10.
Poniedziałek, 16 kwietnia 2012r.
Już kolejny dzień... Wogule się z tego nie cieszę... Jest dopiero 6:50, ale mi się już nie chce spać... Być może dlatego, że wczoraj całe popołudnie spałam...
Odpalam laptopa i gram w jakąś głupią grę. Są jakieś 3 pandy i trzeba doprowadzić je do wyjścia lecz są przeszkody... Nic ciekawego, więc szybko mi się to nudzi. Teraz wchodzę na Facebooka. Pare znajomych dodało zdjęcia, ale nie lajkuje. Nie mam po co... I tak nikt mnie nie lubi...
Tak sobie surfowałam po necie i nawet nie zauważyłam, że jest już 8:00.
Ubieram jakieś dżinsy i koszulkę z jakimś napisem po angielsku... Idę do kuchni.
Tata i Jenifer jedzą już śniadanie. Dołączam do nich. Zaczynam jeść kanapkę. Do taty dzwoni telefon.
- Dzień dobry! Tak? Jeju, to dobrze!! Tak. Ok. Będziemy za chwilę. - mówi i się rozłącza.
- Co się stało? - pyta Jenifer.
- Dzwonili ze szpitala... Mama odzyskała przytomność. Chcesz do niej jechać? - zwraca się do mnie tata.
- Naprawdę?? - pytam z niedowierzaniem. - Oczywiście, że chce jechać!!
Z niechęcią dokończyłam kanapkę i pojechaliśmy.
Na miejscu jak zwykle poszliśmy w to miejsce. Spotkaliśmy lekarza, chyba czekał na nas.
- Dzień dobry. - mówi.
- Dzień dobry. - odpowiadamy prawie razem.
- Jak ona się ma? - pyta tata.
- Nadal źle... Odzyskała przytomność, ale to nie znaczy, że będzie żyła... Na początku dawałem jej 3 dni życia. Teraz uważam, że przeżyje 7... Nie dłużej... Przykro mi... - mówił. Podobało mi się to, że od razu przechodził do rzeczy i nie kłamał tylko dlatego, że ja to słyszę...
Tata nic nie odpowiedział...
Wchodzimy do sali. Mama ma otwarte oczy. Na nasz widok lekko się uśmiecha. Podchodzimy do niej.
- W... Witaj mamusiu. - mowię niepewnie.
- Witaj... Córeczko... - mówi cicho nie nie wyraźnie. Mowa sprawia jej trudność.
Spogląda na tatę. Ma łzy w oczach. Myślę, że to dlatego, że żałuję tego co robiła...
- Jak się czujesz? - pyta tata.
- Dobrze... - mówi z bardzo wielkim trudem, urywa końcówki.
- Bardzo się cieszę, że się obudziłaś!! Kocham cię... - mowię.
- Ja... Ja was t... też... Ja prze... praszam! Za to co wam zrobiłam.. Ch... chcę żebyście ułożyli sobie życie i... byli szczęśliwi! Beze mnie... - mówi.
Nie mogę w to uwierzyć. Nie mogę uwierzyć w to, że ona żałuję... Sprawiła nam tyle bulu... Jestem na nią trochę zła, ale żal mi jej... Wystarczająco za to płaci.
Mama zaczyna szybko i płytko oddychać. Jej tętno spada... Zaczynam się bać...
- Beze mnie... - powtarza. Jej oddech się unormował. Zamyka oczy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro