2| Lily
- Pisz do nas często - powiedziała ciotka i mocno mnie uścisnęła, a ja tylko uśmiechnęłam się z zakłopotaniem.
Trudno byłoby jej wytłumaczyć dlaczego listy przynosiłyby jej sowy.
- Jesteś pewna, że dalej poradzisz sobie sama? To nieodpowiedzialne zostawiać cię na środku dworca. Obiecałam twojemu ojcu...
- Jest dobrze, ciociu - przerwałam - Dam sobie radę. Nie musisz się martwić.
Kobieta westchnęła i jeszcze raz rozejrzała się po peronie.
- Nie widzę tu zbyt wielu osób w twoim wieku. Jesteś pewna, że dobrze trafiliśmy?
- Tak, ciociu. Naprawdę, nic mi się nie stanie.
- Dobrze - ciotka uśmiechnęła się szeroko - Uważaj na siebie, kochanie.
Stałam pomiędzy peronami 9 i 10 jeszcze przez kilka minut, żeby upewnić się, że ciotka naprawdę pojechała.
Z daleka zobaczyłam zmierzającą w moją stronę Dorcas Meadowes, która na szczęście jeszcze mnie nie zobaczyła.
Była zbyt zajęta ciągnięciem ogromnego bagażu, który był z pięć razy większy od mojego.
Kilka osób ominęło ją obojętnie, ale nikt nie kwapił się do pomocy.
Westchnęłam i podeszłam bliżej dziewczyny.
- Hej, Dorcas. Jak minęły ci wakacje? Pomóc ci z tym bagażem? Wygląda na ciężki.
Dziewczyna podniosła wzrok i widząc mnie skrzywiła się.
- Nie, dzięki. Nie potrzebuję twojej pomocy.
- Jak chcesz - wzruszyłam ramionami.
Przez chwilę stałam w ciszy, a Dorcas znowu szarpała się z walizką.
- Obcięłaś włosy? - spytałam zauważając, że są dużo krótsze niż dwa miesiące temu.
- A obchodzi cię to?
- Próbuję być miła.
- To skończ próbować. Nie potrzebuję twojej litości.
- O czym ty teraz mówisz? - spytałam.
Dorcas posłała mi ponure spojrzenie.
- Lepiej wracaj do swojej bandy, Evans. Jeszcze zobaczą, że ze mną rozmawiasz i co wtedy?
- Mam wrażenie, że przejmujesz się tym bardziej niż ja.
- Nie chcę mieć kłopotów już pierwszego dnia, dobra? - Dorcas rozejrzała się nerwowo i przeszła na drugą stronę.
- Kłopotów? - powtórzyłam, chociaż i tak dziewczyna nie mogła już mnie usłyszeć.
Peron był zapełniony ludźmi, a ja wypatrywałam Dorcas, która zdążyła już jednak zniknąć w tłumie. Westchnęłam ciężko i pociągnęłam swój bagaż ruszając do przodu.
- Lily! Tutaj!
Uśmiechnęłam się widząc Idę Gordon, która stała po drugiej stronie peronu machając energicznie rękoma.
Uśmiech zszedł mi z twarzy w chwili, kiedy zobaczyłam kto stoi obok.
Potter i Black.
Rozmawiali ze sobą, a Potter nie spuszczał ze mnie wzroku, co najwyraźniej denerwowało Blacka.
Rozejrzałam się za drogą ucieczki, ale Ida nie przestawała mnie wołać, więc w końcu westchnęłam i podeszłam do nich.
- Ida - powiedziałam uśmiechając się lekko - Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam - uścisnęłam ją mocno specjalnie ignorując chłopaków obok.
- A z nami się nie przywitasz, Evans? - spytał Black obojętnym tonem.
- Może, gdyby nie to, że jesteście ostatnimi osobami, które chciałam dzisiaj zobaczyć.
- A ja chciałem być dla ciebie milszy w tym roku, ale skutecznie mi to utrudniasz.
- I dobrze. Potter, długo się jeszcze będziesz tak patrzył?
- Jest na kogo - wzruszył ramionami chłopak uśmiechając się szeroko - Cześć Evans.
- Potter, mam z tobą do pogadania. Chodź. Nie, Black to nie to o czym myślisz - warknęłam widząc znaczącą minę chłopaka.
Ida zachichotała i pociągnęła Syriusza w drugą stronę.
- Czyżbyś wreszcie... - zaczął Potter.
- Nie - przerwałam - Lepiej mów skąd masz mój nowy adres.
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko dalej się głupio uśmiechał.
- Powiedz, jak bardzo musiałeś męczyć Remusa, żeby ci powiedział?
- Wystarczyły po prostu dobre argumenty.
- Och, z pewnością. Słuchaj mnie uważnie, Potter. Nikomu ani słowa. Nie powiedziałam o tym dziewczynom. Nie chcę, żeby dowiedziały się od ciebie, jasne?
Chłopak skinął głową, a ja westchnęłam.
- I nie wysyłaj mi listów! Moja ciotka jest mugolką. Wiesz ile prawie miałam zawałów przez ciebie w te wakacje?
- Potrafię to sobie wyobrazić. Jednak twoja ciotka niczego się nie dowiedziała, wszyscy są cali i zdrowi i w końcu możemy...
- Nie - przerwałam stanowczo, a Potter zrobił urażoną minę.
- Dzięki, Evans. Mogłaś mi chociaż dać dokończyć. A przy okazji dlaczego nie powiedziałaś o pożarze swoim przyjaciółkom?
- To już nie twoja sprawa - powiedziałam i odwróciłam się - Pa Potter.
- Evans, mnie możesz powiedzieć - chłopak ruszył za mną przepychając się przez tłum.
- Ale nie chcę - zatrzymałam się gwałtownie, a Potter prawie na mnie wpadł.
Zobaczyłam Idę i Blacka, którzy rozmawiali o czym żywo, a tuż obok nich stała Abigail Allcen znana bliżej jako postrach Hogwartu. Była również moją współlokatorką.
Gdy nas zobaczyła uśmiech zamarł jej na ustach, jednak szybko się otrząsnęła i pomachała.
- Lily, James! - powiedziała, gdy w końcu podeszliśmy - Przepraszam, że nie pisałam, ale dwa miesiące spędziłam na jachcie pływając po Morzu Śródziemnym. Jak wasze wakacje?
- Świetnie - rzuciłam ignorując głośne chrząknięcie Pottera.
Abigail wyglądała jakby się nad czymś głęboko zastanawiała. W końcu uśmiechnęła się lekko.
- Chodźmy zająć przedział zanim jakaś oferma się do niego wpakuje. Jak na przykład Meadowes.
Black zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego ze zdenerwowaniem.
Abigail nienawidziła Dorcas w każdym tego słowa znaczeniu. Już pierwszego dnia szkoły było wiadomo, że te dwie nie przypadły sobie do gustu.
Mieszkałyśmy w dormitorium w piątkę - Ja, Abigail, Ida, Marlena i Dorcas. Abigail była najbardziej popularną dziewczyną w całej szkole, jej rodzina wywodziła się z bogatego i szlachetnego rodu. Od dziecięcych lat przyjaźniła się z Syriuszem Blackiem, który nawiasem mówiąc był jednym z najbardziej irytujących chłopaków jakich poznałam w życiu.
- Chyba pójdę poszukać Remusa - powiedziałam.
- Och, daj spokój Lily - Abigail uśmiechnęła się dziwnie - Później go znajdziemy.
- Zaraz wracam - mruknęłam.
- Jak wolisz - powiedziała uśmiechając się krzywo.
- Iść z tobą Evans? - zapytał Potter, a grymas na twarzy Abigail jeszcze bardziej się powiększył.
- Nie potrzebuję twojego towarzystwa, Potter.
- To chociaż wezmę twój bagaż.
- Niech ci będzie - westchnęłam i podałam mu walizkę - Wszystko ma zostać na swoim miejscu - dodałam.
W pociągu było niezwykle tłoczno, a ja sprawdzałam każdy przedział po kolei w poszukiwaniu Remusa.
Abigail i Black byli razem nie do wytrzymania. Spędzenie całej podróży z nimi byłoby udręką, więc wolałam znaleźć inne towarzystwo.
- Remus! - krzyknęłam, a chłopak odwrócił się w moją stronę.
Przepchnęłam się przez tłum drugorocznych i stanęłam przed nim.
- Lily - powiedział chłopak - Właśnie szedłem cię szukać. Wszystko w porządku?
- Powiedzmy. Ale zacznijmy od tego dlaczego powiedziałeś Potterowi gdzie teraz mieszkam?! Remus! Czy ty wiesz, że on mnie nękał całe wakacje?
- Wybacz - Chłopak uśmiechnął się przepraszająco - Ciągle za mną chodził i mnie błagał.
- Nie wspominając o tym skąd wiedział o pożarze.
- To akurat nie moja wina. Gdy przyszedł do mnie spytać o twój adres już o tym wiedział.
- Marlena? - spytałam.
- A wiedziała?
- Może - mruknęłam.
- Lily, co się dzieje?
- Widzisz... ja i Marlena trochę się pokłóciłyśmy w sierpniu. Od tamtej pory nie rozmawiałyśmy ze sobą.
- Rozumiem - Remus kiwnął głową.
Drzwi od przedziału obok nas otworzyły się gwałtownie. Stanęła w nich Anna Carter, z przerażonym wyrazem twarzy.
- Potrzebuję waszej pomocy - powiedziała - Teraz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro