Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~14~


Po kilku minutach, Laufeyson wrócił do pokoju hotelowego. Swoją drogą dziwne ma to nazwisko. Miał ze sobą moją torbę z rzeczami oraz drugą, taką samą, w której znajdował się jego bagaż. 

-Śpię na kanapie.- zadeklamowałam. W pomieszczeniu oprócz dwuosobowego łóżka, była też rozkładana sofa. Nie miałam zamiaru spać w jednym łóżku z Lokim, a wiedziałam, że bożek nie przejawia żadnych uprzejmych skłonności. Nie odstąpiłby mi lepszego miejsca do spania, a ja nie miałam ochoty na kłótnie z nim. Pewnie skończyłoby się tak jak zwykle. Czyli nie za fajnie.

Dlatego jak to się mówi- musiałam być ponad to. Albo tłumacząc na moje rozumienie- ustąpić głupszemu. Tak czy inaczej, zapowiadała się bardzo długa noc. I to w tym negatywnym znaczeniu.

-Nie ma problemu, mogę położyć się na kanapie.- wzruszył ramionami i podał mi moją torbę. - W końcu jesteś kobietą, a płci pięknej się ustępuje.

-Proszę, więc jednak w zamku nauczyli cię kilku dobrych manier.- wypaliłam zanim zdążyłam ugryźć się w język. To chyba dlatego nie mam zbyt wielu przyjaciół. Loki jednak nic nie powiedział, tylko oddalił się do swojego miejsca spoczynku. Zrobiło mi się trochę głupio, w końcu chciał zrobić coś dobrego, a ja go obrażam.- Przepraszam, to było wredne. Miło z twojej strony, że ustępujesz mi miejsca.

-Ooo, ale to słodkie.- w mojej słuchawce odezwał się Stark.- Może powinniśmy ich shippować, co ty na to Clinciu?

-Tony, może lepiej wróćmy do hotelu.- zaśmiał się Barton. Wyjęłam słuchawkę z ucha i cisnęłam nią o ścianę. Urządzenie rozpadło się na drobne kawałeczki. Loki popatrzył na mnie pytająco.

-Stark.- wyjaśniłam. Czarnowłosy pokiwał głową ze zrozumieniem.- Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli pójdę się już przebrać?

-Jak dla mnie to możesz się przebierać nawet tutaj.- uśmiechnął się po nosem. Stary Loki wrócił. Najwidoczniej koniec z dobrymi manierami.

Pozostawiłam to bez komentarza  i poszłam do łazienki. Pozbyłam się tej blond peruki, która zaczynała mnie już drapać i zdjęłam soczewki. Umyłam się i po kilkudziesięciu minutach weszłam z powrotem do sypialni. 

-Nie będzie ci za gorąco w tej piżamie?- spytał mnie Loki spoglądając na moją bluzkę z długim rękawem i krótkie spodenki.

-Nie, a nawet jeśli, to już nie twoje zmartwienie, nie uważasz?

-Nigdy nie widziałem cię w krótkim rękawie. Zawsze mnie to zastanawiało.- przyznał i usiadł koło mnie na pościeli.

-Po prostu mi zimno.- wzruszyłam ramionami.- Ja nie mam do ciebie pretensji, że chodzisz cały czas w zielonym.

-Chodzę w zielonym, bo ten kolor mi pasuję.- powiedział wypinając dumnie pierś. Przewróciłam oczami.

-Super, a czy teraz mógłbyś łaskawie zejść z mojego łóżka. Chciałabym iść spać.- wskoczyłam pod kołdrę, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.

-Jesteś pewna, że nie chcesz abym spał z tobą?- przysunął się bliżej, uważnie obserwując moją twarz. Serce zabiło mi szybciej. Czy on się tak musi ze mną bawić?

-Niczego nie byłam nigdy bardziej pewna.- położyłam dłoń na jego klatce piersiowej i odsunęłam go delikatnie. Loki uśmiechnął się, wstał i podreptał posłusznie do siebie. Nie wiem, co w niego dzisiaj wstąpiło, ale nie do końca mi się to podoba. W jego przypadku, nigdy nie wiadomo, jakie intencje siedzą głęboko w głowie.

Bożek położył się plecami do mnie i zaczął oddychać równomiernie, więc założyłam, że już smacznie śpi. Ja jednak, kręciłam się raz w jedną, raz w drugą stronę, nie mogąc zmusić się do spania. Nic na to nie poradzę. Taka już moja natura, że w nocy najczęściej nie śpię. Stare nawyki. Tak więc leżałam, patrząc w sufit i mamrotałam różne rzeczy po nosem. W takich momentach przychodzą do człowieka filozoficzne pytania. Jaki mam cel w życiu? Po co w ogóle żyję? Czym jest szczęście? Czy mój ulubiony sok, robi się z prawdziwych pomarańczy? Czemu Clint nigdy nie pudłuje? Przecież to bez sensu. Czy Natasha się farbuje, czy to jej naturalny kolor?

-Stek bzdur.- mruknęłam pod nosem i znów odwróciłam się w drugą stronę, patrząc w okno. Miasto nocą wyglądało ładnie, jednak wciąż Nowy Jork wygląda lepiej.

-Można wiedzieć czemu jeszcze nie śpisz?- spojrzałam w stronę zirytowanego Lokiego, którego oczy świeciły się w ciemności. Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie w zaułku. Już wtedy wiedziałam, że to dupek.

-Nie mogę zasnąć. Nie przywykłam do chodzenia spać o takich godzinach.

-Nie mogę odpoczywać gdy tak się wiercisz.- przyznał lekko zdenerwowany.

-Przepraszam, wasza królewska mość. Opanuję swój tyłek, żeby przestał tak wierzgać.- ogryzłam się.

-Tego jestem pewien.- uśmiechnął się i w mgnieniu oka przeteleportował się do mojego łóżka. Zamknął mnie w szczelnym uścisku, tak, że moja głowa przytulała się do jego klatki piersiowej.

-Puszczaj, ty mały zwyrolu!- zaczęłam się szarpać, jednak tak jak się spodziewałam, mężczyzna był ode mnie silniejszy. Nie wiem co oni jedzą tam w tym Asgardzie, że są tacy silni.

-Przestań się szarpać, pomagam ci zasnąć.- powiedział, a ja nagle zrobiłam się trochę senna. Rytmiczne bicie jego serca, bardzo mnie uspokoiło, przez co zamknęłam oczy i wdychałam jego przyjemny, rześki zapach. Wiedziałam, że to jedno z jego zaklęć. Czułam jak jego chłodne dłonie, delikatnie obejmują mnie za plecami. Było mi tak dobrze, że niemal zapomniałam, że leże wtulona w Lokiego. Niemalże.

-Rano się policzymy.- powiedziałam sennie, przysuwając się bliżej. Stykaliśmy się ciałami, a mnie to wcale nie przeszkadzało. Cholerny magik. Niech sobie nie myśli, że to kiedyś powtórzymy, co to nie.

-Dobranoc.- wyszeptał mi do ucha, a ja momentalnie zasnęłam.


Do zaczytania ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro