Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌹ROZDZIAŁ 20🌹

Perspektywa: Thomas

Ten Brett to jakiś dzikus!

Siedziałem w swoim pokoju, nadal poruszony zachowaniem alfy Liama. Wściekł się, bo nazwałem przyjaciela idiotą? Chyba będę musiał przypomnieć sobie więcej szczegółów o partnerach więzi. Niby chronią siebie nawzajem za wszelką cenę, ale nie miałem pojęcia, że aż tak!

- Tom, przepraszam za Bercika. - do pomieszczenia wszedł nagle Liam.

- Poszedł już sobie? - upewniałem się.

- Tak. Jeszcze raz przepraszam. - skruszył się.

- Po prostu niech mnie nigdy więcej nie dotyka. - burknąłem.

- Powinieneś znaleźć sobie alfę, która by cię broniła w takich momentach. - uśmiechnął się.

- Nie, dziękuję. - pokręciłem szybko głową.

To co powiedziałem nie do końca było prawdą. Patrząc na Brett'a i Liama, to jak się przytulają, całują, patrzą na siebie...też bym tak chciał. Nigdy nie myślałem o posiadaniu alfy. Sprzeciwiałem się temu, ale teraz widząc przyjaciela takiego zakochanego i szczęśliwego, zazdroszczę mu. Chciałbym, aby ktoś mnie opiekuńczo otoczył ramionami, był przy mnie cały czas, wspierał i dawał szczęście.
I czemu do cholery pomyślałem nagle o Dylanie? Przecież on jest nienormalny i ma ADHD czy coś! Chociaż po naszym spotkaniu lekko go polubiłem.

Ale tylko lekko.

- Czemu nie? - odezwał się Liam, więc odsunąłem od siebie wszystkie myśli, skupiając na nim - Ja się zarzekałem, że nigdy nie będę z żadną alfą, a los wybrał inaczej i to nie jest takie złe jak myślałem. Jest cudownie. Kocham Bercika. - uśmiechnął się szeroko, a w oczach miał iskierki.

Wpadł na amen.

- Tak. Tutaj na pewno spotkam miłość swojego życia. - skomentowałem z sarkazmem - Theo bez domu, Brett narkoman, Dylan z ADHD. Normalnie najlepsze partie w mieście. - westchnąłem.

- Ej! Ale od Bercika to mi się odpieprz! - burknął.

Nagle usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi wejściowych na dole. Zbiegliśmy szybko po schodach i zastaliśmy Mike'a zdejmującego buty.

- Hej, dzieciaczki. A co wy mnie tak witacie od progu, hmm? - spytał, po czym zmarszczył czoło w zdziwieniu, rozglądając wokół - Czuję inną alfę. - uświadomił sobie.

Co prawda pootwieraliśmy wszędzie okna, aby zapach Brett'a szybko wywietrzał z domu, ale chyba jednak czuły węch Mike'a wywęszy wszystko.

- To pewnie z dworu. - stwierdził Liam.

- Kręciła się przy domu jakaś alfa? Czy to znowu ten imbecyl zostawił kwiaty dla ciebie? - mężczyzna zwrócił się do mnie.

- Emmm...tak. - przytaknąłem, kryjąc przyjaciela, chociaż za tę akcję Brett'a, powinienem go wydać.

- W sumie to zgłodniałem i może jednak byśmy gdzieś pojechali na pizzę! - wtrącił Liam, zmieniając temat.

- Jak odzyskam kluczyki od auta, to wtedy tak. Narazie zrobię ci coś na szybko. - oznajmił ciemnowłosy, idąc do kuchni.

- Co zrobiłeś z kluczykami? - przyjaciel poszedł za nim.

Ja nie byłem głodny. Wyszedłem więc na podwórko, bo nie chciało mi się siedzieć w pokoju. Skierowałem się za dom, chcąc usiąść na jednym z kamieni przy rzece, ale po drugiej stronie nagle zobaczyłem wilka. Miał całe czarne futro, a tylko końcówka jego ogona była biała. Wiatr zawiał tak, że od razu wyczułem znajomy zapach alfy.

- Nie jesteś na ceremonii? - zdziwiłem się, podchodząc do brzegu rzeki.

Wilk pokręcił przecząco głową, jednocześnie takim sposobem pozbywając się liścia z łba. Rozejrzałem się po terenie i niecałe pięć metrów od siebie ujrzałem przewrócone drzewo na rzece. Ruszyłem w tamtą stronę, a wilk na drugim brzegu, zaczął iść równolegle obok mnie. Gdy dotarłem do drzewa, przeszedłem przez nie na drugą stronę, modląc w duchu, abym nie wpadł do zimnej wody. Na szczęście bez przeszkód udało mi się pokonać tę drogę.

Wilk od razu podbiegł do mnie i polizał moją rękę w ramach przywitania. Uśmiechnąłem się lekko.

Dylan jest znośny, gdy się przemieni, bo nie papla tyle bez sensu.

Nagle złapał mnie za koszulkę zębami i pociągnął za nią.

- Zostaw! O co ci chodzi? - odepchnąłem jego łeb.

Zaszczekał i zakręcił się dookoła. Spojrzałem jeszcze raz na swoją koszulkę.

- Chcesz żebym się przemienił i pobiegał z tobą po lesie? - upewniałem się.

Dylan wystawił język, siadając i merdając wesoło ogonkiem.

- Nie zmieniałem się już dawno. Wiesz, ludzie mogą zobaczyć i w ogóle. - wyjaśniłem.

Wilk zaskiełczał prosząco, kładąc łeb na przednie łapy w ramach błagania. Przewróciłem oczami.

W sumie to bardzo chciałbym znów pobiegać w innej postaci.

- No dobrze. - zgodziłem się i zacząłem iść w głąb lasu, lecz zatrzymałem nagle, gdy Dylan szedł za mną - A ty gdzie? Masz tu zostać. Muszę się przecież rozebrać. - upomniałem.

Wilk mruknął głośno z niezadowoleniem. Położył się tyłem do mnie na trawie.

No chyba go pojebało jeśli myślał, że dam mu się zobaczyć nago!

Kontynuowałem marsz i kiedy byłem pewien, że Dylan jest daleko, szybko rozebrałem się do naga, kładąc poskładane ubrania na konarze. Zrobiło mi się na sekundę bardzo gorąco, a potem stałem już na czterech łapach. Prawie się przewróciłem, bo naprawdę bardzo dawno nie byłem w tej postaci. Łapy plątały mi się ze sobą, gdy zacząłem iść w stronę alfy, ale po chwili znalazłem rytm i przyspieszyłem tempo. Zapomniałem już jakie to cudowne uczucie być wilkiem.

Miałem nadzieję, że Dylan nie będzie się ze mnie śmiać, bo mój wilk był malutki, miał biało szare, puchate futro i ogólnie wyglądałem jak szczeniak, a nie dorosły.
Do tego pyszczek też miałem mały.

Podbiegłem do alfy, która wstała z trawy, gdy tylko mnie zobaczyła. Od razu Dylan rzucił się w moją stronę i ugryzł mnie lekko w ucho, wesoło machając ogonem.

Co to za zaczepki?

Fuknąłem na niego, ale się tym nie przejął i liznął mnie prosto w pyszczek. Tego już było za wiele. Nie dość, że byłem przy nim taki malutki, to jeszcze mnie tu bezkarnie liże! Fuknąłem kolejny raz, po czym zerwałem do biegu. Usłyszałem za sobą szelest liści, więc domyśliłem się, że ruszył za mną. Zręcznie omijałem drzewa, robiąc slalom, ale i tak mnie dogonił. Był szybszy, silniejszy, większy i nic nie mogłem zdziałać.

Zagrodził mi drogę, a potem zbliżył się i znowu chciał liznąć mnie w pyszczek, ale odsunąłem się w ostatniej chwili, więc ugryzł mnie lekko w ogonek.

Teraz przegiął! Nikt nie ma prawa tak traktować mojej puchatej kity!

Wskoczyłem na niego z warknięciem, czego się nie spodziewał, bo przewrócił na kupę liści. Ugryzłem go w ucho. Niech ma za swoje!

Alfa nagle i mnie przewróciła, przez co upadłem w mnóstwo szeleszczących liści. Przycisnął moje ciało swoim do ziemi. Trochę się przestraszyłem, lecz szybko zacząłem chichotać, co brzmiało jak warczenie pomieszane z mruczeniem, kiedy Dylan lizał mnie po całym pyszczku. To okropnie łaskotało!
Na szczęście po chwili przestał i uwolnił moje ciało spod swojego. Podniosłem się na łapy. Obaj byliśmy cali w zaschniętych liściach. Dylan miał nawet jednego na nosie, przez co kichnął.

Cóż...to było słodkie.

Nim się obejrzałem wtulił swoje wielkie ciało w moje malutkie. Ciepło, które biło od jego futra, sprawiło, że czułem się dobrze, więc nie opierałem się.

Naprawdę było mi przyjemnie w tej chwili.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

W załączniku: Dylmas jako wilczki 💜

NOTKA OD AUTORA
Ktoś potrzebuje insuliny? Proszę. Tu jest cały zapas ⬇

💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉💉

Ave!

😈🔨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro