🌹ROZDZIAŁ 37🌹
Perspektywa: Theo
- Mike, gdzie ty mnie wieziesz? - westchnąłem, zmęczony tą długą podróżą.
- Mówiłem ci już. Niespodzianka. - uśmiechnął się, patrząc ze skupieniem na drogę.
- Wokół są same lasy. Masz mnie dość i chcesz zakopać pod jakimś drzewem? - spytałem, co miało wyjść żartobliwie, ale moja samoocena jest tak niska, że wypowiedziałem to pytanie poważnym tonem.
- Jak możesz tak myśleć, lalka? Nigdy nie będę miał cię dość. - zapewnił, po czym zdjął rękę z gałki biegów i położył mi ją na kolanie, a ja szybko nakryłem ją swoją dłonią.
- Przepraszam. Po prostu uważam, że nadal jestem beznadziejną omegą. Nie mogę dać ci dzieci. Co ze mnie za pożytek? - posmutniałem.
- Dajesz mi coś znacznie ważniejszego, skarbie. I jesteś najwspanialszą omegą na świecie. Lepszej nie mógłbym sobie wymarzyć. - splótł nasze palce ze sobą, a następnie uniósł moją dłoń na wysokość swojej twarzy i złożył na każdym knykciu krótkiego buziaka.
Uśmiechnąłem się mimowolnie. Ciągle nie mogłem uwierzyć, że taki przystojny i opiekuńczy alfa mnie chce. Wydawało mi się, że żyje w jakimś śnie. Zaraz się obudze w ruderze, samotny i zdany tylko na siebie z myślą, że nikt mnie nie kocha i nikt nie chce.
- Jesteśmy. Jak ci się podoba? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Mike'a.
Spojrzałem przez przednią szybę i uchyliłem lekko usta w zaskoczeniu. Przed nami wśród drzew znajdowała się altanka, a na jej środku był rozłożony duży koc oraz jedzenie, butelka szampana i kieliszki położone na jego rogu. Cała altanka była oświetlona świeczkami w których wesoło paliły się płomienie ognia.
- To nasza randka. - powiadomił, ponownie całując moją dłoń.
- Mikey...- wzruszyłem się - Tu jest tak pięknie.
- Cieszę się, że ci się podoba. Poczekaj, otworzę ci drzwi i dam kurtkę, bo jak zwykle ubrałeś się za cienko. - zauważył.
- Jest ciepło przecież. - przewróciłem oczami.
Znów zaczyna z tą swoją nadopiekuńczością. To jest kochane, ale i wkurzające. Przez niego muszę spać w skarpetkach!
Poza tym jeśli jest mi zimno, wystarczy, że przypomnę sobie nas pod prysznicem i to jak Mike mnie dotykał i...mmm, no właśnie, już mi gorąco się zrobiło.
- Coś się tak zarumienił? - spytał, gdy otworzył mi drzwi.
- Emm...nie, nic. - wymamrotałem, wychodząc z samochodu.
Mike od razu zarzucił mi ciepłą kurtkę na ramiona. Muszę przestać myśleć o tej chwili pod prysznicem, bo się tu ugotuje zaraz.
Splótł ponownie nasze dłonie i poprowadził w stronę altanki. Czułem się jak w bajce. To wszystko było za piękne. Życie nauczyło mnie, że takie rzeczy się nie zdarzają, ale jednak jestem tutaj. Z osobą w której zakochuje się ostatnio coraz bardziej i bardziej. I za każdym razem, gdy myślę, że już bardziej zakochać się nie mogę, spotyka mnie miłe zaskoczenie.
Usiadłem po turecku na kocu. Zauważyłem pełno owoców, ale chwyciłem za jedną z malutkich kanapeczek, bo to one najbardziej przykuły mój wzrok. Zrobiłem małego gryza. Musiałem przyznać, że są super smaczne.
- Pyszne. - wymruczałem z zadowoleniem, po czym spojrzałem na Mike'a.
Okazało się, że spogląda na mnie cały czas z lekkim uśmiechem na ustach. Poczułem jak policzki zaczynają mnie piec. Nigdy nikt nie patrzył na mnie z takimi uczuciami.
- Boję się, że to sen. Że to nie jest prawdziwe. - wyznałem.
- Jak chcesz, to mogę cię uszczypnąć. - puścił mi oczko, na co zachichotałem cicho pod nosem - To nie jest sen, lalka. Masz prawo być szczęśliwy. Należy ci się to. Powiem nawet więcej...- zmienił miejsce i usiadł za mną, czule przytulając się do moich pleców - Przyzwyczajaj się do takiego życia, bo smutku już nie zaznasz. - zapewnił.
Oparłem się o alfę, bardziej wtulając w niego dzięki temu. Po chwili poczułem jak składa mi buziaki na skroni czy policzku. Jestem bezpieczny i kochany. Niczego nie pragnę więcej.
No może powtórki spod prysznica, ale to potem.
Chyba Mike zaraził mnie swoim wirusem o nazwie "uwaga, jestem zboczuchem!".
- O czym myślisz? - spytał nagle, a ja znowu zarumieniłem się okropnie na buzi.
- O nas. - wyszeptałem.
- I co tam wymyśliłeś ciekawego? - wymruczał mi wesoło do ucha, sięgając po omacku butelkę i dwa kieliszki.
Trochę się wahałem, bo nigdy nie mówiłem czegoś takiego nikomu.
Serce zaczęło bić mi jak szalone w piersi, a oddech lekko przyspieszył.
- Zależy mi na tobie. - odwróciłem głowę na bok i spotkałem jego oczy, wpatrujące w moje - Zakochałem się. - wyznałem.
Jego twarz przyozdobił piękny uśmiech.
- Również cię kocham, lalka. Do szaleństwa. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem szczęśliwy w tej chwili. - odłożył butelkę, po czym złapał moją dłoń w swoją i przyłożył sobie do piersi, przez co musiałem usiąść bardziej przodem do niego - Czujesz? - spytał, a ja przytaknąłem, czując pod palcami jego szybko bijące serce - Jest twoje. - oznajmił łagodnie, a mi do oczu napłynęły łzy z wzruszenia oraz szczęścia.
- Mikey...- wyjąkałem, nie wiedząc co właściwie powiedzieć, więc zamiast słów, powołałem się na gesty i wdrapałem na alfę, siadając mu na udach, a potem pocałowałem go czule w usta.
Ciemnowłosy zamruczał rozkosznie, oplatając mnie w pasie. Pogłębił pocałunek, wsuwając mi swój język do buzi. Zrobiło mi się gorąco. Mike całował tak cudownie. Moje dłonie delikatnie muskały jego twarz, albo czasami przenosiłem je na włosy mężczyzny i bawiłem się w nich. Ręce alfy natomiast albo spoczywały na moich biodrach, albo na tyłku, no ale to w końcu Mike, więc co się dziwić.
Nagle popchnąłem go w tył i zaśmiałem z jego zdezorientowanej miny, gdy upadł plecami na koc. Pochyliłem się i dałem mu jeszcze jednego całusa, a następnie zacząłem go karmić truskawkami i winogronem, który leżał obok, przy czym naśmiałem się jeszcze bardziej. Jestem tak mocno szczęśliwy, nigdy nie chcę, aby to się zmieniło.
Spędziliśmy w altance długi czas. Zdążyło się już zrobić ciemno i wypalające się świeczki teraz nadawały zupełnie innej atmosfery, ale równie pięknej.
- Zmarzłeś. - zauważył, biorąc moją dłoń w swoją.
- Tylko troszkę. - stwierdziłem, wtulając się w niego.
- Zbierajmy się. - zdecydował.
- Proszę, zostańmy jeszcze. - spojrzałem mu błagająco w oczy.
Chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie.
- Jeśli chcesz, jutro mogę cię tutaj zabrać. Mogę ci robić taką randkę codziennie, ale dziś już wracajmy, bo nie chcę, abyś się przeziębił, skarbie. - wyszeptał mi troskliwie w usta, po czym je szybko cmoknął.
- Dobrze. - zgodziłem się niechętnie.
Zebraliśmy rzeczy, które wrzuciliśmy do bagażnika. Gdy wsiadłem do auta, dopiero wtedy odczułem jak zmarzłem. Dostałem nawet lekkiego kataru i modliłem o to, żeby Mike nie zauważył, bo będę mieć przejebane.
Kiedy dotarliśmy do domu, od razu ruszyłem do naszego pokoju. Chciałem jak najszybciej przebrać się w piżamę i położyć do cieplutkiego łóżka. Ostatnio Mike nakupywał mi pełno ciuchów. Oczywiście większa część była sweterkami, dresami albo innymi ciepłymi ubraniami. Zaskoczyło mnie mile to, że Mike dał również pieniądze na ubrania Carlosowi i Brett'owi. On jest taki kochany, gdy myśli o innych.
Usiadłem na łóżku i w momencie, kiedy wszedł ciemnowłosy, niekontrolowanie kichnąłem, a potem pociągnąłem nosem. Spojrzał na mnie wzrokiem w stylu "A nie mówiłem?".
- No pięknie. - westchnął, podchodząc do mnie - Przebierz się i do łóżka, a ja pójdę zrobić ci gorącej herbaty z miodem. - nakazał troskliwie, a następnie cmoknął mnie w czoło.
Gdy wyszedł, szybko ubrałem na siebie długie dresy oraz koszulkę. Wskoczyłem do łóżka, lekko drżąc z zimna.
Głupia niska odporność!
Mike wrócił z kubkiem parującej herbaty, którą postawił na stoliku obok. Usiadł na brzegu łóżka, po czym zmarszczył brwi i zajrzał pod kołdrę.
- A gdzie masz skarpetki? - skarcił.
- Mikeeeeey. - wyjąkałem z niezadowoleniem.
- Nie Mike'uj (czyt.Majkuj) mi tu. - wstał, zgarnął parę skarpetek z szuflady oraz dodatkowo puchaty sweterek.
Jak on mnie wkurwia czasami!
Ale i tak go kocham. Nie potrafiłbym nie.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
W załączniku: Theoś
NOTKA OD AUTORA
Musimy coś wyjaśnić, co zauważyłam z komentarzy.
ZANE AKA JOE TO NIE JEST ZAYN!!!
Weźmy sobie Brada za przykład. Brad jest moją wymyśloną postacią, ale ma wygląd Troye'a Sivana, tylko, że nim nie jest. Tak samo jest z Zane'm. On ma tylko wygląd Zayn'a Malika, ale nim nie jest. Dałam wygląd Nathanowi, dałam Cody'emu, więc chciałam dać też wygląd Zane'mu, a jak czytałam komentarze w Wolfhuncie, tam gdzie pierwszy raz się pojawił Zane, pisaliście, że wyobrażacie go sobie jako mieszanka Zayn'a z Quebo, a że Quebo za bardzo mi nie pasował, to dałam wygląd Zayn'a. Mam nadzieję, że czaicie już teraz❤
Ave!
😈🔨
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro