3.
Idę wzdłuż ścieżki. Przedemną i za mną jest tylko las... Nie ma nic ciekawego... Przeszłam chyba już z 500 metrów. Powoli ogarnia mnie strach... Boję się, że zgubię się, zjedzą mnie wilki i zostanę tu, nikt mnie nie znajdzie...
Przeszłam kolejne dwa metry i zawracam. Dobrze, że jest tu jedna ścieżka, więc wiem którędy wrócić. Idę... Idę... Boże! Po co ja szłam do tego lasu? Cholernie się boję!! Słyszę jakieś głosy! Co to?!! Odwracam się, ale nikogo za mną nie ma. Patrzę na prawo, lewo i przed siebie, ale nikogo podejrzanego nie widzę... Patrzę do góry. Ach tak! To sowa! Siedzi na drzewie...
Dobra dość wrażeń jak na jeden dzień! Dotarłam! Stoję teraz przed gustownym drewnianym domkiem, widzę jak wkoło niego rosną kwiatki i myślę, że chciałabym w nim mieszkać. Tylko nie w lesie! Wkońcu otrząsam się z zamyślenia i widzę, że na podwórku nie ma samochodu cioci! Pojechali beze mnie?? Było by to prawdopodobne, ale wątpię żeby mama mnie zostawiła. Wiem, że mnie nie kocha, ale nie naraziła by się tacie...
Dalej stoję bez ruchu... Chciałabym wejść do środka, ale rezygnuję. Chciałabym zadzwonić do mamy, ale rezygnuję.
Nie robię nic... Widzę, że drzwi się otwierają i wychodzi młody mężczyzna. Wysoki brunet, przystojny. Zastanawiam się co on tu robi, ale dochodzę do wniosku, że to kochanek cioci. Podchodzi do mnie...
- Cześć mała! Co tu robisz? - pyta. Wydaje się sympatyczny.
- Przyjechałam tu z mamą pomóc cioci... A gdzie one są?
- Haha to ty jesteś córką Camili? - głupio się śmieje, nie jest już sympatyczny! Trochę się go boję.
- Tak...
- No to masz niezłą mamę! Haha
- Co pan tu robi? - pytam surowo.
- Hm... No wiesz... Nie wiem czy cię wtajemniczać... Jestem kochankiem twojej matki! Muszę przyznać, że niezła dżaga z niej!!
- Niech pan się nie popisuje! Gdzie jest moja mama?
- Pojechała z Laurą do sklepu. Coś długo nie wracają...
Nie chciałam już go dłużej słuchać. Dowiedziałam się tego co chciałam. Poszłam usiąść na jakiś beton, bo w pobliżu nie było nawet żadnej ławki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro