Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

Obudził mnie dźwięk spadających kropel deszczu na dach. Patrzę na zegarek. Jest 14:00. Spałam 3 godziny. Spało mi się bardzo dobrze. Wypoczęłam jak nigdy. I pierwszy raz od wielu tygodni nie śnił mi się koszmar.

Wypoczęta wstaję na równe nogi i patrzę w okno. Nawet niebo płacze... Musi już padać długo, bo na podwórku są ogromne kałuże.

Idę do taty i Jenifer. Są w kuchni... Siedzą i rozmawiają...

- Cześć kochanie! - wita mnie uśmiechnięty tata.

- Jak się spało? - mówi swoim pięknym głosem Jenifer.

- Bardzo dobrze.

Usiadłam na przeciwko nich.

- Dowiedzieliśmy się, w którym szpitalu jest mama... Chciałabyś tam pojechać? - pyta tata.

- Tak. - mowię łamiącym się głosem. Bardzo chciałabym ją zobaczyć, ale jednocześnie się boję.

- Ale najpierw coś zjesz! - zażyczyła sobie Jenifer.

Zjadłam pyszne naleśniki z nutellą. Ubieram czyste ubrania i jedziemy we trójkę.
Droga bardzo się dłuży. Musimy przejechać 28 km. W końcu jesteśmy na miejscu.

Wchodzimy do szpitala. Tata idzie zapytać się gdzie leży mama.

- Pokój nr. 9, 1 piętro. - mówi.

Wchodzimy po schodach. Przed nami ukazuje się długo korytarz. To OIOM. Robi mi się niedobrze... Nie lubię szpitali. Na korytarzu nie ma nikogo... A jednak nie! Idzie jakiś mężczyzna pchający kobietę na wózku.

Znajdujemy pokój nr. 9 i wchodzę tam ja oraz tata. Jenifer zostaje.

Tata otwiera drzwi i gestem prosi abym weszła pierwsza. Dalej jest mi nie dobrze i czuję, że za chwilę zemdleję.

Widzę mamę! Wygląda strasznie... Jest blada, ma zamknięte oczy. Do niej są podłączone tysiące kabelków. Podchodzę bliżej. Dotykam jej ręki. Zimna!!

Z oczów płyną mi łzy. Nie chcę tu dłużej być!!! Spoglądam na tatę. Wychodzę.

Czuje, że jestem blada. Nie mam siły. Słabo mi i chce mi się wymiotować. Cała się trzęsę.

Siadam obok sali. Jenifer nie ma...

Mija 5 minut. Idzie Jenifer, w tym samym momencie tata wychodzi z sali. Też nie wygląda najlepiej. Jenifer patrzy na nas z współczuciem.

- Choćmy na świeże powietrze. Nie wyglądacie najlepiej. - mówi.

Tata idzie w stronę schodów. Ja próbuje zrobić to samo... Wstaję i... Robi mi się ciemno przed oczami...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro