🌹ROZDZIAŁ 29🌹
Perspektywa: Joe
Wracałem do domu, po tym jak zamówiłem sobie części do auta u mechanika. Szedłem powolnym krokiem, rozkoszując mrocznym wyglądem ulic po zmroku. Podpaliłem papierosa i poczułem się jeszcze lepiej.
Nagle usłyszałem obok siebie krótki dźwięk syren i już wiedziałem, że mam przejebane. Z niechęcią spojrzałem na radiowóz, który zatrzymał się przy mnie.
Z auta wysiadł młody mężczyzna.
- Zrobiłem coś nie tak? Spacery wieczorami chyba nie są zabronione. - westchnąłem.
- Przepraszam, że pana niepokoję, po prostu...- zaczął, przyglądając mi się z uwagą - Przypomina mi pan kogoś. - stwierdził, po czym odwrócił w stronę radiowozu, gdzie siedział jego kolega - Greg? Pokaż mi zdjęcie tego faceta poszukiwanego w czterech stanach listem gończym. - poprosił.
Kurwa...czas się ewakuować!
Gdy policjant był zajęty czekaniem aż jego partner poda mu kartkę ze zdjęciem...moim, kurwa, zdjęciem, zerwałem się do biegu, wpadając w pierwszą, lepszą uliczkę.
- Ucieka! Greg, rusz dupe! - usłyszałem za plecami.
Muszę gdzieś się ukryć i zmienić w wilka. To jedyny sposób.
Wiedziałem, że oni nie odpuszczą. Musiałem spierdalać stąd jak najprędzej. Nie wiem, cholera, co mi odbiło, ale wbiegłem do jakiejś klatki. Zobaczyłem chłopaka, wchodzącego do swojego mieszkania i wepchnąłem się tam razem z nim.
- Co jest?! - wydarł się, ale ja tylko wyrwałem mu klucze z ręki, zamknąłem drzwi, po czym zerknąłem przez wizjer.
Policjanci weszli na klatkę i zaczęli pukać do każdych drzwi, pytając o mnie.
Niedobrze, kurwa, niedobrze.
- Panie! Wypierniczaj mi pan stąd, bo na policję zadzwonię! - odezwał się wkurzony właściciel mieszkania i wyjął telefon z kieszeni.
Szybko wytrąciłem mu go z ręki i kompletnie zapominając o tym, że jest człowiekiem, warknąłem na niego, zapalając swoje oczy i przycisnąłem go do ściany. Czułem jak drżał ze strachu. Patrzył na mnie z paniką.
Jak dostanie mi tu teraz zawału, to będę zaraz ścigany za osiem morderstw, nie siedem.
- Czym...ty jesteś? - wyjąkał ledwo z ogromnym przerażeniem w głosie.
- Zamknij się i słuchaj...- nakazałem - Zaraz do twoich drzwi zapuka policja. Będziesz udawał, że mnie tu nie ma, rozumiesz? Powiesz im, że nic nie widziałeś, nie słyszałeś i cały dzień oglądałeś telewizję. Czy to jasne? - wywarczałem, a chłopak szybko pokiwał twierdząco głową - Więc ustań tam i zachowuj grzecznie, bo chyba nie chcesz mnie wkurzyć? - spytałem.
Chłopak od razu ustał przy drzwiach, patrząc na mnie ze strachem. Słyszałem jego serce aż stąd i naprawdę się dziwię czemu on jeszcze zawału nie dostał.
Ale będę miał przejebane...ujawniłem się człowiekowi.
Niech to chuj trzaśnie!
Schowałem się za ścianą, rozglądając po mieszkaniu za ewentualną drogą ucieczki w razie gdyby ten człowieczek mnie jednak podjebał psiarni.
Usłyszałem nagle pukanie do drzwi i aż wstrzymałem oddech.
- Dobry wieczór. Widział pan tego mężczyznę? - spytał ten sam policjant z którym rozmawiałem wcześniej.
- Nie, a za co jest poszukiwany? - zaciekawił się chłopak.
A co cię to, kurwa, interesuje, człowieczku?!
- Zabił siedem osób. Jest bardzo niebezpieczny. Na pewno go pan nie widział?
- Nie. Ja...oglądałem telewizję. Cały dzień siedzę w domu. - odparł niepewnie.
- Możemy się rozejrzeć po mieszkaniu?
No i zjebał!
Wkurwiony, zacząłem ściągać z siebie ubrania. Niech go szlag trafi! Czy on potrafi coś zrobić dobrze? Zmieniłem się w wilka o sierści w kolorze toffi. Następnie wyskoczyłem zza ściany i zacząłem warczeć na policjantów.
- Ło Jezu! - przestraszył się Greg czy jak mu tam było.
- Eeee? To mój...pies. Nie gryzie. - powiedział właściciel mieszkania, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- Jaki śliczny wilczur. Kocham psy. No dobrze, więc my już panu nie przeszkadzamy. Dobranoc. - oznajmił młodszy policjant i wyszedł razem ze swoim kompanem - Och! - cofnął się jeszcze - Jak się wabi? - spytał.
Na imię mi "Odgryzę ci zaraz rękę", chuju!
- Emmm...wabi się..."Słodziak". - odrzekł, spoglądając na mnie ze strachem.
- Awww! Uroczo! - wzruszył się funkcjonariusz, a następnie w końcu opuścił mieszkanie.
Spojrzałem na chłopaka i zawarczałem na niego.
Słodziak? No chyba, kurwa, nie!
Czy ja wyglądam na kogoś potulnego?! Mógł mnie nazwać gangster albo wpierdol, ale słodziak?!
- Idź sobie, proszę. - wyjąkał, prawie wtapiając się w ścianę, aby być jak najdalej ode mnie.
O nie, najpierw muszę być pewny, że mnie nikomu nie wsypiesz.
Wróciłem do swojej ludzkiej postaci. Chłopak wytrzeszczył oczy, patrząc na moje nagie ciało od góry do dołu z rumieńcami na twarzy.
- Tak, wiem. Jestem przystojny. - skomentowałem, a następnie zgarnąłem swoje ciuchy i zacząłem ubierać.
- Zmieniłeś się w psa. - niedowierzał.
- W wilka, kurwa, nie w psa! - zirytowałem się.
Czy on odróżnia psy od wilków?! Upośledzony jest czy jaki chuj?!
Skończyłem ubieranie i podszedłem do niego, znów popychając chłopaka na ścianę.
- Jak się dowiem, że komuś powiedziałeś o tym co tu widziałeś, przyjdę do ciebie w nocy i zgwałcę, rozumiesz? - zagroziłem.
- T-Tak. - wymamrotał ze strachem.
- No i gitara. - uśmiechnąłem się - Pamiętaj, mam cię na oku. - upomniałem, po czym wyszedłem z mieszkania, zostawiając go wstrząśniętego.
Naprawdę zgwałcę tego człowieczka jak mnie wsypie psiarni.
To będzie ostatnia rzecz jaką zrobię zanim pójdę do pierdla.
Perspektywa: Thomas
Obudziłem się rano w bardzo dobrym humorze. Starannie wybrałem z szafy ubrania, aby wyglądać dzisiaj ładnie. Wziąłem także telefon ze stolika i włożyłem w kieszeń spodni. Odkąd zacząłem pisać z Dylanem, prawie wcale nie rozstaje się z komórką.
Wyszedłem na korytarz i zdziwił mnie cichy szloch z pokoju Liama. Odepchnąłem natychmiast myśl, że Brett mu coś zrobił. Widzę jak patrzy na niego. Nie mógłby, prawda?
Szybko wpadłem do różowej krainy swojego przyjaciela. Brett'a nie było, a chłopak siedział na łóżku i pochlipiwał.
- Co się stało? - znalazłem się przy nim natychmiast.
- Źle się czuje. Niedobrze mi. - wyznał.
- A gdzie Brett? - spytałem, gładząc go uspokajająco po kolanie.
- Dałem mu pieniądze i kazałem iść po żelki, bo miałem na nie ochotę, ale teraz już ich nie chcę. Boli mnie brzuch. I chcę Bercika. - wypłakał.
- Liam, a może ty jednak jesteś w ciąży? - stwierdziłem.
- Przecież test był negatywny. - upomniał.
- No nie wiem...może był jakiś przeterminowany? - wzruszyłem ramionami.
- SAM JESTEŚ PRZETERMINOWANY! - wybuchł nagle - Jak test może być przeterminowany? - oburzył się.
- To może był popsuty! Nie znam się na tym! - oznajmiłem.
- Gdzie ten Brett? Po co ja go wysyłałem do tego sklepu? - wylamętował, trzymając się za brzuch.
- Może zawołam Mike'a. Trzeba cię zawieźć do lekarza. Tylko wiesz, takiego wilczego. Nie wiem kto jest tutaj lekarzem. Poczekaj, zapytam Dylana. - wyjąłem telefon.
- Nie waż się mówić Mike'owi! - nakrzyczał na mnie.
- Zaraz sam cię usłyszy i tu przylezie. - zirytowałem się.
Wróciłem wzrokiem do telefonu.
Do Dyluś❤
Liam źle się czuje, a ja nie wiem kto w tym mieście jest wilczym lekarzem. Pomożesz?
- Ojejku! Zapisałeś go z serduszkiem! To takie słod...ehh...znowu mi niedobrze. - wymamrotał przyjaciel.
- Spokojnie. Zaraz coś wymyślimy, tak? - pocieszyłem go.
Nagle do pokoju wszedł Brett i gdy zobaczył łzy w oczach Liama, od razu rzucił się w jego stronę.
- Czemu płaczesz, kochanie? - spytał z paniką.
- Źle się czuje. Boli mnie brzuch. Kupiłeś żelki? I jak byłeś na dole, to Mike robi śniadanie? A jak tak, to co robi dobrego? - omega zasypał go pytaniami.
- Jajecznicę chyba. - odrzekł.
- Fuuuuuj! Idę się zrzygać! - przyjaciel wstał, ale zaraz usiadł z powrotem - Ale daj te żelki. - wyciągnął rękę w stronę alfy.
Brett przewrócił oczami, wyjął z kieszeni dwie paczki żelek i dał chłopakowi.
W tym samym czasie dostałem sms'a.
Od Dyluś❤
Logan wam pomoże. Mamy podjechać po was czy dacie radę sami przyjść?
Ps: Mój ty śliczny wilczku;*
Spojrzałem na Liama, który właśnie zjadał żelki, wtulając jednocześnie w Brett'a.
Do Dyluś❤
Lepiej podjedźcie po nas
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
W załączniku: Joe
NOTKA OD AUTORA
W sumie to nie mam nic do powiedzenia...
Ave! 😂
😈🔨
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro