19.
Pół godziny później
Dalej leżę... Patrzę na drzwi. Otwierają się. Do sali wchodzi pielęgniarka, a za nią tata i Jenifer.
- Lekarz zgodził się abyś wróciła do domu! - oznajmia z uśmiechem.
- Naprawdę?! Jeju! Dziękuję, że pani go przekonała! - również się uśmiecham.
- Nie ma za co! Wiem, że lepiej będziesz się czuła w domu. Powtarzałam to już tysiąc razy, ale pamiętaj, że musisz dużo odpoczywać i przyjmować leki! Nie doszłaś jeszcze do końca do siebie! Mogę ci zaufać prawda?
- Tak... Oczywiście! - przytakuję. Boże niech ona już skończy!
- Dopilnujemy ją! - odzywa się Jenifer.
- Ok. Nie zawracam już wam głowy. Jeśli chcesz możesz wziąć prysznic! - mówi wskazując na drzwi do łazienki.
I postanowiłam, że tak zrobię. Czuję się nie świeżo... A po drugie to chcę zmyć z siebie ten zapach szpitala... Mdli mnie od tego...
Pielęgniarka i tata wychodzą.
- Dasz sobie radę? - pyta jak zwykle zatroskana Jenifer.
- Tak...
- To będę tu czekać! Masz swoje czyste ubrania. - podała mi reklamówkę z bluzką na długi rękaw, leginsami i skarpetkami i bielizną. Strój jest wprost idealny! Będę czuła się w tym wygodnie... Dobrze, że nie przywiozła mi nic obcisłego i ciasnego.
Idę do łazienki. Nie spodziewałam się cudów, gdyż to tylko szpital, ale wygląda to całkiem nieźle... Jest prysznic, umywalka, lustro... Wszystko obrzydliwie białe... Mam już dosyć tego białego koloru! Wszytko tu jest białe... Tylko kibel jest niezbyt czysty, więc z niego nie korzystam.
Zdejmuję te szpitalne ciuchy i wchodzę pod prysznic. Dobrze, że jest ciepła woda. Nie miałabym w tym momencie ochoty na zimny prysznic... Myję też włosy. Następnie ubieram się w czyste ubrania i wychodzę z łazienki. Patrzę na zegar. Okazuje się, że zajęło mi to 10 minut. Jak na mnie to mało...
Jenifer pomogła mi wysuszyć włosy suszarką, którą przywiozła z domu. Ach, ona jest na wszystko przygotowana... Zaczynam coraz bardziej podziwiać tę kobietę. Jest odpowiednią osobą na mamę!
Uczesała mi też włosy w kucyk. Po 20 minutach jestem gotowa. Bierzemy wszystkie nasze rzeczy i wychodzimy z sali. Za drzwiami czeka na nas mój tata.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro