klientów.- dodał Nick.- W naszym fit centrum potrzebujemy takich ludzi jak wy. Tony będzie zajmował się sprzętem, Steve zostanie instruktorem i trenerem personalnym, a doktor Banner będzie naszym osobistym dietetykiem.

-Wszystko pięknie, tylko kto będzie tym wszystkim zarządzał?- spytał Tony, rozglądając się po pomieszczeniu, jakby już planował ile maszyn się tu zmieści.

-Ja.- odezwała się Natasha.- Zostanę kierownikiem centrum. Nasz agent, Clint Barton, miał mi pomagać, ale przeszedł do konkurencji, więc...

-Nie martwcie się, niebawem pan Barton ponownie do nas dołączy. Odbijemy go.- Phil pogłaskał Romanoff po ramieniu dodając jej otuchy. Najwyraźniej musiała być blisko z tym całym Clintem, skoro jego odejście tak ją ruszyło.

-Ja jestem za.- powiedział ochoczo Rogers.- Zmuszenie młodzieży do ruchu to moja najważniejsza misja.

-Również w to wchodzę. Możemy zdziałać wiele dobrego.- dołączył się Bruce.

-No fajnie, fajnie, tylko na twoim miejscu zatrudnił bym jakąś fotomodelkę, żeby pomogła nam rozkręcić biznes. Dobra reklama może zdziałać cuda. - zaproponował Stark.

-Pomyślałem o tym...- odpowiedział tajemniczo Fury i jak na zawołanie, przed budynek podjechała limuzyna. Ze środka wyszedł wysoki, i umięśniony blondyn. Zamachnął się długimi włosami, niczym prawdziwa diwa i wszedł do budynku.

-Thor? Serio?- spytał z niedowierzaniem Tony.

-On ma na imię Thor?- spytał zaskoczony Steve.

-Thor to tylko pseudonim artystyczny, głupcze!- krzyknął blondyn i stanął koło innych.- Thor z chęcią wypromuje wasze nowe centrum!

-Cudownie.- mruknęła Romanoff.

-A więc, skoro wszyscy się zgadzają, myślę, że możemy otwierać interes.- powiedział Nick Fury.

-Ale jak nazwiemy to miejsce?- spytał doktor Bruce. Fury uśmiechnął się tajemniczo, robiąc pauzę.

-Mściciele.






I jak tam? Który dodatek podobał wam się najbardziej?

Bardzo możliwe, że będę pisać tu jeszcze dodatki w trakcie wakacji, jak najdzie mnie wena, ale narazie to tyle 😉

Do możliwego zaczytania ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro