🌹ROZDZIAŁ 40🌹
"Oh cichutko mój drogi, to był ciężki rok.
Terroryści nie modlą się nad niewinnymi ofiarami.
Zaufaj mi, kochanie.
Zaufaj mi, kochanie.
Więc spójrz mi w oczy.
Powiedz co widzisz.
Doskonały raj.
Rozdzierające się szwy.
Chciałbym móc uciec od tego.
Nie chcę tego sfałszować.
Chciałbym móc to wymazać.
Spraw, aby twoje serce uwierzyło.
Ale jestem kiepskim kłamcą.
Kiepski kłamca!
Teraz już to wiesz.
Teraz już to wiesz.
Jestem kiepskim kłamcą.
Kiepski kłamca!
Teraz już to wiesz.
Jesteś wolny, by iść.
Prowadzę moją wojnę w środku świata.
Biorę swoją broń na stronę wrogów.
Oh byłem pytany o (zaufaj mi, kochanie)
Oh byłem pytany (zaufaj mi, kochanie) o problemy, problemy, problemy.
NIE MOGĘ ODDYCHAĆ.
NIE MOGĘ BYĆ.
NIE MOGĘ BYĆ TYM, KIM CHCESZ, ABYM BYŁ.
UWIERZ MI TEN JEDEN RAZ, UWIERZ MI."
Perspektywa: Joe/Zane
- Na górę. - wysyczałem rozkazująco w stronę Scott'a.
- Miałeś iść pomóc Thomasowi. - upomniał, na co wkurzył mnie jeszcze bardziej.
- N a g ó r ę. - warknąłem i chyba musiałem wyglądać w tej chwili naprawdę bardzo groźnie, bo chłopak posłusznie wbiegł po schodach, a potem do mojego pokoju.
Ruszyłem za nim, a gdy znalazłem się w pomieszczeniu, zamknąłem drzwi na klucz, po czym schowałem go w przednią kieszeń spodni.
- Siadaj. - wywarczałem, a Scotty drżąc ze strachu, usiadł potulnie na łóżku.
Chwyciłem za krzesło i postawiłem je centralnie przed chłopakiem, a następnie usiadłem na nim. Wbiłem wzrok w ten przerażony omegi.
- To teraz wyjaśnimy sobie wszystko, bo zaczynasz mnie naprawdę mocno wkurwiać. A ja nie lubię, gdy mnie się wkurwia. - zacząłem zezłoszczonym tonem - Moi ojcowie zostali zabici przez inne stado kupe lat temu. Zostałem sam z moją małą siostrzyczką. Musiałem się nią opiekować, bo była omegą. Znalazłem dobre stado i przyłączyłem do niego. Przynajmniej wtedy wydawało mi się, że jest dobre i porządne. Pewnego dnia zostałem wysłany po skrzynki z jedzeniem do miasta. W tym czasie moja mała siostrzyczka dostała swojej pierwszej gorączki. I zgadnij co się stało? - spytałem, ale chłopak milczał, wpatrzony we mnie - Zgwałcili ją. - ciągnąłem dalej - Miała dwanaście lat, a oni zgwałcili ją w siedmiu. Nie była w stanie się po tym podnieść. Nie była w stanie normalnie funkcjonować po czymś takim. Popełniła samobójstwo. Chyba wiesz co spotkało tamtych siedem alf, skoro jestem poszukiwanym mordercą? - Scott pokiwał głową, że rozumie - Od tamtej pory ratuje omegi, gdy grozi im niebezpieczeństwo. Uwierz, żadnej bym nie skrzywdził. Chociaż ty działasz mi już tak na nerwy, że ledwo się powstrzymuje, aby nie ukręcić ci karku. - dodałem groźnie.
- Przepraszam. Nie wiedziałem. - wyszeptał.
- No właśnie, Scotty. Nie wiesz nic o mnie, bo zamiast porozmawiać i się poznać, ty cały czas drzesz ryja i wyzywasz mnie od morderców, psychopatów i cholera wie jeszcze od czego. - prychnąłem.
Byłem nadal zły, ale odetchnąłem nieznacznie w głębi siebie z ulgą, że ta rozmowa coś dała. Może teraz nie będzie chciał mnie wsypać. Mimo tego, że wiem, iż niedługo będę musiał znów uciekać, to jednak chciałbym jeszcze zostać w tym stadzie. Polubiłem Cody'ego i Dylana.
- Więc może się poznamy? - zaproponował niepewnie.
Uniosłem lekko brwi w górę.
Albo naprawdę chce mnie poznać.
Albo chce odwrócić uwagę od tego, że wygadał się z narkotykami i nie chce dostać wpierdolu ode mnie.
- A co chcesz o mnie wiedzieć? - zainteresowałem się.
- Emm...Co lubisz robić? - spytał, a ja uśmiechnąłem się cwanie.
- Lubię ostry seks. - odpowiedziałem i z satysfakcją patrzyłem jak Scotty robi wielkie oczy i rumieni obficie na buzi.
- A coś jeszcze? - wymamrotał zawstydzony.
- Lubię robić palcówki. - dodałem, na co chłopak wstał i ruszył w stronę drzwi, cały rozdygotany - Lubię też szeptać niegrzeczne słówka podczas seksu. - kontynuowałem i prawie wybuchnąłem śmiechem, gdy omega odbił się od drzwi, bo te były zamknięte.
- Pomocy! - wydarł się, szarpiąc się z klamką.
- Scotty, nikt cię nie usłyszy. Każdy pokój jest dźwiękoszczelny, aby zapewnić prywatność w rujach alf i gorączkach omeg. - uśmiechnąłem się, układając wygodnie na krześle i podpalając papierosa - To co jeszcze lubię. Niech pomyślę...- zastanowiłem się - Lubię głośne jęki, a skoro jesteś takim krzykaczem, to na pewno dostanę je od ciebie. - wymruczałem.
- Wypuść mnie stąd, zboku! - nakazał, cały czerwony na twarzy.
- Awansowałem z mordercy na zboczeńca? Miło. - stwierdziłem z zadowoleniem.
- Przestań! To miała być normalna rozmowa! - upomniał, przyciskając swoje plecy do ściany i patrząc na mnie z dystansem.
- Przecież jest normalna. Zapytałeś co lubię, więc odpowiadam. Zresztą nie udawaj cnotki. Wiem dobrze co oglądałeś na laptopie, miłośniku gejowskiego porno. - zaśmiałem się, nie wytrzymując.
Scott zrobił w tym momencie taką minę, że nie mogłem opanować śmiechu! Chłopak zmieszał się bardzo, po czym zerwał się i uciekł do łazienki, zamykając za sobą drzwi na klucz.
Kurczę, pomyślałem, żeby zamknąć pokój, ale zapomniałem o kiblu.
- Scooootty! - wyświergotałem, podchodząc do drzwi, jednocześnie wyrzucając peta przez uchylone okno - Otwórz. - nakazałem.
- Nie! Idź sobie! - burknął wyraźnie wkurzony na mnie.
- Jak nie otworzysz, wywarzę te drzwi, a wtedy będziesz wszystkie czynności higieniczne załatwiał w pomieszczeniu, do którego będę mógł wejść w każdej chwili. - ostrzegłem.
Po drugiej stronie zapadła cisza i chyba chłopak zaczął poważnie zastanawiać się nad moimi słowami, ale wizja zobaczenia go nagiego w wannie była dla mnie taka pociągająca, że postanowiłem działać szybko i "zdemontować" te drzwi.
Zrobiłem krok w tył, a następnie z całej siły kopnąłem drewnianą powłokę. Nie dość, że wyłamałem zamek, to jeszcze drzwi wyleciały kompletnie z zawiasów, prawie trafiając przestraszonego Scott'a, który odskoczył na bok.
- Czy ciebie powaliło?! - nakrzyczał na mnie.
- Niestety nikt mi ostatnio nie walił. A co? Jesteś chętny? - spytałem z uśmiechem.
- Oddawaj mi klucz do pokoju! - wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Mam go w spodniach. Weź sobie. - powiedziałem i mocno zdziwiłem, gdy wkurzony Scott, podszedł do mnie i zaczął macać moje kieszenie - Mmm.. - wymruczałem, na co zarumienił się znowu, a gdy wsunął rękę w kieszeń, gdzie znajdował się klucz, złapałem go za nią - I co teraz, misiu kolorowy? - spytałem zmysłowym tonem.
Nagle poczułem mocne uderzenie w mojego biednego przyjaciela i zgiąłem się w pół.
Ten mały skurwol kopnął mnie w krocze!
- Wezmę klucz i wyjdę. - odpowiedział wesoło, po czym zrobił to co powiedział.
Niech ja cię dorwę, Scotty. Niech ja cię dorwę.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
W załączniku: Scott
Piosenka: Imagine Dragons - Bad Lair (OMG KOCHAM KOCHAM ❤❤😍😍❤❤😍😍)
NOTKA OD AUTORA
Dodałam jeszcze jedną postać do tego ff, bo była mi potrzebna, więc jak ktoś jest ciekaw kto to taki, niech wróci do Wstępu ❤
Ave!
😈🔨
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro