3| Dorcas
Abigail Allcen i Syriusz Black nienawidzili mnie z całego serca, ale nigdy nie sądziłam, że będą próbowali mnie zabić. Nawet jeśli robili to nieświadomie.
Wciąż z trudem oddychałam po tym jak Remus i Lily mi pomogli. Siedziałam na swoim miejscu w przedziale i powoli do mnie dochodziło co się właśnie stało.
- Nienawidzę tej dwójki - warknęła Anna - Myślą, że są jakąś elitą tej szkoły i mogą sobie bezkarnie truć innych uczniów. Niedoczekanie.
- Hej, spokojnie - zaczęła Lily siadając obok mnie - Jeszcze nawet nie wiemy czy to oni.
- A kto inny mógłby to zrobić?!
Westchnęłam, a obie dziewczyny spojrzały się na mnie ze zdziwieniem.
I chociaż byłam pewna, że za podrzuceniem mi wody z dodatkiem Restusu, na który byłam uczulona stali akurat Allcen i Black to Lily miała rację. Każdy mógł to zrobić, bo byłam wyrzutkiem społecznym, osobą, z którą rzadko kto rozmawiał i jeszcze rzadziej zawierał przyjaźnie. A to, że szkolna gwiazda mnie nienawidziła jeszcze bardziej sprawiało, że ludzie ode mnie uciekali.
Nawet Anna trafiła do tego przedziału przypadkowo. Szukała swojej przyjaciółki Apoloine i już miała wychodzić, gdy nagle zaczęłam się dusić.
- Na pewno dobrze się czujesz? - spytała Lily patrząc na mnie uważnie.
- Powiedzmy - mruknęłam - Głowa mnie trochę boli.
- To normalne. Za kilka minut powinno ci przejść.
- Remus? - spytałam przenosząc wzrok na chłopaka.
- Tak?
- Black to twój przyjaciel. Idź i zabij go za mnie, bo nie zamierzam mieć kontaktu z nim i jego obrzydliwą twarzą.
- To może być trochę kłopotliwe.
- W porządku - powiedziałam - Dla mnie on i tak jest już martwy.
Lily obserwowała mnie uważnie. Najwyraźniej zauważyła, że nie wspomniałam słowem o Abigail. Być może było to spowodowane tym, że ją rzeczywiście miałam gdzieś. Black to inna sprawa. Gdy byłam na pierwszym roku odrazu się w nim zakochałam. Na tyle ile może jedenastoletnia dziewczynka. Płakałam każdej nocy nie mogąc zrozumieć dlaczego on wciąż się ze mnie naśmiewa. Aż w końcu minęło naprawdę pięć długich lat i moje dziwne zauroczenie zniknęło.
Na szczęście.
I to cała historia.
Aktualnie Black nie wyróżniał się niczym szczególnym wśród pozostałych idiotów takich jak on.
- Pogadam z Abigail, żeby przestała to robić - powiedziała Lily, a ja spojrzałam na nią obojętnie.
- Nie trzeba. To i tak nic nie da. Będzie miała to gdzieś.
- Lily ma rację - dodał Remus - Chcesz teraz przez cały rok cierpieć, bo jakaś dziewczyna się na ciebie uwzięła? To już nawet nie są żarty, Dorcas tylko dręczenie.
- Świetnie - warknęłam - Dzięki za pomoc, ale naprawdę wszystko jest już w porządku. Jeśli będę chciała się zemścić na Abigail i Blacku to to zrobię, spokojnie.
- Zemsta to akurat nie jest żadne wyjście - powiedziała Lily.
- Wiesz, myślę, że jeśli będziesz tu dłużej ze mną siedziała to w końcu zaczną cię szukać, a to się nie skończy najlepiej. Daruj sobie po prostu.
Lily zacisnęła usta w wąską kreskę, ale nic nie powiedziała.
- Jesteś pewna, że już wszystko w porządku? - upewnił się Remus - Wyglądasz bardzo blado.
- W jak najlepszym - wstałam z miejsca obrzucając przedział szybkim spojrzeniem - Chyba pójdę się przejść.
Nie zemdleję, gdy tylko wyjdę na korytarz, nie musicie mieć takich min.
Wyszłam z przedziału zostawiając całą trójkę samą. Naprawdę nie rozumiałam dlaczego Remus trzymał z tą bandą idiotów, którą przewodzili Black i Potter. Był od nich dużo lepszy, pod względem zachowania jak i charakteru. Ciekawe jak zareagowałby Black, gdyby dowiedział się, że to właśnie Remus pomógł zakończyć jego durny kawał.
- Gdzie tak pędzisz?
Wzdrygnęłam się słysząc głos tuż za moimi plecami.
- Zawsze musisz się tak zakradać? - spytałam.
- Zgaduję, że to pewnie dlatego niektórzy mówią, że jestem tajemniczy.
Odwróciłam się w stronę chłopaka i zmierzyłam go szybkim spojrzeniem.
- Powinieneś obciąć w końcu te kudły. Pierwszoroczni się ciebie przestraszą.
- Lepiej to niż pozostać zwykłym, niczym nie wyróżniającym się uczniem, którego nikt nie zna. Ludzie będą mnie teraz kojarzyć - Bill uśmiechnął się szeroko przejeżdżając dłonią po rudych włosach.
- Kolejne mądrości od Artura? - spytałam - Naprawdę, twój brat aż tak cię nie lubi, że wmówił ci, że z dziwną fryzurą będziesz popularny? - pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Jeszcze zobaczysz, Dorcas. Niedługo będziemy zapraszani na najlepsze imprezy w tej szkole.
- My? - Uniosłam brwi - Od kiedy działamy jako my?
- Od kiedy jesteś jedyną dziewczyną, która ze mną rozmawia.
- Cóż, pozostałe zapewne odstrasza twoja grzywa. Mogę ci obciąć te kłaki jeśli chcesz.
- Nie ma takiej potrzeby, Dor - chłopak uśmiechnął się z rozbawieniem - Zresztą szkoda, że nie widziałaś włosów Billa Juniora. Molly ciągle próbuje je obciąć, ale on zawsze ucieka. Jak na 8 lat jest bardzo sprytny.
- Na pewno nie ma tego po wujku.
- I pomyśleć, że kupiłem dla ciebie czekoladową żabę. Teraz będę musiał zjeść ją sam.
Bill był moim przyjacielem od drugiego roku. Była to jedna z najbardziej zakręconych, roztrzepanych i dziwnych osób jakie spotkałam w życiu. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, że jego matka wywodziła się z rodu Blacków. Co prawda została wydziedziczona, ale nie zmieniało to faktu, że w jakimś stopniu Bill był spokrewniony z Syriuszem Blackiem.
Żaden z nich nie przyznawał się jednak do drugiego.
- Mam wrażenie, że ten rok będzie inny - powiedział Bill.
- W jakim sensie?
Chłopak wzruszył ramionami nagryzając kawałek czekoladowej żaby. Patrzyłam na przemykający krajobraz za oknem czekając, aż chłopak coś powie. W końcu westchnęłam.
- Co masz na myśli?
- Wiesz, nie musimy być tylko Billem i Dorcas, dwójką Gryfonów z nizin popularności. Tyle możemy zrobić, Dor. Mamy przed sobą cały rok. Możemy dużo zmienić. Może nawet wszystko.
- Tak, pewnie - parsknęłam - Masz duże ambicje, Bill. Może chciałbyś jeszcze dołączyć do huncwotów?
- Każdy wie, że przyjaźń z nimi to bilet do bycia znanym i lubianym w szkole.
- Ja tego nie potrzebuję - powiedziałam stanowczo - I wolę być już najmniej popularną osobą w tej szkole niż zaprzyjaźnić się z Blackiem i jego paczką. Tylko mi nie mów, że ty o tym marzysz.
- Może.
- Niewiarygodne. Może odrazu zakoleguj się też z Abigail, co?
- Dorcas, ja po prostu chcę być kimś więcej - Bill spojrzał się na mnie ze smutkiem - Chcę, żeby za kilka lat wciąż o mnie pamiętano. Żeby mówiono, oho ten Bill Weasley to był równy gość. Prawdziwa dusza towarzystwa. Przyjaźnił się z samymi huncwotami!
- Mówisz tak jakby to było jakieś osiągniecie. To tylko banda chłopaków, którzy myślą, że są zabawni, bo łażą po całej szkole i robią kawały.
- Błagam, ich kawały śmieszą nawet ciebie.
- Może trochę - parsknęłam - Skoro tak bardzo chcesz to chodź. Przedstawię cię Remusowi. Możesz już zacząć realizować ten swój cały plan przejścia do historii Hogwartu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro