Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~34~

Legendarny młot Thora, leżał na kamiennym podeście. Na piedestale były wyryte runy, które czyniły to miejsce magicznym. Dziewczyna podeszła bliżej. Miała na sobie czarną suknie, która ciągnęła się po ziemi. Spojrzała na młot, był na wyciągnięcie ręki. Chwyciła za rączkę, jednak przedmiot ani drgnął. Czego mi brakuje?- pomyślała. Nagle przy podeście pojawiły się postacie. Rudowłosa kobieta w ciemnym stroju, blondyn ze złotym łukiem, ciemnowłosy  mężczyzna w żelaznej zbroi oraz dwójka umięśnionych facetów- jeden w szkarłatnej pelerynie, drugi  z tarczą z jakimś nieznanym dla dziewczyny znakiem. Widziała po ich minach, że zachęcali ją do podniesienia młota, jednak nie słyszała, żeby się odzywali.

Czy jestem godna?- zadała sobie takie pytanie. Ponownie spojrzała na rączkę młota, który trzymała. Po chwili ktoś położył dłoń na jej dłoni, również chwytając trzonek. Spojrzała w górę i ujrzała twarz, zupełnie obcą, lecz uśmiechniętą. Czuła, że ta osoba jest dla niej ważna, jednak jego twarz, nic jej nie mówiła.

-Razem.- powiedział mężczyzna. Dziewczyna przytaknęła i we dwójkę pociągnęli młot. Przedmiot uniósł się bez problemu.

Dziwny sen, pomyślałam wstając z łóżka. Było około południa, lecz zakładam, że po wczorajszej imprezie, większość domowników, jeszcze śpi. Zaczęłam głębiej zastanawiać się nad snem, który mnie dziś dręczył. Był dziwny, nic z niego nie rozumiałam. Nie rozpoznałam żadnych ludzi. Wzruszyłam ramionami, dochodząc do wniosku, że te tajemnicze obrazy, wywołane zostały przez nocny konkurs podnoszenia młota Gromowładnego. Chłopacy się trochę popisywali, jak to faceci, jednak żadnemu nie udało się podnieść przedmiotu. Okazało się, że żaden nie jest godny.

Zawsze wiedziałam, że z nimi jest coś nie tak.

Usiadłam przy biurku i odpaliłam laptopa. Wciąż musiałam ustalić, kto mnie nęka. Stwierdziłam, że może jeśli ustalę, kto kazał zburzyć budynek, będę bliżej rozwiązania zagadki. To był mój jedyny trop i musiałam się czegoś dowiedzieć. Każda informacja była tutaj za wagę złota. Przeszukiwałam strony internetowe, w poszukiwaniu odpowiedzi. Dopiero po godzinie trafiłam na jakiś trop. Koleś, imieniem Malcolm, który zasiadał w Radzie Miasta, od roku przeprowadzał projekt, który miał na celu unowocześnienie miasta. W miejsce starych, już nie używanych budynków, stawiał domu, bądź sklepy. Artykuł, który czytałam mówił, że ta część miasta, którą się interesowałam, miała być wyburzana dopiero za rok. Co takiego stało się, że przyspieszył prace? Coś musiało być na rzeczy. Wyszukałam numer do jego asystentki i zadzwoniłam.

-Gabinet pana Goldman'a, słucham.- po kilku sygnałach, usłyszałam głos starszej kobiety.

-Dzień dobry, tu dziennikarka Judy White. Czy pan Goldman znalazłby w swoim dzisiejszym grafiku miejsce na spotkanie? Piszę internetowy artykuł o jego wspaniałej działalności dla miasta i bardzo zależy mi na spotkaniu.- powiedziałam, udając wesołą dziennikarkę.

-Proszę chwilę poczekać.- powiedziała i odeszła od słuchawki. Błagam, obyś miał dzisiaj czas stary dziadzie.- Pan radny chętnie się z panią spotka.

-Cudownie! O której mogłabym przyjść?- spytałam.

-O 15, pan Goldman zaprasza do siebie do biura, podać pani adres?

-Tak, poproszę.- powiedziałam, po czym zapisałam na karteczce adres podyktowany przez sekretarkę. - Zatem do zobaczenia.

Spojrzałam na zegarek. W pół do pierwszej. Dam radę. Wyszykowałam się szybko i pół godziny później zjeżdżałam na dół windą, ubrana w czarną ołówkową sukienkę i czerwoną marynarkę. Włosy miałam lekko podkręcone, a na twarzy trochę niecodzienny dla mnie makijaż. Nie lubię się malować tak mocno, ale czego się nie robi dla sprawy. Z czarnymi okularami na nosie, wyszłam na ulice Nowego Jorku. Złapałam taksówkę i pojechałam do biura Malcolma Goldman'a.

Szłam pewnie przez korytarz, stukając głośno obcasami. Doszłam do recepcjonistki, która uprzejmie wskazała mi numer piętra, na które miałam się udać. Wsiadłam do windy i pojechałam. Na najwyższym piętrze, prawie wszystko ściany były ze szkła. Nie było tutaj aż tylu pracowników, domyślałam się, że tylko ci najlepsi. Udałam się na lewo, gdzie zgodnie z instrukcjami, które otrzymałam, miał znajdować się gabinet mężczyzny. Zauważyłam, że jego sala, już nie była zrobiona ze szkła, więc albo robił coś nielegalnie, albo był starym zbokiem i lubił się zabawiać z młodymi sekretarkami. Cóż, istniała trzecia opcja, że po prostu lubi swoją prywatność, jednak ja nie jestem aż tak pozytywnie nastawiona do ludzi, więc obstawiam raczej możliwość numer dwa. Obok drzwi do gabinetu, za biurkiem, siedziała jego sekretarka. Kobieta w średnim wieku, elegancko ubrana.

-Dzień dobry, byłam umówiona na 15 do pana Goldman'a.- powiedziałam z uśmiechem.

-Proszę chwile poczekać.- powiedziała i zniknęła za drzwiami gabinetu szefa. Mogę się założyć, że kwestię "proszę chwile poczekać" używa co najmniej kilkanaście razy dziennie. Po chwili kobieta wróciła.- Pan Goldman zaprasza panią do środka.

Weszłam do środka. Moim oczom ukazał się nowoczesny gabinet, w którym było dużo miejsca. Wrażenie robiła skórzana kanapa i bogato zastawiony barek, oraz obrazy na ścianach. Przy drzwiach stał szczupły mężczyzna, trochę po pięćdziesiątce. Włosy, które już zaczęły siwieć, miał zaczesane do tyłu, a na twarzy widniał równo przystrzyżony wąs. Goldman nosił granatowy garnitur.

-Zapewne pani White.- powiedział, uścisnął mi dłoń i wskazał miejsce na kanapie.

-Panna.- poprawiłam go i uśmiechnęłam się kokieteryjnie. Postanowiłam trochę poużywać tzw. kobiecych wdzięków. Z doświadczenia wiem, że to najlepiej działa na mężczyzn.- Bardzo się cieszę, że znalazł pan czas, by chwilę ze mną porozmawiać.

-Czysta przyjemność.- uśmiechnął się, a ja zaczęłam wyciągać z torby notes i długopis.- Nie używa pani dyktafonu?

-Jestem dość staroświecka.- powiedziałam szybko. No tak, mamy dwudziesty pierwszy wiek, halooo. Kto teraz używa notesów? Miałam ochotę pacnąć się w czoło.

-Może się czegoś pani napije?- zapytał, podchodząc do barku i nalewając sobie trochę alkoholu do szklanki.

-Dziękuję, ale jestem w pracy.- grzecznie odmówiłam.- Przechodząc do rzeczy, chciałbym się dowiedzieć, co nieco o pańskim projekcie odnowy naszego miasta. Prace ruszyły rok temu, zgadza się?

-Tak, dzięki sprawnej realizacji i doskonałym pracownikom, udało nam się zburzyć i wszcząć budowę na zachodnim obszarze Nowego Jorku. Mogę już śmiało powiedzieć, że ponad 50% naszych planów względem tej części miasta, została już zrealizowana.- odpowiedział mężczyzna. Zapisałam kilka słów w notesie.

-Rozumiem, a proszę mi powiedzieć, na które partie Nowego Jorku przyszła teraz kolej?

-Obecnie, najcięższe prace trwają na północnym obszarze.- odparł.

-Więc czemu, stare budynki na południu zostały wczoraj wyburzone? Z pańskich planów innowacyjnych wyczytałam że, rozbiór i modernizacja tej części miasta miała mieć miejsce dopiero w przyszłym roku.- zadałam męczące mnie pytanie. Mężczyzna jednak milczał, szukając dobrej odpowiedzi.

-Ten budynek groził zawaleniem, dlatego w imię bezpieczeństwa mieszkańców, kazałem go wyburzyć.- odpowiedział po chwili, trochę poddenerwowany. Jasne, taki kit to możesz sobie wciskać prawdziwym reporterom. Postanowiłam spróbować inaczej.

-Czyli twierdzi pan, że nie było żadnej innej przyczyny, która mogłaby spowodować przyspieszenie projektu?- trochę go przycisnęłam, dzięki czemu jeszcze bardziej zaczął się denerwować. Jak na polityka, to pokerową minę ma kiepską.

-Tylko dobro naszych mieszkańców.- powiedział, po czym wstał.- Przepraszam, ale niestety musimy już kończyć, za piętnaście minut mam umówione spotkanie.

-Bardzo dziękuję, że poświęcił mi pan swój czas.- powiedziałam, po czym schowałam notes do torebki. Gdy Goldman podszedł do barku, niepostrzeżenie zostawiłam srebrną kuleczkę, tuż pod stołem. Może i powiedziałam mu, że jestem staroświecka, ale mało w tym prawdy. Uwielbiam gadżety Tony'ego.

To spotkanie nie dało mi potrzebnych informacji, więc będę musiała zadziałać trochę nielegalnie. Muszę to rozgryźć, za wszelką cenę.



Kto czeka tak jak ja na Infinity War? 😳
Bo przyznam się szczerze, że się trochę boję.

Do zaczytania ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro