Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌹ROZDZIAŁ 9🌹

Perspektywa: Thomas

Siedziałem w różowym pokoju Liama i oglądaliśmy jakiś film, rozmawiając przy okazji o Brett'cie i tym jak przyjaciel ma go odnaleźć w tym mieście. Nie wie przecież gdzie mieszka alfa.

- A może będzie dziś również w tamtej uliczce? - stwierdziłem.

- Można sprawdzić. Tylko jak ja z domu wyjdę? Mike znowu będzie wypytywał gdzie idę. - westchnął.

- Powiemy mu, że idziesz do sklepu po żelki na film. - zaproponowałem, a Liam szybko przytaknął, uśmiechając wesoło.

- Tylko bądź ostrożny. Jak coś ci się stanie, to nie wiem co zrobię. - posmutniałem.

- Spokojnie. Będzie dobrze. - zapewnił.

- THOMAS!!! - usłyszałem nagle krzyk Mike'a z dołu.

Spojrzeliśmy się na siebie z Liamem, po czym razem zeskoczyliśmy z łóżka i popędziliśmy do salonu.

Czarnowłosy siedział w progu drzwi wśród róż i trzymał za nogę.

- Kurwa mać! Idź się spotkać z tym oszołomem, bo już mam dość! Za każdym razem muszę wdepnąć w te zasrane róże! Zobacz! - uniósł stopę w górę w którą wbite były trzy kolce.

- Ale ja nie chcę. - wymamrotałem.

- Ale Mike, ja nie chcę hy hy hy..
Gówno mnie to obchodzi! - pierwszą część zdania wypiszczał, a końcówkę powiedział ze złością grubym głosem - Powiedz mu, żeby no nie wiem...przynosił ci pluszaki, albo co innego co jest miękkie i moje nogi to zdzierżą! - nakazał.

- Pluszaczki! - ucieszył się Liam, a potem spojrzał na mnie przepraszająco - Emmm...to ja pójdę do sklepu po coś słodkiego do filmu. - zdecydował szybko, założył buty i wybiegł.

Westchnąłem głośno i wróciłem na górę. Gdy znalazłem się w swoim pokoju, wziąłem do ręki telefon i karteczkę z numerem Dylana. Sam nie wiedziałem czy to dobry pomysł. Z jednej strony te kwiaty i karteczki były naprawdę miłe i czułem się wyjątkowy, ale bałem się, że chłopak znowu zacznie na siłe przekonywać mnie, że jest moim alfą. Nie lubię być do niczego zmuszany. Wystarczy spojrzeć na moich rodziców.

Długo biłem się z myślami, lecz w końcu zapisałem numer Dylana w kontaktach i napisałem mu wiadomość.

Do Dylan:

Z tej strony Thomas, mam nadzieję, że przestaniesz mi przynosić te kwiaty, bo niedługo zabraknie mi wazonów, a Mike'owi cierpliwości.

Cała wiadomość była oschła i dobrze zdawałem sobie z tego sprawę. Chciałem przede wszystkim, aby chłopak nie przynosił już tych kwiatów.

Od Dylan:

DIWKXISKDIDKSKXKDKKS NAPISAŁEŚ DO MNIE!!!!

Jezu, Tommy! Nawet nie wiesz jak się cieszę! 😍

To spotkamy się na tej kawie? 😍

Ps: Ludzie się na mnie dziwnie patrzą:(

O chuj mu chodzi?

Naprawdę zacząłem się zastanawiać czy on nie ma przypadkiem ADHD.

Od Dylan:

Tommy?

Tommyś?

No proszę, tylko jedna kawa

I ciastko 😍

Lubisz kawę, co nie?

Jeśli nie, to herbata

Albo gorąca czekolada!

A mogłem do niego nie pisać...

A teraz mój telefon zamienił się w wibrator...

Ehh...

Od Dylan:

Nie podobają ci się róże?

Nie lubisz ich?

Przepraszam, nie wiedziałem:(

To może tulipany?

I kim jest Mike do cholery?!

Boże, co za debil...

Do Dylan:

STOP!

Przestań spamić mi wiadomościami! I spotkam się z tobą, bo mi spokoju nie dasz! I tak, lubię róże, ale nie w tylu ilościach! A Mike to brat mojego przyjaciela i jednocześnie mój opiekun!

Mam nadzieję, że nie będę tego żałował.

Od Dylan:

NAPRAWDĘ SPOTKASZ SIĘ ZE MNĄ?! 😍

Awwwwwww, Tommy!

Wybierz kiedy, dostosuję się, dla Ciebie zawsze mam czas, Mój piękny

Poczułem jak policzki lekko mnie pieką, więc przyłożyłem sobie do jednego dłoń.

Do Dylan:

Może być jutro o jedenastej

Od Dylan:

Dobrze, nie ma sprawy!

Przyjdę po Ciebie, piękny!

Do Dylan:

Okej, to pa

Od Dylan:

Och i już cię zapisałem jako Moja Śliczna Omega! 😍

Nie mogę się doczekać, aż Cię zobaczę!!!!

Też lubisz colę?

Bo ja bardzo

- No nie! - wkurzyłem się.

Jesteś takim debilem, Thomas!

On teraz nigdy nie przestanie pisać!

Perspektywa: Liam

Szedłem chodnikiem, kierując w stronę uliczki, gdzie wczoraj spotkałem Brett'a. Serce biło mi mocno w piersi. Byłem tak bardzo zdenerwowany, że nie zauważyłem chłopaka stojącego nieopodal i na niego wpadłem.

- Przepraszam! - powiedziałem szybko, bo dodatkowo poczułem od chłopaka zapach alfy.

- Spoko. - zerknął na chwilę na mnie, po czym włożył sobie papierosa pomiędzy wargi i skupił z powrotem na telefonie.

Oblała mnie fala niedowierzania.

- To ty. - wyszeptałem, wpatrując się w alfę otępiały.

- Co? - zdziwił się, chowając telefon do kieszeni spodni.

- Uratowałeś mnie przed alfami. Może nie pamiętasz, ale...- zacząłem.

- Czekaj, czekaj, kurwa. No tak! Znam cię! - uświadomił sobie.

- Wiem, że minęło dużo czasu, ale chciałbym ci podziękować. - wyznałem.

- E tam! - machnął ręką - Drobnostka. - stwierdził.

- Dla mnie nie. Gdyby nie ty, to pewnie zostałbym zgwałcony i to nie raz. - posmutniałem.

- Najważniejsze, że ta banda napalonych kurew nie zdążyła nic ci zrobić. - uśmiechnął się, dopalając fajkę - Poza tym jak życie? - dopytał.

- Dobrze. Jestem Liam Parker. - podałem mu dłoń.

- Joe. Tylko Joe. I niech tak zostanie. - przedstawił się - Ogólnie pachniesz betą. Tabletki, co? - domyślił się.

- Tak. Czuję się bezpieczniej. - oznajmiłem.

- Nie dziwię ci się. - stwierdził - Chociaż tu jest lepiej. W tym mieście nie ma za dużo alf, no i nie są one pojebanymi napaleńcami. - zaśmiał się.

- A znasz może Brett'a? - zapytałem niepewnie.

- Tego menela? - zdziwił się, wyjmując kolejnego papierosa.

Skrzyżowałem ręce na piersi i zrobiłem wkurzoną minę.

- Nie nazywaj go tak. - burknąłem.

- O przepraszam! Nie wiedziałem, że czujesz do niego miętkę! - uniósł ręce w górę z rozbawieniem, a ja spłonąłem rumieńcem - Spoko, to będzie nasza tajemnica. Nie można powiedzieć, że znam tego mene...alfę, ale powiem tyle ile wiem. Nazywa się Brett Talbot. Ma stado do którego należą Theo Raeken oraz Carlos Pena. Nie wiem co cię do nich ciągnie, ale chyba wiesz, że są złodziejami? - upewniał się.

- Uwierz mi, wiem. - westchnąłem, przypominając sobie akcję z Theo u nas w domu.

- Często mają zatargi z policją. I chyba biorą dragi. Widziałem ich często z takim jednym dilerem. Szczególnie Brett'a. - dodał - Serio, mały, chcesz się wpieprzać w takie gówno? Zasługujesz na coś lepszego. - stwierdził.

- Chcę pomóc Brett'owi. - wyznałem.

- Cóż...mam nadzieję, że ci się uda. Ja spadam, wpierdolić przyjacielowi, bo żyć mi nie da. - wyjął telefon, który ciągle wibrował.

Odebrał połączenie, po czym wrzasnął głośno do słuchawki.

- Stary, kurwa, przestań mi ciągle pisać, że do ciebie napisał ten twój chłopak! Zrozumiałem za pierwszym razem! Narka! - rozłączył się i spojrzał na mnie - Trzymaj się, Liam. Uważaj na siebie. - posłał mi przyjazny uśmiech, który odwzajemniłem.

Joe poszedł w swoim kierunku, a ja nie zastanawiając dwa razy, ruszyłem do uliczki, aby zobaczyć się z Bercikiem.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

W załączniku: Joe

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro