21.
5 godzin później
Otwieram oczy spoglądam na okno robi się już szaro... Hm... Która może być godzina? Biorę do ręki telefon. 21:14. Spałam ponad 5 godzin... Wow! Ale wreszcie się wyspałam. I szczerze mówiąc zrobiłam się głodna. Chyba pójdę do kuchni. Jenifer na pewno już coś dla mnie przygotowała. Ale najpierw muszę ją przeprosić... Źle się zachowałam wychodząc z kuchni i burcząc pod nosem, że nie chce jeść... Ale po prostu byłam zmęczona, na pewno to zrozumie.
Jak myślę ta robię. Wstaję z łóżka ubieram kapcie i idę w stronę kuchni.
Zbliżam się do drzwi. Nic nie słychać. Czyżby ich tam nie było? Jakoś przywykłam do tego, że zanim wejdę stoję jakiś czas przy drzwiach i podsłuchuję... Czasem usłyszę coś ważnego... Na przykład związanego z mamą.
Otwieram drzwi. Jednak tam są! Siedzą przy stole i jedzą.
- Hej kochanie! - wita mnie tata.
- Wyspałaś się? - pyta Jenifer.
- Tak... Yy... Ja... Przepraszam Cię. - mówię zwracając się do Jenifer.
- Za co? - pyta z niedowierzającym uśmiechem.
- Za to, że nie chciałam jeść i poszłam do pokoju... Źle się zachowałam. Nie powinnam tak robić. Wiem, że się o mnie martwisz i chcesz dla mnie jak najlepiej, a ja to olewam...
- Spokojnie! Ja nie jestem na ciebie zła! Wiem, że byłaś zmęczona. Nie przejmuj się! Nie ma sprawy!
- Dzięki.
- Ale teraz już musisz zjeść!
- Tak zjem! Jestem głodna. - mówię uśmiechając się.
- A prezenty ci się podobają? - pyta tata.
- Tak! Są świetne! Właśnie miałam wam podziękować! - przytulam tatę, a później Jenifer.
Już bardzo głodna zasiadam do stołu.
Na stole czeka na mnie parówka, kanapka z pomidorem, ogórkiem, papryką, sałatą i serem. Oraz sok pomarańczowy. Tak bardzo fit! Dawno nie jadłam aż tak zdrowo.
Pałaszuję kolację.
- Dziękuję! Było pyszne! - chwalę po zjedzeniu.
- Nie ma za co! - jak zwykle Jenifer się do mnie uśmiecha.
Odnoszę talerz do zmywarki i idę do swojego pokoju.
Siadam na łóżku i sięgam po laptopa. Wchodzę na Facebooka, Instagrama. Potem dla zabicia czasu zaczynam grać w jakąś grę. Patrzę na zegarek... 22:30. Jeju, ten czas przy komputerze zawsze tak szybko leci...
Odkładam laptopa i w tym samym momencie do drzwi ktoś puka.
- Proszę! - krzyczę.
Wchodzi Jenifer. Z uśmiechem przysuwa sobie pufę do mojego łóżka i siada na nią.
- Jak się czujesz? - pyta. Wiedziałam, że usłyszę z jej ust to pytanie.
- Dobrze. O wiele lepiej niż rano.
- To dobrze.
Przytulam ją! Najmocniej jak potrafię. Przy niej czuję się bezpiecznie.
- Dziękuję, że jesteś Jenifer... - mówię odklejając się od niej.
- Mów mi Jen! Tak jak napisałam ci na kartce! Lubię jak ktoś tak do mnie mówi.
- Ok Jen. Dziękuję, że jesteś!
- To ja dziękuję, że jesteś! Nie mam dzieci, a bardzo bym chciała. Ale dzięki tobie czuję, że mam cel! Muszę sprawić abyś była szczęśliwa!!
- Zawsze poprawiasz mi humor. - przytulam ją jeszcze raz. - Tylko niestety z tatą coraz bardziej się oddalamy... Jest cały czas smuty i się nie odzywa...
- Wiem... Ale jemu jest teraz ciężko... Musisz to zrozumieć!
- Rozumiem to...
- Spróbuję z nim porozmawiać.
- Dziękuję...
- A teraz idź spać. Musisz dużo odpoczywać.
- Masz rację... Dobranoc! - uśmiecham się.
- Dobranoc kochanie! Kolorowych snów. - całuje mnie w czoło i odchodzi.
Na pewno nie będą kolorowe... Ale nie myślę o tym. Zasypiam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro