Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌹ROZDZIAŁ 19🌹

DRUGI NA DZIŚ;* (Bo skutecznie potraficie wyprosić rozdział)

Perspektywa: Liam

Gdy tylko Mike wybiegł z domu, otworzyłem tylnie drzwi i wpuściłem do środka Carlosa z Moim Bercikiem.

- Nawet nie wiesz jak się stęskniłem. - wyznał alfa, biorąc mnie w swoje silne ramiona.

Wskoczyłem na niego, oplatając nogami w pasie i przywarłem do jego cudownych ust.

- Odklejcie się w końcu od siebie! Trzeba zrobić szybko ten test, zanim Mike wróci! - upomniał nas Thomas.

- Właśnie. Niewiadomo ile czasu Theo da radę go trzymać poza domem. - zgodził się z nim Carlos.

Jęknąłem z niezadowoleniem. Przerwałem pocałunek i zeskoczyłem na podłogę.

- No okej. - burknąłem.

- Świetnie! To ja idę do kuchni coś zjeść, a wy zajmijcie się sikami Liama. - zdecydował wesoło Carlos, znikając we wspomnianym pomieszczeniu.

- Pewnie. Rozgość się. - skomentował Thomas, po czym skupił na naszej dwójce - Na górę. Szybko. - nakazał.

Złapałem Bercika za rękę i wszedłem z nim do swojego pokoju, gdzie blondyn otworzył drzwi od łazienki i szykował mój test.

- Nie za różowo tu? - spytał alfa, rozglądając wokół.

- Ej! Różowy jest super! - oburzyłem się.

- Skoro tak mówisz. - przewrócił oczami z lekkim uśmiechem, zamykając mnie w swoich ramionach - A te pluszaki na łóżku to do przytulania, tak? Wolałbym jednak, żebyś to mnie przytulał po nocach. - wymruczał, a mi zrobiło się gorąco.

Nasze usta złączyły się ze sobą i o mało co nie zemdlałem z rozkoszy.

- Zawsze chciałem spotkać jakichś partnerów więzi, bo mówili, że ich miłość jest piękna, ale wy to już mi na nerwy działacie! - ochrzanił nas przyjaciel, więc oderwałem się od Brett'a - Później się namacacie! Teraz musimy zrobić test! - nakazał, wyciągając w moją stronę plastikowy pojemnik.

- Mam tam nasikać? - upewniałem się.

- Nie, napluć. - zirytował się.

- Dobra, spokojnie. Dawaj to. - alfa zabrał mu pojemnik i dał mi - Poczekamy tu na ciebie. - poinformował, dając mi słodkiego buziaka w usta.

Jeszcze chwila i zakocham się w nim jak szalony.

Nie...ja już się zakochałem.

Wszedłem do łazienki, zamykając za sobą drzwi o które oparł się Bercik z Thomasem.

Zacząłem robić to co miałem zrobić, ale nigdy nie sikałem do pojemnika i to jeszcze do takiego małego!

- FUJ! - wykrzyczałem głośno.

- Co jest? - zmartwił się Brett.

- Obsikałem sobie rękę! - wymamrotałem z obrzydzeniem.

- Boże, Liam ty fajtłapo. - skomentował przyjaciel.

Po skończeniu, położyłem pojemnik na szafce, a sam szybko rzuciłem do umywalki i zacząłem szorować dłonie z własnych szczyn.
Następnie otworzyłem drzwi i wpuściłem dwójkę do środka.

- Okej, to teraz weźmiemy to....- zaczął blondyn, biorąc pojemnik i zatapiając w nim miarkę - I naniesiemy na test. - wpuścił pare kropel płynu do białego, plastikowego patyczka.

- I? - spytał alfa.

- Musimy poczekać pięć minut. - wyjaśnił.

Brett zaprowadził mnie do pokoju. Usiadł na łóżku, po czym mnie posadził sobie ja kolana. Od razu ukrył twarz w zagłębieniu mojej szyi, wdychając zapach. Uśmiechnąłem się, przymykając oczy. Zawsze to z Mike'm byłem nierozłączny, ale teraz zdecydowanie nie mogę wytrzymać chociaż godziny bez Bercika. Najgorsze są samotne noce bez niego.

- Nie brałeś nic dzisiaj? - spytałem niepewnie, bojąc, że może się wkurzyć za to pytanie.

- Jestem czysty. Od teraz ty jesteś moim narkotykiem. - wyszeptał, owiewając moją szyję ciepłym powietrzem.

- A jak się uzależnisz? - zaśmiałem się.

- Za późno. - stwierdził.

Wtuliłem się w niego mocniej. Do tej pory nie zdawałem siebie sprawy, że może na kimś aż tak bardzo zależeć jak mi na tej alfie.
Siedzieliśmy, delektując się nawzajem swoją obecnością do czasu, aż przerwał nam Thomas.

- Jedna kreska. - poinformował - Negatywny. - pomachał testem przed twarzą.

- Och...- byłem w szoku, bo naprawdę w głębi siebie czułem, że spodziewałem się dziecka.

- Może to i lepiej. Przyjdzie jeszcze czas na szczeniaki. - stwierdził Brett, posyłając mi lekki uśmiech.

- Masz rację. - odwzajemniłem uśmiech i wtuliłem w chłopaka.

Najważniejsze, że jest przy mnie i czuje to samo co ja. Reszta nie ma znaczenia.

- To ja was zostawię w takim razie i pójdę do Carlosa. - stwierdził Thomas i wyszedł z pokoju.

- Mogę cię o coś spytać? - wahałem się trochę.

- Oczywiście. - zapewnił.

- Jak to się stało, że trafiłeś na ulicę? - zapytałem cichutko.

Brett milczał przez dłuższy czas.

- Przepraszam. Chciałem się czegoś o tobie dowiedzieć. Nie musisz odpowiadać. Zadam inne pytanie. - zdecydowałem.

- Nie, odpowiem ci, Liam. - oznajmił - Od zawsze nikogo nie słuchałem. Byłem niezależny i robiłem co chciałem. Rodzice, jeśli w ogóle mogę ich tak nazwać, bo do tego miana im daleko, pragnęli ukształcić całe moje życie po swojemu. Wybrali mi żonę, wybrali mi dom, pracę...nawet jebany samochód. Nakazali usunąć tatuaże, ubierać jakieś eleganckie szmaty, bo jak to powiedzieli, "musisz w końcu wydorośleć". Jakoś to znosiłem, ale oczywiście nie zrobiłem żadnych z rzeczy, które kazali, a w momencie jak odrzuciłem omegę, jaką dla mnie wybrali, wyrzucili mnie z domu. Nie miałem nikogo, bo "przyjaciele", których wtedy miałem, okazali się fałszywi i nie obchodził ich mój los. Wsiadłem do pierwszego, lepszego autobusu i przyjechałem tutaj. Poznałem Carlosa, potem Theo i tak wyszło, że trzymamy się razem. Oni są moimi prawdziwymi przyjaciółmi. - wyznał - Odnalazłem także ukojenie w kokainie. Na początku sprawiała, że byłem szczęśliwy i zapominałem o wszystkich przykrych rzeczach, ale z czasem niestety się uzależniłem. - dodał.

- Bercik...- wyszeptałem smutno, biorąc jego twarz w swoje dłonie - Tak mi przykro. - wychlipałem.

Zebrało mi się na płacz, gdy wyobraziłem sobie go takiego zagubionego i załamanego, pozostawionego samemu sobie.

- Ja będę przy tobie już zawsze. Nigdy nie będziesz już sam. - obiecałem, patrząc mu w oczy.

Kąciki ust alfy uniosły się do góry. Kocham jego uśmiech. Pochyliłem się ku niemu, na co od razu zareagował i pierwszy wpił w moje wargi. Sapnąłem cicho, bo dodatkowo złapał mnie za pupę.

- LIAM! - prawie spadłem z kolan Bercika na nagłe wtargnięcie Thomasa do pokoju - Dzwonił do mnie Theo z telefonu Mike'a! On pewnie zaraz tu będzie! - poinformował ze strachem.

- Kto? Theo? - niezrozumiałem, zamroczony jeszcze pocałunkiem.

- Mike, idioto! - zirytował się.

Brett na słowa mojego przyjaciela, wstał i podszedł do niego. Następnie złapał blondyna jedną ręką tak, że wisiał w powietrzu.

- Jak nazwałeś Mojego Liama? - spytał, mrużąc oczy.

- Idiotą? - wymamrotał niepewnie.

- Bercik! Odłóż mojego przyjaciela na miejsce! Natychmiast! My się często wyzywamy, ale nie bierzemy tego do siebie! - wyjaśniłem szybko.

Brett odstawił Thomasa, a ten od razu uciekł z pokoju.

- Och, Bercik. Musisz być takim łobuzem? - skarciłem, po czym podszedłem i wtuliłem mu się w tors.

- Taki charakterek mam. - wzruszył ramionami, obejmując mnie mocno.

- I tak cię uwielbiam. - westchnąłem, zamykając oczy, by móc jeszcze przez chwilę cieszyć jego obecnością - I skradłeś mi serduszko. - wyznałem.

- Tak samo jak twoją cnotę. - zauważył z zadowoleniem.

- Brett! - oburzyłem się.

Jego romantyzm powala mnie na kolana!

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

W załączniku: Liam

NOTKA OD AUTORA
Gdyby Liam miał dzieci...tak by wyglądał, broniąc je xd ⬇ (albo jakby chciał być takim bad boy'em jak Brett xd)

Ave! 😂

😈🔨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro