Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~9~


Venus

Czekaliśmy pół godziny, aż zbiorą swoje heroiczne tyłki do jednej sali. Przez ten czas zdążyłam zapoznać się z informacjami ze zdjęć, które zrobiłam w zaułku. Okazuje się, że wszystko wydaje się o wiele bardziej poważne, niż przypuszczałam. Kapitan miał rację mówiąc, że Hydra to nie byle gang.

Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż jestem w to zamieszana tak samo jak oni. To moje odkrycie, a Rogers chce mi je tak po prostu zabrać i zająć się tym sam. Niedoczekanie. Zresztą, robię to chociażby tylko z czystej ciekawości. Informacje to klucz do władzy. Może się nie wydawać, ale ten kto jest dobrze poinformowany, ma duże pole manewru. Przekonałam się o tym nie raz.

-Co tam masz?- zwrócił się do mnie Rogers.

-Zanim cokolwiek powiem, chce wiedzieć, co on tu robi.- zarządziłam, patrząc na Lokiego , który brał udział w zebraniu.- Może od razu wpuśćmy tu kilku terrorystów? Na pewno by się ucieszyli.

-Loki jest po naszej stronie. Ufamy mu.- powiedział Thor. Spojrzawszy jednak po minach reszty Avengers, odniosłam wrażenie, że młotek mówił tylko w swoim imieniu.

-Dostał bransoletkę.- dodał Bruce.

-Coś jak areszt domowy.- wyjaśniła Natasha.

-Wiem jak to działa.- warknęłam trochę zniesmaczona towarzystwem zielonookiego. Ten jego wyniosły wyraz twarzy bardzo mnie irytował.

-Czy teraz już łaskawie powiesz o co chodzi?- ponownie spróbował Rogers.

-Proszę jaki niecierpliwy.- odparłam.- Podczas jednej z moich spraw natknęłam się na ciekawe dokumenty.

-Hydry?- upewnił się Steve.

-Tak. Widziałam nawet jednego z nich.

-Masz przy sobie te papiery?- spytał Tony.

-Zwariowałeś? Gdyby je zabrała, mocno bym się naraziła.

-Mądrze.- zgodził się Clint.

-Dlatego pożyczyłam je na sekundę i grzecznie odłożyłam na miejsce.

-No dobrze, ale co w nich było?- Kapitan dalej naciskał.

-Już mówię, spokojnie. Z podsłuchanej przeze mnie rozmowy i z papierów jakie Hydra przekazała szefowi tutejszego gangu, wiem, że mają w planach przetransportować z Nowego Jorku dużą ilość ładunków wybuchowych i nowoczesnej technologii, w tym broni. A ten gang ma po prostu zapewnić ochronę na czas przewozu.

-Gdzie mają ją dowieść?- spytał Clint.

-To nie jest istotne, jeśli zdołamy zatrzymać ich jeszcze przed podróżą.- rzucił Loki.

-Taaa....coś w tym jest.- zamyślił się Stark.

-No więc, znam jeszcze kilka przydatnych szczegółów, ale wyjawię je pod jednym warunkiem.- powiedziałam, a oczy wszystkich zostały zwrócone na mnie.- Chce brać udział w akcji.

-Ale przejdziesz szkolenie.- powiedział Rogers, po dłuższej chwili namysłu.

-Mam na to tylko dwa tygodnie.

-Wystarczy.- odezwała się Natasha. Mam nadzieję, że nie układa już dla mnie w głowie programu treningowego, bo jeśli tak, to umrę szybciej niż ustawa przewiduje.

-Dobra. Więc z tego co udało mi się ustalić, wiem że zanim ładunek wyruszyć, do miasta ma przyjechać syn odbiorcy. Zapewne to ktoś ważny. Ma on sprawdzić czy wszystko jest na swoim miejscu, a jednocześnie będzie pilnował, żeby wszystko poszło zgodnie z planem. Po sprawdzeniu, wyjadą z doków. Jeden samochód co godzinę. Każdy inny.

-Myślisz, że zabierze ze sobą swoich ludzi?- spytał Thor.

-Na pewno. Mam nawet ich nazwiska. Pewnie dali sobie te listę, żeby nie dać się zinfiltrować.

-No, a co z tym gościem, który ma przyjechać?- dopytywał się Bruce.

-Nazywa się Brendon Hill. Tylko tyle wiem.

-Dobra, sprawdzę to.- zaoferował się Stark. Ja też to sprawdzę. Oni nie wiedzą jakie informacje są przydatne. Jeśli to ma wypalić, potrzebujemy dobrego planu.

-To tyle. Przyjdę jutro wieczorem.- wstałam pospiesznie, gdyż w mojej głowie myśli zaczęły krążyć z prędkością światła. Plan zaczął powoli rysować się w mojej głowie. Jednak wciąż miałam za mało informacji, żeby móc coś przewidzieć na sto procent. Wybiegłam z pokoju i ruszyłam żwawym krokiem do windy. W połowie drogi, jednak poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię i odwraca w swoją stronę. Natknęłam się na szmaragdowe tęczówki.

-Nie rób nic głupiego.- powiedział chłodno. Wyrwałam rękę z jego uścisku.

-Odwal się.- warknęłam i ruszyłam dalej. Loki jednak mocniej mnie chwycił, tak że nie mogłam się ruszyć.

-Ostatni raz puszczam takie słowa mimo uszu ty gł...

-Nie obchodzi mnie to. Puść mnie.- zarządziłam.- Bo zacznę krzyczeć.

Jak na zawołanie puścił mnie, a ja obiegłam do windy. Patrzyłam na jego kamienną twarz, aż drzwi maszyny nie zasunęły się całkowicie.

~~*~~

Całą noc szukałam informacji o tym całym Brendonie. Najpierw popytałam trochę na mieście, potem zabrałam się za jego istnienie w sieci. Okazało się, że mówią na niego Wielki B i jest synem bogatego polityka z Los Angeles. Oczywiście specjalizuje się w handlu na tutejszym czarnym rynku, więc nie trudno było się czegoś dowiedzieć. Cenną informacją jest również to, że nasz Hill jest potwornym imprezowiczem i kobieciarzem. Jego dziewczyny są zazwyczaj na okres jednego miesiąca i wszystkie są sztuczne i puste. Mają również dostęp do dużych pieniędzy, a ich wygląd krzyczy o powrót na ulicę. Nie będę tego głośno komentować.

Na moje szczęście, jedna z jego byłych, przeprowadziła się niedawno do Nowego Jorku, więc postanowiłam odbyć z nią małą konwersację. Oczywiście po tym jak już odespałam zarwaną nockę.

Tak więc wieczorem poszłam do jednego z bogatych klubów...

~~*~~

Szłam ulicami przeklinając cicho pod nosem. Kaptur naciągnęłam najniżej jak się dało, a na nosie miałam czarne, ukradzione okulary. To spotkanie było jedną wielką porażką. Dowiedziałam się kilku rzeczy, ale nie jestem pewna czy to wystarczy.

Wlazłam do tej cholernej windy i ponownie zaczęłam jechać w górę. W tej samej chwili zadzwonił do mnie Clint- jedyna osoba, z którą jako tako się dogaduje .

-Venus? Na miłość boską, gdzie jesteś? Wiesz która jest godzina?

-Wiem, wiem zaraz będę.- przewróciłam oczami.

-Co się stało?- spytał i w tym momencie winda zatrzymała się w salonie Avengers.

-Mały problem techniczny, ale już opanowany.- powiedziałam głośno do Bartona, który stał przed urządzeniem tyłem do mnie z komórką w ręku.

-Po co ci te okulary? Jest trzecia w nocy.- spytał podejrzliwie.

-Dla szpanu. Gdzie reszta?

-Tony, Bruce i Steve są w warsztacie. Loki u siebie, a Natasha załatwia coś z Thorem.

-Prowadź.- powiedziałam gdyż nie z całego serca chciałam już wrócić do domu.

Wsiedliśmy do winy i kilka minut później byliśmy przed szklanymi drzwiami do pracowni Starka. Clint wpisał kod i weszliśmy do środka. Mężczyźni byli w piżmach.

-Co było na tyle ważne, że musimy zbierać się w środku nocy?- zagadnął Stark. Poczułam jak mój bok robi się coraz bardziej mokry. Chwyciłam się za niego, jednocześnie tracąc równowagę i opierając się o najbliższy stoik. Jeszcze nigdy nie było mi tak słabo. Zgaduję, że to rozcięcie się magicznie nie zasklepiło.

-Hej? Wszystko w porządku?- Kapitan podleciał do mnie i pomógł mi wstać. Nie odpowiedziałam. Czułam się fatalnie. Poczułam jednak jak Rogers zdejmuje mi okulary, pokazując światu moje podbite oko. Nie miałam siły, żeby protestować.

-Mocno oberwałaś? Może to wstrząśnienie mózgu?- podszedł do mnie Banner.

-Nie...to to...-powiedziałam cicho i odpięłam kurtkę ukazując rozciętą bluzę, a pod nią ranę.

-Kobieto, coś ty robiła?- rzekł Tony. W tym czasie Steve zaprowadził mnie na krzesło.

-Zaszyje to, dobrze?- spytał Bruce.

-Płytka, nie ma potrzeby...- zaczęłam protestować.

-Jest. Tony, podaj sprzęt.- zarządził Clint.

-Już się robi panie doktorze.- Stark podał Banner'owi odpowiednie narzędzia, a ten zaczął grzebać coś przy mojej ranie. 

-Opowiesz co się stało?- zwrócił się do mnie Roger, podając mi szklankę wody.

-No więc, dowiedziałam się trochę o tym gościu, co ma tu przyjechać. Poszłam do klubu, gdzie często chodzi jego była, żeby z nią pogadać. Było fajnie, dopóki nie przypałętał się jej nowy fagas i zrobił mi awanturę, że zaczepiam jego laskę. Padły z jego strony niecenzuralne słowa takie jak...

-Nie musisz przytaczać.- przerwał mi Steve.

-No więc, odpłaciłam tylko pięknym za nadobne, a ten rzucił się na mnie jak jakiś dzikus. Dałabym sobie z nim radę, gdyby nie jego koledzy, którzy potraktowali mnie dość brutalnie.- wskazałam na ranę ciętą, na brzuchu, którą sprezentował mi jeden z tych tępych osiłków.- Potem zrobiło się zamieszanie, a ja zwiałam.

-Ale dowiedziałaś się chociaż czegoś przydatnego?- spytał Clint po chwili milczenia.

-W pewnym sensie. Ale ważniejsze jest to, że mam już plan jak to zatrzymać.



Miłego weekendu 🤗

Do zaczytania ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro