Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌹ROZDZIAŁ 22🌹

Perspektywa: Mike

Może i jestem alfą, przez co powinienem mieć silną i wytrzymałą psychikę, ale tego było za dużo nagle. Było mi strasznie smutno. Własny brat oddalił się ode mnie, a chłopak, który mi się bardzo podoba i zaczęło mi na nim zależeć, dał mi kosza. Może rzeczywiście źle odbierałem jego rumieńce na buzi czy lekkie uśmiechy i beta nie jest mną zainteresowany. Cóż...tak czy inaczej, zamierzam mu pomóc. Myślę, że rodzice się nie wściekną jak kupię jeszcze jeden dom lub mieszkanie, prawda?

Wziąłem ze stołu szklankę i wrzuciłem do niej kostki lodu, po czym zalałem burbonem z butelki. Nie często piłem, ale teraz gdy zostałem odrzucony, a moje serce krwawi, chyba mogę sobie pozwolić na pare kolejek.

- Mike? - do kuchni wszedł Liam - Pijesz? Coś się dzieje? - zdziwił się.

- Wracasz do rodziców. - zdecydowałem, wpatrzony w brązowo złoty płyn w szklance.

- CO?! - wybuchł - Nawet tak nie żartuj. - złapał się za serce.

- Nie żartuje. - spojrzałem na niego.

- Nie, Mike. Proszę! Nie możesz mi tego zrobić! Nie zgadzam się! Ucieknę stąd, jeśli zadzwonisz po rodziców! - wyjąkał, prawie płacząc.

- To co mam robić? Obiecałem im, że się tobą zajmę, a widzisz co się dzieje! Zachowujesz się dziwnie, nic mi nie mówisz, ukrywasz swoje problemy. Więc jak ja mam się tobą opiekować? - stwierdziłem.

- Jesteś najlepszym bratem na świecie. Zawsze jesteś przy mnie i za to ci dziękuję. Proszę. - podszedł do mnie - Nie dzwoń do rodziców. - wyszeptał błagalnie.

- A powiesz mi w końcu prawdę? Wiesz, że chcę tylko pomóc, nie zaszkodzić. - zapewniłem, upijając łyk alkoholu.

- Powiem. Tylko proszę, nie wściekaj się. Bo...ja...emm...ja...- mamrotał, oddychając głęboko i pochylając lekko w przód.

- Liam? - zmartwiłem się.

Wstałem, po czym złapałem brata i pomogłem mu usiąść na wyspie kuchennej.

- Słabo mi się zrobiło. - wyszeptał.

- Poczekaj, dam ci wody. - nalałem szybko przezroczysty płyn z butelki do kubka i podałem go Liamowi - Może pojedziemy do lekarza? - zaproponowałem.

- Nie. To z nerwów zakręciło mi się w głowie. No i jestem głodny tak trochę. - oznajmił.

- Zrobię ci coś do jedzenia. - zdecydowałem.

- A może zamów pizzę? - spojrzał na mnie prosząco.

- No dobra. - zgodziłem się, na co od razu chłopakowi polepszył się humor - Ale zanim zadzwonię do pizzerii, dokończ co zacząłeś mówić. - nakazałem.

- No bo...- zaczął, ale nagle ktoś zapukał do drzwi.

Może to Theo? Może jednak mu się podobam? Może pójdzie ze mną na randkę?

Wypadłem z kuchni jak głupi i z impetem otworzyłem drzwi. Niestety to nie był Theo. Był to jakiś, kurwa, alfa!

- Czego? - wkurzyłem się.

- Witam. Ja jestem chłopakiem Tommy'ego. Nazywam się Dylan O'Brien. - przedstawił się z wesołym uśmiechem.

JAKI CHŁOPAK? CO?

- Czemu ja nie wiem o takich rzeczach? - zirytowałem się - Thomas! - zawołałem omegę.

Po chwili blondyn wyszedł ze swojego pokoju i zszedł ze schodów.

- Hej. - przywitał się z Dylanem, mnie ignorując.

- Hej, Tommy. - alfa posłał mu ciepły uśmiech - To idziemy? - spytał, na co blondyn pokiwał głową.

- Gdzie, przepraszam bardzo? - wtrąciłem groźnie.

- Idę poznać stado Dylana. - wyjaśnił mi Thomas.

Spojrzałem na alfę, jednocześnie przybliżając do niego.

- Ma wrócić przed dziesiątą. Jeśli zrobisz mu krzywdę, albo dotkniesz tam gdzie nie potrzeba, rozetnę ci brzuch, wyjmę flaki i zrobię sobie z nich naszyjnik, kapujesz? - ostrzegłem.

Szatyn zrobił wielkie oczy, lecz pokiwał szybko twierdząco głową.

- Oczywiście, prze pana. - odrzekł.

- Bawcie się dobrze. - uśmiechnąłem się i przepuściłem omegę w drzwiach, po czym wróciłem do Liama - Lepiej już? - spytałem z troską.

Brat upił łyk wody, po czym spojrzał na mnie z obawą.

- Okej, powiem to szybko i będzie po wszystkim. - wymamrotał, biorąc na koniec głęboki wdech - Spotkałem swojego partnera więzi. - wyznał, po czym zeskoczył z wyspy kuchennej i chciał uciec na górę, ale go zatrzymałem, łapiąc za koszulkę.

- Partnera więzi? - zdziwiłem się - Wiesz, że to się zdarza raz na milion, albo i nawet rzadziej? - wytknąłem.

- Więc w takim razie jestem szczęściarzem. - posłał mi niepewny uśmiech.

- No dobrze. To kto to jest? - chciałem wiedzieć.

- Emmm...- Liam nagle znalazł coś ciekawego w patrzeniu na podłogę.

- No? - poganiałem go.

- To Brett. - wyszeptał tak cicho, że nie dosłyszałem.

- Kto? - spytałem.

- Brett! - wykrzyczał głośno.

- Ten bandyta?! - oburzyłem się - Liam, czyś ty zwariował do reszty?! - wkurzyłem się.

- Bercik nie jest bandytą! Jest kochany! - burknął, przyjmując obronną postawę.

- Przecież go widziałem jak przyszedł po Theo! Wygląda jak zbir i na dodatek chyba był wtedy naćpany! Spotykasz się z kimś takim?! Mowy nie ma! Masz natychmiast zacząć brać tabletki, a do tego Brett'a nie zbliżać na krok! Rozumiesz?! - nakazałem.

- To niemożliwe! Jest moim partnerem więzi! Nic nie zmusi mnie, abym się do niego nie zbliżał! Możesz sobie nie akceptować naszego związku! Mam to gdzieś! I tak będę z Bercikiem! Nawet jeśli będę musiał zamieszkać z nim na ulicy! I jeszcze jedno...nienawidzę cię! - wykrzyczał mi w twarz, po czym uciekł na górę i zatrzasnął w swoim pokoju.

Upadłem załamany na krzesełko. Wziąłem do ręki szklankę z burbonem i wypiłem wszystko na raz duszkiem. Słowa Liama mnie zabolały, chociaż wiem, że powiedział je w złości. Czy on nie rozumie, że chce dla niego dobrze? Brett nie jest dobrym kandydatem na jego alfę. Dodatkowo wątpię, że są swoimi partnerami więzi. Może on otumanił mi brata jakimiś narkotykami?

Teraz to już na pewno będę musiał zadzwonić do rodziców!

I jeszcze jedna sprawa zaczęła mnie boleć. Theo mnie okłamał. Powiedział, że Liam z Brett'em się nie znają. Słuchał moich słów, pocieszał, a tak naprawdę kłamał mi w oczy i wodził za nos, kiedy ja umierałem ze zmartwienia o swojego brata. Teraz to już na sto procent jestem pewien, że on nic do mnie nie czuje. Jestem mu całkowicie obojętny.
A najgorsze jest to, że nie potrafię zmusić serca do tego, aby mi nie zależało na nim oraz zmusić swojego umysłu, abym przestał o nim myśleć. Pierwszy raz w życiu, przy tej becie, poczułem całym sobą, że w końcu znalazłem swoją drugą połówkę. Że spotkałem kogoś, z kim mógłbym już zostać na zawsze.

Dlaczego złamane serce musi boleć aż tak bardzo?

Zdecydowanie wolałbym mieć już połamane obie nogi i ręce.

Sięgnąłem po butelkę z nadzieją, że zapije smutki i po prostu usnę, zapominając o całym świecie. Lecz nie było mi to widocznie dane, bo zaraz potem usłyszałem pukanie do drzwi.

Kto tym razem? Listonosz? Kolejna alfa? A może ten cały Brett?
Albo po prostu sąsiadce się przypomniało o nowych lokatorach i przyszła z ciastem?

Najchętniej bym wcale nie otwierał tych zasranych drzwi. Chcę zostać sam!

Podszedłem do nich z zamiarem szybkiego pozbycia się intruza sprzed mojego domu.

Otworzyłem i pierwsze co zobaczyłem to zapłakaną twarz Theo.

A potem poczułem jak chłopak wtula się we mnie wręcz depresyjnie, jakbym był jego ostatnią deską ratunku.

I po mimo mojego złamanego serca, otuliłem go ramionami, bo złamane czy nie, one bije tylko dla tego chłopaka.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

W załączniku: Mike

NOTKA OD AUTORA
Kurczę, nwm w jakiej kolejności pisać...Chcecie najpierw Briama czy Dylmasa? Bo Theke będzie na 100% w rozdziale 25

Ave, Moje alfy, bety i omegi oraz łobuzy!

😈🔨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro