15.
Tata siedzi obok mamy i płacze... Zakrył twarz dłońmi.
Jenifer podchodzi do niego.
- Chodź... To nic nie da... - szepta.
Nie wiem co jeszcze powiedziała, ale tata wstaje o razem wychodzą, a ja za nimi.
- Jedźmy do domu... Tak będzie najlepiej... - stwierdza Jenifer i jak zwykle robimy to co mówi. Ona ma poprostu dar przekonywania.
Dojechaliśmy do domu. Przez całą drogę nikt nic nie mówił. Tata ma czerwone oczy od płaczu. Szkoda mi go, ale nie potrafię mu pomóc, wiec wolę się nie odzywać...
- Jenifer... Mógłabyś mi w czymś pomoc? - pytam niepewnie. Jesteśmy już w domu.
- No jasne! O co chodzi?
- Chciałabym się wykąpać...
- Nie ma sprawy! Napuszczę ci wody do wanny. - mówił. Jak ja ją kocham. Nie musiałam dużo mówić, a ona już wszystko rozumie.
Po 10 minutach idę do łazienki. Woda w wannie już jest... Wskakujelę do nie i się myję.
- To jest mydło. - wskazuje na fioletową kostkę.
Po wykąpaniu się wychodzę z wanny i omijam się w ręcznik.
- A teraz chodź pod prysznic. Użyjesz włosy pod zimną wodą. - słyszę od Jenifer.
- OK.
- To jest szampon, a to odżywka, która nałożysz po umyciu. - tłumaczy. - Kupiłam to wszystko, bo przeczówałam, że się przyda. - dodaje z uśmiechem.
Robię co brak. Następnie Jenifer suszy mi włosy suszarką. Trwa to chwilę.
Teraz smaruję całe ciało balsamem. Jenifer przyniosła mi nowe piżamy.
- Oto twoje nowe piżamy. Myślę, że będzie Ci się w nich dobrze spało. Sama wybierałam. - mówi wyciągając koszulkę i spodnie z woreczka.
Piżamy są w śliczne różowe misie. Szczerze to myślę, że już wyrosłam z różowego, ale i tak mi się one podobają. Może dlatego, że są od Jenifer...
Zakładam je i czekam na kolejny rozkaz Jenifer.
- Mam dla ciebie jeszcze kilka małych prezentów, które napewno ci się spodobają. - mówi. Znowu wyciąga coś z pudła. - To balsam do ust. Możesz używać go kiedy tylko chcesz, aby Twoje usta były piękne i zadbane. Mam tu jeszcze bezbarwny lakier do paznokci. Chyba nie muszę Ci tłumaczyć co to jest. Jest tu jeszcze suchy szampon, perfumy, dezodorant, błyszczyk do ust, krem do rąk i kolczyki.
- Jeju dziękuję! Naprawdę nie musiałaś mi tego wszystkiego dawać...
- To wszystko zabierz do swojego pokoju i używaj, kiedy będziesz miała ochotę. Mam jeszcze więcej kosmetyków, więc mów jeśli Ci się coś spodoba.
- Dziękuję! - mówię i uśmiecham się. Nie mam zbytnio teraz nastroju i ochoty na malowanie się, ale mimo wszystko jest mi miło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro