1
Witam w pierwszym shocie otwierającym jak tytuł wskazuje Book of shots.
Historyjki zawarte w tej książce nie będą miały zbyt wiele logiki i nie będą ze sobą zbytnio powiązane, po za oczywiście bohaterami.
W multi Aleks, to on będzie grał rolę pierwszoplanową ^^
A uprzedzam wrzucam rozdział bez sprawdzania więc może tam być więcej błędów niż zazwyczaj xD
Miłego czytania. Mili :)
***
Z przerażeniem szeroko otworzyłem oczy. Chciałem się poderwać do siadu, ale nie mogłem. Panika, która obudziła się we mnie podczas sennego koszmaru zaczęła błyskawicznie narastać. Nadal byłem obezwładniony, nie mogłem się ruszyć przegnieciony ciężarem. Nadal nie mogłem swobodnie oddychać, w chwili kiedy sobie to uświadomiłem, zacząłem spazmatycznie oddychać, desperacko walcząc o błogosławiony tlen. Szarpnąłem się w naturalnym odruchu obronnym organizmu. Nic to nie dało, ciężar, który mnie przygniatał był ponad moje siły. W próbach ogarnięcia tego co się wokół mnie dzieje nie pomagała uparcie pulsująca głowa, wciąż szumiało mi po wczorajszym piciu, nie wróć to już nie było picie, a chlanie. W którym momencie urwał mi się film? Nie wiem...
Czułem jak panika co raz bardziej zaciska na moim gardle swoje zimne dłonie. Odruchowo sam złapałem się za szyję. Odczułem odłamek ulgi, nic tam nie było, żadnych przerażających zimnych rąk. Więc skąd to uczucie duszenia się? W głowie kręciło mi się co raz bardziej, zamknąłem oczy, wirujący biały sufit nie pomagał. Jedyną pociechą było to, że mogłem swobodnie poruszać przynajmniej jedną ręką. Druga przygwożdżona była do materaca ciepłym ciężarem.
Przejechałem dłonią po twarzy, odgarniając przy okazji zbłąkane platynowe kosmyki i próbując zebrać myśli. Skoro to nie sen, to co mnie do cholery jasnej przygniata. Chociaż ta przerażająca panika mijała, nie spałem, żyłem, byłem chyba (chyba?! tak chyba...) w swoim pokoju, więc cóż mnie mogło przygniatać? Podjąłem pierwszą próbę oderwania głowy od poduszki – zawiodłem, była zbyt ciężka, zbyt wiele procentów wciąż w niej szumiało... Podejście numer dwa do próby identyfikacji przygniatającego mnie przedmiotu tym razem zamierzałem użyć w tym calu wolnej ręki. W mojej głowie pojawiała się już pewna teoria. Zważając na to, że od ciężaru biło nieznośne ciepło, nie mógł być to żaden mebel... Nie myliłem się moje palce natrafiły na ciepłe ciało, hah przynajmniej ta osoba żyła – zaśmiałem się w duchu parskając cichym śmiechem. Osoba ani drgnęła...
Podjąłem ponowną wędrówkę moją dłonią, skóra pod moimi palcami była przyjemna w dotyku miękka i gładka. Cholera chyba to nie jakaś laska?! Przecież żadnej tu wczoraj nie było więc to chyba nie możliwe, prawda? Żeby się upewnić i uspokoić, wróciłem do badania źródła ciepła, dotarłem do klatki piersiowej i odetchnąłem z ulgą. Na pewno miałem do czynienia z chłopakiem, chociaż tyle... Kiedy przypadkowo trąciłem sutek, postać na mnie cicho jęknęła, zamarłem jęk wydał mi się dziwnie znajomy – jedno wiedziałem, słyszałem go dziś w nocy nie raz, a przynajmniej takie miałem wrażenie, moje wspomnienia z nocy były przykryte grubym kocem alkoholu w mojej krwi... Zrezygnowany upuściłem rękę na materac, próbując wymyślić cokolwiek, co podpowiedziałoby mi kto to jest i co robiłem/robiliśmy. No właśnie czy my...? Pacnąłem sobie w czoło, chyba nie przespałem się z tym chłopakiem po pijaku prawda?
Niepewność pożerała mnie bardziej niż wcześniejsze przerażanie. Wróciłem dłonią do ciepłego ciała, tym razem sunąc w dół. Chwila nie pewności i... kurwa! Nic! Gościu był kompletnie goły. Nie do końca świadom, co robię zacisnąłem wściekły rękę, przy okazji wbijając w jego pośladek paznokcie. Postać drgnęła, ocierając się o moje krocze, kurwa ja też nic nie miałem na sobie! Chłopak przemieścił się nieco przekręcając głowę, przez co jego włosy przejechały po mojej brodzie. Zaciągnąłem się nosem i zamarłem. Znałem ten zapach aż za dobrze! Cholera! Nie czekaj nie panikuj – powiedziałem do siebie w myślach, przecież każdy mógł używać tego samego szamponu, co Dorian, prawda? Po za tym, przecież... przecież... kurwa! wczoraj chlaliśmy tylko w trójkę, nie ma opcji, żeby to był ktoś inny! Ale przecież nie raz piliśmy razem! Nie raz spaliśmy w jednym łóżku i nie raz się do mnie tulił! I do niczego nigdy między nami nie doszło! Dopiero teraz jak to wszystko do mnie dotarło, zrozumiałam, że przecież znam ten ciężar na sobie, aż za dobrze. Dori cholernie lubił się tulić do innych, a już zwłaszcza do mnie.
Nie myśląc wiele przywaliłem sobie wolną dłonią w czoło, dopiero po chwili tego pożałowałem. Kurwa jak boli. Jęknąłem. I znów zamarłem. Jęk. Jak to możliwe, że jęk, który wydobył się z ust Doriana wydawał mi się tak cholernie znajomy?! Przecież my nie... kurwa... my naprawdę nigdy!
Za cel najwyższy wziąłem sobie wydostanie się spod niego tak, żeby się nie obudził. Jeśli się teraz przebudzi i odkryje, w jakim obaj jesteśmy stanie, zabije mnie. Znam go aż za dobrze. Próbowałem się wysunąć, ale skończyło się to tym, że ciaśniej przylgnął do mojego ciała obejmując mnie ręką za szyję. Znów poczułem, że brakuje mi powietrza...
Myśl Aleks, myśl! Przecież to niemożliwe żebyście... nawet po pijaku... nie to po prostu nie możliwe. Myśl idioto jak się stąd wydostać! Kurwa! O Krzysiek! Gdzie jest Krzysiek?! On na pewno będzie w stanie to wszystko jakoś wytłumaczyć! I wydostanie mnie stąd.
Podjąłem kolejną desperacką próbę wydostania się spod mojego przyjaciela – Ugh – jęknąłem z wysiłku, kiedy udało mi się zabrać jego podduszające mnie ramię. Cały czas myśląc intensywnie, nie czułem żadnego bólu w dolnych partiach ciała, a więc raczej do niczego między nami nie doszło, przecież Dori, za cholerę nie pozwoliłby mi się zdominować, prawda? Czułem się trochę uspokojony, do czasu...
Najwyraźniej podirytowany tym, że zmieniłem jego wygodną pozycje wyszarpnął ramię z mojej dłoni i podparł się na mojej klatce piersiowej unosząc. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja wiedziałem, że przepadłem... Widziałem już te przymrużone kocie ślepska, nieco mętne przez alko i ... nie to mi nawet w myślach nie chciało przejść przez gardło, do tego w zestawie z zarumienionymi policzkami. To był tak niecodzienny widok, że nawet mimo zbyt dużej ilości procentów utkwił mi w głowie. Odległość naszych twarzy od siebie była tak jak wtedy minimalna, a to mogło znaczyć tylko jedno... Kurwa już po mnie!
- Aleks? – wyszeptał ochryple Dorian, przyprawiając mnie tym samym o dreszcze. – Co my... co Ty masz taką minę... Co się tu odwaliło? Dlaczego śpię u Ciebie, a w sumie to na Tobie? – poruszył się nieco leniwie i dosłownie widziałem, jak małe trybiki w jego zaspanym i zalanym mózgu budzą się do życia.
- N-nic nie pamiętasz? – więcej nie byłem w stanie z siebie wydusić. To nie tak, że podniecał mnie leżąc na mnie całkiem nago i ocierając się w strategicznym miejscu, ale do cholery byłem tylko facetem no...
- A-Aleks??? – z tak bliskiej odległości dosłownie widziałem jak jego kocie oczy powoli się rozszerzają w przerażeniu. – Aleks?! – powtórzył nieco głośniej i z nutką paniki, co mogłem zrobić? Nic... westchnąłem cierpiętniczo zasłaniając sobie oczy dłonią. Nie chciałem widzieć jak puzzle w jego głowie po kolei wpadają w odpowiednie miejsca, ukazując niezbyt przyjemną całość. No bo przecież, czy było jeszcze jakiekolwiek miejsce na wątpliwości?! Tym bardziej, że gdy przekrzywił głowę na jego szyi dostrzegłem czerwone ślady. Już jestem martwy...
- Aleks?! Dlaczego nic nie mówisz?! – zirytował się kiedy zbyt długo milczałem, ukrywając się za palcami... Bardziej czułem niż widziałem, jego mordercze spojrzenie wbite we mnie. Wciąż uparcie na mnie leżał, opierając się na łokciach po bokach mojej głowy. Był blisko, zdecydowanie za blisko... - Aleks?! No powiedz coś!
- A co mam Ci do cholery jasnej powiedzieć?! – wrzasnąłem na niego, zdejmując dłoń i rzucając mu wściekłe spojrzenie.
- Powiedz mi, że my nie...?!
- Że my nie co?!
- Powiedz, że my nie spaliśmy za sobą?!
- Jak widać jeszcze chwilę temu spaliśmy – odgryzłem się.
- To nie jest śmieszne idioto!!! Mów!
- Nie wiem!
- Jak to?! – jego twarz pobielała. – Jak to nie wiesz?!
- A Ty wiesz?!
- Ja... - zmieszany Dorian to cholernie rzadki widok... zamurowało mnie.
- No właśnie! Więc przestań się na mnie drzeć i może zejdź już ze mnie!
Poderwał się, ale nie zdążył nawet podnieść, kiedy to drzwi do mojej sypialni otwarły się z hukiem. O zgrozo gorzej być nie mogło... W progu stał Krzysiek z mega wkurwem na twarzy.
- Czego się znowu do cholery jasnej drzecie?! Musicie robić hałas od samego rana?! W nocy wam nie wystarczyło?!
- CO?! – wykrzyknęliśmy jednocześnie.
- Co, co?! Mało hałasu narobiliście w nocy?!
- Co masz na myśli?? – zapytał z przestrachem Dorian.
- Jak to co mam na myśli?! – spojrzał na nas jak na idiotów. – Głośniej się jęczeć nie dało?! Oki jestem w stanie wiele zrozumieć, jesteście dorośli i możecie robić co chcecie i pieprzyć z kim chcecie nawet ze sobą, ale do cholery musicie robić to tak głośno?!
- Czekaj Krzysiek, wolniej i ciszej. O czym Ty do cholery mówisz?! – miałem po wyżej uszu jego krzyków, głowa wciąż napierdalała mnie niemiłosiernie...
- Jak to o czym mówię? Wy się mnie pytacie?! – spojrzał na nas z mieszanką niedowierzania i kpiny w czekoladowych oczach.
- Jak widać – warknąłem strącając w końcu z siebie Doriana. Miałem dosyć tej całej farsy. Marzyłem jedynie o przeciwbólowych i życiodajnej kawie.
- Ej! Jebło Cię?! – wydarł się na mnie Dori.
- Zamknij się w końcu! Zamknijcie się obaj! Łeb mi pęka! – usiadłem w końcu uwolniony od ciężaru ciała przyjaciela. Podciągnąłem kolana ukryte od kołdrą do klatki piersiowej i oparłem na nich łokcie chowając twarz w dłonie. Musiałem choć odrobinę zebrać myśli... Czułem jak obok mnie Dori siada po turecku, tak samo jak ja przykryty do połowy. Podniosłem na niego wzrok, a moje oczy rozszerzyły się w szoku. No cóż nie tylko na szyi miał czerwony ślad. A to mogło oznaczać tylko jedno... jednak się ze sobą przespaliśmy... Ponownie tego poranka westchnąłem cierpiętniczo, po czym przerwałem ciszę.
- A więc powoli. Ustalmy co się wydarzyło. Oki? Tylko błagam bez krzyków.
- A co chcesz ustalać?! Jeszcze masz jakieś wątpliwości?! – zaśmiał się wrednie Krzysiek.
- Tak Krzysiek mam wątpliwości! Przecież my nigdy nie...
- Najwyraźniej kiedyś musiał być ten pierwszy raz – zakpił z nas szatyn, odwracając się do nas tyłem.
- A skąd Ty to możesz wiedzieć?! – wbrew mojej prośbie wydarł się tuż obok mojego ucha, przez co skrzywiłem się z bólu.
- Słyszałem was głośno i wyraźnie – zakpił trzymając klamkę, z zamiarem opuszczenia pokoju. – Zrobiłem kawę chcecie? Myślę, że się wam może przydać.
- Słyszałeś, ale czy widziałeś?! – drążył Dori. – Przecież my nigdy, przecież jesteśmy jak bracia, idioto!
- No najwyraźniej to wam już nie przeszkadza – zaśmiał się.
- Przestań sobie z nas kpić! – warknąłem wściekły.
- Chyba wy ze mnie.
- To nie jest możliwe, żeby żaden z nas kompletnie nic nie pamiętał. – starałem się panować nad emocjami.
- No właśnie – poparł mnie Dorian wiercąc się niecierpliwie.
- Obaj byliście zalani w trzy dupy, więc dziwne by było jakbyście pamiętali cokolwiek – śmiejąc się z nas wyszedł jedną nogą na korytarz, wkurwiony rzuciłem za nim poduszką, trafiłem idealnie w tył głowy. Obrócił się i rzucił nam rozbawione spojrzenie, zostawiając nas w cholernej niepewności. Dłuższą chwilę obaj milczeliśmy, unikając swoich spojrzeń... W końcu Dorian nie wytrzymał ciszy.
- Aleks sądzisz, że to prawda? Że my? – wydawał się taki zagubiony, miałem ochotę go przytulić, powstrzymałem się jednak, to nie był dobry pomysł.
- Nie wiem Dori, nie wiem – przejechałem dłonią po twarzy, miałem dosyć, zdecydowanie potrzebowałem mocnej kawy.
- No, ale Aleks... - uciąłem mu w pół słowa.
- Dosyć Dori. Daj spokój. Łeb mi napierdala. Nawet, jeśli to co? – dosłownie widziałem jak się wycofuje wbijając we mnie przenikliwe spojrzenie... - No proszę Cię Dori, nie zachowuj się jak dzieciak. Myśl logicznie nie ma opcji, żebyś dał mi się przelecieć, prawda? Nawet zalany w trupa.
Zrezygnowały wstałem z łóżka szukając wzrokiem czegoś do ubrania.
- Wiesz, co jeb się Aleks! – zerwał się wkurwiony z łóżka razem z kołdrą i wybiegł z pokoju, po drodze zapodając mi kopa w łydkę, zostawiając mnie samego w pełnym szoku i z bolącą nogą. O chuj to chodzi?! Czy ja wciąż śnię? Pojebany ten dzień. Więcej nie chleję z nimi... Wciągnąłem na siebie bokserki i udałem się za zapachem kawy do kuchni. Naprawdę w tej chwili miałem to cholernie głęboko, czy rzeczywiście się ze sobą przespaliśmy, czy to tylko kiepski żart Krzyśka. Kac morderca nie miał serca, tak samo jak ja w tej chwili... Później będę się martwił konsekwencjami...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro