Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌹ROZDZIAŁ 10🌹 (18+)

(18+)

Perspektywa: Liam

Ustałem w miejscu gdzie ostatnio widziałem Brett'a i aż chciało mi się płakać. Nie było go tutaj. Nie wyczuwałem także jego zapachu.
Zrobiło mi się naprawdę bardzo smutno.

Nie rozumiem tego co się we mnie dzieje. Nie znam Brett'a, widziałem go zaledwie dwa razy, a tak bardzo za nim tęsknię, jakbym znał go całe życie. Może rzeczywiście jest moim partnerem więzi.

Spuściłem głowę w dół, próbując się nie załamać. Potrzebowałem Bercika równie mocno jak oddychania. Niestety dziś go nie zobaczę i muszę się z tym pogodzić.

Zacząłem iść przed siebie, powoli wychodząc z uliczki. Zawiał silny wiatr od strony opuszczonego budynku i aż znieruchomiałem. W jednej sekundzie potraciłem wszystkie zmysły. Nie było logiki, nie było niczego, tylko instynkt. Zapomniałem o całym świecie.

Jak w transie wszedłem do budynku. Ściany były obdrapane, a na podłodze walał się gruz i sporo kurzu. Ruszyłem przez korytarz. Wiedziony zapachem, który z każdym krokiem stawał się coraz silniejszy, wdrapałem się po zniszczonych schodach na górę. Tutaj zapach już w ogóle sprawiał, że nogi się pode mną uginały. Jakbym był zaprogramowany, wszedłem do pokoju, spokojnym, powolnym krokiem.

Brett opierał się bokiem o ścianę. Ciężko oddychał, a jego koszulka przykleiła się do skóry z powodu lepkiego potu. Z sekundy na sekundę było mi coraz duszniej i nadal nie potrafiłem włączyć myślenia.

Alfa uniósł głowę w górę i spojrzał na mnie, przez co w moim wnętrzu rozpoczął się istny huragan.

- Znowu ty? - wysapał - To nie jest odpowiedni moment. Przyjdź wkurwiać mnie kiedy indziej. - nakazał.

Oczarowany jego głosem, ignorując właściwie to co powiedział, skupiając tylko na brzmieniu tonu, podszedłem do niego blisko. Zapach rui Brett'a stawał się coraz bardziej cięższy do zniesienia.

- Pomogę ci. - wyszeptałem, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej.

- Co? Nie, Liam. Nie. - pokręcił głową - Wyjdź stąd.

Zacząłem sunąć dłońmi po jego torsie w górę, aż w końcu zaplątałem je za jego szyją i ustałem na palcach, przybliżając swoją twarz do tej mężczyzny.

- Nie mogę. - wyznałem mu w usta.

Bardzo leciutko musnąłem wargi alfy i zapłonął we mnie ogień. Poczułem jak robi mi się mokro. Nawilżenie zaczęło wypływać z mojego wejścia.

- Cholera, jesteś omegą. - wymamrotał Brett z niedowierzaniem, zapewne czując zapach mojego śluzu - Kurwa. - przeklnął, po czym przycisnął mnie do ściany i wpił gwałtownie w moje usta.

Sapnąłem głośno, próbując przybliżyć się do niego jeszcze bardziej, co chyba nie było możliwe, bo nasze ciała przylegały do siebie szczelnie. Jednocześnie rozchyliłem ulegle wargi, aby Brett mógł bez przeszkód wsunąć mi swój język do buzi. Nogi się pode mną ugięły, gdy zaczął namiętnie ocierać go o mój. Zsuwałem się po ścianie, nie mogąc utrzymać równowagi, więc alfa złapał mnie w pasie swoimi silnymi rękami i uniósł w górę. Po chwili położył mnie na materacu, sam nakrywając swoim ciałem i kontynuując zatracające pocałunki.

Gdy dostatecznie wymęczył moje usta, zjechał na szyję, robiąc przy okazji mnóstwo malinek. Wplątałem mu palce we włosy, odchylając głowę, wijąc pod nim i mrucząc cicho. Żaden z nas w tej chwili nie myślał logicznie. A ja nigdy nie oszalałem tak od zapachu czyjeś rui. Zawsze uciekałem, gdy tylko ją poczułem gdzieś w pobliżu.

Brett w końcu oderwał się od mojej szyi. Nasze oczy się spotkały i nie mogłem oderwać wzroku od czerwonych tęczówek chłopaka. Nie przestając patrzeć na siebie nawzajem, alfa złapał mnie za ramiona i podniósł powoli do siadu. Uniosłem ręce i nasz kontakt wzrokowy urwał się tylko na sekundę, gdy zdejmował ze mnie koszulkę. Zaraz potem znów położyłem się, a Brett pochylił nade mną. Ucałował delikatnie moje usta, a potem zaczął robić mokre ścieżki po mojej klatce piersiowej. W momencie, gdy zahaczył językiem o mój sutek, jęknąłem mimowolnie.

- Bercik...- wysapałem, kręcąc biodrami.

Tak bardzo potrzebowałem jego knota w sobie. Byłem nastawiony tylko na pożądanie i instynkt. Nawet nie myślałem o tym, że to będzie przecież mój pierwszy raz.
Jego wargi zjechały w dół, na co wessałem mocno powietrze do płuc. Poczułem jak coraz więcej śluzu wypływa ze mnie. Mężczyzna rozpiął mi zamek od spodni i spojrzał na różową koronkę, lekko wystającą spod lini jeansów. Jego oczy zrobiły się jeszcze bardziej szkarłatne. Jednym ruchem ściągnął z siebie mokrą od potu koszulkę, rzucając ją gdzieś w kąt. Zadrżałem na ciele, kiedy skanowałem wzrokiem jego nagi tors. Na piersi miał kolejny tatuaż. Róże z dwoma piórkami po obu jej stronach. Na boku zaś miał napis, ale nie widziałem jaki i nawet nie zawracałem sobie tym głowy, bo straciłem ją w momencie, gdy poczułem zapach rui Brett'a.

Alfa wrócił do spodni i zsunął je z moich bioder, ukazując różową, mokrą od śluzu koronkę w całości. Przegryzł dolną wargę, a ja na ten widok jęknąłem niekontrolowanie. Brett położył dłoń na wybrzuszeniu w koronce i pochylił się ku mojej twarzy. Połączył namiętnie nasze usta, równocześnie masując mojego penisa. Sapnąłem głośno poprzez pocałunek, zaciskając dłonie na umięśnionych ramionach mężczyzny. Rozchyliłem nogi, zamykając pomiędzy udami jego biodra.

- Proszę! - wyjąkałem głośno, kiedy zjechał na moją szyję - Potrzebuję cię tak bardzo. - wyszeptałem, wijąc się pod jego dotykiem.

Na moje słowa, oderwał się od szyi i przestał stymulować mój wzwód. Zsunął jednym ruchem różowe majteczki, a zaraz potem poczułem jak palcem zbiera śluz z pomiędzy moich pośladków, następnie wkładając go we mnie.

- Brett! - wykrzyczałem z jękiem - O mój Boże!

Gdy zobaczyłem jego lekki uśmiech, prawie doszedłem. Pierwszy raz widziałem jego uśmiech i to był najpiękniejszy widok w całym moim życiu. Żaden zachód słońca czy zielony las, otoczony promieniami nie mógł się równać z uśmiechem Bercika.

Chłopak zaczął poruszać palcem, a następnie dodał drugiego. Poczułem silne uczucie perwersyjnej przyjemności w podbrzuszu.

Chyba zaraz oszaleję...

Alfa zdusił moje jęki, wpijając gwałtownie mi w usta. Przyjąłem jego język z uległością i rozkoszą. Tak samo przyjmowałem jego palce w sobie. Mógł robić ze mną w tej chwili co chce.
Gdy myślałem, że więcej przyjemności już nie dam rady znieść, wyjął swoje palce i patrząc mi w oczy, zaczął ściągać z siebie spodnie.

Nie wiem jak to możliwe, ale zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco. Szczególnie wtedy, gdy pozbył się całej odzieży i był teraz zupełnie nagi, jak ja. Nakrył mnie swoim ciałem i pocałował krótko i delikatnie w usta. Następnie spojrzał mi głęboko w oczy. Jego twarz była tak blisko, że widziałem moje niebieskie tęczówki, odbijające się w jego własnych.

Cały czas patrząc mi w oczy, nakierował swojego członka na moje wejście. Nie bałem się. Przy nim żadna rzecz nie wydawała mi się straszna. Poczułem jak zagłębia się we mnie łatwo, dzięki śluzowi. Zacisnąłem lekko dłonie na ramionach alfy, gdy wszedł we mnie do końca. Uczucie wypełnienia od razu sprawiło mi wiele satysfakcji, jakbym był stworzony do tego uczucia. No tak, przecież jestem.

Bercik złączył nasze usta, wkładając mi swój język do buzi. Zaczął powolnie i namiętnie ocierać nim o mój, jednocześnie tak samo poruszać biodrami. Zalała mnie fala podniecenia. Zatraciłem się, ulegając mu w każdym możliwym znaczeniu. Wzdychałem mu w usta, czując jak jego poruszający się penis sprawia, że moje podbrzusze oraz całe ciało dosłownie topnieje od rozkoszy.
Po chwili zaczął całować mnie bardziej agresywnie, zahaczając zębami o moje wargi. Dodatkowo przyspieszył i wzmocnił swoje ruchy biodrami, zatapiając się we mnie głęboko za każdym razem. Pojękiwałem przez cały czas, nie mogąc się opanować. I w tym rzecz...w ogóle nad sobą nie ponowaliśmy.

- Cholera, Liam. - wysapał mi do ucha, a potem zaczął przejeżdżać swoimi ostrymi zębami po mojej szyi.

Mój instynkt aż krzyczał, aby alfa mnie oznaczył. Wystarczyłoby, żeby zjechał trochę niżej i wbił kły w moją skórę. Lecz nawet mój instynkt przestał działać, kiedy Brett jeszcze bardziej przyspieszył tempo i wbijał się we mnie mocno, mrucząc pod nosem przekleństwa pomieszane z komplementami na mój temat.

- Bercik! Boże, tak! - wykrzyczałem, będąc na granicy - Nie przestawaj, Mój alfo! - wyjąkałem nieświadomie.

Nagle poderwał się w górę razem ze mną w ramionach. Oparł się o ścianę, a ja siedziałem na nim w rozkroku. Szybko zacząłem kręcić biodrami, ujeżdżając jego penisa.

- Jestem Twój? - wyszeptał z ustami przy mojej szyi.

- Tylko Mój. - wysapałem, znów czując, że zaraz osiągnę szczyt.

- Ale wiesz, że to alfy wybierają? - upomniał, zaciskając dłonie na moich biodrach.

- Mam to gdzieś. - wyjęczałem, nabijając się na niego mocno.

- Gdzieś masz aktualnie coś innego, kochany. - wymruczał, a ja słysząc jak mnie nazwał, doszedłem z głośnym jękiem, zaciskając się na nim.

Brett szczytował zaraz po mnie, przez co poczułem jak jego knot zaczna rosnąć wewnątrz mnie, powoli napełniając moje wnętrze spermą.

Oparłem czoło o ramię alfy, próbując uspokoić oddech. On zaś schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. Gdy mogłem już normalnie łapać powietrze w płuca, postanowiłem przerwać ciszę.

- Mieszkasz tutaj? - spytałem.

- Wegetuję. - sprostował.

- Nie masz domu? - zmartwiłem się.

Poczułem jak kręci przecząco głową na potwierdzenie. Serce mnie zabolało. Nie wiem jak tam on, ale ja go zabieram ze sobą do domu i koniec. Nikomu go nie oddam i nie zostawię samego. Ja będę...

- Ja będę twoim domem. - powiedziałem ostatnią z moich myśli na głos.

Usłyszałem jak zaśmiał się cicho.

- No nie wiem czy wytrzymam w domu, który śmierdzi betą. Twój zapach śluzu jest cudowny, ale ten betowy...nie obraź się, on cuchnie dla mnie okropnie. - wyznał.

- Cóż...to dobrze w takim razie, że to nie jest mój prawdziwy zapach. - uśmiechnąłem się.

Poczułem nagle jak jego knot się zmniejsza, a moje mięśnie wokół niego rozluźniają. Brett wyszedł ze mnie, sadzając mnie sobie na kolana.

- Cholera. - wyszeptał, zaciskając na moment powieki - Nie zabezpieczyliśmy się. - uświadomił sobie.

Dopiero teraz to do mnie dotarło. Byliśmy tak bardzo otumanieni, że instynkt wziął górę, a racjonalne myślenie poszło w las.
Zdziwiło mnie to, że się nie bałem. Nie że perspektywa posiadania dziecka była dla mnie fajna, ale przy Berciku nic nie wydawało się straszne. Ufałem mu, chociaż go nie znałem. Przespałem się z nim, chociaż go nie znałem. Czułem się przy nim bezpieczny, chociaż go nie znałem. Oddałem mu siebie, chociaż go nie znałem.

I mogłem powtarzać to w kółko, ale tak naprawdę serce mówiło mi, że znam go całe życie.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

W załączniku: Liam

Piosenka: Logan Henderson - Pull Me Deep (siwkxjskks kocham😍!)

NOTKA OD AUTORA
Pierwszy raz jestem całkowicie zadowolona z napisanego rozdziału, a szczególnie tych kilku końcowych zdań❤

Jestem z siebie dumna! Yay!😂

Ave!

😈🔨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro