Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~30~


Dziewczynka czekała. W tego typu sytuacjach, zawsze była niecierpliwa. Dała mu godzinę, jednak Tyler się nie zjawił. Czyżby nie mówił poważnie? Może ją olał i uciekł sam? Nie miała pojęcia ,co o tym myśleć. Wzięła więc swój plecaczek i wychodząc po cichu z pokoju dziewcząt, skierowała się piętro wyżej. Bezszelestnie wspięła się po schodach i otworzyła drzwi. Łóżko Tylera znajdowało się praktycznie przy wejściu do pomieszczenia, więc brunetka od razu udała się w tamtą stronę.

-No pięknie.- mruknęła pod nosem, na widok śpiącego chłopaka. Szturchnęła go delikatnie kilka razy, aż jej przyjaciel się obudził.

-To już?- spytał sennie. Dziewczyna zmrużyła niebezpiecznie oczy.

-To twoje już, było godzinę temu matole!- ze złością pokazała mu godzinę na swoim zegarku.

-Cicho, bo wszystkich obudzisz.- chłopak podniósł się i wziąwszy swoje rzeczy, wyszedł z brązowooką na korytarz.- Wszystko gotowe?

-A jak myślisz?- spytała z ironią. Jak można przespać ucieczkę z sierocińca?

-No to na co jeszcze czekamy?- białe ząbki Tylera błysnęły w blasku księżyca. Pociągnął swoją przyjaciółkę na dół, do pokoju wspólnego dziewczyn. Nie mogli wyjść drzwiami, ponieważ na dole miały pokój ich wychowawczynie, a one rzadko kiedy spały. Niektóre dzieci twierdziły, że ich opiekunki są wampirami.

Przebiegli cicho przez cały pokój i podeszli do otwartego okna. Tyler wyjrzał na zewnątrz. Od parapetu, aż po samą ziemię, rósł długi pęd.

-Ty pierwszy, cwaniaczku.- rzuciła dziewczyna. Ona mogłaby po prostu zeskoczyć, ale wiedziała, że Tylerowi, jako zwykłemu człowiekowi, byłoby bardzo trudno.

-Długo ci zajęło wyhodowanie tego?- spytał chłopiec wspinając się na parapet i szukając odpowiedniego oparcia dla stóp. 

-Pół godziny.- odpowiedziała dziewczynka i przyglądała się, jak jej towarzysz, jest coraz niżej. 

-To o wiele krócej, niż ostatnio.- zauważył. 

-Praktyka czyni mistrza.- odpowiedziała i wyskoczyła. Leciała przez krótką chwilę, po czym wylądowała na ugiętych nogach. Tyler jeszcze męczył się na swojej roślinnej poręczy. 

-Szpanerka z ciebie, wiesz?- rzekł, gdy w końcu znalazł się na dole. Dziewczyna wzruszyła ramionami. 

-Mówisz tak, bo ty tak nie umiesz.- odgryzła się. Podeszli do ogrodzenia i przeszli przez dziurę w nim. Byli już poza terenem sierocińca. 

-Czujesz to?- spytał chłopak, wdychając powietrze. 

-Spaliny? Ogólny zapach ścieków? Czy może lekką nutkę kocich odchodów?

-Nie! Tak pachnie wolność!- zaśmiał się Tyler i ruszył przed siebie ulicą. 

-Skoro tak mówisz.- mruknęła brunetka i ruszyła za nim. 

-To co teraz robimy?- spytał Tyler. 

-Rozsądnie byłoby zostać kilka dni w mieście, poczekać aż sprawa trochę ucichnie.- odparła. 

-A potem? 

-Potem gdzieś wyjechać. Najlepiej  gdzieś daleko. 

-W jakieś ciepłe miejsce. Pełne życzliwych ludzi.- rozmarzył się Tyler. 

-Ty to masz wymagania.- prychnęła dziewczyna. 

-A ty gdzie byś chciała pojechać?- zagadnął chłopak i przeszedł przez ulicę. 

-Nie wiem. Nie mam chyba jakiś szczególnych pomysłów.- odpowiedziała i się zamyśliła. Wiele razy marzyła o chwili, gdy w końcu wyrwie się z tego miejsca. Jednak nigdy nie planowała swoich dalszych losów. Gdzie zamieszka, co będzie robić. To wszystko wydawało jej się małym problemem, który będzie rozwiązywać na bieżąco. A teraz? Żałowała, że nie miała jakiegoś konkretnego planu. 

-Myślisz, że się nada?- spytał jej przyjaciel, wyrywając dziewczynę z zamyślenia. Stali przed wielkim budynkiem, najprawdopodobniej był opuszczony. Jego wygląd był trochę przerażający, niczym z horroru. 

-Będzie idealny.- skomentowała jego wygląd brunetka i ruszyła w jego stronę.




Jutro rano wstawię następny.

Obiecuje na mały paluszek.

Do zaczytania ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro