8.
Otwieram oczy... Gdzie ja jestem?! Leżę na jakimś dziwnym, twardym czymś, bo nie można nazwać tego łóżkiem. Obok mnie stoi pielęgniarka i chyba podaje mi kroplówkę. Patrzę przed siebie. Widzę tatę i Jenifer siedzą na krzesłach i patrzą w dół. Martwią się.
Prubuję coś powiedzieć...
- G... Gdzie... Ja j... Jestem?? - pytam z wielkim trudem.
- W szpitalu. Byłaś odwiedzić mamę i zemdlałaś. Ja jestem pielęgniarką i jesteś teraz w moim gabinecie. - mówi kobieta. Mimo, że uśmiecha się do mnie to nie wzbudziła mojego zaufania. Z resztą nic co jest związane ze szpitalem nie wzbudza mojego zaufania.
Nie odpowiadam jej, ponieważ nie mam siły... Jestem bardzo słaba. Tata wstaje z krzesła, a pielęgniarka wychodzi.
- Jak się czujesz? - pyta.
- Źle... - odpowiadam.
Minęły 3 godziny, a ja dalej leżę w tym miejscu. Kroplówka się już skończyła, więc tata poszedł zapytać czy mogę już jechać do domu.
Jenifer siedziała ze mną w milczeniu.
- Dziękuję, że tu z nami jesteś... - mówię do niej. Na szczęście mogę już normalnie mówić.
- Nie musisz dziękować! Robię to dlatego, że was kocham!
- Dzięki tobie tata jest w lepszej formie. Nie pił od wczoraj.
Nie zdążyła już nic odpowiedzieć, bo wszedł tata.
- Możemy jechać do domu! - oznajmia z uśmiechem.
- To świetnie!! - wykrzyknęła Jenifer.
Powoli wstałam, tata złapał mnie za rękę i wyszliśmy ze szpitala.
Dotarliśmy do domu. Nadal nie mam tyle siły co przedtem. Jestem w pokoju i trzymam laptopa na kolanach. Dawno nie byłam na Facebooku, więc korzystam z okazji, że jestem spokojna i przeglądam go.
Następnie jem kolację. Jak zwykle pyszna.
Teraz wracam do pokoju. Jestem zmęczona. Idę spać. O dziwo wogóle nie myślę o tym co się stało. Nie chce mi się płakać... To chyba dzięki tej kroplówce. Żeby tak było zawsze!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro