Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌹ROZDZIAŁ 29🌹

Perspektywa: Joe

Wracałem do domu, po tym jak zamówiłem sobie części do auta u mechanika. Szedłem powolnym krokiem, rozkoszując mrocznym wyglądem ulic po zmroku. Podpaliłem papierosa i poczułem się jeszcze lepiej.

Nagle usłyszałem obok siebie krótki dźwięk syren i już wiedziałem, że mam przejebane. Z niechęcią spojrzałem na radiowóz, który zatrzymał się przy mnie.
Z auta wysiadł młody mężczyzna.

- Zrobiłem coś nie tak? Spacery wieczorami chyba nie są zabronione. - westchnąłem.

- Przepraszam, że pana niepokoję, po prostu...- zaczął, przyglądając mi się z uwagą - Przypomina mi pan kogoś. - stwierdził, po czym odwrócił w stronę radiowozu, gdzie siedział jego kolega - Greg? Pokaż mi zdjęcie tego faceta poszukiwanego w czterech stanach listem gończym. - poprosił.

Kurwa...czas się ewakuować!

Gdy policjant był zajęty czekaniem aż jego partner poda mu kartkę ze zdjęciem...moim, kurwa, zdjęciem, zerwałem się do biegu, wpadając w pierwszą, lepszą uliczkę.

- Ucieka! Greg, rusz dupe! - usłyszałem za plecami.

Muszę gdzieś się ukryć i zmienić w wilka. To jedyny sposób.

Wiedziałem, że oni nie odpuszczą. Musiałem spierdalać stąd jak najprędzej. Nie wiem, cholera, co mi odbiło, ale wbiegłem do jakiejś klatki. Zobaczyłem chłopaka, wchodzącego do swojego mieszkania i wepchnąłem się tam razem z nim.

- Co jest?! - wydarł się, ale ja tylko wyrwałem mu klucze z ręki, zamknąłem drzwi, po czym zerknąłem przez wizjer.

Policjanci weszli na klatkę i zaczęli pukać do każdych drzwi, pytając o mnie.

Niedobrze, kurwa, niedobrze.

- Panie! Wypierniczaj mi pan stąd, bo na policję zadzwonię! - odezwał się wkurzony właściciel mieszkania i wyjął telefon z kieszeni.

Szybko wytrąciłem mu go z ręki i kompletnie zapominając o tym, że jest człowiekiem, warknąłem na niego, zapalając swoje oczy i przycisnąłem go do ściany. Czułem jak drżał ze strachu. Patrzył na mnie z paniką.

Jak dostanie mi tu teraz zawału, to będę zaraz ścigany za osiem morderstw, nie siedem.

- Czym...ty jesteś? - wyjąkał ledwo z ogromnym przerażeniem w głosie.

- Zamknij się i słuchaj...- nakazałem - Zaraz do twoich drzwi zapuka policja. Będziesz udawał, że mnie tu nie ma, rozumiesz? Powiesz im, że nic nie widziałeś, nie słyszałeś i cały dzień oglądałeś telewizję. Czy to jasne? - wywarczałem, a chłopak szybko pokiwał twierdząco głową - Więc ustań tam i zachowuj grzecznie, bo chyba nie chcesz mnie wkurzyć? - spytałem.

Chłopak od razu ustał przy drzwiach, patrząc na mnie ze strachem. Słyszałem jego serce aż stąd i naprawdę się dziwię czemu on jeszcze zawału nie dostał.

Ale będę miał przejebane...ujawniłem się człowiekowi.

Niech to chuj trzaśnie!

Schowałem się za ścianą, rozglądając po mieszkaniu za ewentualną drogą ucieczki w razie gdyby ten człowieczek mnie jednak podjebał psiarni.

Usłyszałem nagle pukanie do drzwi i aż wstrzymałem oddech.

- Dobry wieczór. Widział pan tego mężczyznę? - spytał ten sam policjant z którym rozmawiałem wcześniej.

- Nie, a za co jest poszukiwany? - zaciekawił się chłopak.

A co cię to, kurwa, interesuje, człowieczku?!

- Zabił siedem osób. Jest bardzo niebezpieczny. Na pewno go pan nie widział?

- Nie. Ja...oglądałem telewizję. Cały dzień siedzę w domu. - odparł niepewnie.

- Możemy się rozejrzeć po mieszkaniu?

No i zjebał!

Wkurwiony, zacząłem ściągać z siebie ubrania. Niech go szlag trafi! Czy on potrafi coś zrobić dobrze? Zmieniłem się w wilka o sierści w kolorze toffi. Następnie wyskoczyłem zza ściany i zacząłem warczeć na policjantów.

- Ło Jezu! - przestraszył się Greg czy jak mu tam było.

- Eeee? To mój...pies. Nie gryzie. - powiedział właściciel mieszkania, patrząc na mnie z niedowierzaniem.

- Jaki śliczny wilczur. Kocham psy. No dobrze, więc my już panu nie przeszkadzamy. Dobranoc. - oznajmił młodszy policjant i wyszedł razem ze swoim kompanem - Och! - cofnął się jeszcze - Jak się wabi? - spytał.

Na imię mi "Odgryzę ci zaraz rękę", chuju!

- Emmm...wabi się..."Słodziak". - odrzekł, spoglądając na mnie ze strachem.

- Awww! Uroczo! - wzruszył się funkcjonariusz, a następnie w końcu opuścił mieszkanie.

Spojrzałem na chłopaka i zawarczałem na niego.

Słodziak? No chyba, kurwa, nie!

Czy ja wyglądam na kogoś potulnego?! Mógł mnie nazwać gangster albo wpierdol, ale słodziak?!

- Idź sobie, proszę. - wyjąkał, prawie wtapiając się w ścianę, aby być jak najdalej ode mnie.

O nie, najpierw muszę być pewny, że mnie nikomu nie wsypiesz.

Wróciłem do swojej ludzkiej postaci. Chłopak wytrzeszczył oczy, patrząc na moje nagie ciało od góry do dołu z rumieńcami na twarzy.

- Tak, wiem. Jestem przystojny. - skomentowałem, a następnie zgarnąłem swoje ciuchy i zacząłem ubierać.

- Zmieniłeś się w psa. - niedowierzał.

- W wilka, kurwa, nie w psa! - zirytowałem się.

Czy on odróżnia psy od wilków?! Upośledzony jest czy jaki chuj?!

Skończyłem ubieranie i podszedłem do niego, znów popychając chłopaka na ścianę.

- Jak się dowiem, że komuś powiedziałeś o tym co tu widziałeś, przyjdę do ciebie w nocy i zgwałcę, rozumiesz? - zagroziłem.

- T-Tak. - wymamrotał ze strachem.

- No i gitara. - uśmiechnąłem się - Pamiętaj, mam cię na oku. - upomniałem, po czym wyszedłem z mieszkania, zostawiając go wstrząśniętego.

Naprawdę zgwałcę tego człowieczka jak mnie wsypie psiarni.

To będzie ostatnia rzecz jaką zrobię zanim pójdę do pierdla.

Perspektywa: Thomas

Obudziłem się rano w bardzo dobrym humorze. Starannie wybrałem z szafy ubrania, aby wyglądać dzisiaj ładnie. Wziąłem także telefon ze stolika i włożyłem w kieszeń spodni. Odkąd zacząłem pisać z Dylanem, prawie wcale nie rozstaje się z komórką.

Wyszedłem na korytarz i zdziwił mnie cichy szloch z pokoju Liama. Odepchnąłem natychmiast myśl, że Brett mu coś zrobił. Widzę jak patrzy na niego. Nie mógłby, prawda?

Szybko wpadłem do różowej krainy swojego przyjaciela. Brett'a nie było, a chłopak siedział na łóżku i pochlipiwał.

- Co się stało? - znalazłem się przy nim natychmiast.

- Źle się czuje. Niedobrze mi. - wyznał.

- A gdzie Brett? - spytałem, gładząc go uspokajająco po kolanie.

- Dałem mu pieniądze i kazałem iść po żelki, bo miałem na nie ochotę, ale teraz już ich nie chcę. Boli mnie brzuch. I chcę Bercika. - wypłakał.

- Liam, a może ty jednak jesteś w ciąży? - stwierdziłem.

- Przecież test był negatywny. - upomniał.

- No nie wiem...może był jakiś przeterminowany? - wzruszyłem ramionami.

- SAM JESTEŚ PRZETERMINOWANY! - wybuchł nagle - Jak test może być przeterminowany? - oburzył się.

- To może był popsuty! Nie znam się na tym! - oznajmiłem.

- Gdzie ten Brett? Po co ja go wysyłałem do tego sklepu? - wylamętował, trzymając się za brzuch.

- Może zawołam Mike'a. Trzeba cię zawieźć do lekarza. Tylko wiesz, takiego wilczego. Nie wiem kto jest tutaj lekarzem. Poczekaj, zapytam Dylana. - wyjąłem telefon.

- Nie waż się mówić Mike'owi! - nakrzyczał na mnie.

- Zaraz sam cię usłyszy i tu przylezie. - zirytowałem się.

Wróciłem wzrokiem do telefonu.

Do Dyluś❤

Liam źle się czuje, a ja nie wiem kto w tym mieście jest wilczym lekarzem. Pomożesz?

- Ojejku! Zapisałeś go z serduszkiem! To takie słod...ehh...znowu mi niedobrze. - wymamrotał przyjaciel.

- Spokojnie. Zaraz coś wymyślimy, tak? - pocieszyłem go.

Nagle do pokoju wszedł Brett i gdy zobaczył łzy w oczach Liama, od razu rzucił się w jego stronę.

- Czemu płaczesz, kochanie? - spytał z paniką.

- Źle się czuje. Boli mnie brzuch. Kupiłeś żelki? I jak byłeś na dole, to Mike robi śniadanie? A jak tak, to co robi dobrego? - omega zasypał go pytaniami.

- Jajecznicę chyba. - odrzekł.

- Fuuuuuj! Idę się zrzygać! - przyjaciel wstał, ale zaraz usiadł z powrotem - Ale daj te żelki. - wyciągnął rękę w stronę alfy.

Brett przewrócił oczami, wyjął z kieszeni dwie paczki żelek i dał chłopakowi.
W tym samym czasie dostałem sms'a.

Od Dyluś❤

Logan wam pomoże. Mamy podjechać po was czy dacie radę sami przyjść?

Ps: Mój ty śliczny wilczku;*

Spojrzałem na Liama, który właśnie zjadał żelki, wtulając jednocześnie w Brett'a.

Do Dyluś❤

Lepiej podjedźcie po nas

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

W załączniku: Joe

NOTKA OD AUTORA
W sumie to nie mam nic do powiedzenia...

Ave! 😂

😈🔨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro