Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21.

5 godzin później

Otwieram oczy spoglądam na okno robi się już szaro... Hm... Która może być godzina? Biorę do ręki telefon. 21:14. Spałam ponad 5 godzin... Wow! Ale wreszcie się wyspałam. I szczerze mówiąc zrobiłam się głodna. Chyba pójdę do kuchni. Jenifer na pewno już coś dla mnie przygotowała. Ale najpierw muszę ją przeprosić... Źle się zachowałam wychodząc z kuchni i burcząc pod nosem, że nie chce jeść... Ale po prostu byłam zmęczona, na pewno to zrozumie.

Jak myślę ta robię. Wstaję z łóżka ubieram kapcie i idę w stronę kuchni.

Zbliżam się do drzwi. Nic nie słychać. Czyżby ich tam nie było? Jakoś przywykłam do tego, że zanim wejdę stoję jakiś czas przy drzwiach i podsłuchuję... Czasem usłyszę coś ważnego... Na przykład związanego z mamą.

Otwieram drzwi. Jednak tam są! Siedzą przy stole i jedzą.

- Hej kochanie! - wita mnie tata.

- Wyspałaś się? - pyta Jenifer.

- Tak... Yy... Ja... Przepraszam Cię. - mówię zwracając się do Jenifer.

- Za co? - pyta z niedowierzającym uśmiechem.

- Za to, że nie chciałam jeść i poszłam do pokoju... Źle się zachowałam. Nie powinnam tak robić. Wiem, że się o mnie martwisz i chcesz dla mnie jak najlepiej, a ja to olewam...

- Spokojnie! Ja nie jestem na ciebie zła! Wiem, że byłaś zmęczona. Nie przejmuj się! Nie ma sprawy!

- Dzięki.

- Ale teraz już musisz zjeść!

- Tak zjem! Jestem głodna. - mówię uśmiechając się.

- A prezenty ci się podobają? - pyta tata.

- Tak! Są świetne! Właśnie miałam wam podziękować! - przytulam tatę, a później Jenifer.

Już bardzo głodna zasiadam do stołu.

Na stole czeka na mnie parówka, kanapka z pomidorem, ogórkiem, papryką, sałatą i serem. Oraz sok pomarańczowy. Tak bardzo fit! Dawno nie jadłam aż tak zdrowo.

Pałaszuję kolację.

- Dziękuję! Było pyszne! - chwalę po zjedzeniu.

- Nie ma za co! - jak zwykle Jenifer się do mnie uśmiecha.

Odnoszę talerz do zmywarki i idę do swojego pokoju. 

Siadam na łóżku i sięgam po laptopa. Wchodzę na Facebooka, Instagrama. Potem dla zabicia czasu zaczynam grać w jakąś grę. Patrzę na zegarek... 22:30. Jeju, ten czas przy komputerze zawsze tak szybko leci...

Odkładam laptopa i w tym samym momencie do drzwi ktoś puka. 

- Proszę! - krzyczę.

Wchodzi Jenifer. Z uśmiechem przysuwa sobie pufę do mojego łóżka i siada na nią. 

- Jak się czujesz? - pyta. Wiedziałam, że usłyszę z jej ust to pytanie. 

- Dobrze. O wiele lepiej niż rano. 

- To dobrze. 

Przytulam ją! Najmocniej jak potrafię. Przy niej czuję się bezpiecznie. 

- Dziękuję, że jesteś Jenifer... - mówię odklejając się od niej. 

- Mów mi Jen! Tak jak napisałam ci na kartce! Lubię jak ktoś tak do mnie mówi.

- Ok Jen. Dziękuję, że jesteś! 

- To ja dziękuję, że jesteś! Nie mam dzieci, a bardzo bym chciała. Ale dzięki tobie czuję, że mam cel! Muszę sprawić abyś była szczęśliwa!! 

- Zawsze poprawiasz mi humor. - przytulam ją jeszcze raz. - Tylko niestety z tatą coraz bardziej się oddalamy... Jest cały czas smuty i się nie odzywa...

- Wiem... Ale jemu jest teraz ciężko... Musisz to zrozumieć! 

- Rozumiem to...

- Spróbuję z nim porozmawiać. 

- Dziękuję... 

- A teraz idź spać. Musisz dużo odpoczywać. 

- Masz rację... Dobranoc! - uśmiecham się.

- Dobranoc kochanie! Kolorowych snów. - całuje mnie w czoło i odchodzi.

Na pewno nie będą kolorowe... Ale nie myślę o tym. Zasypiam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro