Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌹ROZDZIAŁ 26🌹

Perspektywa: Theo

- BEZ TAKICH PROSZĘ! - wykrzyczałem, wchodząc między Brett'a a Mike'a.

Obu alfom paliły się oczy na czerwono i patrzyły na siebie ze wściekłością.

- Co ty możesz zapewnić mojemu bratu, hmm? - wysyczał ze złością Mike.

- Miłość i bezpieczeństwo, psie! - wywarczał.

- Bercik przestań warczeć, a ty Mike się uspokój! - nakazał im Liam, ale alfy go nie posłuchały.

- Miłość i bezpieczeństwo. - prychnął ciemnowłosy - Nawet, kurwa, nie znasz Liama! Wiesz cokolwiek o nim? Boi się burz, samotności, alf, lubi różowy kolor oraz pluszaki, jest uczulony na orzechy, gdy jest smutny trzeba włączyć mu bajki i zrobić ciepłe kakao, nie lubi się przemieniać w wilka, uwielbia pizzę, lody śmietankowe i żelki, ale tylko te w kształcie misiów. Śpi zawsze przy otwartym oknie, nie lubi tłoku i miejsc publicznych, kocha rysować i ma do tego talent, nienawidzi, kiedy pada deszcz, nie umie gotować i mógłbym tak wymieniać w nieskończoność, a ty? Co możesz mi powiedzieć o nim? - spytał Mike, krzyżując ręce na piersi.

Zaimponował mi w tym momencie swoją troską i miłością do brata.

- Masz rację. Nie znam Liama. - przyznał Brett - Jedyne co wiem, to to, że jest uparty, pomocny, delikatny, czego nie pokazuje, ma najpiękniejszy zapach na świecie i bardzo mi na nim zależy. - wyznał.

- Więc może trzeba było poczekać z oznaczaniem go! Nie wiesz, że najpierw zaprasza się na randki, poznaje drugą osobę, a potem, kurwa, oznacza?! - wybuchł ciemnowłosy.

Oparłem się o niego całym ciałem, aby odsunął się chociaż trochę od Brett'a, ale to było na nic. Stał jak wrośnięty w ziemię.

- Jesteśmy swoimi partnerami więzi! - wtrącił zezłoszczony Liam - Nie działamy logicznie, tylko tak, jak podpowiada nam instynkt! Czego tu nie rozumiesz? - oburzył się, tupiąc nogą na koniec.

- Przestańcie! Kłótnie do niczego nie prowadzą! - oznajmiłem - Mike, cholera, cofnij się no! - próbowałem go jakoś przesunąć, ale ten skurwibąk jest uparty.

- Theo ma rację. Nie będę się z tobą wykłócał. Liam i tak jest Mój i nie możesz zrobić nic, aby to zmienić. A nawet gdyby istniała możliwość usunięcia naznaczenia, nigdy bym na to nie pozwolił. - wysyczał w jego stronę Brett.

- Zrobię kawki, usiądziemy i porozmawiamy jak ludzie, co? - zaproponował niepewnie Liam.

Czy on się przed chwilą nie wściekał?

- Zróbmy tak jak mówi. - poparłem go - Porozmawiajmy na spokojnie. Każdy po kolei wyrazi swoje zdanie. - zdecydowałem - Brett, zacznij. - spojrzałem na przyjaciela.

- Kocham Liama. Nic więcej do powiedzenia nie mam. - wypowiedział twardym tonem.

- Awww, Bercik! Ja ciebie też kocham! - Liam podskoczył w miejscu, po czym złapał Swoją alfę za rękę.

Spojrzałem na Mike'a. Jego oczy w końcu powróciły do normalnego koloru.

- Wiem, że to dziwne. - omega zwróciła się bezpośrednio do swojego starszego brata - Po prostu poczułem jego zapach, gdy przyszedł po Theo i straciłem głowę. Stał się dla mnie całym światem. Prawie się nie znamy, a mi okropnie na nim zależy. To jak miłość od pierwszego wejrzenia. Bez niego u boku, czuję się bardzo źle. Jakby nagle zabrakło połowy mojego serca. Rozumiem, że się martwisz. Zawsze to robiłeś. Dbałeś o mnie. Jesteś najkochańszym bratem na świecie. Każdy by mógł mi ciebie pozazdrościć. Ale postaw się w mojej sytuacji. To naprawdę nie moja wina, że przy Berciku zapominam o wszystkim. Wyłączam rozum i kieruję się tylko sercem oraz instynktem. Ja po prostu chcę, żeby był przy mnie cały czas. Żeby był na zawsze. Tylko tyle. - wyznał.

Brett patrzył ciągle na Liama, a gdy ten przestał mówić, objął omegę ramieniem i przyciągnął do siebie, przytulając mocno. Ten widok mnie rozczulił. Miło było widzieć Brett'a w takiej odsłonie.

- Nie martw się. Nic nas nie rozdzieli, kochanie. Zawsze będę obok. - obiecał alfa, a Liam uśmiechnął się lekko, po czym oparł policzek o tors chłopaka.

Usłyszałem głośne westchnięcie Mike'a zza moich pleców, więc spojrzałem na niego ukradkiem.

- Dobra, ale sam dzwonisz do rodziców i tłumaczysz im dlaczego cię nie upilnowałem. - powiedział do brata - I przez to, że jesteście nienormalni i połączyliście się po paru dniach znajomości, musimy złączyć nasze stada w jedno, którym to JA będę rządził. Także możecie się wprowadzić. A teraz idę się najebać. - wygłosił, ominął przytulającą się parę i wszedł do kuchni - I ŻADNEGO SEKSU PRZED ŚLUBEM! - dodał ostrzegawczo.

- Emm...- zmieszałem się.

- Upsik? - wyszeptał Liam, a Brett tylko głupio uśmiechał.

- Idźcie lepiej na górę. Porozmawiam z Mike'm. - zdecydowałem.

Musiałem go spróbować jakoś uspokoić, bo bałem się, że lada chwila dojdzie do jakichś bójek. Przede wszystkim chciałem pomóc Liamowi. Polubiłem go. Dzięki niemu, Brett stał się inny. Zmienił alfę na lepsze.

Zastałem Mike'a siedzącego przy stole ze szklanką w ręku.

- Musisz przestać w końcu traktować Liama jak dziecko. - oznajmiłem, wskakując na wyspę kuchenną.

Zawsze chciałem na takiej posiedzieć, jak w filmach.

- On ciągle będzie dla mnie moim małym, młodszym bratem, potrzebującym opieki. - westchnął, wstając od stołu - Nie podoba mi się ten cały Brett, ale w sumie to nie mi ma się podobać, tylko Liamowi. Widać, że czują coś do siebie. Trudno. Jakoś to przeżyję. - stwierdził niechętnie, podchodząc do mnie.

Lepiej, żebyś się nie dowiedział, że oni zdążyli już pójść ze sobą w tango.

- Zmieńmy temat. Nie dokończyliśmy rozmowy. O ile masz ochotę jeszcze o tym gadać. - jego ton stał się łagodniejszy.

Ustał pomiędzy moimi nogami, opierając rękami o blat i patrząc mi prosto w oczy.

Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że pomimo tego, iż jestem bezpłodny, bez rodziny, byłem zgwałcony i musiałem płacić ciałem za głupie tabletki dla omeg, on mnie chce. Mike to cud nad cudami. Jest najwspanialszą osobą jaką kiedykolwiek spotkałem. No fakt, bardzo rzadko spotykałem dobrych ludzi na swojej drodze.

- Pytaj o co chcesz. - zapewniłem.

- Mówiłeś, że często chorowałeś. To coś poważnego? - zmartwił się.

- Chorowałem w dzieciństwie. Ciągle coś mi dolegało, ale na szczęście z tego wyrosłem. Nadal pozostała mi słaba odporność i często się zaziębiam. - wyjaśniłem.

- Więc muszę dobrze się tobą zaopiekować. - stwierdził, zdejmując swoją bluzę i nakrywając nią moje ramiona.

Poczułem lekkie gorąco na policzkach. Nikt nigdy nie przejmował się tak mną.

- To teraz, gdy już wiesz, że twoja przeszłość mnie nie odstrasza...- zaczął, przygryzając delikatnie swoją dolną wargę - Pójdziesz ze mną na randkę? - spojrzał mi w oczy prosząco.

- Jakże bym mógł odmówić. - zaśmiałem się.

- Nie dziwię się. W końcu jestem zajebiście przystojny i marzysz tylko o mnie całymi dniami. Nocami też, ale w inny sposób. - uśmiechnął się zadziornie.

Jezu, ten znowu zaczyna z tymi swoimi tekstami!

Chociaż lubię czasami jego głupie dogryzki.

- Uważaj sobie, bo mogę się jeszcze rozmyślić co do randki. - ostrzegłem.

- W takim razie będę grzeczny. - obiecał - A grzeczni mężczyźni zasługują na buziaka. - przybliżył twarz do mojej, robiąc dziubka.

- Kto tak twierdzi? - uniosłem brew w górę.

- Wyczytałem to w "Jak być poukładanym i grzecznym?". - przewrócił oczami.

Zaśmiałem się cicho. Jak taki zabawny i opiekuńczy alfa może chceć kogoś takiego jak ja? Nadal nie wierzę w swoje szczęście. Do tego jest przystojny jak cholera.

Położyłem mu dłonie na ramiona i złożyłem na jego ustach małego, czułego buziaka, za co obdarował mnie szerokim uśmiechem.

Czy teraz w końcu los pozwoli mi być szczęśliwym?

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

W załączniku: Brett

NOTKA OD AUTORA
Zapas mi się skończył, a z weną tak średnio, więc nwm kiedy next, postaram się napisać go szybko 😞❤

W ogóle zeszczałam się dziś 50 razy ze śmiechu przez to gówno cholerne! ⬇

😂😂😂😂😂😂

Ave!

😈🔨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro