Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2| Lily

- Pisz do nas często - powiedziała ciotka i mocno mnie uścisnęła, a ja tylko uśmiechnęłam się z zakłopotaniem.
Trudno byłoby jej wytłumaczyć dlaczego listy przynosiłyby jej sowy.
- Jesteś pewna, że dalej poradzisz sobie sama? To nieodpowiedzialne zostawiać cię na środku dworca. Obiecałam twojemu ojcu...
- Jest dobrze, ciociu - przerwałam - Dam sobie radę. Nie musisz się martwić.
Kobieta westchnęła i jeszcze raz rozejrzała się po peronie.
- Nie widzę tu zbyt wielu osób w twoim wieku. Jesteś pewna, że dobrze trafiliśmy?
- Tak, ciociu. Naprawdę, nic mi się nie stanie.
- Dobrze - ciotka uśmiechnęła się szeroko - Uważaj na siebie, kochanie.
Stałam pomiędzy peronami 9 i 10 jeszcze przez kilka minut, żeby upewnić się, że ciotka naprawdę pojechała.
Z daleka zobaczyłam zmierzającą w moją stronę Dorcas Meadowes, która na szczęście jeszcze mnie nie zobaczyła.
Była zbyt zajęta ciągnięciem ogromnego bagażu, który był z pięć razy większy od mojego.
Kilka osób ominęło ją obojętnie, ale nikt nie kwapił się do pomocy.
Westchnęłam i podeszłam bliżej dziewczyny.
- Hej, Dorcas. Jak minęły ci wakacje? Pomóc ci z tym bagażem? Wygląda na ciężki.
Dziewczyna podniosła wzrok i widząc mnie skrzywiła się.
- Nie, dzięki. Nie potrzebuję twojej pomocy.
- Jak chcesz - wzruszyłam ramionami.
Przez chwilę stałam w ciszy, a Dorcas znowu szarpała się z walizką.
- Obcięłaś włosy? - spytałam zauważając, że są dużo krótsze niż dwa miesiące temu.
- A obchodzi cię to?
- Próbuję być miła.
- To skończ próbować. Nie potrzebuję twojej litości.
- O czym ty teraz mówisz? - spytałam.
Dorcas posłała mi ponure spojrzenie.
- Lepiej wracaj do swojej bandy, Evans. Jeszcze zobaczą, że ze mną rozmawiasz i co wtedy?
- Mam wrażenie, że przejmujesz się tym bardziej niż ja.
- Nie chcę mieć kłopotów już pierwszego dnia, dobra? - Dorcas rozejrzała się nerwowo i przeszła na drugą stronę.
- Kłopotów? - powtórzyłam, chociaż i tak dziewczyna nie mogła już mnie usłyszeć.
Peron był zapełniony ludźmi, a ja wypatrywałam Dorcas, która zdążyła już jednak zniknąć w tłumie. Westchnęłam ciężko i pociągnęłam swój bagaż ruszając do przodu.
- Lily! Tutaj!
Uśmiechnęłam się widząc Idę Gordon, która stała po drugiej stronie peronu machając energicznie rękoma.
Uśmiech zszedł mi z twarzy w chwili, kiedy zobaczyłam kto stoi obok.
Potter i Black.
Rozmawiali ze sobą, a Potter nie spuszczał ze mnie wzroku, co najwyraźniej denerwowało Blacka.
Rozejrzałam się za drogą ucieczki, ale Ida nie przestawała mnie wołać, więc w końcu westchnęłam i podeszłam do nich.
- Ida - powiedziałam uśmiechając się lekko - Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam - uścisnęłam ją mocno specjalnie ignorując chłopaków obok.
- A z nami się nie przywitasz, Evans? - spytał Black obojętnym tonem.
- Może, gdyby nie to, że jesteście ostatnimi osobami, które chciałam dzisiaj zobaczyć.
- A ja chciałem być dla ciebie milszy w tym roku, ale skutecznie mi to utrudniasz.
- I dobrze. Potter, długo się jeszcze będziesz tak patrzył?
- Jest na kogo - wzruszył ramionami chłopak uśmiechając się szeroko - Cześć Evans.
- Potter, mam z tobą do pogadania. Chodź. Nie, Black to nie to o czym myślisz - warknęłam widząc znaczącą minę chłopaka.
Ida zachichotała i pociągnęła Syriusza w drugą stronę.
- Czyżbyś wreszcie... - zaczął Potter.
- Nie - przerwałam - Lepiej mów skąd masz mój nowy adres.
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko dalej się głupio uśmiechał.
- Powiedz, jak bardzo musiałeś męczyć Remusa, żeby ci powiedział?
- Wystarczyły po prostu dobre argumenty.
- Och, z pewnością. Słuchaj mnie uważnie, Potter. Nikomu ani słowa. Nie powiedziałam o tym dziewczynom. Nie chcę, żeby dowiedziały się od ciebie, jasne?
Chłopak skinął głową, a ja westchnęłam.
- I nie wysyłaj mi listów! Moja ciotka jest mugolką. Wiesz ile prawie miałam zawałów przez ciebie w te wakacje?
- Potrafię to sobie wyobrazić. Jednak twoja ciotka niczego się nie dowiedziała, wszyscy są cali i zdrowi i w końcu możemy...
- Nie - przerwałam stanowczo, a Potter zrobił urażoną minę.
- Dzięki, Evans. Mogłaś mi chociaż dać dokończyć. A przy okazji dlaczego nie powiedziałaś o pożarze swoim przyjaciółkom?
- To już nie twoja sprawa - powiedziałam i odwróciłam się - Pa Potter.
- Evans, mnie możesz powiedzieć - chłopak ruszył za mną przepychając się przez tłum.
- Ale nie chcę - zatrzymałam się gwałtownie, a Potter prawie na mnie wpadł.
Zobaczyłam Idę i Blacka, którzy rozmawiali o czym żywo, a tuż obok nich stała Abigail Allcen znana bliżej jako postrach Hogwartu. Była również moją współlokatorką.
Gdy nas zobaczyła uśmiech zamarł jej na ustach, jednak szybko się otrząsnęła i pomachała.
- Lily, James! - powiedziała, gdy w końcu podeszliśmy - Przepraszam, że nie pisałam, ale dwa miesiące spędziłam na jachcie pływając po Morzu Śródziemnym. Jak wasze wakacje?
- Świetnie - rzuciłam ignorując głośne chrząknięcie Pottera.
Abigail wyglądała jakby się nad czymś głęboko zastanawiała. W końcu uśmiechnęła się lekko.
- Chodźmy zająć przedział zanim jakaś oferma się do niego wpakuje. Jak na przykład Meadowes.
Black zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego ze zdenerwowaniem.
Abigail nienawidziła Dorcas w każdym tego słowa znaczeniu. Już pierwszego dnia szkoły było wiadomo, że te dwie nie przypadły sobie do gustu.
Mieszkałyśmy w dormitorium w piątkę - Ja, Abigail, Ida, Marlena i Dorcas. Abigail była najbardziej popularną dziewczyną w całej szkole, jej rodzina wywodziła się z bogatego i szlachetnego rodu. Od dziecięcych lat przyjaźniła się z Syriuszem Blackiem, który nawiasem mówiąc był jednym z najbardziej irytujących chłopaków jakich poznałam w życiu.
- Chyba pójdę poszukać Remusa - powiedziałam.
- Och, daj spokój Lily - Abigail uśmiechnęła się dziwnie - Później go znajdziemy.
- Zaraz wracam - mruknęłam.
- Jak wolisz - powiedziała uśmiechając się krzywo.
- Iść z tobą Evans? - zapytał Potter, a grymas na twarzy Abigail jeszcze bardziej się powiększył.
- Nie potrzebuję twojego towarzystwa, Potter.
- To chociaż wezmę twój bagaż.
- Niech ci będzie - westchnęłam i podałam mu walizkę - Wszystko ma zostać na swoim miejscu - dodałam.
W pociągu było niezwykle tłoczno, a ja sprawdzałam każdy przedział po kolei w poszukiwaniu Remusa.
Abigail i Black byli razem nie do wytrzymania. Spędzenie całej podróży z nimi byłoby udręką, więc wolałam znaleźć inne towarzystwo.
- Remus! - krzyknęłam, a chłopak odwrócił się w moją stronę.
Przepchnęłam się przez tłum drugorocznych i stanęłam przed nim.
- Lily - powiedział chłopak - Właśnie szedłem cię szukać. Wszystko w porządku?
- Powiedzmy. Ale zacznijmy od tego dlaczego powiedziałeś Potterowi gdzie teraz mieszkam?! Remus! Czy ty wiesz, że on mnie nękał całe wakacje?
- Wybacz - Chłopak uśmiechnął się przepraszająco - Ciągle za mną chodził i mnie błagał.
- Nie wspominając o tym skąd wiedział o pożarze.
- To akurat nie moja wina. Gdy przyszedł do mnie spytać o twój adres już o tym wiedział.
- Marlena? - spytałam.
- A wiedziała?
- Może - mruknęłam.
- Lily, co się dzieje?
- Widzisz... ja i Marlena trochę się pokłóciłyśmy w sierpniu. Od tamtej pory nie rozmawiałyśmy ze sobą.
- Rozumiem - Remus kiwnął głową.
Drzwi od przedziału obok nas otworzyły się gwałtownie. Stanęła w nich Anna Carter, z przerażonym wyrazem twarzy.
- Potrzebuję waszej pomocy - powiedziała - Teraz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro