Rozdział 2 -Wdzięk,klasa i elegancja
Nicolette sidziała w swoim pokoju i robiła sobie makijaż. Bez niego nigdzie nie wyjdzie,a chciała przejść się trochę na świeżym powietrzu. Jako urocza dama z Beauxbatons musiała prezentować się idealnie na każdym kroku by nie przynieść wstydu swojej szkole i madame Maxime. W końcu jej wygląd i zachowanie pokazywało czego nauczyła się w tej szkole.
Wstała i podeszła do szafy w której pełno było jej ubrań. Postanowiła wynrać coś ze swoich ubrań kupionych w Anglii. Francuskie ubrania są ładne,ale są zrobione z cienkich i delikatnych materiałów więc tu w domu mogło być jej w nich zimno. Nie jest nowością to że w Londynie jest zdecydowanie zimniej niż w Paryżu. Postawiła na czarną koszulkę z długim rękawem i dżinsowe spodnie oraz białe buty. Chwyciła czarna torebkę i wyszła na zewnątrz.
Spacerowała po łące znajdującej się niedaleko jej domu. Stęskniła się za tym miejscem i była szczęśliwa że może wrócić do domu,ale jednocześnie było jej przykro że musiała opóścić Francję i zostawić przyjaciół.
Czy w Hogwarcie też będzie tak popularna? Czy płeć przeciwna nadal będzie ją adorować? Czy każdy będzie chciał się z nią przyjaźnić,tak jak było to w Beauxbatons? Nicolette bardzo lubiała być popularna i nie chciała tej popularności starcić.
Postanowiła jednak się nie przejmować i uznała że gdy coś pójdzie nie po jej myśli,a ona będzie miała problemy w szkole to wtedy wróci do Beauxbatons. Była pewna że dyrektorka przyjmie ją z radością z powrotem.
Spacerowała jeszcze chwilę po czym wróciła do domu. Była godzina 14:15 więc pewnie zaraz będzie obiad. Gdy tylko przekroczyła próg mieszkania poczuła intensywny zapach jedzenia unoszący się z kuchni. Poszła tam i zastała swoją matkę gotującą obiad. Za pomocą różdżki mieszała właśnie zupę a łyżka poruszana za pomocą zaklęcia kręciła idealne koła.
- Och witaj Nicolette - powiedziała rodzicielka odwracając się do blądynki.
- Witaj matko - powiedziała i podeszła bliżej - Mam ci pomóc?
- Nie,dziękuję nie trzeba Nici już prawie skończyłam - powiedziała odwracając się od niej -Ale możesz zawołać Jamesa.
- O nie ja tam nie idę! Widziałaś jaki on ma tam bałagan!?
- Wiem,ale ja jestem zajęta. Zrobisz to?
- Eh....no dobrze - odparła niechętnie i ruszyła powoli na górę.
Zapukała lekko w drzwi od pokoju brata i otworzyła je. Gdy znalazła się w jamie lwa doznała szoku. Pokój wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. Na podłodze leżały brudne koszulki,spodnie,skarpety,a nawet bokserki. Oprócz tego było tam też pełno śmieci i innych dziwnych rzeczy. Jedynym czystym miejscem była szafka nocna ze zdjęciem rudej dziewczyny. Jej brat leżał na łóżku bez koszulki i palił papierosa.
- Co tu się na Merlina stało? - zapytała Nicolette,a chłopak dopiero po tych słowach zwrócił na nią uwagę.
- Nic. Co miało się stać? - zapytał,a ona nic nie powiedziała tylko podniosła brew i skierowała wzrok na bałagan. On również spojrzał w tym kierunku co siostra i zrozumiał o co jej chodzi - Oj nie przesadzaj Nici - powiedział w końcu.
- Dobra nieważne - odparła wiedząc że ta rozmowa prowadzi do nikąd - Wstawaj i idziemy na obiad.
- Okej - zrobił to co poleciła i zgasił papierosa.
- A może byś się ubrał?
- Jestem ubrany - żachnął się,a ona spojrzała na niego wzrokiem mówiącym: "Ty tak na serio?".
- Ubierz koszulkę dzbanie.
- Dlaczego?
- Bo nie wypada siedzieć w towarzystwie bez koszulki - powiedziała takim tonem jakby to była najoczywistrza rzecz na świecie.
-Dobrze mamo - parsknął brunet.
- Przestań.
- Bo nie rozumiem co ci do tego jak jestem ubrany. Od kiedy pojechałaś do Beauxbatons to zachowujesz się jak jakaś paniusia. Jak będę chciał to mogę nawet chodzić w samych bokserkach i nikt mi nie zabroni.
— Bo w tej szkole oprócz magii uczymy się wdzięku,klasy i elegancji. Dobra z resztą nie ważne. Chodź już na ten obiad — powiedziała nie chcąc się kłócić.
James ubrał koszulkę i zszedł z dziewczyną na dół gdzie czekała na nich matka i ojciec. Oboje siedzieli już przy stole i czekali na swoje dzieci. Rodzeństwo usiadło koło nich i cała rodzina zabrała się za posiłek.
Godzinę później Nicolette i James siedzieli nad stawem w środku lasu. Często spędzali tam razem czas. Było tam zawsze cicho i spokojnie i nikt oprzócz dzieci Potterów nie wiedział nawet o istnieniu tego miejsca.
— Jak tam jest? — zapytała nagle blądynka,a chłopak podniósł jedną brew najwyraźniej nie rozumiejąc jej— W Hogwarcie — dodała.
— Jest wesoło i panuje tam rodzinna atmosfera — odparł po krótkim namyśle.
— Nie chcę tam iść — powiedziała przerywając ciszę,która zapadła po jego odpowiedzi.
— Dlaczego
— Bo nie chcę stracić popularności jaką miałam w Beauxbatons — stwierdziła.
— Nie sądzę że ją stracisz. Jesteś ładna i inteligentna przez co raczej z tym nie będziesz miała problemu — powiedział chcąc dodać jej otuchy — Poza tym jesteś siostrą jednego z popularniejszych chłopaków z Hogwartu — dodał z dumą wypinając pierś.
— Że niby ty?
— Tak. Mam pełno fanek.
— To one chyba totalnie nie mają gustu.
— Tak samo jak chłopcy z Beauxbatons — powiedział z wrednym uśmiechem na twarzy,jednak uśmiech zszedł mu z twarzy gdy zarobił od siostry kuksańca w żebro.
— Ała! To bolało! — krzyknął łapiąc się za bolące miejsce,a Nici parskęła śmiechem.
— Należało ci się imbecylu — powiedziała zdenerwowana — Poza tym przed chwilą sam przynałeś że jestem ładna.
— Oj wymskęło mi się — powiedział przez co oberwał kolejnego kuksańca,tym razem w ramię.
Jednak niedługo w domu Potterów miał pojawić się ktoś kto całkowicie zmieni spokojne życie Nicolette w przygodę pełną problemów.
-----------------------------------------------------------
Mam nadzieję że podoba wam się część. Dajcie znać co o tym sądzicie w komentarzu.
Jak ci się podoba zostaw ★ bo to bardzo motywuje.
Bay UwU
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro